czwartek, 18 marca 2021

Trochę śniegu, trochę słońca

Pogoda przeplatana, jak to w marcu. Przechodzą tak gęste, śnieżne zadymki, iż świata nie widać, ziemia robi się bielutka. Po chwili świeci słońce i znów wszystko jest buro- szaro- zielone. Nuży już mnie to zimno i niemożność pójścia do ogrodu, by w nim popracować. Nie chodzę również na spacery. Mam dosyć wrażliwe gardło- boję się je „rozpalić”. I tak jestem zadowolona, bo ten początek roku obył się bez chorób oraz tradycyjnego mojego zaliczenia „łóżka”. To czas, kiedy corocznie choruję na zapalenie płuc. A w tym roku nic. Wychodzi mi na to, że „i tak mam się lepiej” od innych. A może przebyty w zeszłym roku, o tej porze, covid niecovid (bo do końca niezdiagnozowany) uodpornił mnie? To było straszne chorowanie, jeszcze żadne zapalenie płuc mnie tak nie zmogło, jak ta zeszłoroczna choroba.  Nie ma co roztrząsać. 

Tych spacerów mi brakuje, jednak jeszcze tydzień dwa i zaczniemy z Bezką znowu chodzić w teren. W tym roku jest, jak to bywa w naszym klimacie, typowe przedwiośnie. Przyroda też reaguje na taką pogodę. Nie ma szaleństwa w temperaturach, to i rośliny wolniej wschodzą oraz puszczają pąki. Chyba jest tak dobrze. Te przedwczesne, poprzednie wiosny, gdzie temperatury w marcu dochodziły do 18 stopni ciepła, wcale roślinom nie służyły. Ciepło przyspieszało ich wzrost, a potem nagle przychodziły mocne przymrozki, czy wręcz spadł śnieg i dużo z nich marniało. Ale powoli rośliny odżywają, ptaki śpiewają (przyleciały kolejne drozdy), na irgach zaczynają zielenić się pączki.

Tak ogród wyglądał na początku marca. Wycięliśmy trzy ogromne i niezbyt eleganckie, stare krzewy- zrobiła się fajna przestrzeń. Widać, co jest w ogrodzie dalej, a nie tylko grządki kwiatowe. Tam na dole jest widok na czeskie Beskidy. Na zdjęciu tego nie widać, ale w realu "przebijają" przez drzewa.

 

A w górach naszych oraz w tych na Morawach, jeszcze leży śnieg- chyba nieprędko stopnieje, ponieważ znowu go dopadało

Skrzyczne w dużym przybliżeniu

Czantoria. Jeszcze 15 lat temu widziałam ją całą. Potem, za drogą, zasadzono sosny i modrzewie, które zasłoniły nam widok na górę.

Pasmo czeskich Beskidów. Ten widok, z kolei, odsłonił się dla nas, kiedy sadownik wyciął sad, rosnący za płotem

Łysa Góra na Morawach-  też w dużym przybliżeniu. Mamy do niej około 60 kilometrów drogami
Sierpówka w promieniach wschodzącego słońca. Siedziała prawie na wierzchołku świerka syberyjskiego i darła dziób. Kiedy widzę tyle szyszek jeszcze nie opadłych, to już mnie nie dziwi, że rudasy nie tknęły żarełka w ich karmniku. One po prostu mają dosyć jedzenia wokoło i nasze dokarmianie im niepotrzebne. Na razie.

Bardzo ładnie kwitnie w tym roku wilcze łyko. Krzaczek na zdjęciu ma 30 lat i mimo, iż wiele razy był poturbowany, nie poddaje się. Każdego roku kwitnie, co mnie cieszy. Jest jeszcze drugi krzak wilczego łyka i on także kwitnie. Ale to jeszcze mały, młody krzaczek i kwiatów ma niewiele. Przyniosłam  z dzikiego, opuszczonego ogrodu moich pradziadków, malutką witkę, zasadziłam ją, mając malutka nadzieję, że jednak coś z niej będzie. Zakorzeniła się, wypuściła jedną gałązkę, potem drugą i w tym roku krzew zakwitł. Nie zrobiłam mu zdjęcia, nawet nie wiem, dlaczego przeoczyłam to.

To jest ten stary krzak


 W tym roku  (a może było tak zawsze, ale nie było to tak widoczne) śnieżyczki kwitną partiami. Jedna partia zakwitła na początku marca. Te śnieżyczki mają dosyć długie łodygi, a ich kwiaty są "chudziutkie". Sprawiają wrażenie wybujałych zbyt szybko. Teraz wyszła z ziemi druga partia, która jeszcze nie kwitnie, ale już widać, że to będą mocne roślinki.

Te kwitną obok tarasu. 

W każdym roku śnieżyczek przybywa. Wyrastają w różnych miejscach.

Przed domem jest ich coraz więcej.  Kawałek ogrodu, widoczny na zdjęciu, porośnięty jest bluszczem oraz barwinkiem, ale śnieżyczkom to nie przeszkadza. Na zdjęciu są śnieżyczki ( te z dzwonkami) i przebiśniegi (te trójpłatkowe). To jest moje przyporządkowanie nazw kwiatom ( tak też nazywali je moja mama i dziadek, który miał przepiękny kwiatowy ogród z mnóstwem rożnych niecodziennych gatunków). A według Wikipedii, te trójpłatkowe to  śnieżyca przebiśnieg, a te dzwoneczki to śnieżyca wiosenna. Dokładnie o nazwach tych kwiatów można przeczytać też tu:

http://bankgenow.kpnmab.pl/aktualnosci/sniezyczka-czy-sniezyca,83.html

Jak zwał, tak zwał- kwitną pięknie, zawsze cieszą swoim wyglądem. A poza tym zwiastują wiosnę oraz ciepło i to jest radosne.

Leszczyny pospolite też już mają kwiaty. W tym roku kwitną obficie. 

Widuję w ogrodzie dosyć często buszujące,  wydzierające się niemiłosiernie sroki. Udało mi się takiego wrzaskuna upolować.

 



Czy zauważyliście, że kora brzóz, na wiosnę, staje się bardziej biała? A może to kontrast z błękitnym (zimą niebo jest szare), wiosennym niebem jest taki, iż wydaje się bielsza?

Wczoraj padał przelotny deszcz, była pogoda taka bardziej barowa. Deszcz zostawił po sobie tysiące kropelek na roślinach.

Widok z "mrocznej krainy"
 
Kupiłam dzisiaj 50 bratków, by je zasadzić w donicach. No i muszę je zanieść, w skrzynkach, do piwnicy. Zapowiadają na noc mróz do -6 stopni. 

Zastanawiam się, czy nie okryć kaliny. Krzew miał zakwitnąć już w lutym, ale się nie spieszy. Gdy były mrozy, okrywałam ją agrowłókniną, a i tak trochę pączków zmarzło. Podobno jest mrozoodporna- jakoś tej zalety u niej nie widać.

 Tak to codziennie "plecie" się u Jaskółki

Dużo zdrowia:)