Tak wbiłam sobie do głowy powielaną informację, że wiewiórki robią zapasy tylko na zimę, iż byłam o tym święcie przekonana. Dlatego wysypywałam rudym orzechy zimą i zakończyłam wiosną. A tu niedawno niespodzianka. Siedzę na tarasie i obserwuję drozda, który z mozołem wyciąga dżdżownicę z ziemi. Ciągnie i ciągnie (niczym dziadek rzepkę), męczy się z tym okrutnie, ale zaparł się nogami i w końcu „chlup” dżdżownica, zwinięta w pętelkę, wylądowała, ponad trawą, w dziobie drozda. Zadowolony już miał się skupić nad skonsumowaniem mięska, kiedy coś przeleciało koło niego. To coś to ruda. Zaaferowana bardzo, kursowała po trawniku. W jedną, potem w drugą stronę, potem zwrot i kilka kicków z powrotem. Zresztą zobaczcie sami, co ona wyprawiała. Dobrze, że aparat miałam pod ręką.
No tak, wychodzi na to, że te zapasy to od jesieni do jesieni mają wystarczyć. Chyba. Nie tylko trawnik rude przekopują. Wszystkie moje donice z kwiatami, na tarasach i schodach, noszą ślady intensywnych wykopków. Bawimy się tak codziennie- one szukają w nich orzechów, kopiąc i wyrzucając z nich ziemię na taras, ja donoszę ziemię i uzupełniam ją w donicach. Po czy następnego dnia, zabawa zaczyna się a’ piać od nowa. Na szczęście szukają przy brzegach donic i jeszcze żadnego kwiatka nie uszkodziły.
Przyłapana na gorącym uczynku
W tym roku orzechy włoskie mocno kwitły i nawet zawiązały sporo owoców. Co z tego, kiedy po jednej z ulew z bardzo mocnym wiatrem, znalazłam mnóstwo małych owocków pod drzewami. Co prawda są również na gałęziach, tylko niezbyt dobrze widać, ile ich tam jest .
Nie widzę również orzechów na leszczynach, choć i te zdążyły zakwitnąć przed chłodami kwietniowymi. Prawdopodobnie trzeba będzie kupić orzechy i dokarmiać rudasy, jak długo będzie to konieczne.
Miłego dnia