Pojechaliśmy wczoraj do Cieszyna, by świętować rocznicę pierwszych niepodległych wyborów, w kontekście marszu organizowanego przez opozycję w Warszawie. Spotkaliśmy się na trawniku przed teatrem cieszyńskim.
Leżaczki, słoneczko, i miły głos czytający Konstytucję. Nie było nas wiele, sami starsi ludzi, czytający zmieniali się. Tak upłynęły nam dwie godziny. Czy stracone? Nie. Czy warto było? Tak. Czy zademonstrowaliśmy nasze poparcie dla opozycji? Tak. I nic więcej nie chciałam. Dokładnie o to mi chodziło. Dlaczego ludzi mało? Bo większość z tych, którzy przyszliby, pojechała do Warszawy. Mój brat i bratowa – pojechali do Warszawy, Burmistrz i samorządowy- pojechali do Warszawy i wielu innych. Gdyby nie pojechali tam, na pewno przyszliby na spotkanie obok teatru.
W Cieszynie, kiedy zorientowano się, że jednak ktoś chce być, zorganizowano spotkanie.
Konstytucja- dopiero słuchanie czytanej na głos Konstytucji, uzmysłowiło mi, jak wiele artykułów PiS zlekceważył, naruszył w tworzeniu Ustaw. I jak strasznie wbrew konstytucji zachowuje się pożalsiębożeprezydentpolski, podpisując wszystko, co mu kaczyści podsuną.
Siedziałam, słuchałam, czułam się dobrze w tej małej wspólnocie o podobnych poglądach. I czułam, że jestem na właściwym miejscu, że tak należało- podnieść dupeńkę z wygodnego fotela i pojechać tam.
Ludzie się zmobilizowali, pojechali, przyszli, a ja czytam- i co to da?
I tak PiS wygra, Polacy to beznadziejny naród, ten naród do niczego się nie
nadaje itd. - takie pomniejszanie ludzkiego wysiłku, dyskredytowanie nas, którzy
zamanifestowaliśmy. To taki policzek od tych wszystkich, co to drinkowali,
grillowali, a teraz krytykują i szerzy się malkontenctwo.
Szczerze mam dość takiego gadania, czytania takiej pisaniny. Dlatego zamknęłam wczoraj komentarze.
Nie chodzi o podziw, o szczególne docenienie, ale jednak docenienie
tych, którzy także w imieniu tych krytykantów, pojechali, poszli, pokazali światu,
że jeszcze nie poddaliśmy się. Manifestujący nie chcą ekstra podziwu, pojechali, bo czuli, że tak trzeba, czuli, że robią coś, by wyjść spod pisowskich rządów. Jechali kawał drogi, szli w upalnym słońcu, stali godzinami na ulicach po to, by pokazać jedność.
Nie chciałeś jechać, nie chciałeś manifestować- twój wybór, ale sprawiedliwie podejdź do tego, co inni zrobili. Nie potrafisz docenić, to przynajmniej przemilcz. A słowa o wolności wypowiedzi, w tym przypadku, daruj sobie.
Nie podoba się Kryszak (ja też nie lubię patosu i zadęcia), nie podobają się spoty aktorów, nie podobają się piosenki mówiące o sytuacji w Polsce, nie podobają się plakaty, wyśmiewane są znaczki opozycji a teraz marsz, "bo co to da"...
Drwiny, wyśmiewanie, kręcenie nosem nie tylko ze strony pisowców, ale i ze strony antypisowców. Zamiast docenić, że ktoś coś robi, to hejtowanie na całego. Pogratulować braku refleksji.
I jeszcze przykład podobny- mnóstwo ludzi deklaruje, że są proekologiczni. Płaczą nad wycinanymi drzewami, ale jak przypną się ekolodzy do drzew, by je ratować, to nie na wycinających leje się hejt, a na tych ekologów, że są zakałą, że to śmieszne (niech ktoś poda inny skuteczny sposób ratowania drzew). Ekolodzy są hejtowani też za to, że przeszkadzają np. w ruchu drogowym, kiedy kładą się na asfalcie, protestując przeciw budowie drogi, która ma iść przez tereny Natura 2000.
Jeśli nawet nie zatrzymają machiny administracyjnej, to przynajmniej świat się dowiaduje, jakie nieprawości rządowi uprawiają. A to już bardzo dużo, bo inni mogą się włączyć do protestów i skutecznych działań.
Stare zgredy zjechały Gretę Thumberg za to, co robi. Wtedy młodziutką działaczkę zhejtowano za to, że chce ocalić świat przed ekologiczną zagładą. Nie podobała się rzekomo wściekła mina dziewczyny, kiedy wygłaszała referat (mina spowodowana chorobą). Słowa, jakie wtedy przeczytałam, opisujące Gretę, słowa paskudne, nie mieszczą się w przeciętnej kulturze wysławiania się.
Nikt tu od nikogo nie oczekuje usprawiedliwień, jakichś tłumaczeń, bo nikt nie ma do tego prawa. Jednak, jak nie możesz pomóc, nie możesz wesprzeć, bo masz powody ku temu, ważne, albo całkiem po prostu ci się nie chce, to przynajmniej wstrzymaj się od hejtowania. Wyrazić swoją opinię zawsze można, ważne w jaki sposób ją wyrazisz. A z tym pisaniem:"mój blog, mogę sobie pisać, co chcę" nie do końca tak jest.
I tak to leci....
W blogosferze są bohaterzy (uprawiający bezwzględne krytykanctwo za pomocą niewybrednego słownictwa) silni w gębie, a jak przyjdzie do działania, to…. Jeszcze pamiętam, jak mnie okrzyknięto hipokrytką, kiedy pokazałam jak pomagamy Ukraińcom. Hipokrytka, bo ośmieliła się pokazać…Co zabolało tych wszystkich, którzy mnie tak zhejtowali? Co zabolało teraz, że zamiast cieszyć się z wszystkimi, polał się hejt i marudzenie? Śmiem też przypuszczać, że takie osoby nie pójdą na wybory, bo ”nie będą miały na kogo głosować”- jakie wygodne wytłumaczenie prawda?
Resztę opisałam w komentarzach pod poprzednim postem. Już mi się nie chce…już mam serdecznie dosyć.
Kiedy czas spotkania minął, ludzie zebrali się w grupkach i jeszcze dyskutowali.
My poszliśmy do Cafe Tramwaj- bardzo klimatyczna kawiarnia, której właściciel udziela się na niwie kulturalnej i politycznej też (jak się okazało). Wystawił głośniki, mikrofon i użyczył prądu, a potem przyniósł dzbanki z wiodą i kubeczki, bo słońce grzało mocno, a ludzie w tym słońcu siedzieli.
Wystrój jak w prawdziwym tramwaju. Nawet tramwajowe siedzenia zaadaptowano, a na ścianach, "w oknach tramwaju", zdjęcia Cieszyna sprzed wielu lat, w kolorze sepii.
Rzadko piszę, co jemy podczas wypraw w świat, ale teraz napiszę- był sernik i strudel. No właśnie- strudel- ciasto z jabłkami, orzechami oraz rodzynkami, pochodzący z francjozefowego cesarstwa (przepis na Apfelstrudel funkcjonował w Austrii, Czechach, na Węgrzech, w Galicji).
„Ciasto to było charakterystyczne dla terenów dawnego cesarstwa austro-węgierskiego. Jednak obecnie najbardziej kojarzony jest z kuchnią wiedeńską. Najstarszy przepis na strudel z 1696 roku znajduje się w Wiedniu (w Wiener Stadtbibliothek).”
„- Pierwszy historycznie potwierdzony strudel pojawił się w Cieszynie wraz z dworem pierwszego księcia na Cieszynie - Mieszka I. Wielka była rozpacz jego matki księżnej Eufemii opolskiej, gdy syn w roku 1290 wyjeżdżał z Opola, by założyć nowe księstwo. Przy czułym pożegnaniu, tak jak to matki czynią do dzisiejszego dnia, wsunęła synalkowi pod pachę zawiniątko na drogę jeszcze ciepły i pachnący strudel jabłkowy.”
Ten z Cafe Tramwaj, nie umywał się do strudla pieczonego przez moją babcię. Był twardy i mało słodki.
Ciasto na strudel, rozciągane na obrusie, musiało być cieniuteńkie jak pergamin, nadzienie mokre, pachnące cynamonem, zawijane kilkakrotnie w to cieniutkie ciasto. Na górę masło i do pieca.
Strudel podobno był ulubionym ciastem Franciszka Józefa. Współcześnie, w kawiarniach, traktuje się go podobnie jak szarlotkę- dodaje się do niego gałkę lodów, gałkę bitej śmietany. Może być na ciepło.
Upieczenie strudla jest pozornie łatwe. Piszę pozornie, bo co może być trudnego w „roladzie z nadzieniem jabłkowym”? Ano to rozciąganie ciasta. Ciasto musi być traktowane delikatnie- delikatnie wałkowane, a potem delikatnie rozciągane na obrusie (palcami) tak, by się nie „podarło”. Każde mocniejsze wałkowanie spowoduje, że po upieczeniu będzie twarde. Takie traktowanie ciasta nazywa się „ciągnięcie strudla”
Przepis na strudel cieszyński.
„Składniki na ciasto: 20 dag mąki
tortowej, kawałek masła wielkości dużego orzecha włoskiego, 1 jajko, 1⁄4
szklanka letniej wody z odrobiną octu, szczypta soli.
Z podanych składników zarobić miękkie, makaronowe ciasto, bardzo mocno je wybić
– uderzając nim o stolnice minimum 20 razy i położyć na 0,5 godz. pod
nagrzany garnek.
Farsz: ok. 1 kg już obranych i pokrojonych w plasterki jabłek
(najlepiej odmiany szara reneta), nieco rodzynek i orzechów, cynamon
i cukier do smaku oraz ok. 3 łyżki tartej bułki wymieszać
w misce.
Ciasto delikatnie wałkować, po czym ostrożnie rozciągnąć na stole przykrytym
płótnem, uważać by nie zrobić dziury. Posmarować roztopionym masłem,
równomiernie rozsypać farsz i za pomocą serwety zwinąć w rulon.
Posmarować masłem. Piec w temperaturze 180 °C przez ok. 40 minut. W
połowie pieczenia jeszcze raz posmarować masłem.”
Można przed rozłożeniem farszu posypać ciasto bułką tartą (niewiele). Jabłka lepiej poszatkować lub pokroić w drobną kosteczkę, a ciasto „rozciągnąć” w kształt kwadratu. Strudel piecze się w temperaturze 200 stopni przez około 30-40 minut.
Współcześnie modyfikuje się farsz, dodając np. drobno posiekaną czekoladę, czy kandyzowane owoce, ale ja jestem przeciwniczką takiego zabiegu. Dodawanie, udziwnianie, powoduje, że ciasto przestaje być oryginalne i powinno zmienić nazwę. W oryginalnych starych przepisach w farszu pojawiają się jeszcze wiśnie i nic poza tym.
Już to, że podaje się go z lodami i bitą śmietaną, jest lekkim nadużyciem. A jednak w różnych współczesnych informacjach na temat strudla pisze się, że z lodami, że ze śmietaną… nic podobnego. Strudel zawsze pieczono na święta i podawano, bez dodatków, z kawą lub herbatą. Ale jak kto lubi, ważne, by strudel miał cieniutkie ciasto i tradycyjny farsz, a wtedy możemy powiedzieć, że jedliśmy strudel cieszyński
Na Śląsku Cieszyńskim corocznie organizuje się pokazy pieczenia strudla oraz konkursy na najlepszy strudel cieszyński.
Nie piekłam go jeszcze. Już się kilka razy zabierałam i zawsze, na myśl o naciąganiu cieniutkiego ciasta, poprzestawałam na chęciach.
Opisem strudla musiałam jakoś odreagować złość, tak, nie kryję się z uczuciami- złość (bo nie rozczarowanie, aż tak mnie to nie dotyka) na to towarzystwo wzajemnego podpierania się w marudzeniu, hejtowaniu, dołowaniu i krytykowaniu wszystkich oraz wszystkiego.
To mój odbiór, moje odczucie, moje emocje….
Wiem, że tym wpisem narobię sobie kolejnych „wrogów”, ale… tak naprawdę to kogo?
A teraz to śmiać mi się chce....marność nad marnościami, są ludzie i.... oraz ciasta, które są ponadczasowe.
No to wracając do Cafe Tramwaj- zjedliśmy słodkości, a potem poszliśmy w stronę parkingu przy cieszyńskim browarze. Nie mogłam odmówić sobie zrobienia zdjęć pięknych kamienic na ulicach Menniczej, Głębokiej (tylko kawałek przeszliśmy) oraz Zamkowej. Coraz więcej się remontuje, ale ciągle jeszcze są też zaniedbane. W zasadzie nie ma kamienicy, która by nie miała zdobień. A te odnowione są zachwycające. Jednak o nich w następnym poście.
http://www.zamekcieszyn.pl/pl/artykul/cieszynski-konkurs-pieczenia-strudla-410
Sercem byłam z manifestującymi. Kiedy tylko mam okazję to idę fizycznie.
OdpowiedzUsuńNa pohybel tym co niszczą nasz kraj
Rybko, Ty dobrze wiesz, że nie o takich ludziach, jak Ty piszę. Ty działasz. Akcja z biskupem pokazała, że potrafisz, chcesz i nie jest Ci obojętne. A czytając Twój blog widzę, że nie marudzisz, nie hejtujesz tych, co działają.
UsuńTako
UsuńWiem, że nie o mnie.
:):):):):) Nie o Tobie i nie tylko:):):)
UsuńByłam bo uważam to za mój obowiązek. Atmosfera była wspaniała, przyjacielska, radosna. Cieszyliśmy się, że jest nas tak dużo. Nie spodziewałam się że aż tak dużo ludzi będzie, starszych i młodych. Już w metrze przeżyłam "szok" bo było zapchane, mieliśmy flagi Polski i Unii. Cieszę się, że mogłam tam być. Coś trzeba robić.
OdpowiedzUsuńTrzeba robić. To, co się wczoraj wydarzyło, bardzo cieszy. I fajnie, że byłaś, że chciałaś wyrazić swój sprzeciw.
UsuńDzień dobry,pięknie u Ciebie,czuje wręcz zapach ciasta. Byłam na marszu,bo lubię 😊 bo tęsknię często za taka Polska - życzliwa,uśmiechnięta,z poczuciem humoru, " z jajem". Byłam,bo nic nie jest dane raz na zawsze,nic nie zrobi się "samo".Byłam,bo chciałabym być częścią społeczeństwa obywatelskiego,świadomego , myślącego..byłam bo lubię wiedzieć,widzieć,czuć.Wreszcie byłam nie tylko dla siebie - mam dzieci i cudowna wnuczkę,bardzo chcę dla nich normalności 😊 No i lubię chodzić,a nawet biegać - jestem wypoczęta po różnych "koupelach",odchudzona o 2 rozmiary ,mogłabym maratony biegać😂
OdpowiedzUsuńGratulacje efektów i podziw dla witalności:)
UsuńKiedy wczoraj śledziłam marsz w Warszawie, bałam się, że będą prowokacje, jakieś incydenty z policją itp. Nie było i to też jest powód, by się cieszyć. Ludzie uśmiechnięci, życzliwi, wiedzący, co chcą, idąc, uzyskać. Do takiej społeczności jestem przyzwyczajona.
Wczoraj nawet się nie zdziwiłam, że tak mało ludzi przyszło w Cieszynie. Oni są właśnie tacy- "I co to do?".
Ja pochodzę ze Śląska, mam kolegów klasowych ze śląskiej szkoły- zupełnie inne podejście do życia- energia, ochota...Tu haszkowizna, szwejkowizna, flegma i przeczekiwanie. A jak jeszcze czytam w necie takie różne podobne, to przelało się.
Ewo, cieszę się, że byłaś, że tu tak o tym ładnie piszesz:)
Mieszkam w Warszawie, w pobliżu placu Zamkowego. Byłam, widziałam, szłam. Było mnóstwo ludzi, którzy szli bocznymi uliczkami, bo główne ulice okazały się za wąskie, żeby wszystkich ludzi pomieścić.
OdpowiedzUsuńGdyby brat pochwalił się, że jedzie do Warszawy, pewnie też pojechałabym z nim. A on zaczął dopiero nadawać ze stolicy, jak tam się znalazł:):):)
UsuńW ładnym miejscu mieszkasz. Pewnie nie tylko takie marsze widujesz:)
Cieszy, że szłaś :)
Tak, każdego 10-tego, w drodze do pracy, padam ofiarą miesiączki smoleńskiej.
UsuńMoje współczucia:( To jakieś szaleństwo. Mieszkanie w stolicy ma swoje dobre strony, ale też wiele ujemnych. Te wszystkie uroczystości, przejazdy kolumn, protesty, marsze- utrudniają przecież życie mieszkańcom.
UsuńRobimy strudel w godzinie od dawna, z przyczyn mi nieznanych, może ta prababcia z CK Monarchii miała wpływ? Natomiast z lodami żadnych ciast nie jem i nie serwuje, lody to lody, nie wiem skąd się wzięła moda na np. szarlotkę z lodami.Co do krytyki- z jednej strony prawdziwa cnota krytyk się nie boi 🙂z drugiej ja nie lubię i nie widzę potrzeby gaszenia czyjejś pasji. Coś aprobuje- wchodzę w to, jak nie to nie wchodzę i staram się milczeć.
OdpowiedzUsuńfakt, lody to lody, a ciasto to ciasto, mieszanie wcale nie musi być dobre.
UsuńPrawdziwa cnota krytyk się nie boi- ano można się pobać, kiedy krytyka zamienia się w krytykanctwo.
Ja napisałam, bo tak to widzę, ktoś do siebie weźmie, nie mam wpływu. Milczenie nie zawsze jest wskazane.
Repo- na górze paska po prawej mam myśl P.Kanalii- jak myślisz, jak długo trwało zanim wybuchłam? Ano bardzo długo.
UsuńJa nie jestem zwolennikiem milczenia, bo ono jest też przyzwoleniem. Chyba że ktoś uparcie nie słucha albo właśnie mam wybór: cisza lub krytykanctwo. Lubię dyskutować, nie lubię się kłócić, nawet z mężem🙂
UsuńWbrew tamu, co się o mnie pisze, ja też nie lubię kłótni. Z Jaskółem się nie kłócimy. Kłótnia jest poniżająca. Mam taki charakter, że długo, długo można mi jeździć po nosie, ale jak ktoś przeholuje, to nie milczę. A moja strategia mówienie dokładnie to, co chcę powiedzieć, co czyni moje wypowiedzi dosyć długimi, odbierana jest jako wymądrzanie się. No to ja już nie wiem- napiszę krótko, odbiór jest niewłaściwy, wyjaśniam długo, wymądrzam się.
UsuńCzasami po prostu przeciwnik się zabetonuje i wtedy nic się.nie.zrobi. Czasami my, bo człowiek nie wytrzyma. Najbardziej mi szkoda kiedy są to ludzie, których niewiele dzieli, mają podobny pogląd na sprawy ważne, a jednak nie idzie ten dialog.
UsuńNajlepiej ciasto na strudel i pitę wyciaga moj mąż, koniecznie w slipach, bo się czuje swobodnie. To a propos głównego tematu posta😀
Głównym tematem jest pogarda, krytykanctwo itd. Ale, strudel to naprawdę smaczne ciasto i chyba się za niego wezmę. Jeszcze czeka do zrobienia śląska szpajza.
UsuńChyba jednak z tymi poglądami nie trafiłaś. Wśród zwolenników opozycji... wróć... wśród przeciwników PiSu jest wiele odmian i kierunków poglądów. Mogę wiele znieść, ale pogardy względem ludzi nie potrafię. Dlatego o tym piszę i piszę o elitach, które te pogardę przejawiają.
Ja jestem nauczycielem, i to we mnie siedzi ( wysłuchaj, postaraj się zrozumieć, miej cierpliwość), jestem ze wsi i znam życie wiejskie ( praca w polu i przy zwierzętach, daleko do szkoły, przystanku, zimna woda, zimno w pokojach), jestem kobietą (pracowałam, rodziłam, wychowywałam) i znam los kobiety, i znam losy wiejskich kobiet ( ciężka praca, poniżanie, wieczne rodzenie, brak zrozumienia a i często przemoc), ... dalej już wiesz.
I spotykam się z pogardą dla ciemnogrodu, do motłochu, do katopato, do moherów, do bezmózgich bab wiejskich. Kiedyś zdarzało mi się, że niosła mnie ta fala, ale już jakiś czas temu spostrzegłam, że to nie jest mój charakter, nie moje spojrzenie na tych ludzi. Przyklaskiwać gardzącemu nie będę, choćby za ceną ostracyzmu. Mała strata.
Przyklaskiwac wbrew sobie się nie powinno.
UsuńA jak nie przyklaśniesz, to jesteś zły człowiek:):):):)
UsuńO malkontentach nawet nie chce mi się pisać, tacy są wszędzie.
OdpowiedzUsuńGdyby wszyscy tak gadali, to wielu wynalazków na świecie by nie było i 4 czerwca by tez nie było.
Jadłam kiedyś strudel z ciasta filo, delikatny i pyszny, ja nigdy nie robiłam...
jotka
Ciekawa uwaga z tymi wynalazkami. Faktycznie, chociaż wiele powstało z lenistwa. Tylko lenistwo to nie to samo, co malkontenctwo. Wolę lenistwo :):)::)
UsuńCiasto filo? Może być smaczne:)
Już pod tamtą notką napisałem większą część tego, co myślę o tym wszystkim. Nadal uważam, że problemy są i będą (może coś się zmieni po drodze) przynajmniej dwa. Pierwszy to ludzie nie zdecydowani, którzy jeszcze w dodatku mówią, że ,,nie mam na kogo głosować". Niektórzy zrobią bezmyślnie i zagłosują na PiS. Drugi problem to władza, która obecnie ma pieniądze. I tymi pieniędzmi może jeszcze kupić ludzi. I nic nie da tłumaczenie, że 13, 14 czy 100 emerytura nie pochodzi od pana Kaczyńskiego (tak jak kiedyś usłyszałem w banku, pani poprosiła, żeby pan z obsługi sprawdził czy nie ma na jej koncie pieniążków od pana Kaczyńskiego).
OdpowiedzUsuńMoże się mylę, może po drodze opozycja wymyśli coś, co będzie jak remedium na wygranie wyborów przynajmniej. Niestety później zacznie się mozolne odkręcanie tego, co w kilka lat zniszczono. Czy to się w pełni uda? Ile zajmie to lat? Tego nie wiadomo.
Nie pokazuj mi nawet ciastek. :D Próbuję schudnąć dla zdrowia swoich kolan. I jak na razie mimo ćwiczeń i włączenia do diety Yerba Mate moja masa ciała stoi.
Pozdrawiam!
Mozaika Rzeczywistości.
Piotrze, Twoje słowa pod tamtym postem są słuszne. Masz dobrą ocenę sytuacji. Jedni dadzą się przekonać i nie zagłosują na PiS, ale inni zagłosują.
UsuńUbawiłeś mnie opowieścią o pieniążkach od Kaczyńskiego. Ale powiedz szczerze, czy tą panią należy gardzić ( bo taka głupia), czy wysłuchać i spróbować coś wyjaśnić?
Noż, sorry, musiałam ciasto pokazać, by wiedziano, jak ono wygląda.
Myślisz, że ta yerba coś pomoże? Ja jak dotąd nie mam skutecznego sposobu na schudnięcie, ale Tobie życzę sukcesów w tej materii:):):):)
Jak zaśpiewał Kazik w kawałku ,,Elektryczne nożyce z gór": ,,Taka jest moja koncepcja, tak ja to widzę". :D
UsuńNo nie wiem. Pani wyglądała raczej na osobę wykształconą, w kapelusiku, wyszykowana taka. Na początku myślałem, że spadnę z krzesła z wrażenia. Pan z obsługi już chyba miał takie pytania, bo właściwie nic nie mówił, nie uśmiechał się dziwnie, ani nic, po prostu sprawdził. Nie wiem czy tłumaczenie coś by dało. Jeśli ta pani ogląda jedyną słuszną TV, gdzie jak mantrę zestawia się słowa pana Roztowskiego, że pieniędzy nie ma i nie będzie z wystąpieniami np. minister Maląg chwalącej się jak to rząd PiS ,,daje" to musiałbym spędzić wiele dni na tłumaczeniu kłamstw władzy.
No ok. Przyjmuję wyjaśnienia w kwestii ciasta. :)
Nie wiem, przypomniałem sobie, że lubię ten cierpki smak naparu z liści ostrokrzewu paragwajskiego, do tego wyczytałem, że wspiera odchudzanie. Jak na razie jest dziwnie, bo masa wzrosła mi jeszcze. Hmmm...
Czy ja wiem? Może nie należy przekreślać ludzi tak od strzału. Wyglądała- to jeszcze nic nie znaczy, a może ona zażartowała? Zakpiła? Ok. Może faktycznie nie było warto nawet spróbować. Pan w banku musi być "urzędowy". Poza tym bank to nie miejsce na takie wyjaśniania i gadki.
UsuńJa uważam, ze ludziom starszym (tak od 70.) należy dać spokój. Oni mają już swoje utarte schematy, stereotypy, wchodzą w początki demencji, mają tzw. "Szusy", albo całkiem po porostu chcą mieć święty spokój. Wychowali się w PRLu, to też ma wpływ na ich mentalność.
Ich świat jest uporządkowany, a my nagle chcielibyśmy obrócić ten świat do góry nogami. To młodych trzeba przekonać i tych w średnim wieku. To też elektorat PiSu, a z nimi jeszcze można "coś zrobić".
Brrrrr... nie lubię żadnych herbatek cierpkich i owocowych też. Ale dobrze, że Ty lubisz, odchudzanie pójdzie łatwiej. Powoli, małymi kroczkami....
Mówiła raczej na poważnie. Poza tym w obecnej sytuacji mogło się zdarzyć też i tak, że po zakpieniu odezwałby się jakiś zwolennik PiS, powiedział coś ostrzej i awantura gotowa. Sam wiele razy widziałem od środka i z zewnątrz jak niewiele czasami trzeba, żeby na tle ogólnym będąc przejść nagle do polityki, do tego na ostro.
UsuńNie mniej osób powyżej 60 jest coraz więcej, więc stanowią największą bazę dla mamienia przez PiS. Niezdecydowany emeryt po uraczeniu ,,emeryturą od rządu" może przejść na ich stronę. Co do młodych głosujących na PiS, przekonywanie ich to jak orka na ugorze. Większości trzeba najpierw wyjaśniać podstawowe rzeczy, budżet, podatki, żeby iść dalej w stronę wiedzy, że rząd nic nie daje bo nie ma własnych pieniędzy. Nie mówiąc o tym, że łatwo przyzwyczaić kogoś do odbierania pieniędzy z jakiegoś tytułu, gorzej jest jak zaczyna się mówić o zabraniu, zmniejszeniu kwot. Dlatego też opozycja jak na razie ma twardy orzech do zgryzienia. Nie mówiąc o tym, że nie bardzo ma co obiecywać, jeśli nie ma dostępu do pieniędzy.
Kwestia przyzwyczajenia się do takiego smaku. Raz dostałem w gratisie tak mocny susz z tych liści, takiej odmiany, że nie dałem rady. Dobrze, że to był woreczek mały i właściwie na jeden raz starczyło. Zobaczymy jak to będzie z odchudzaniem moim.
Masz rację w ogólnej przestrzeni trzeba teraz uważać, bo jak mówił zajączek;: "Nim się wytłumaczysz, to cię odstrzelą".
UsuńMogę Cię zapewnić, ze pokolenie 60+ jest już inne. To moje pokolenie i my już inaczej patrzymy na świat, niż np. moja siostra starsza o 4 lata. Ale to i tak sprawa indywidualna.
Napiszę brutalnie- jest twardy ( banalna nazwa) elektorat PiSu i tego nawet nie ma co próbować przekonywać. popracować trzeba nad tymi niezdecydowanymi na kogo głosować i nad tymi, co w ogóle nie chodzą głosować. Popracować, a nie obrażać i wyśmiewać ich.
Przyglądam się teraz posunięciom Unii. Nie mamy pieniędzy nie dlatego, że ich nie będzie, ale dlatego, że nie mamy pieniędzy od Unii z powodu polityki PiSu. Zresztą sam wiesz, co ja będę Ci tłumaczyć, skoro interesujesz się tymi sprawami.
Mnie nie tylko smak przeszkadzał. Piłam takie herbaty, ale bolał mnie po nich żołądek. przestałam i przeszło. Widocznie mój żołądek nie toleruje dziwności herbacianych.
Wszystko zależy od osoby, są tacy nie zdecydowani czy nie chodzący na wybory, że za samą próbę wpływania na nich są gotowi zrobić coś niemiłego.
UsuńTyle o ile się interesuję. Czasem mam już dość słuchania o polityce, zwłaszcza jak są jakieś wydarzenia, gdzie można całość przedstawić albo jako super dla Polski i dla wszystkich, albo jako coś fuj i do spalenia, zniszczenia i zakopania w ogrodzie. Unia oddaliła się od założeń Ojców Założycieli, nie mniej zmiany na lepsze mogą odbywać się tylko przez działania w UE, mniej lub bardziej zakulisowe. Siedzenie w studio na Woronicza i plucie na Unię wiele nie zmieni w całości funkcjonowania machiny. Najdziwniejsze jest w tym jeszcze to, że większość co pluje jednocześnie pobiera sute diety w euro od Europarlamentu. Dziwaczna dwoistość natury ludzkiej czy sam już nie wiem co.
OK. Jak się sprawy tak mają to rozumiem i nie namawiam w kwestii Yerba Mate już. :)
Unia zmienia się, bo zmieniają się realia, rzeczywistość, Nie może się zasklepić w starych założeniach. Podstawy owszem, ale prawo dostosowuje do aktualnych warunków. Niemniej, państwa członkowskie, w tym Polska, podpisały kontrakty przy wejściu do Unii i te kontrakty nadal je obowiązują. Polska te podstawowe łamie i dlatego mamy niebotyczne kary oraz wstrzymuje się dla nas dotowania.
UsuńJa już sobie nie wyobrażam Polski bez Unii.
Ludzie PiSu to ludzie bez honoru, pazerni na forsę i inne apanaże. Nachapać się, ile się da. I napluć ile się da. Przyjrzyj się, kto tam w Europarlamencie siedzi. Ludzie, którzy nie mają kompetencji na takie stanowiska. No ale są, bo ich inni ludzie, którzy nie mają pojęcia o zadaniach funkcji, wybrali. Swoi to wybieramy, a co tam będą robili, to nie moja sprawa. jakoś sobie poradzą.
No i znowu pojawia się problem tłumaczenia ludziom niewykształconym, a i wykształconym, ale nie znającym się, bo nie mają potrzeby znać tych rzeczy, na czym praca w europarlamencie polega. W tym przypadku tak to nie działa- "jakoś sobie poradzą".
My po prostu nie mamy dobrego nauczania w zakresie wiedzy obywatelskiej.
Nie czułam się jakoś ekstra namawiana do picia tej herbaty. :):):) Wiem, że odchudza, ale mnie szkodzi.
Jednak coś poszło nie tak, skoro Wielka Brytania opuściła UE. Nie można wytłumaczyć tego jedynie tym, że ludzie tam żyjący popadli w zbiorowy obłęd. Poza namowami polityków musiało ich coś boleć w tej organizacji. Fakt, mogli wcześniej szukać poparcia dla jakichś zmian, zamiast decydować się na tak poważny ruch. To i różne inne, mniej czy bardziej kontrowersyjne propozycje legislacyjne powodują niechęć części środowisk do UE.
UsuńProblemem może być w Polsce to, że w pewnym momencie powie: ,,wysiadamy", a większość obywateli odkrzyknie: ,,oczywiście, że tak".
Pieniądze z UE są naprawdę poważnym zastrzykiem dla regionów, szkoda tylko, że większość państw członkowskich jest już w fazie mocnego wydatkowania ze swoich KPO, a my dopiero co przynieśliśmy swoje bloki startowe i zastanawiamy się w jaką stronę je ustawić. Pieniądze te przydałyby się chociażby na zapobieganie dalszemu degradacji Odry. Który samorząd stać na budowę oczyszczalni ścieków dla kopalni czy podobnych trucicieli rzek.
Wszystko to jest obecnie tak zagmatwane, do tego jeszcze trzeba się delikatnie rozeznawać kto co czyta czy ogląda, żeby móc zaczynać rozmowę powiązaną z polityką jakkolwiek. To trochę zaczyna przypominać jakiś horror, jeden niewłaściwy ruch czy słowo i po człowieku. @_@
No ale jakby co zaznaczyłem, że zaprzestaję agitacji na rzecz tego napoju. :D
Ty, ja, jeszcze sporo ludzi tak nad tym rozmyślamy. Jednak większość idzie po najmniejszej linii oporu w myśleniu, ja się nie dziwie, bo życie staje się coraz trudniejsze, a zanim ktoś ogarnie przyczynę, to trochę potrwa. Dlatego jestem za tłumaczeniem, wyjaśnianiem polecanie takich czy innych programów, gazet, na zasadzie "spróbuj". Najgorsze jest zasklepianie się w swoim i trwanie w takim stuporze.
UsuńNie odczułam agitacji:):):):):) I doceniam zaprzestanie namawiania.
Może być i tak, że ktoś ma możliwości łączenia faktów, wyciągania wniosków, tylko za mało ma czasu. Nie mniej są osoby, których nie da się nawet skłonić do dyskusji, spojrzenia na jakiś temat z drugiej strony, wyobrażenia sobie co by było, jakby sytuacja dotknęła tę osobę.
UsuńOstatnio zakończyłem (chyba) wirtualną znajomość z pewną blogerką. Jej zamknięcie się na swoim, malutkim poletku politycznego podejścia do wszystkiego od dłuższego czasu mnie drażniło. Po prostu nie dało się nic napisać, nawet jak inaczej myślący podawali jej linki to było tylko ,,nie mam czasu czytać", albo podobnie. Dlatego też można próbować pokazywać świat z innej perspektywy, jednak najpierw należy dobrać minimalnie choć otwartego odbiorcę.
Jakoś nigdy nie namawiam innych w sprawach mało istotnych. :) A picie lub nie Yerba Mate jest sprawą naprawdę małą w porównaniu z wieloma sprawami dnia codziennego.
No właśnie i tu jest problem, jak znaleźć drogę do tych, którzy się zasklepili? Ale ja też nie drążę. Nie chcesz porozmawiać, nie chcesz znać innego stanowiska ( nawet przy kawie), no to trudno. Ale mam wrażenie, że takich ludzi jest niewiele. Większość pewnie chciałaby poznać, ale przy odpowiednim traktowaniu. I z drugiej strony też trzeba wiedzieć, jak rozmawiać, a nie każdy ma umiejętność "zagryzienia zębów", kiedy druga osoba ewidentnie miga się, zbacza, kręci. Cierpliwość, odpowiednie podejście (bez wyższości, gardzenia i z odpowiednim słownictwem) to jest chyba ta droga.
UsuńAle, jak to w życiu bywa, cierpliwości nie starcza, zamiast tłumaczyć, idzie się na skróty i obraża tę drugą stronę.
U mnie też już czas pożegnać się z niektórymi blogami na zasadzie- chcesz tak pisać, chcesz być taką osobą, tak się kreujesz, twoja wola, ja spadam, bo to nie moja bajka.
Oczywiście, że sprawa herbaty może być mało istotną (dla odchudzających się jednak nie jest), ale fajnie o herbatach pogadać.
Znam niestety parę osób, do których nic nie docierało w kwestii polityki mówiąc ogólnie.
UsuńJa się chyba nie nadaję do roli mentora, który niepewnym czegoś wskazałby odpowiednią opcję do wyboru, albo nakreślił jakieś ścieżki itp.
Na niektóre osoby nie ma rady. Widziałem, że spotkałaś u siebie chyba jedną z takich osób, która wykreśliła mnie (chyba? tak wynika z jej wpisów na blogu) z relacji. Nie mam zamiaru się narzucać już jej.
Ja się na herbatach nie znam za bardzo. Wiem tylko, że Yerba właściwie nie powinna być zaliczana do herbat, bardziej chyba do ziół. Sam nie wiem.
na blogowe znajomości nie mam wpływu. Czasem jeden post, jeden komentarz wystarczy, że otwierają ci się oczy, albo ty podpadniesz. Tak naprawdę nie znamy się, to jest wirtual. Par razu spotkałam się z kimś z wirtualu w realu i zawsze to było chyba obopólne rozczarowanie. Nic na siłę.
UsuńI te znajomości netowe też nie zawsze wypalą. Zawsze mi przykro niezależnie od tego, czy to ja zrywam, czy ktoś ze mną. Ale jest sporo osób, co "idą równo" i wiem, że piszą szczerze, nie naciągają faktów (nawet dla robienie tzw jajec), nie szpanują, nie lansują się i nie są agresywni. Te blogi odwiedzam, czasem skomentuję, bo na niektórych mam duży problem coś napisać.
ja już też z pewnych trendów i lansów wyrosłam- mniej mnie bawi, bardziej się dziwię i nie dowierzam, kiedy coś czytam- ludzie się zmieniają i szkoda, że raczej na gorsze. A może to moja opinia się wyostrza?
A z ziół to piję tylko majeranek:) Wzmacnia żołądek, płuca, łagodzi kaszel:)
No co zrobisz, nie każdy lubi strudle, nie każdemu musi podobać się marsz, natomiast każdy ma prawo się wypowiedzieć.
OdpowiedzUsuńOczywiście, przecież czytałeś, co napisałam. Mnie nie chodzi o to, że komuś się marsza nie podoba, ale o ten napisany kontekst. I każdy ma prawo wypowiedzieć się, nie o to mi chodzi, jeżeli wypowiada się, przejawiając pogardę, to też przecież ma do tego prawo. A ja mam prawo napisać, że mi się to nie podoba. I zważ, że to właśnie gardzenie drugim człowiekiem jest w naszej kulturze naganne, a nie niezgoda na tę pogardę. A tymczasem gardzący leje hejt, bo się komuś jego pogarda nie spodobała.
UsuńWszystko postawione na głowie.
Niech każdy robi co uważa za stosowne. Na to, że niektórzy czują się lepsi i mądrzejsi bo poszli na marsz, też przecież nie odpowiadasz, a ich pogarda niczym się nie różni. Inna sprawa, że są ludzie, którzy z tego korzystają i ja na przykład ograniczam swoją pogardę do nich.
UsuńMyślę, ze nie czują się lepsi i mądrzejsi, po prostu czuli, że tak trzeba, że musza tam być, nawet jeśli nie lubią niektórych polityków, skąd mniemanie, że czują się lepsi i mądrzejsi?
Usuńjotka
Z tego co sami mówią?
UsuńJa nie zamierzam powtarzać retoryki rządowej że był to "marsz nienawiści", ale ludzie przekonani o swoich racjach mają mimo wszystko poczucie wyższości.
Powoli Rade- ja nie mówię o tych co poszli na marsz, że czuli się lepsi i mądrzejsi. Nie wiem czy tak się czuli, czy inaczej. Ja mówię o zupełnie innych ludziach. O ludziach, którzy gardzą "motłochem" pisowskim, gardzą ludźmi niewykształconymi, ciemnotą, wiejskimi kobietami, co to się modlą, bo są głupie itp. mówię o ludziach, którzy uważają siebie za inteligencję, gardzą drugim człowiekiem, a Polaków nazywają durnym narodem. Mówię o tej niesamowitej pogardzie i arogancji jaka leje się w Blogosferze.
UsuńPisząc post w ogóle nie brałam pod uwagę ludzi, którzy brali udział w marszu. owszem, doceniam, cieszę się z nimi, sama brałam udział, ale nie dlatego, ze czuję się lepsza czy mądrzejsza. Poszłam bo uważałam, że tak trzeba.
Nie zauważyłam pogardy u ludzi biorących udział w marszu, ale może czegoś nie spostrzegłam:):):) Nie, to nie ten rodzaj ludzi, po prostu nie.
Ale ci "zupełnie inni" uważasz, nie poszli na marsz?
UsuńNie wiem, czy poszli. Może poszli. Przecież to się nie wyklucza. Mówię o pogardzie do ludzi, ale nie w kontekście tego marszu a w szerszym.
UsuńPoza tym, jeżeli tak na to spojrzeć, to właśnie ci gardzący pisowskimi dołami i nie tylko pisowskimi, mieli okazje pokazać, że są "lepsi" we własnym mniemaniu, a nie moim.
No i jeszcze raz- chodzi mi o sposób podejścia- zamiast zrozumieć, wytłumaczyć, pokazać itp. leje się pogarda.
Tłumaczenie coś komuś wymaga empatii, cierpliwości i erudycji. Znacznie łatwej jest coś obśmiać, albo zignorować. Robi się tak też dlatego, że mimo wszytsko nie mamy do czynienia z narracją czarnobiałą, i na każdy argument znajdzie się kontra.
UsuńZresztą jeżeli widzimy schamienie języka polityków i dziennikarzy , to gdzie może być miejsce na kulturę wśród zwolenników opcji politycznych?
Poza tym istnieją ludzie, którzy uważają, że to co sobą prezentują to nie pogarda. Nazwanie kogoś imbecylem, to proste stwierdzenie faktu, a nie obelga.
Tymczasem trzeba zacząć od prostego założenia - to że ktoś różni w poglądach nie znaczy, że jest głupi, albo ma złe intencje. Powodem jest źródło informacji z których czerpiemy wiedzę. A że to co nas otacza to informacyjny szum, większość osób korzysta ze źródeł opiniotórczych, które nie podają samych faktów, ale je od razu interpretują.
Sedno tkwi w założeniu, jak napisałeś. I to jest to, o co mnie chodzi. Zakłada się z góry, nie znając dobrze realiów, drugiego człowieka w tych realiach, że on działa tak a nie inaczej, bo jest głupi, bo to ciemnogród, bo " nie ma się co wysilać i tłumaczyć, skoro tak robi", bo to "wsiok", bo to głupi katol, katolka", głupi aktywista ekolog. Ogólnie są osoby, które wszystkich w ten sposób kwitują bez jakiejkolwiek refleksji. O tym, że sami sobie wystawiają świadectwo raczej nie myślą. Zresztą im to wisi, to ich zdanie jest najważniejsze.
UsuńPogarda polega na tym, że ten kto gardzi w ogóle nie wysili się, by zrozumieć tego pogardzanego. To jest taki rodzaj egocentryzmu.
Wszystko, co piszesz to prawda- źródła, opinie, szum... ale czy to jest usprawiedliwienie dla pogardy, dla pogardzającego? Tu mam problem z rozszyfrowaniem Dudy.
Nazwać kogoś idiotą, bo tak mi się widzi, a nazwać kogoś idiotą, bo jest faktycznie zdiagnozowany, to jednak różnica.
Ale tak, na co dzień to nikt się nie zastanawia i w ten sposób próbuje dokopać drugiemu. Idiotka, imbecylka, kretynka, bezmózgie baby, wariatka, katopatolka- piszę celowo w rodzaju żeńskim, bo najczęściej takie epitety lecą ze strony kobiet w stronę innych kobiet. Smutne.
strudel... czyli zawijas... gdy zawinę lody morelowe w papier ryżowy, to też będzie strudel... sajgoński...
OdpowiedzUsuńhttps://youtu.be/qpJOIz3oGnM
okay, ale zostawmy to... mnie bardziej zainteresowało, o co Ci chodzi z tą pogardą?... w sumie, to sprawę mamy wyjaśnioną na Twoim drugim forum blogowym, ale jakoś nie daje mi spokoju pewna kwestia... czy jak wstanę z krzesła, to koniecznie musi to oznaczać manifestację pogardy do czynności siedzenia?... tak swoją drogą to fajnie brzmi: gardzić krzesłem...
p.jzns :)
Nie mam drugiego forum blogowego. Pomyliłeś mnie z kimś? Pogarda do krzesła? Pogarda do czynności siedzenia?
UsuńLody w papierze ryżowym mogą być świetne, a strudel (strucla) cieszyński jest jedyny na świecie. Czasem mylnie nazywa się strudlem roladę np, z makiem. Ale to nie jest to samo. Rolady piecze się z ciasta biszkoptowego, strudle z podobnego do francuskiego (listkowego).
Pomuślę nad tą pogardą dla krzesła i siedzenia na nim:):):) Zrobiłeś mi dzień.
przecież masz drugiego bloga, jest odnośnik na bocznej szpalcie, a ten blog ma swoje forum, wystarczy sobie o tym przypomnieć i tam zajrzeć...
Usuńna blogu pisać nie mogę, jeśli nie znam loginu i hasła, obecnie mam tylko dostęp do swojego bloga, jako jedyny zresztą...
na Mazowszu na taki zawijas z makiem mówi się "strucla", jest też strucla z owocami, ale nazwy zależą od regionu, w niektórych strudel i struclę uważa się za synonimy...
p.s. a w ogóle, to znalazłem w necie sposoby na różne strudle, nie tylko słodkie, ale też wytrawne... tylko znowu jak zwykle pojawia się kwestia nazwy, zależna od regionu, stąd więc wziął się mój wynalazek: "zawijas", on chyba najszerzej i najprościej wyjaśnia konstrukcję takiej potrawy...
UsuńPKanalia4 czerwca 2023 13:07
Usuńniestety nie mogę Ci odpowiedzieć na forum pierwszego (drugiego?) bloga z przyczyn technicznych, bo ta możliwość jest zablokowana, a Twój adres mailowy gdzieś mi się zagubił podczas zmiany komputera...
więc napiszę tu:
najpierw musimy uzgodnić, co rozumiemy pod słowem "pogarda", bo niektórzy tak nazywają zwykłą niechęć... niechęć do pewnej części naszego narodu odczuwam i owszem... ale pogardy nie, chyba nawet nie umiem... pogardę (w moim rozumieniu) odczuwają ludzie, którzy mają coś nie tak z poczuciem własnej wartości... pogarda jest wtedy, gdy ktoś odczuwa niechęć i jednocześnie próbuje na tej niechęci poprawiać, czy wręcz budować to poczucie własnej wartości... ja takich problemów ze sobą nie mam, więc pogarda nie jest mi do niczego potrzebna...
No tak, na myśl mi nie przyszło, że na blogu z robótkami wpiszesz komentarz o pogardzie, kiedy ja zablokowałam na tym, bo nie chciałam rozwijać dyskusji.
UsuńDlaczego wszyscy upierają się przy tym zaniżeniu własnej wartości? Ludzie gardzą drugimi, bo mają wysokie ( nieuzasadnione) mniemanie o sobie i takich jest więcej. A gadanie o tych o zaniżonej wartości, to jest taka ucieczka od prawdy o sobie.
Leje się na blogach pogarda, a równocześnie te same osoby opisują siebie jako 8 cud świata- ciągle ja, ja, ja... i to ja najlepsza/y, ja też, ja, ja, ja...chwalenie się, jak małe dzieci, które muszą być koniecznie takie sami, jak rówieśnicy i mieć wszystko, co oni, a nawet lepiej i być najlepszymi.
Czytasz teksty, w których pogarda występuje w co drugim zdaniu, nie widzisz tego wysokiego "Ego"? I to są świadomie pisane teksty.
Pogarda jest pogardą, a nie niechęcią. Ma głębokie zabarwienie emocjonalne. Jeżeli ciągle wygłasza się tę, według Ciebie, "niechęć' do tych samych ludzi, w takich samych lub podobnych kontekstach, jeżeli obrzuca się ludzi epitetami, to jest to pogarda w ścisłym tego słowa znaczeniu.
Jeżeli ja czuję niechęć, to powiem i odwracam się, nie drążę, bo niechęć jest chwilowa- unika się jej jako przykrego doznania, nie wraca do niego. Pogardą gardzący karmi się i nawet chwali.
Strudel cieszyński- ta nazwa powinna tak brzmieć i oznacza to jedne jedyne ciasto. Strucla jest czymś innym, przynajmniej tu na cieszyńskim, chociaż też spotkałam się z takim określeniem na strudel.
"Zawijas" zawijasowi nierówny. Chodzi o rodzaj ciasta, to jest wyróżnik. Tylko w byłym zaborze austriackim ciasto na strudel "naciąga się" na obrusie. To jest sedno strudla.
A zawijas ryżowy to po prostu sajgonki, przynajmniej dla mnie.
zadałaś pytanie, więc uznałem, że oczekujesz odpowiedzi, a tu nagle paradoksalnie zablokowałaś jej możliwość... uznałem, że mimo wszystko jednak spróbuję Ci jej udzielić i znalazłem sposób... a przy okazji pomogłem Ci przypomnieć sobie, że masz drugiego bloga i związane z nim forum blogowe...
Usuńjeśli każde wyrażenie swojej niechęci do kogoś lub czegoś uważasz za pogardę lub gardzenie, to przerwijmy rozmowę, bo będzie gadka jak gęś z prosięciem...
aczkolwiek z drugiej strony trochę Cię rozumiem, bo nie zawsze jest jasne, czy jakaś niechęć jest pogardą, czy nie jest... ale nie wpadajmy w psychopatię, paranoję, że każdy hejt jest be, bo to jest samokastracja i przyzwolenie, aby ktoś nas hejtował realnie, a nie tylko słowem...
co do ostatnich wydarzeń, to lajkuję wypowiedź A.Seweryna... i przestańmy pleść bajki z "Wiedźmina", że walcząc z potworami "koniecznie" się musimy też stać potworami...
O tamtym blogu nie zapomniałam, To jest blog tematyczny, techniczny, jak nie trzeba, nie zaglądam, dlatego nie przyszło mi na myśl, by tam szukać komentarzy, dotyczących posta na tym blogu. Tu zablokowałam, bo to nie miało sensu, by dyskutować pod tym postem.
UsuńNie napisałam, że każde wyrażanie niechęci to pogarda. Wprost przeciwnie, rozgraniczyłam te dwa uczucia.
Te słowa o potworach czytałam.... ja w ogóle nie mam ochoty o tym dyskutować. Jak ktoś żywi do kogoś pogardę, to jego sprawa, ale niech nie oczekuję, że ktoś inny pogłaszcze go za to po główce i powie, dobrze czynisz. A jednak są tacy i utwierdzają taką gardzącą osobę w tym, ze jest to prawidłowe. Nie jest. Pogarda to negatywne zjawisko i nie ma żadnego usprawiedliwienia.
Poza tym, napisałam post o pogardzie w kontekście krytykanctwa. I ciągle podkreślam- odrzućmy pogardę, weźmy się za pracę nad zmianą mentalności, ale nie oczekujmy już, natychmiast tego wyników. To praca na lata. jeżeli ktoś uważa się za elitę, to chyba wie, jakie jest jej zadanie. Na pewno nie przemocowe i gardzące nieelitami.
Pogarda nikt jeszcze niczego pozytywnego nie przyniosła.
I jeszcze o tych potworach, widzisz, tak się dzieje, że jednak kto sieje zło, jest zły, jest potworem, zabijając potwora też czynisz zło. powiem inaczej- zanim zabijesz potwora i popełnisz mord, spróbuj znaleźć inna drogę do jego pozbycia się.
A tu masz na blogach "zabijanie" bez pardonu i oczekiwanie na poklask i chwałę.
Wypowiedź Seweryna została "wykradziona' i puszczona w eter. Prywatną osobę Seweryna, mogę lakować, jako osobę publiczną raczej nie. Osoba publiczna powinna jednak swoje zdanie wyrażać w cenzuralnych słowach.
Kiedy taka osoba puszcza taki tekst, to namawia do przemocy. Czy to jest zadanie aktora?
Widzisz Piotr, i tu się różnimy- Ty jesteś zwolennikiem walenia w mordę i popierasz zwolenników takiego działania, ja jestem zwolennikiem rozmowy spokojnej, wyjaśniające, pracą nad zmianą postrzegania różnych tematów.
I uważam, ze zwolennicy "walenia w mordę' niczym nie różnią się od agresorów z PiSu. A tak pięknie krytykują przemoc wszelaką.
Przyrównujesz baśniowego potwora i baśniową sytuację do polskiej rzeczywistości? I tym porównaniem, chcesz usprawiedliwić "odwet' na propisowcach i każdym "kto nie z Mieciem"? I uważasz, że to jest takie śliczne, poetyckie, chwytliwe i każdy da się na to nabrać, bo potwór zabija, to trzeba go też zabić? Bo teraz trzeba lać propisowców po mordzie, bo my teraz pokażemy? No nie wierzę.
Usuńjeszcze raz, bo połknąłem kilka słów w pośpiechu i wyszło trochę bez sensu :)
Usuńa więc:
dramat polega na tym, że niewielu widzę tych "my", być może faktycznie nie jest ich wielu, więc taka wyprawa w celach pisobicia byłaby samobójstwem...
natomiast nadal nie uzgodniliśmy, czy tak samo rozumiemy słowo "pogarda", wciąż mam wrażenie, że go nadużywasz, więc niekoniecznie jest dla mnie jasne, o czym piszesz... co prawda zgodzę się z Tobą, że pogarda niczym dobrym nie jest, świadczy o słabej osobowości, ale nie wiem, czy mówimy o tym samym...
co do pana Seweryna, to nie wiadomo dokładnie w jakich okolicznościach jego wypowiedź została upubliczniona i czy w ogóle wyraził na to zgodę?... ale zakładając czysto teoretycznie, że się zgodził, to była to wypowiedź prywatna, nie podlegająca takim konwencjom, jak wypowiedzi stricte publiczne... pojawia się jednak pytanie, czy osoba publiczna może sobie pozwolić na chwilę szczerości?... nie wiem, bo wizerunkowy efekt może być taki lub siaki: u jednych zyska punkty dodatnie za wiarygodność, u drugich punkty ujemne za zniszczenie im ich iluzji... aby nie tworzyć sobie takiego problemu z niczego nie wnikałem w jego bycie "osobą publiczną", przyjąłem, że mówił do mnie osobiście, a ja się po prostu zgodziłem z jego opinią...
Dokładnie tłumaczę w moich komentarzach ( nie tylko w odpowiedzi do Ciebie), jak rozumiem pogardę.
UsuńNadal Ciebie nie rozumiem w kwestii walenia po mordach pisowców. Czyli tak, nie podejmiesz się, bo jest ich więcej, a tych "my" mniej, ale jakby było odwrotnie to już tak- agresja i walenie po mordach? Dobre to powiedziałam? Czyli nie chodzi o to, że zabijanie jest złe, tylko o to, że jak przewaga wroga to głowa w piasek.
I jak się zabija to niekoniecznie morderca ma być nazwany mordercą, bo zabił innego mordercę? I wszystko to w kontekście marszu 4 czerwca- bo marsz pokojowy był, ale tak ogólnie to zła metoda, bo trzeba wroga walić po mordzie i nie cackać się z nim. Wróg to PiS.
A my żyjemy w czasach pokoju., jesteśmy jednym narodem- podzielonym, ale jednym. Nie do zaakceptowania jest dla mnie nawoływanie do takiej agresji i takiej metody walki. Ja już to przerabiałam, Ty może mniej, bo pewnie nastolatkiem byłeś. I nie życzę sobie żadnego wojska na ulicach, internowania itp. A takie nawoływanie do agresywnych protestów może do tego doprowadzić. I nie demonizuję. A jeżeli żartujesz/ecie, to są strasznie durne żarty.
Życie z Netu bardzo często sprawdza się w realu.
to nie chodzi o przewagę, tylko o miażdżącą przewagę, gdyż wiecznych opozycjonistów - wolnościowców naprawdę jest bardzo niewielu i raczej nigdy zbyt wielu ich nie będzie, więc żadna tam głowa w piasek, tylko trzeźwy realizm, prawidłowe rozpoznanie sytuacji...
Usuńczyli nie najlepiej to powiedziałaś :)
Inni zrozumieli więc....???? Przychodzisz tu, by mnie szczypać? Udzieliło się?
UsuńStrudel, sam popełniłem taki "wiedeński" ze dwa razy w życiu. Z Konstytucją miałem częściej do czynienia
OdpowiedzUsuńSam zrobiłeś strudel? Super:) To jednak jest trudne ciasto do zrobienia. Konstytucja czytana po cichu, a na głos- dla mnie różnica. Kiedy słuchałam Konstytucji, czytanej na głos w niedzielę, pomyślałam sobie o nauczaniu dzieci w szkołach- tam po takich tematach się ślizga, błędnie zakładając, że to nie na dzieci poziom i ich nie zainteresuje taki temat. Nic bardziej mylnego. No, ale ja już nie uczę i nie będę miała okazji sprawdzić, czy moje spostrzeżenia są słuszne.
UsuńTorty produkuję,ale strudla nie potrafię:)
OdpowiedzUsuńPrzepis Strudel Sióstr z Węgier.Potrzebujesz jajka,dwie łyżki smalcu i szczyptę soli,a następnie mąka,odrobina octu i tyle ciepłej wody,aby powstało ciasto o konsystencji przypominającej pierogi.Jest to część węgierskiego przepisu na strudel,którego Ilona i Erzsebet,dwie starsze siostry i wieloletnie partnerki w wypiekach,nauczyły się od swojej zmarłej mamy.W małej wiosce Tura,położonej godzinę drogi od Budapesztu,siostry regularnie pieką delikatne ciasto dla maksymalnie 500 osób na wesela i imprezy społecznościowe.W krótkim filmie"Strudel Sisters"siostry opowiadają jak rodzinna tradycja przekształciła się w źródło utrzymania.Żadna sesja robienia strudli nie jest kompletna bez napadów kłótni i śpiewu.To wyjątkowe siostry o wielkich sercach i świetnym poczuciu humoru,które po prostu mają tę ciepłą babciną atmosferę,która każdemu się spodoba.Autentyczne robienie strudli to umierająca sztuka.Wymaga to pewnego"moxie":ciasto musi być energicznie urabiane,aby aktywować gluten,po czym uzyskuje próg elastyczności,dzięki czemu piekarz może je rozciągnąć,aż stanie się cienkie jak bibuła i prawie przezroczyste.Następnie nadzienie-najczęściej starte jabłko,brązowy cukier,cytryna i cynamon-dodaje się okresowo między warstwami ciasta.Siostry robią pięć różnych rodzajów strudla.Strudel jest częścią ich DNA.Przez całe życie robiły strudel i to widać.Strudel Siostry w akcji...
https://youtu.be/ZYqllmmyTDI
Piękny tekst , piękny film. Akurat na nim strudel jest z serem, ale klasyczny strudel jest z nadzieniem jabłkowym. To się wszystko zgadza- strudel pochodzi z przepisów z Austro-Węgier. Całe imperium Habsburgów piekło strudel.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobało, jak siostry naciągały ciasto. Identycznie robiła moja babcia. Ja się trochę boję, że mi się podrze.
Genialne torty piekła moja mama, potem ja ( nie wiem czy genialne), a teraz torty piecze moja córa. Ma do tego dryg.