poniedziałek, 16 sierpnia 2021

Czekam na mamuty

 W ogrodzie panuje względna cisza. Wilgi od czasu do czasu przylatywały i śpiewały, ale od paru dni nie widziałam ich w koronach brzóz. To pora, kiedy odlatują. Podobno wilgi wyczuwają zwiększanie się wilgotności w powietrzu i wtedy samica skrzeczy, a potem pojawiają się opady. Na razie skrzeku nie słychać, za to upał z dnia na dzień wzmaga się. 

Właśnie zaczął padać deszcz bez wilgowych zapowiedzi. Chyba odleciały.

Uaktywniły się dzięcioły. Swoim chichotem przyprawiają o dreszcze. Jest ich tu parę  pstrych oraz jeden wielki dzięcioł zielony.

Na tego zielonego poluję od dawna. Niesamowicie jest czujny i płochliwy. W końcu udało mi się go namierzyć na trawie za morwą. Zrobiłam jedno (trochę niewyraźne) zdjęcie- stał spokojnie. Przymierzyłam się do nakręcenia filmu i nagle aparat zakomunikował, że bateria padła. A dzięcioł spokojnie sobie pofrunął na brzozę.


Uszate sówki, po tygodniu popiskiwania, prawie obok okna sypialni (nie macie pojęcia, jak silne mają sówki głosy), przeniosły się w głąb ogrodu. Stare sowy- samiec i samica- karmią młode uszatki około dwóch miesięcy. Potem sówki muszą sobie same radzić. Nasze już fruwają, dlatego jest nadzieja, że jeszcze tydzień, dwa i zamilkną. Jest nadzieja, ponieważ ich silne popiskiwania, takie jęczące, nie dość, że budzą we mnie niepokój, to jeszcze nie dają spać.


 Stara jaszczurka wygrzewająca się na chodniku przed domem.

A młode jaszczurki śmigają po trawie spod nóg. W tym roku jest na nie urodzaj. Z drugiej strony zastanawia mnie spora ilość tych maleńkich gadów- oznacza to, że nie ma ich kto zjadać. Wniosek- zaskrońce wyniosły się z ogrodu, ptaki (kosy) mają nadmiar innego żarcia, jeże, o ile są w ogrodzie, żerują w jego leśnej części.

Do ogrodu zawitał zając. Wczoraj zauważył go Jaskół, ale nie zdążył zobaczyć, czy to stary kicak, czy młody, bo sierściuch dał dyla w krzaki. A ja dzisiaj niemal go podeptałam- przycupnął na grządkach kwiatowych, robiłam tam zdjęcia, nie widziałam go. Prysnął spod nóg i pognał niczym strzała do lasku. To młody zając. Nie martwię się o niego- jak zechce wyjść z ogrodu- wykopie sobie jamę pod płotem. Zastanawiam się, jaki zwierz będzie następnym gościem w naszym ogrodzie- sarna? Dzik? Borsuk? A może mamut?

Na wieczornym spacerze Beza wyczuła intruza i prawie 20 minut buszowła w krzakach leśnych. Uszatego dawno w nich nie było, a biedna Beza dostała zadyszki.

W piwnicy pojawiły się małe żaby. Jedną wyeksmitowałam w wiaderku, ale druga wielkimi susami zwiała pod podest z drewnem. 


To czerwone to gumowiec- chodzę w nim po piwnicy. A żaba tak brykała, że bryknęła do innego środka transportu. Zawsze sprawdzam, przed założeniem, czy nie siedzi w nim robal lub właśnie żaba. Kiedyś Młoda włożyła nogę do gumiaka i natknęła się na zdechłą żabę. Dobrze, że jeszcze nie w rozkładzie i dało się ją wytrząsnąć z gumiaka w jednym kawałku. Brrrrrrrr….

Niepokoi mnie morwa. Ma jeszcze mnóstwo owoców, co jest dziwne, bo zazwyczaj w lipcu spadały wszystkie. Teraz pozostało ich jeszcze dużo na gałęziach i, co dziwne, mało jest ptaków zainteresowanych  nimi. Tylko muchy i pszczoły żerują na owocach.  Podobno drzewa owocują najsilniej wtedy, kiedy czują swój koniec. Nie mam pojęcia, co musiałoby się z morwą stać, bo nie mam zamiaru jej wycinać.


Pomidorki koktajlowe kończą się. Zdjęcie jest robione w lipcu. Jeszcze trochę owoców musi dojrzeć i po wszystkim. W tym roku posadziłam do dużych donic 3 krzaki. Jest to odmiana dosyć wysoka. Młoda kupiła odmianę, która tworzy niskie krzaczki. W przyszłym roku kupię takie- nie trzeba dawać podpór, a owoce są tak samo smaczne, jak u tych wysokich.

Pierwsze grzyby z naszego lasku. Rosły pod brzozami. Na zdjęciu jeden z nich. Był jeszcze drugi, a wczoraj znalazłam trzeciego. Na razie więcej nie urosło.


 


Borówka amerykańska w tym roku bardzo obficie obrodziła. Mamy różne gatunki, dlatego przez cały lipiec i do teraz systematycznie obierałyśmy owoce. Młoda borówki zamroziła, ja zrobiłam z 2 kilogramów galaretki na żelfixie (4 pełne słoiki i trochę wyszło). 


 

Tu dowód, że Jaskółka wie do czego służy pomieszczenie kuchenne i nie daje Jaskółowi przymierać głodem


Jest jeszcze jeden krzak, na którym dopiero teraz borówki dojrzewają. Taki późno letni akcent.

I na koniec brzoskwinie. Niestety, oba drzewka wytniemy. Zainfekowane kędzierzawością  nie do zwalczenia. Co roku pięknie kwitną, potem mają piękne owoce.

Do czasu, bo te owoce gniją już na drzewkach. Nie chcę pryskać chemią- szkoda mojej pracy przy nich i tak nie mieć żadnego dobrego owocu.

Tak wygląda dojrzały owoc brzoskwini- już go mucha nadgryza, w miejscu gdzie zaczął gnić.

Tak się wybarwiają liście miodunki.

 A teraz pomarudzę.

Sierpień, czyli czas sadzenia, przesadzania- ogród nabiera ostatecznego wyglądu.  Powiem Wam, jak kolejny sklep ogrodniczy uszczęśliwił mnie bonusem. Robiąc w nim zamówienie, napisałam (po ostatniej przygodzie z cebulkami irysów, co to gladiolami okazały się), żeby mi nie przysyłano cebulek w bonusie.

Zamówione roślinki (byliny) przyszły w dobrej kondycji. Wyjmuję doniczki, liczę- jest siedem, miało być sześć. Patrzę na etykiety na donicach, szukam tej nadplanowej i jest. Czytam- o mało mnie szlag nie trafił. Owszem, nie było cebul w bonusie, ale dostałam biały fiołek. Sam fiołek jest śliczny i tworzy piękne białe łany, jednak nie darzę go sympatią.


Dlaczego się wściekłam, choć doceniam, dobre serca i gesty sprzedawców? No, bo ja z tym białym fiołkiem walczę od 10 lat. On ma takie małe kłącza, a poza tym rozsiewa się. I to w taki sposób, że wrasta tymi kłączami w środek rośliny. Tylko nożem można go usunąć, ponieważ trzyma się ziemi i rośliny bardzo mocno. A że jest bardzo ekspansywny, to zanim się spostrzegłam, cały ogród kwiatowy mi zachwaścił. Mam dwa miejsca, w których pozwalam mu rosnąc, natomiast pozostałe młode rośliny bezlitośnie tępię. I dostaję taki kwiatek w bonusie. Napisałam list, że dziękuję, ale może by jednak zastanowili się z tymi bonusami, bo mogą narobić tylko kłopotu zamawiającym. Na co dostałam odpowiedź, że klienci ubiegają się o bonusy, a ten fiołek i Kostrzewa są najbardziej pożądane. No więc wysyłają. Korespondencja była bardzo miła, wymieniliśmy się uwagami i tyle. Po prostu trzeba bardzo uważać oraz zaznaczać, iż nie chce się w ogóle rośliny w bonusie. Ale na myśl mi nie przyszło, iż  trzeba to robić. Zamawiam określoną liczbę roślin- mam tyle miejsca w ogrodzie i takie potrzeby, dostaję zamówione i po sprawie. A co jak nie mam miejsca, nie mam sił (jak z tymi cebulowymi), nie ma odpowiednich warunków dla rośliny i całkiem po prostu nie mam ochoty na dodatkowy kwiatek? Wyrzucić? Nie potrafię wyrzucać roślin, kiedy nie jest to naprawdę konieczne.

No i wyszło mi wypracowanie "na temat"😁😁😁

Miłego dnia.

 

 

21 komentarzy:

  1. Nigdy bym nie pomyslala, ze ten sliczny kwiatek moze byc az tak ekspansywny. Gdybym zas dostala gladiole w bonusie, to skakalabym do gory, bo je bardzo lubie. Ale moge sobie jedynie poteoretyzowac, bo nie mam ogrodka, a na moim niewielkim balkonie malo co sie miesci.
    Jaszczurek i u nas wielki urodzaj, Toya na nie poluje, na szczescie sa znacznie od niej szybsze i jeszcze nie udalo sie zlapac zadnej. Myszy natomiast juz wyrywalam jej z pyska.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest tak, że ja gladioli nie lubię. Kiedyś miałam całą ogromną grządkę z kilkunastoma odmianami. Ale one są uciążliwe w uprawie. Po przekwitnięciu trzeba je wykopać, cebule przesuszyć, potem przechować przez zimę, na wiosnę cebule oczyścić i na nowo zasadzić. I w dodatku nie może to być to samo miejsce.My mamy wilgotne piwnice, często siadała na cebule pleśń. Nie mam tyle miejsca, by corocznie sadzić gladiole na nowe. No i wykopywanie, czyszczenie sadzenie to wysiłek- nie mam już tyle sił. W dodatku wkurzało mnie, że gladiole pod wpływem ciężaru kwiatów przechylały się lub kładły na ziemi. Nie miałam pomysłu na to by je jakoś podeprzeć. To teraz można kupić multum różnych podpór. Kwiaty gladioli tak, jak i irysów, nie lubią deszczu. Po każdej ulewie miały zbite płatki. Zbyt dużo było "przeciw" i zrezygnowałam.
      Żadnych cebul już nie chcę oprócz narcyzów, bo te wkopuję na stałe w różnych miejscach ogrodu i przestaje się nimi interesować do momentu podziwiania, kiedy pięknie kwitną.
      Fiołka podarował mi kiedyś koleżanka i zanim się spostrzegłam, zapaskudził mi cały ogród. On wymaga stałej kontroli i braku litości, jeżeli wsieje się nie tam, gdzie chcemy.

      Usuń
  2. Zabiegi ogrodnicze tylko dla cierpliwych i pracowitych:-)
    Borówka obrodziła, ale ceny nadal wysokie, nie rozumiem tego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Długo miałam mnóstwo rożnych kwiatów warzyw i owoców. Z biegiem lat redukowałam, a teraz mam już tylko ogród kwiatowy. Owoce się nie udają, pewnie nie mam szczęścia w kupowaniu zdrowych drzew. To już drugi rzut chorych drzewek owocowych. pierwszy sad też musiałam wyciąć.
      Warzywa też albo chorowały, albo gniły- zrezygnowałam. Gdybym była młodsza, to uprawiałabym je w skrzyniach.
      No właśnie, borówki mocno obrodziły- może trzeba więcej zapłacić ludziom obierającym je i dlatego są drogie?

      Usuń
    2. Chyba za dużo pośredników w handlu!

      Usuń
    3. Też może być. Najpierw ten, który odbiera od ogrodnika, potem pewnie większy, a potem sklep.

      Usuń
  3. no popatrz a u nas pomidorki koktailowe w szczycie owocowania. dużo bardzo aronii mam i jesli wichury i deszcze pozwolą, to będzie sporo owoców pigwy. Pogoda się spierniczyła strasznie aktualnie wnosze kwiaty domowe do domu z ogrodu, tarasu i przewożę do teatru... czy to już ko0niec lata?? coraz krótszy ten sierpień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas jest cieplej i szybciej przychodzi lato, dlatego wszystko szybciej dojrzewa. Wrzesień ma być cieplejszy, jednak i tak pewnie będzie różnica między południem a północą kraju. Dzisiaj mamy 20 stopni, a w nocy było 15 i padał deszcz.Pigwy jest też dużo, ale nie wiem, jak ją zagospodarować. próbowałam kilka razy, zawsze skwaśniała.

      Usuń
  4. to prawda. rośliny są czasami niezwykle agresywne i plenią się bez litości. prezent w postaci dobroczynnej inwazji, to niemal, jak kupowanie dzieciom pieska pod choinkę - kompletna bezmyślność.
    zielone dzięcioły widuję w Mieście. są tutaj i więcej ich, niż pozostałych chyba. za to z wilgą na żywo nie miałem przyjemności się spotkać. łatwiej o zająca, czy bażanta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tym bonusie jednym i drugim dokładnie tak samo pomyślałam. Uszczęśliwianie na siłę. Nie wierzę, że klienci w ciemno upominają się o bonus roślinny- wiedzą, że to jest ryzyko uzyskania niechcianej rośliny. A ten fiołek i te cebulki to takie rośliny, które się plenią, dlatego łatwo je dać w bonusie bez strat własnych.
      Bażanty zimują w ogrodzie na ogromnych modrzewiach. Pojawiają się w październiku. Wiosną kury próbują zakładać gniazda. Raz tak zrobiła, ale niechcący spłoszyliśmy ją i potem jaja się zmarnowały- szkoda.
      Ten zielony jest fajny, muszę go przydybać i zrobić lepsze zdjęcia.

      Usuń
  5. Mam też tego białego fiolka i potwierdzam - jest bardzo inwazyjny.

    Bardzo spodobała mi się Twoja miodunka. Przyznam, ze nie znam tej rośliny, co to za odmiana?

    Z brzoskwiniami też mam podobny problem, moje do tego to jakaś nieciekawa odmiana(małe i zielone).Natomiast u Ciebie wyglądają nieźe,mają ładny rumieniec, szkoda tylko że są chore. Janka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdopodobnie jest to miodunka pstra- mam ją od bardzo dawna i też sama "wędruje" po ogrodzie. Nie jest tak bardzo inwazyjna- akurat ją lubię. Kwitnie w marcu- kwietniu, jak ta leśna, potem ma listki zielone (trzeba przekwitłe kwiatostany usunąć) i pod koniec lata rozrastają się takie ładne krzaczki.
      Posadziłam ją pod płotem na końcu ogrodu i też pięknie kwitnie
      Tu masz namiary na więcej informacji:
      https://muratordom.pl/ogrod/rosliny/miodunki-gatunki-miodunek-do-ogrodu-uprawa-pielegnacja-zastosowanie-aa-rQGn-ERcA-aM1b.html

      Nasza druga brzoskwinia jest z gatunku morelowych i też choruje. Doszliśmy do wniosku, że te parę owoców możemy dla siebie kupić, a zmartwienia mniej będzie, jak te dwie wytniemy.
      Nie robię przetworów, dlatego nie musimy mieć ogromnych ilości owoców.

      Usuń
  6. Grzybków zazdroszczę. U nas za sucho... i zimno się zrobiło , i wciąż bezdeszczowo.
    A może komuś oddać te niepotrzebne bonusy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grzyby w ogrodzie, na razie, skończyły się. Też myślałam, ale nie bardzo wiem komu, bo tutaj sąsiadki mają takie mini ogródki- może te gladiole jeszcze, ale fiołkiem nie chciałabym obdarowywać- naprawdę zachwaszcza ogród.Tylko kłopot.

      Usuń
  7. Dopiero dzisiaj zauwazylam ze udostepnilas komentowanie, co mnie cieszy.
    Oj z tymi ogrodami i roslinami. Ilez bledow popelnilam na przestrzeni lat kierujac sie wygladem a nie innymi wadami/zaletami. Co prawda ja musze w pierwszym rzedzie kierowac sie tym by kwiaty byly kochajacymi slonce i odpornymi na susze.
    Szkoda ze ten bialy fiolek tak dokuczny bo wyglada pieknie. Ja tez mialam kilka razy tak ze zasadzilam cos ladnego a pozniej musialam sie mocowac by usunac bo tak sie rozrastaly ze zabijaly sasiadow.
    Do mnie tez przychodzi zajac, Peter. Jest dziki ale i tak troche sie przyzwyczail do naszej obecnosci zakladajac ze utrzymujemy covidowa odleglosc od niego. Jednak juz sie nauczyl pilnowac godzin posilkow a takze czesto drzemie sobie na naszym tylnym trawniku, ogrodzonym, co wytlumaczylismy sobie tym ze czuje sie u nas bezpiecznie.
    Bardzo dorodne sa Twe rosliny i owoce, masz reke ogrodnika, odwrotnie niz ja. Dawniej trzymalam wiecej przeroznosci lacznie z pomidorami, obecnie wprowadzam ograniczenia jako ze juz mi sie chce coraz mniej. Nie da sie ukryc ze wlasne pomidory, ogorki smakuja bardziej niz sklepowe.
    Mocno pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najpierw pomagałam mamie w jej ogrodach. 30 lat temu założyłam własny, ogromny. Miałam siły i bardzo lubię prace w ogrodzie. Ale potem wszystko zaczęło chorować, gnić, wyradzać się. Ziemia jest tutaj świetna, tylko, że mało przepuszczalna i to też trzeba brać pod uwagę. Kiedyś drzewka owocowe brało się od sadownika, a one chorowały- pryskało się chemią, a i tak owoce były chore. Zlikwidowałam sad. Potem kupiłam nowe drzewka, niestety też chore. Nam na owocach nie zależy. My z Jaskółem lubimy takie, Młodzi inne. Mało nam trzeba, kupujemy. Z tymi z drzew nie było by co robić, bo po co nam po kilkanaście kilo np. śliwek? Tak, kiedyś zapychałam piwnice słoikami, ale kto to teraz przeje? Nie ma takiej potrzeby.Nawet rozdać nie ma komu, bo to wieś, wszyscy mają swoje.
      Przez ostatnie 5 lat redukowałam ogród do niedużego kwiatowego. Teraz chyba już jest taki, by go ogarnąć w dwa popołudnia. kwiaty też dostosowałam do nasłonecznienia i gleby. Głównie są to byliny ( dużo liliowców).
      Pomidory uprawiam w donicach- te małe, te duże kupujemy u ogrodnika.
      Fajne są zwierzaki w ogrodzie, ale nasz zając chyba się wyniósł, bo Beza nie lata jak głupia po ogrodzie i nie węszy.

      Usuń
  8. Kiedyś włożyłam bosą nogę do gumiaka, a tam zimny i śliski wielki czarny ślimak, nie jestem strachliwa, ale wrażenie było nieprzyjemne:-) mamy sowy w sadzie, czasami wydają jęki jak dusze potępione, nocą jak ktoś nie wie, może się przerazić. Ślicznie wyglądają te białe fiołki, w trawie też tak się plenią? Właściciele ziemi zawsze mają pracowity czas, jak nie z ogrodem, to z sadem, a jak obrodzą owoce, to nie wiadomo, co z nimi robić, a nie wszyscy chcą na przetwory sobie nazrywać, może gdyby dać gotowe, to by przyjęli:-) Dzięcioł zielony lubi rozkopywać mrowiska, jest jakiś taki nieforemny, z długim dziobem, lata niezgrabnie, ale bardzo widowiskowy w czerwonym bereciku:-) pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te białe fiołki trzeba po prostu trzymać w ryzach. Może w trawie też się rozrosną, nie wiem, bo koszę trawniki wokół kwiatów. na pewno rozrastają się fiołki "fiołkowe", ale one puszczają długie odrosty i są dosyć łatwe do przenoszenia lub likwidowania.
      Kiedyś uprawiałam truskawki na sprzedaż. Mówiłam ludziom, że cena niższa, jak sobie nazbierają sami- rezygnowali.
      Na wszelki wypadek, zawsze wytrzepuję gumiaki, zanim założę na nogi. Zdarzała się w nich zdechła mysz.
      Jeżeli jęczą i "miauczą" to mogą to być płomykówki. One wydają takie dzikie wrzaski jak koty w marcu.
      Uszatki raczej milczą, a na czas godów, samiec pohukuje cichutku: Hu...hu...hu...
      Z kolei puszczyk pohukuje trochę inaczej, natomiast jego samica woła paskudnie- takie krzyki piskliwe wielokrotne: kuwiiii, kuwiiii, kuwiii (nazywają ją kuwikiem. Przesad mówi, ze zwiastuje czyjąś śmierć. Mnie tam ona nie wystraszy, lubię
      wszystkie sowy.

      Tu masz głosy sów
      https://www.youtube.com/watch?v=MD-lKV5ll4w

      Te piski na początku, to piski młodych uszatek- tak piszczały w naszym ogrodzie.

      Usuń
  9. Sąsiadka podarowała mi dawno temu szczawik różkowaty(bordowa koniczynka,oxalis).
    Teraz każdego roku trzeba paść na kolanka,spokojnie gościa zlokalizować podchwytem ręki
    jednej,drugą zaś podważyć te mendę ogrodową chwastownikiem.Chwastownik zsunąć umiejętnie
    do korzenia,a rozłogi jego wyłuskać ręką trzecią.
    I cały czas zachowujemy czujność.Najgorsze,że to walka gołej d... z batem,bo gdy stracisz
    czujność,zawsze ta menda wylezie.
    Alleluja i Amen!!

    OdpowiedzUsuń