sobota, 27 stycznia 2024

Nie tylko Ajza, czyli Afryka, ale nie taka dzika

  Na początek sójkowy głodomorek


Jakoś ostatnio nie potrafię zabrać się do napisania czegokolwiek. Siadam przy kompie, zabieram się do „popełnienia” posta i tak sobie planuję: trzeba dokończyć o muzeum Tatry- zostały limuzyny do pokazania; trzeba kontynuować o Wołochach- jeszcze sporo tego; trzeba coś bieżącego… trzeba pokazać… nowe fotki i filmiki; jest fajny zespół do przedstawienia; kłania się Vivaldi z „Zimą"; można pokazać modę, różnych projektantów, na wiosnę- lato; trzeba… można…należy…

I co? I kicha. Klikam na wiadomości, na inne blogi, na fejsa… czas leci, ochoty brakuje.

Fakt- dużo czasu zabiera mi śledzenie obrad Sejmu. Szczególnie słucham tej części obrad, która dotyczy pytań i odpowiedzi ministrów oraz innych ważnych decydentów,  na nie. Można w ten sposób uzyskać mnóstwo informacji, zwiąnych z różnymi ważnymi problemami w różnych dziedzinach życia,

Błazenady pisuarowskie przestają mnie ruszać. Co mnie dziwiło, potem śmieszyło, teraz staje się obojętne i czuję, oglądając występu pisowców, zażenowanie pomieszane z  niesmakiem. Cyrk z „politycznymi”, kretyńskie miny i dziwaczne wypowiedzi prezydentunia- błazenka, pozwalają mi na lekkie uśmiechnięcie się z politowaniem. Nawet prezesunio, który zalicza coraz większy odlot, przestaje mnie interesować. Czy schyłek faszystowskiej partii jest interesujący? Może i tak, ale mnie to przestaje rajcować. Za to obrady sejmowe coraz bardziej mnie zajmują. Słucham też różnych podcastów dziennikarskich- one również niosą ze sobą bardzo interesujące spostrzeżenia i wnioski.

A oprócz tego dokarmiałam ptaki- teraz przestałam, bo jest ciepło, nie ma śniegu, niech same pracują na swoje utrzymanie. W razie powrotu wielkiej zimy, zapas żarełka dla nich w piwnicy jest. I jak co roku, o tej porze, chodzę po ogrodzie planując, co przyciąć, co wyciąć oraz co przesadzić i co dosadzić. Nic nowego. Wyciąć… nic nie wycinamy oprócz przerośniętego 30letniego ogromnego krzewu parszywiejącego jaśminu. Wprawdzie jaśmin jeszcze kwitnie, ale to ten z nie pachnących, potem cały oblepiony czarną mszycą traci liście, gałęzie usychają. Na mszycę nie ma rady prócz okresowych oprysków. Opryski= chemia, a krzak i tak marnieje. „Z bólem serca” zostanie wycięty.

Poza tym, mam teraz czas pobawić się w kuchni z różnymi daniami.

Ostatnio zrobiłam shoarmę. Już kiedyś ją robiłam, ale była z kurczaka. Teraz zrobiłam z wieprzowiny. Po raz pierwszy shoarmę jadłam w Warszawie, w restauracji Sphinx. Wtedy te restauracje w Polsce dopiero się pojawiały. Czyli łatwo rozeznać, że było to w czasach wczesnych mamutów. Potem był Sphinx w Bielsku, ale jakoś nie miałam okazji go zaliczyć. Czy jeszcze ta sieć istnieje? Nie mam pojęcia.

Wtedy włóczyłyśmy się z moją ciotką po nowo otwartych restauracjach z żarełkiem z "całego świata". Był to początek tego wieku. Takie restauracje powstawały w Warszawie jak grzyby po deszczu- jedzenie chińskie, japońskie, egipskie, włoskie…A oprócz tego był to czas budek z azjatyckim jedzeniem, porozstawianych na chodnikach.

Shorama lub szawarma

„… to potrawa pochodząca z bliskiego wschodu. Ma postać skrawków mięsa okrawanych z pionowego i obrotowego rożna. Aktualnie ta nazwa używana jest głównie w kręgu języka arabskiego. Odpowiednikiem shoarmy jest turecki kebab natomiast w Grecji ta forma dania znana jest jako gyros. Shoarmę serwuje się zwykle z chlebem pita. Sekretem smacznej shoarmy jest dobrze doprawione mięso. Może być to polędwica wieprzowa, piersi z kurczaka, czy także z indyka. Oprócz pity innymi głównymi dodatkami do dania mogą być ryż, frytki, dipy oraz sałatki.”

W Internecie jest sporo przepisów na shoarmę. Różnica w nich jest taka, że są w nich różne zestawy przypraw do zaprawy oraz stosuje się różne mięsa.

Ja robię taki zestaw przypraw do zaprawy mięsnej:

- 1 łyżeczka słodkiej papryki

- 1 łyżeczka przyp.[Rawy curry,

- 1 łyżeczka kminu rzymskiego (niezbędny),

- 1 łyżeczka czosnku granulowanego (lub 2 ząbki świeżego, ja daję granulowany),

- ½ łyżeczki imbiru (daję mielony, ale może być świeży starty),

- ½ łyżeczki gałki muszkatołowej (daję zmieloną, można zetrzeć świeżą, jest niezbędna, bo daje ten aromat orientu),

- ½ łyżeczki cynamonu (niezbędny),

- ½ łyżeczki kurkumy,

- ½ łyżeczka goździka mielonego (niezbędny),

- ½ łyżeczki kardamonu (niezbędny)

- szczypta pieprzu cayenne (może być chili mielone)

- można dodać trochę soku z cytryny

- można dodać ½ łyżki mielonej kolendry (podnosi aromat)

Tam, gdzie napisałam „niezbędny” chodzi o ten orientalny smak.

Każdy może sobie sam taką zaprawę skomponować według swojego uznania dodając więcej jednej czy inne przyprawy.

Wszystkie składniki dokładnie wymieszać.

Nie podaję ilości mięsa, ale w przepisach jest, mniej więcej, 60 dag wieprzowiny lub mięsa z kurczaka. Z tych robiłam shoarmę. Nie wiem, jak wychodzi z wołowego czy innego gatunku mięsa.

1.       Mięso kroimy na nieduże słupki, im mniejsze, tym szybciej się przesmażą, ale nie mogą być zbyt małe, bo przy mieszaniu z zaprawą, zrobi się z nich miazga. 


 

2.       Słupki mięsa obtaczamy dokładnie w mieszance przypraw i odstawiamy najmniej na godzinę- im dłużej mięso jest trzymane w przyprawach, tym jest bardziej aromatyczne. Najlepiej sobie zrobić to rano i te 2 czy 3 godziny wystarczą.

 

3.       Podgrzewamy olej do wysokiej temperatury (wrzucony słupek musi zaskwierczeć) wrzucamy mięso do rozgrzanego oleju i lekko przewracamy. Gotowa shoarma powinna być przesmażona i chrupiąca. 


 

Ja używam oleju ryżowego, który ma wysoką temperaturę dymienia i można w nim spokojnie mięso dłużej smażyć bez przypalenia.

Najlepiej smażyć shoarmę w rondlu, ja wykorzystuję do tego wok.

Przesmażone, chrupiące mięso wyjmujemy, lekko odsączamy z oleju i możemy je podawać.


 

Pierwszą shoarmę robiłam z kurczaka i dodatkowo zaprawione przyprawami mięso obtaczałam w sezamie. Wyszło bardzo dobre, ale trzeba mocno pilnować, by się sezam nie przypalił, a mięso dosmażyło. Dlatego idealnie nadawał się kurczak, który szybko się przesmaża.


I jeszcze jedno- są gotowe mieszanki przypraw do shoarmy. Może traficie na taką, która ma te wszystkie przyprawy, ja kupiłam gotowca, a kiedy przeczytałam skład, to mi ręce opadły. Zestaw przypraw od lasa do Sasa, a tych najważniejszych, które nadają mięsu orientalny smak, w mieszance brak.

A tu dzięciolina na kulach pokarmowych. Fajnie się ogląda i na żywo, i na filmach.


 

https://alepysznie.pl/przepisy/przepisy-na-dania-z-miesem/przepis-na-domowa-shoarme-jak-ze-sphinxa/


 

 

43 komentarze:

  1. Oglądam Sejm ale bez jakiegoś ekscytowania się ponad miarę (co czynią np. niektórzy blogerzy wszystkich stron politycznych).

    Też nie mam weny do notki. Chciałem napisać o słowach Elona Muska jak w Polsce był ostatnio. Ale po namyśle zrezygnowałem. Po co promować głupie wypowiedzi.

    Sfinx istnieje. W Warszawie jest kilka knajp, w tym jedna blisko mnie. Jednak w moim odczuciu stracili na jakości i ceny też poszły w górę. Stosunek cen do jakości jest już mega nie atrakcyjny.

    Pozdrawiam!
    Mozaika Rzeczywistości.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze co do Sfinksa. Oczywiście to moje zdanie w oparciu o wizytę w jednym miejscu po przerwie. Mięso nie było soczyste tylko jak wiór. Ogólnie lipa była. Może są restauracje lepsze od tamtej z tej sieci. Bo pewnie poza siecią Sfinx można znaleźć perełki w tym zakresie kuchni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sphinxa już zaliczyłam, jak będę w warszawie, to poszukam coś innego, czego jeszcze nie znam:).
      Tu na blogu, o polityce nie chce się rozwodzić. Poza tym ona teraz tak szybko się zmienia, tyle się dzieje, że ogarnąć trudno.

      Usuń
    2. :) W Warszawie jest tak wiele miejsc, gdzie jeszcze nie byłem coś zjeść, że głowa mała. Na razie poznałem w okolicy pizzerie najbardziej, jedna słaba, jedna dobra, jedna w miarę.

      Przeczytałem sobie Twoje odpowiedzi do kogoś niżej i podziwiam za chęć słuchania o polityce analiz. Moja Mama bardzo lubi słuchać programów w Tv o tym, czasem aż się już wkurzam, bo polityka wychodzi mi bokiem czasem. Zwłaszcza jak po raz milionowy rozdrabnia się jakiś temat typu Wąsik i Kamiński.

      Poprawka w nazwie Warszawa na plus. :D Zwłaszcza, że urodziłem się w tym miejscu i byłby foch.

      Usuń
    3. Wszystko zależy od kucharzy w danym lokalu. To samo danie w jednym Sphinxie może być pyszne, a w drugim całkiem spieprzone.

      Usuń
    4. Ja się na Shoarmie nie nacięłam, ale masz rację, bywa, że w jednej knajpie cudo, a w drugie nie do zjedzenia. Taka surówka z kapusty czerwonej, popularne danie na Śląsku ( z modrej kapusty)- ja robię ją z cebulą, przyprawiam octem cukrem, pieprzem, solą, oliwą. A już w trzech restauracjach dostaliśmy ugotowaną kapustę ledwo posoloną, bez przypraw i cebuli. Szczytem była czerwona kapusta ze słoika- taka kleista miazga bez przypraw. O ironio, restauracja, w której dostaliśmy tę ostatnią, nosi nazwę "Smaki regionu"( śląskiego oczywiście).

      Usuń
    5. Piotrze- poprawka, bo nie lubię takich błędów i staram się poprawiać- nie było by focha:):):)
      Za pizzą nie przepadam, chyba sama spróbuję zrobić w domu, może to do mnie za nią przemówi. Inna sprawa, że polskie pizze ( kurcze ta pisownia, jakoś mi nie odpowiada chyba spolszczę) są często do bani. W niczym ponoć nie przypominają tych włoskich, ani w smaku ani w dodatkach.
      Takie błazny jak W. i K. tylko mnie ostatni rozbawiły zresztą prezes też już wzbudza we mnie tylko politowanie. Mnie bardziej interesują obecne zmiany w całości polityki obecnego rządu i w tej zagranicznej i tej w krajowej. czekam na reformy, słucham o polityce wobec Ukrainy i wojny w niej, interesuje mnie, co się dzieje w Parlamencie Europejskim i krajach Europy. No i oczywiście Świat:) czyli.... całość jednak. Na omielanie ciągle tych samych tematów na temat co jaki pisowiec powiedział, jak się zachował, szkoda mi czasu. Dudę też już odpuściłam. To facet nikt.

      Usuń
    6. Nie no, wiadomo. Od kucharza zależy wiele. Nawet z tego co widziałem na Youtubie różne McDonaldy mogą mieć skrajne oceny na Google Maps. A w teorii jak sieć jest jakaś powinna mieć te same standardy.

      Co do pizzy jak byłem pierwszy raz we Włoszech i zjadłem kawałek to nie poczułem szału w ustach. Dopiero za drugim razem jak zjadłem pizzę z małżami (w skorupkach jeszcze na pizzy) przekonałem się co to znaczy pizza. :) W Polsce jadałem najczęściej w DaGrasso, bo w poprzednim miejscu była jedna z sieci całej. I faktycznie wiele zależało od pizzermana, raz była idealna i pyszna, a parę razy do bani. W domu robiliśmy sobie pizzę parę razy, raczej była w stylu amerykańskim, grubsze ciasto, sera dużo itp. :)

      Czekam w kwestii świata na skazanie Trumpa. Ślicznie będzie wyglądał w tym czerwonym (czy też pomarańczowym) uniformie. Reszta to tak jak moja Mama ogląda tv to coś usłyszę, względnie coś tam poczytam w Sieci.

      Czytałem, że Wąsika i Kamińskiego powinno się jak najszybciej odstawić na polityczną bocznicę. Bo coś szykują (nie czytałem jednak co, bo już mam odruch wymiotny na ich ,,rzewne historie"). Andrzeja Dudy nie da się już komentować kulturalnie.

      Usuń
    7. Pizze jadam sporadycznie. Czy doczekamy się skazania Trumpa? Nie wiem, ale zgotuje jeszcze niezłą jazdę w wyborach.
      Kamiński i Wąsik wybierają się do Europarlamentu. Czytam, że w kolejce na te lukratywne posady jest w PiSie niezły tłok. Nagle cała wierchuszka pisowska chce do Europy, a tak na nią pluli. Myślę, że tam prędzej pozbędą ich immunitetów i resztę "kadencji" spędzą w polskich więzieniach.

      Usuń
    8. Aha. Ja pizzę jem raz na parę miesięcy, czasem rzadziej, zależy.

      Bo ja wiem. Coraz mniej czasu na skazanie Trumpa jest. Nie wiem jak wygląda kwestia w USA czy osoba będąca oskarżonym, bez wyroku jeszcze może kandydować w wyborach.

      Już widzę ich ciężką pracę dla Polski w UE. Od zawsze zastanawia mnie to jak można nienawidzić jakiejś instytucji, a jednocześnie pracować dla niej i przyjmować ,,ohydne" euro za to w dodatku. Widocznie mam inny sposób patrzenia na świat.

      Usuń
    9. Mój brat ma znajomego Ślązaka. Nauczył go robić surówkę z czerwonej kapusty - przepyszną! To chyba taka, o jakiej piszesz.

      Usuń
    10. Jeżeli Ślązak, to pewnie taka jak moja. Surówki z czerwonej kapusty są różne, jednak, na litość, nie może w "Smakach regionu" (śląskiego) być podawana kapusta ze słoika.

      Usuń
  3. Ja chyba pierwszy raz w życiu z takim zainteresowaniem oglądam obrady sejmu i komisji sejmowych i podziwiam marszałków oraz przewodniczących komisji za cierpliwość i wyrozumiałość.
    Lubię drób w każdej postaci, a najlepsze są dania podane przez kogoś...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słucham obrad na okrągło, tylko czasem jakiegoś pisiura wyciszę, bo już nie mogę ich słuchać. Drób też bardzo lubię, ale najbardziej ryby. Tylko, że trudno trafić na dobra i niedrogą:). Muszę przełamać lenistwo i zacząć odwiedzać tutejsze gospodarstwa rybne, bo jest ich tutaj sporo.

      Usuń
  4. sójeczka, ptak krukowaty, bliska krewna sroki, wrony, gawrona, kawki, no, i samego kruka, jak nazwa wskazuje... w Wawie przylatywało ich sporo na ogród, a tu, na nowym "u siebie" ich wcale nie widuję... no cóż, jak każde krukowate, do większych miast ich ciągnie...
    co do obrad Sejmu i innych takich relacji z YT to mam to samo, co po '89-tym, wtedy sporo słuchałem radia, różnych dyskusji politycznych, potem jakoś stopniowo mi przeszło, teraz powoli zaczyna być podobnie, ożywiam się trochę jedynie, gdy na tapecie są priorytety - vide boczna szpalta mojego bloga, tam w skrócie podaję, które to są...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja widzę na razie same sejmowe priorytety. Tak dobili państwo, że wszystko jest teraz ważne i sporo trzeba odkręcić, naprawić. Słucham też analiz przeprowadzanych przez dziennikarzy. To jest dopiero ciekawe. Oni dużo wiedzą takich rzeczy zakulisowych, o których nigdzie nie ma informacji. Słucham również politologów, socjologów i różnych ekspertów. Na razie nic mnie nie nudzi.

      Usuń
  5. My już w Polsce, na Słowacji- akurat po minięciu ostatniego miasteczka, a przed granicą, w środku gir- zastał nas śnieg. Były nerwy, a prowadziłam" na wiewiórkę" czyli trzymałam kierownicę oburącz jak orzeszek😄 Ale dałam radę dzięki motywacyjnym wypowiedziom męża, który już za rogiem widział przejaśnienia, a za każdym następnym zakrętem czysty asfalt😂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zjadło kawałek komentarza o tym, że w Lublinie już nie ma Sfinksów, a szóstkę jadłam w Izraelu i smakowała mi😄

      Usuń
    2. A poza tym- jak Wasze zdrowie?

      Usuń
    3. A dziękuję, czujemy się już dużo lepiej. Jeszcze nas kaszel chwilami dopada, ale to już nie takie dziadostwo, jak jeszcze tydzień temu.
      "Na wiewiórkę", czyli z buziakiem nad kierownicą i ślipkami wpatrzonymi w drogę, oraz ze sztywniejącym karkiem w tej czujnej pozycji? Zdarzało mi się też jeździć "na wiewiórkę" w czasie ulewy i kiedyś podczas zamieci. Nic fajnego.
      Mąż wie jak zmotywować:):):)"Wiesz co, ja naprawdę widzę już jaśniejsze niebo przed nami", "Popatrz, popatrz, śnieg już mniej pada". W każdym razie nie zazdroszczę zimowej jazdy przez słowackie góry.
      Dobrze, że już w Polsce, czyli teraz Twoja kolej na badania no i na to "niciekawego".
      Myślę, że shoarma najlepsza jest w kraju, gdzie ją wymyślili:)

      Usuń
    4. Wiewiórka to właśnie ten styl, który opisałaś 😃
      Super, że dochodzicie do siebie. Wiosna coraz bliżej !

      Usuń
    5. Teraz trochę wiosny, potem ma przyjść znowu zima, i tak "byle do wiosny".
      A jazdę "na wiewiórkę' uprawiałam przecież, kiedy miałam malucha. Zimą często, bo on nie miał nadmuchu na szybę, płyn niby zimowy w spryskiwaczu, a rozmazywał się na szybie i zamarzał. Kiedyż jechałam z Cieszyna ( 15 kilometrów) w ciemnościach, zimą i co kilometr zatrzymywałam się by zdrapać lód z szyby. To były czasy:):)P):)

      Usuń
    6. Zapomniałam napisać, że jechałam wtedy ponad godzinę, bo prędkośc też miałam zawrotną- tak 30/40 /h

      Usuń
  6. Takie mądrości o ptakach należałoby szerzyć, bo dorośli ludzie są niewyedukowani. Zwłaszcza starsi. Cały rok karmią ptaki.
    Polityki unikam, niczego nowego nie przedstawią, wszystko na opak i to samo i te same twarze od samego (mojego) początku jak jestem świadoma. Póki nie wymieni się wszystkich ludzi u władzy, nie będzie lepiej.
    Lubię taką kuchnię. Tu w komentarzach wiele osób wspomina Sphinxa, mam miłe doświadczenie z restauracją w Łodzi, do tej pory czasem tam chodzę z przyjaciółką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, jak jest w miastach, ale wydaje mi się, że tam ptaki są bardziej rozleniwione łatwym dostępem do pokarmu. Właśnie przez takie całoroczne dokarmianie tracą instynkt. Dokarmiam tylko w mrozy i gdy duży śnieg. czasem pod koniec lutego, bo już pokarmu w przyrodzie brakuje. jednak bez przesady i wydziobać muszą wszystko, zanim nasypie nowe ziarno.
      Ja jestem bardzo upolityczniona odkąd pamiętam. Czytam, słucham, śledzę.... lubię to. Jednak nauczyłam się jak najmniej pisać o niej na blogu i jak najmniej u kogoś komentować. Egoistyczne podejście- mam po prostu tutaj spokój. za to dużo rozmawiamy o polityce z Jaskółem:):):).
      Czyli sieć nadal istnieje, a ja nauczyłam się robić shoarmę w domu:)

      Usuń
    2. W miastach ludzie są egoistyczni, wszystko robią dla siebie, nie myśląc, że szkodzą. Tak samo z dokarmianiem wodnych ptaków chlebem.
      I to się chwali. Ile jest przecież takich osób, które żyją polityką i męczą polityką innych. ;)
      Tak, istnieje. :D

      Usuń
    3. Mnie denerwują rodzice, którzy pokazują mały dzieciakom jak karmić ptaki. I było by to wychowawcze, gdyby raczyli karmić te ptaki odpowiednim pokarmem, a nie, jak piszesz, chlebem. Nawet zwrócić uwagi nie bardzo można, no bo jakże to. oni chcą dobrze, a tu ZONK.
      Czasy rządów PiSu nauczyły mnie nie reagować na zaczepki polityczne ze strony znajomych i np. w sklepie. Jeżeli dam się sprowokować, to rozmawiam tylko z tymi, z którymi da się bez agresji rozmawiać.

      Usuń
    4. Też mnie to denerwuje... Ta, zwróć uwagę, to Cię przy dziecku zbesztają z góry na dół, pokazując jak należy traktować ludzi.

      Usuń
    5. :):):):) To się nazywa wychowanie wybiórcze:):):)

      Usuń
  7. BBM: Lubię Twoje teksty o codzienności...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, ale przecież one są takie nudnawe i nic nie znaczące. Zwyczajne życie:)

      Usuń
    2. BBM: Zwyczajne życie jest najciekawsze!

      Usuń
    3. No niby tak. Przerywam taką "codziennością" moje wpisy wycieczkowe, które pewnie są jeszcze nudniejsze. Cieszę się, że ktoś to czyta, bo piszę"ku pamięci" przede wszystkim, swojej.
      Poza tym posty np. o Wołochach, zebrane do kupy tworzą jakieś kompendium wiedzy na ten temat i to też dla mnie ważne- są pod jedna etykietą. Mogę sobie przeczytać jako całość, nie grzebiąc już w Necie.

      Usuń
  8. Wiesz jaskółko, chyba każda z nas ma od czasu do czasu przerwę od blogowania z jakiegoś powodu. Może to po prostu zmęczenie materiału? A polityka w naszym pięknym kraju, nie jest piękna. Wiadomo z czyjej winy. Z racji, że piszę politycznego bloga interesuję się, co słychać na "salonach". Też mam niesmak na widok tych błaznów, czasami mi aż wstyd za nich. Również oglądam obrady sejmowe z tych samych pobudek co Twoje. Dobrze być zorientowaną. Nie dokarmiam u siebie ptaków, bo robią to bez opamiętania i dość regularnie sąsiedzi. Ale patrzę na nie i słucham. Dziękuję za super przepis, skorzystam, bo lubię takie potrawy, szczególnie własnej roboty.
    Pozdrawiam bardzo serdecznie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już napisałam wyżej w komentarzu, polityką interesuje się od bardzo dawna. W zasadzie od czasów liceum i studiów. I tak przeszłam "z polityką" na bieżąco od połowy lat 70. do teraz. Nie wyobrażam sobie, by żyć nie wiedząc, co się wokół politycznie dzieje. Poza tym, chyba bezpieczniej jest wiedzieć, bo człowiek może się przygotować na różne warianty rzeczywistości. No i lubimy z Jaskółem pospekulować "politycznie".
      Shoarmę robi się bardzo szybko, bez wysiłku i możesz sobie dowolnie dobierać przyprawy, ale te nadające orientalny smak, powinny w niej być.

      Usuń
    2. Zgadzam się z Tobą, trzeba być politycznie doinformowaną, tak w razie "W". Przyznam , że ja dorosłam do polityki będąc już dorosłą osobą i... wsiąkłam. No, ale lepiej późno niż wcale. A za przepis jeszcze raz dziękuję, podałam dalej mojej córce. Zrobiła, nachwalić się nie mogła i wpisała na stałe do swojego tajemnego zeszytu. Na następny raz jestem zaproszona, więc spróbuję w jej wykonaniu. Wcześniej jednak sama zrobię, bo jestem niecierpliwa. Nie lubię czekać.
      Pozdrawiam serdecznie Jaskółko...

      Usuń
    3. Ciszę się, że przepis się przydał:)To takie fajne urozmaicenie jadłospisu.
      Może i inne potrawy Wam przypadną do gustu- będę tutaj zamieszczała przepisy, które nie wymagają czasu i nie są pracochłonne, a są inne od naszych polskich.

      Usuń
  9. Na całe szczęście nie mam telewizora. Sejm i inne stresujące rzeczy mam z głowy. Muszę dbać o zdrowie psychiczne... :-)
    Zachwycam sie sójką. To taki piękny ptak, że oszaleć można. I nigdy nie udało mi się go sfotografować. Jaskółki z kolei są szalenie eleganckie. Kukułki cudne, ale nieuchwytne...
    E tam, wszystkie ptaki są piękne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie ptaki lubię, wszystkie szanuję, chociaż niektóre mnie czasem wkurzają ( np. gruchające sierpówki na jednym tonie przez pół godziny). Ale mam fobię ptasią i jak nie muszę, to ptaka nie dotknę. Martwe wynoszę tylko w rękawiczkach, bo każdy kontakt z piórami napawa mnie wstrętem. Fobii nabawiłam się, kiedy koszami wynosiłyśmy z mamą martwe kurczaki- mieliśmy fermę i one nabawiły się , śmiertelnej choroby ( roznoszą ją bażanty) drobiu. Takie podrostki padały jak muchy. Brrrrr…Zresztą długo po zlikwidowaniu fermy nie mogłam patrzeć na mięso drobiowe, a jajka jadłam rzadko.
      Nie mamy telewizora, korzystam z kompa. Sejm i polityczne zagrywki przestały mnie ruszać. Chociaż czasami mamy napinkę, jak np. przed wyborami, ale da się przeżyć.

      Usuń
    2. A ja lubię gruchanie gołębi i brzęczenie much, choć dla innych to są nieznośne odgłosy.

      Usuń
  10. Tez tak mam ostatnio, zamiast czytać książki oglądam sejm ale urzekają mnie riposty Hołowni, jego dystans i spokój. W przeciwieństwie do rozedrganych posłów i osłów. Siła spokoju!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, ja dużo czytam, ale obrady lecą w czasie, kiedy coś robię w domu i przy okazji ich słucham. W końcu obrady przebiegają w miarę spokojnie i bez agresji ( z małymi pisowskimi wyjątkami), Dosyć szybko marszałkowie spacyfikowali wybryki pisowców- śmiechem ich, panie śmiechem pokonamy....

      Usuń