Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję autora i/lub źródło), stanowią więc moją własność. Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez podania adresu tego bloga. (Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

sobota, 31 lipca 2021

O liliowcach i gladiolach, co to irysami być miały.

 Koniec lipca oznacza koniec kwitnienia liliowców.  W naszym ogrodzie mamy sporo gatunków tych pięknych kwiatów. Coś około 23, ale dokładnie nie wiem, bo kilka gatunków rozsadziłam, co sprawia wrażenie, że jest ich więcej. 

Sporo o liliowcach  w naszym ogrodzie napisałam  TU

W tym roku też pięknie kwitły.  

Ten kupiłam dwa lata temu. W zeszłym roku pięknie zakwitł, ale zimy nie przetrwał. Zdjęcie zeszłoroczne.

Te zakwitają pierwsze- jeszcze w czerwcu
Ten liliowiec rośnie w towarzystwie bardzo podobnego. Ten ma kwiaty łososiowe ten drugi bardziej pomarańczowe. Ten zakwita pierwszy ( na początku lipca), ten drugi zakwita dużo później.
Większość naszych liliowców ma po kilkanaście lat i tworzą spore kępy.

Też jeden z wcześniej zakwitających liliowców. Ma największe kwiaty ze wszystkich.
To jest ten "drugi" liliowiec o kwiatach bardziej pomarańczowych. Odmiana dosyć pospolita, często spotykana w ogrodach. Bardzo ładnie wyglądają w nasadzeniach szeregowych, tworząc szpalery.



 
To jest najstarszy liliowiec w naszym ogrodzie. Kupiłam go kilkanaście lat temu. Przetrwał wszystkie mroźnie zimy, susze, podmoknięcia i ma się bardzo dobrze, a przecież to odmiana szlachetna i wydaje się być delikatna.
Mamy dwa liliowce o drobnych kwiatach. Jeden z nich.

Łososiowy z czerwoną obwódką u nasady płatków jest prześliczny. Kwitnie bardzo obficie. Jest niewysoki, a kwiaty ma na bardzo sztywnych łodygach.



Ten czerwony pełny ma dwa lata i jest dosyć wysoki. Obok niego rośnie również czerwony pełny, ale jest niski. Jeden z nich jest "oszustwem" ogrodnika. Zamówiłam jeden czerwony pełny i drugi miał być zupełnie inny. Przyszły dwa o jednakowych kwiatach, różniące się tylko długością łodygi. I nie jestem do końca pewna, czy ten niższy nie "dogoni"wzrostem tego wyższego. Piękne są, ale po co mi dwa jednakowe liliowce? A odesłać nie mogłam, bo przecież zakwitły dopiero w następnym roku i wtedy wyszło na jaw oszustwo.

Pełny czerwono-ceglasty- też ma dwa lata i pięknie kwitnie.

 

Bardzo szlachetny liliowiec z żółtym karbowaniem na brzegach płatków i żółtą nasadą płatków. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam jego kwiaty, myślałam, że na coś choruje, ponieważ jego płatki są w liliowe plamki. W każdym razie bardzo oryginalny.

Drugi liliowiec o drobnych kwiatach. Łatwo się rozsadza i też długo kwitnie.

 

Jeden z bardziej szlachetnych, z serii tych z ciemnym spodem płatka.

 

To jest mój ulubiony liliowiec. Nie dość, że piękny, w bardzo intensywnym kolorze pomarańczowym, nie dość, że kwitnie najdłużej ze wszystkich, to jeszcze bardzo łatwo się rozmnaża, ponieważ wypuszcza kłącza, które nie są zbite w karpy.
Na zdjęciu są przekłamane kolory. Ten liliowiec jest w pięknym, jasnym łososiowym kolorze. Kwitnie bardzo obficie, tworząc niesamowicie dekoracyjną kępę kwiatów.

Żółte pełne liliowce są jedynymi, które powtarzają kwitnienie w sierpniu. 

 

 
Następne oszustwo liliowcowe. W ofercie sklepu było napisane, że jest to liliowiec o śnieżnobiałych kwiatach z żółtym środkiem. Tylko ten żółty środek się zgadza. Natomiast kwiaty są kremowe, a do śnieżnobiałych bardzo im daleko. Niemniej jest bardzo ładny.
Czerwony o pięknych dużych kwiatach. Jest jeszcze jeden taki sam, który również jest oszustwem ogrodnika hodowcy. Miał być czerwony pełny, okazał się pusty. Dlatego potem zamówiłam te czerwone pełne, z których jeden także miał być inny. I tak mam jednakowe czerwone puste i dwa jednakowe czerwone pełne, zamiast czterech różnych liliowców



To jest ten czerwony pełny niski (zdjęcie przekłamuje kolory- jest ciemno czerwony- taki sam jak ten wyższy). Bardzo ładny, jednak coś sobie przypominam, że zamawiałam jakiś bardzo ciemny z jasnym środkiem, bo nie mam np. ciemnofioletowych
Jestem fanką liliowców. I pewnie zamawiałbym sobie coraz nowsze odmiany, gdyby nie brak miejsca w ogrodzie i co tu ukrywać, coraz częstsze oszustwa sklepów ogrodniczych.
W ciągu ostatnich trzech lat oszukano mnie trzy razy. Trzy razy przysłano mi zupełnie inny liliowiec niż zamawiałam. 
 
Ostatnio, na wiosnę zmawiałam 4 różne  ciemierniki. Owszem, w maju dostałam- dwa w doniczkach (puszczające listki) i dwa zapakowane w folię w postaci korzonków zanurzonych w ziemię (wysuszoną jak diabli). W opisie było, że przysyłają rośliny w doniczkach.
No i dwa się przyjęły, a te korzonki nie ( 20 zeta w plecy). A do do tego dostałam, a jakże, prezent- cebulki irysów. Przynajmniej tak było napisane na etykiecie, na opakowaniu. Od kilku lat nie kupuję i nie sadzę cebul (oprócz narcyzów), bo nie mam siły ich wykopywać i nie mam gdzie ich przechowywać zimą, a tu taka "niespodzianka". Trochę mnie zgrzało, bo dostałam kłopot, a nie prezent- przecież te cebule dawno powinny być w ziemi, by w tym roku jeszcze zakwitnąć. Pomijam fakt, że nawet nie bardzo miałam je gdzie zasadzić. Wsadziłam je do dużej donicy, by przynajmniej do czasu ich wykopywania, siedziały w ziemi- zakwitną to zakwitną, nie, to nie, ale się nie zmarnują w piwnicy.  
No i zakwitły, owszem, a jak, zakwitły, tylko, że to nie są irysy, a drobnokwiatowe gladiole. 
Po cholerę robią takie prezenty i jeszcze "oszukują" na nich? Powiem złośliwie- pozbywają się "w dobroci serca" zapasów, które im zalegają, bo pewnie chętnych na pospolite gladiole nie ma. Dadzą prezent, nabiją jako sklep punktów i według nich wszystko gra. Otóż nie gra, bo teraz będę musiała te gladiole jakoś przechować, potem zasadzić- dla mnie kłopot. Tym bardziej, że ten sam cyrk mam z tygrysówką. Kwitnie ładnie, ale pracy wymaga, a ja już nie chcę się bawić w cebulowe.
Teraz przy każdym zamówieniu będę musiała nieelegancko pisać- "Dziękuję za ewentualne prezenty,  proszę mi przysyłać tylko zmówione rośliny".

Miłego dnia.
 
PS Cebulki w niczym nie przypominały cebulek gladioli. Kiedyś miałam sporo gatunków gladioli (dwie średnie skrzynki cebul corocznie wysadzałam do gruntu) dlatego na myśl mi nie przyszło, że te cebulki mogą być cebulkami gladioli. Poza tym, przeczytałam sobie o irysach cebulkowych i wygląd tych cebul zgadzał się ze zdjęciem oraz  z opisem.