poniedziałek, 29 marca 2021

O ciepełku i nie tylko o nim


Ciepło, ciepełko ciepełeczko, nareszcie przyszło. Otwarte drzwi na taras, otwarte drzwi wyjściowe, Bezka wniebowzięta, bo nic jej nie ogranicza w lataniu na pole i z powrotem do domu. Nie musi pod drzwiami „Hau!” wołać, że chce wejść czy wyjść.

Przyjechała klientka i od progu:

- Ale gorąco, kto to widział od razu takie gorąco….- zaczyna narzekanie

- Należy się cieszyć, wszyscy czekaliśmy na ciepło- odpowiada zaskoczony marudzeniem Jaskół.

- Ale panie, tak od razu, takie ciepło…- nadal baba marudzi. To pewnie taka, która musi publicznie ponarzekać. Na szczęście Jaskół nie podjął tematu- paniusia kupiła, co trzeba i szybko się wyniosła. Nie dostała pożywki.

Drozdy, a jest już ich kilka, zaczynają swój koncert po piątej rano. Mają tak silne głosy, iż nawet przez porządne okna, docierają do naszych uszu. Do tego koncert zięb oraz pierwsze nieśmiałe pogwizdywania kosów. Wczoraj posadziłam w donicach wszystkie bratki, które prawie tydzień czekały na to w piwnicy. Niemal słyszałam ich szept: „Och jak dobrze, można korzonki rozprostować”. A dzisiaj nabierają sił w słońcu. Posadziłam również ciemierniki obok rosnącego już od zeszłego roku- widzę, że ma jeden wielki pączek. W kolejce do sadzenia czekają trzy agresty. Odnawiam krzewy owocowe. Stare agresty mają 30 lat i powoli wyradzają się. Trzeba też dosiać trawę w miejsca, gdzie trawnik łysieje. Powoli ogarniam dom po zimie. Nie ma zmiłuj, piorę zasłony, firanki i trzeba umyć okna. Nie dlatego, że święta, bo akurat dla mnie to nie ma znaczenia, ale okna są po prostu brudne i zawsze o tej porze trzeba je umyć. A że często zbiega się ten czas ze świętami to  utarło się, iż  zamiast mówić o porządkach wiosennych, mówi się o porządkach świątecznych. W zeszłym roku kupiłam sobie taki mały karcher do mycia szyb. Rewelacja. Najpierw karcherem po szybie, potem ściągawką i nic nie trzeba polerować. Moje biedne ramię już tak nie męczy się- nie boli piekielnie po każdym myciu okien. Nawet Jaskóła już nie trzeba zatrudniać do tej roboty, bo to on mył te wielkie płaszczyzny szklane. Do mycia podłóg też kupiłam sobie „gosposię”. Nazywa się Braava. Zmywa codzienny brud z paneli, ale gruntownie to raz w tygodniu porządnie domywam miejsca szczególnie zadeptane przez psisko. Nie widzę powodu, by sobie nie ułatwiać życia, zwłaszcza w robieniu codziennych porządków, które są konieczne, bo ja jestem alergikiem no i w ogóle dla wszystkich zdrowiej. Jak przeleci najpierw Roomba, potem Braava, to na półkach kurz prawie nie osadza się. Kiedy budowaliśmy dom, nie przyszło mi na myśl, że będzie kłopot na stare lata z utrzymaniem czystości. Pomieszczenia duże, przestronne, ale hektary podłóg do ogarnięcia, a kilka lat temu wysiadła mi prawa ręka. Nie potrafię robić niektórych ruchów bez bólu. I tak życie zweryfikowało podstawowe potrzeby w tym zakresie- kupiliśmy roboty. Nie piszę o tych maszynach, by się chwalić, a dlatego, że je gorąco polecam, one naprawdę ułatwiają życie. Cenowo i do warunków mieszkaniowych można sobie dobrać odpowiedni, rynek jest bogaty w te urządzenia.

 


Jednak nie o nich miałam pisać, a o cudnej wiośnie, która chyba się zagościła na dobre. I świetna wiadomość- zadzwonili z ośrodka zdrowia- mamy termin szczepienia pierwszą dawką Astra-Zeneki. Ale najpierw umówiliśmy się na dokładne zbadanie, czy nie mamy przeciwciał. Jestem przygotowana na jakieś objawy poszczepienne. Nie zakładam najgorszego, bo niby dlaczego tak miało by być. To, co przeszłam w zeszłym roku było tak straszne, że wolę się zaszczepić z ewentualnymi objawami, niż jeszcze raz tak strasznie chorować. Uważam, że organizm reaguje na wszystkie nasze nastawienia. Jeżeli negujemy zajadle jakiś np. lek, to on nie zadziała. Jeżeli nie jesteśmy przekonani do sposobów leczenia, a te sposoby są sprawdzone i działają na ogromną populację, my jednak „wiemy lepiej’, to nasz organizm będzie się buntował, bo psychicznie będziemy go hamowali. Tutaj ludzie szczepią się na potęgę i nie usłyszałam, by ktoś z powodu zaszczepienia wylądował w szpitalu, czy zmarł. To jest szansa na normalne funkcjonowanie w społeczeństwie i my ją wykorzystamy. Czy boję się? No jasne, że się boję, jednak mam taki charakter, że jak się czegoś boję to, gdy nie ma wyjścia (a ja się chcę zaszczepić i nie ma opcji na nie), chcę by było szybko i mieć to z głowy. Potem, po fakcie, nie ma co dywagować „co by było, gdyby….”. Zawsze trzeba podjąć jakąś decyzję oraz liczyć się z jej konsekwencjami.

Wrzucam dwa wiosenne filmiki z ptaszorami ogrodowymi


 

Miłego dnia