Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję autora i/lub źródło), stanowią więc moją własność. Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez podania adresu tego bloga. (Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

piątek, 2 lutego 2024

Wprawdzie nie Mazury, ale też "wielka woda".

 

Przedwczoraj wróbel uderzył z siłą w szybę i padł na taras. Takie historie zdarzają się co jakiś czas i doprowadzają mnie do rozpaczy. Najczęściej ptak odbija się od szyby i leci dalej, ale bywa, że padając na taras już nie żyje. Wróbel leżał, a ja zastanawiałam się, czy będę musiała go zanieść do lasku i pochować. Najpierw wyszła na taras Beza, powąchała ptaka, poszła do ogrodu. Mnie się nie spieszyło z diagnozą, wróbel leżał na boku i sprawiał wrażenie martwego. Poszłam do kuchni, potem wróciłam- wróbel nie drgnął. No tak, jednak stało się, pomyślałam. Popatrzyłam przez szyby na kule wiszące na krzaku bzu, oblepione sikorami i wróbla ziomalami. Zawzięcie dziobały ziarno, nie mając świadomości, że ich towarzysz dogorywa. No, bo skąd, to tylko my ludzie cierpimy, gdy życie umiera. Popatrzyłam na „truchełko” i niespodzianka- siedziało sobie, wprawdzie bez ruchu, ale siedziało a łepek miało podniesiony. Ech… wszystko się we mnie uśmiechnęło, ale niepokój mnie nie opuścił. W takich momentach nie wiem, czy pomagać, czy zostawić. Zostawiłam. I dobrze, bo po kilku minutach wróbel zaczął się ruszać, a po pół godzinie już go nie było. Nie zrobiłam zdjęcia, bo nie, bo nie miałam ochoty fotografować tragedii ptasiej. Od dwóch lat stawiam karmnik w sporej odległości od domu, bo gdy był blisko, to ptaki, uciekając w popłochu przed drapolem, częściej waliły z całej siły w szyby. Nie mam pojęcia, co spłoszyło tym razem ptaszory, ale odległość od karmnika pozwala im wyhamować przed przeszkodą, jaką jest szyba i może dlatego uderzają w nią z mniejszym impetem.

Zrobiło się cieplej i po raz pierwszy, rano, usłyszałam śpiew ptaka, niosący się od zagajnika. To jest taki charakterystyczny śpiew, jaki słyszę na przedwiośniu. Wydaje mi się, że to śpiewa modraszka, ale nie jestem pewna. No i coraz częściej słychać myszołowy. A ponieważ dodatkowo zaczyna kwitnąć oczar, to mogę stwierdzić, że coś w przyrodzie drgnęło i sygnalizuje ona powolne odchodzenie zimy.

Ostatnio córa podsunęła mi kapitalny sposób na podgięcie spodni bez szycia. To znaczy podsunęła mi go już dobrych parę lat temu, ale jakoś mi to przeleciało koło ucha. Ja jestem taki niski gnomek i wszystkie spodnie muszę skracać. Przy obecnych tkaninach (często z elastyczną nitką, co powoduje naciąganie się tkaniny podczas szycia) jest to problem, bo nawet mając dobrą maszynę z odpowiednimi ściegami nie zawsze uda się ładnie je odszyć. A tu, proszę jest taśma z klejem.

 


 Odcinasz nadmiar nogawki, podginasz, podkładasz między dwie tkaniny taśmę, zaprasowujesz 

i tadam…. Wykończone jak ta lala. 

Pewnie nie pokazałam nic nowego, pewnie większość z Was zna ten knif na skracanie, ale może komuś jednak się takie info przyda.

Tradycyjnie trochę zdjęć z regionu. Fotki zrobiła córa podczas styczniowej wyprawy nad Jezioro Goczałkowickie. Tym razem poszli nową, dla nich, trasą- wschodnim brzegiem jeziora. Zaznaczyłam to na mapie.

Ścieżka, która szli, jest prawie nie uczęszczana i prowadzi do zapory po przeciwnej stronie Goczałkowic.

Gdyby iść drogą (na zaporze) na wprost, to dojdziemy do wejścia na nią od strony Goczałkowic

Brzeg, którym przyszli.

Takim pięknym lasem szli (zdjęcia zrobione w drodze powrotnej).

Trochę jeziora.

Widok na Łąkę i komin elektrociepłowni w Pszczynie.


 

Aż mi się zachciało znów nad jezioro...

Wprawdzie to nie Mazury, ale...





 

40 komentarzy:

  1. Ja jestem wysoka a zawsze prawie muszę skracać, tylko czasem jak mam jeansy to są ok

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawie wszystkie spodnie muszę skracać, rękawy też (niska jestem). Ta taśma jest cudna, nie trzeba męczyć się z równym szwem. Jak materiał sztywny, bez elastycznej nitki, to nie ma sprawy, ale jak zaczyna się pod stopką naciągać, to tragedia.

      Usuń
    2. Problem ojojany od razu robi się mniejszy;)

      Usuń
    3. :):):):) Przypomniał mi się mój uczeń, który jak coś w klasie nie szło, to ciężko wzdychał "Jeju jeju panie dzieju". Czyli ojejejywał problem:):):)

      Usuń
  2. Nie znam tegoż sposobu , bo.nigdy niczego nie skracam, mam taką typowa budowę ciała, że z każdej sieciowki ubrania na mnie pasują,:)
    Też mi się chce nad wodę , ale Mazurów nigdy nie pokochałam, nie wiem dlaczego.
    I żal każdego zwierzaka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mazur😃 chociaż żadnego Mazura też!
      Za to lubię Solinę.

      Usuń
    2. Mazury mi się podobają, Warmia zresztą też, ale czy je pokochałam? Gdybym miała jechać na wczasy, to raczej nad morze, albo teraz w lubuskie, w zachodnio pomorskie itp.
      Żal każdego zwierzaka dokładnie:)

      Usuń
  3. Nad zapora bywałam, ale nigdy taką dziką ścieżką nie szłam.
    Sposób podginania wykorzystam, zapomniałam o tej możliwości.
    Ostatnio wszywałam wnukowi gumę do spodni i legginsów, taką z dziurkami do regulacji oraz rzepy do bamboszy, bo stare nie trzymały...
    Oj, zatęskniłam za wakacjami!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My jeździmy nad jezioro właśnie od tej dzikiej strony, ale na tamtym brzegu nie byliśmy jeszcze. Tam jest trudne dojście, bo z jednego lasu na brzeg jeziora trzeba przejść przez mnóstwo torów, a ja się takich przejęć boję- "latają" tam szybkie pociągi. No i można dość po zaporze od strony Goczałkowic, ale do nich trzeba najpierw dojechać, co też nie jest ciekawe. Chyba zostaniemy przy naszej stronie jeziora.
      Fajnie mieć taką babcię, co naprawia ciuszki:)

      Usuń
  4. To jeszcze zdradź, czy taka taśma dobrze trzyma po paru praniach.
    Mam bowiem niepozytywne doświadczenia z łatkami ortalionowymi z klejem.
    Nakleiłam Latającemu łatki na dziury na jego ulubionym wdzianku, i chociaż jest to ubiór roboczy mężczyzny, to jednak w końcu trzeba było to wrzucić do pralki. Łatki znikły, a klej został i się pomarszczył i zbielał. :-D
    A Latający dalej nosi swe ubranko, bo to jego ulubione. Wygląda ciekawie. Chyba będę musiała nakleić nowe łatki i nigdy więcej nie prać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak sprawdzę, to Ci napiszę, bo sprawa jest świeża. Córa pracowała kiedyś w salonie z odzieżą ślubną i w ten sposób podginała spodnie do garniturów ( na żądanie).
      Sprawdzę na jakim kawałku materiału i napiszę. Sama jestem ciekawa.
      Łatki samoprzylepne znam, ale nie naklejałam ich. Może są łatki innej firmy i będą trzymały po praniu?

      Usuń
  5. Rada w sprawie wróbelka. Może nakleisz na szyby jakieś nalepki? U nas też się zdarzały kolizje, ale odkąd mamy nalepki z folii w newralgicznych punktach, ptaki już tam nie łupią w szyby.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rada jest dobra, widziałam takie naklejki, ale wściekłabym się, gdybym miała na szybach jakieś "plamy". I nie z powodu czystości, a ograniczenia widzenia świata.
      Ja nie wiem, czy wyhamują widząc naklejkę, bo lecą zaślepione strachem
      Chyba egoistka ze mnie teraz wyszła. Zastanowię się nad tym:)

      Usuń
    2. Po pewnym czasie nie będziesz zwracać na nalepki.
      Ja zrobiłam je sama, takie jak chciałam , więc mi nie przeszkadzają.

      Usuń
    3. Ja nawet na parapetach nie mam kwiatów i nic mi nie wisi nad oknem. Okna są bardzo duże. No nie wiem....

      Usuń
    4. Mam, jak są odsunięte to jest jest gorzej, bo świat odbija się. w szybach. Firanki jednak robią mat. Ale na w drzwiach na taras są do połowy odsunięte i chyba dlatego ten wróbel poleciał w szybę. Latem, kiedy drzwi są otwarte, zdarza się wlecieć ptakowi do pokoju.

      Usuń
    5. Firanki są gładkie (drobny tiul) a wzór jest tylko na dole- muszę ogród widzieć i mieć światło ( geste je zabierają) :):):)

      Usuń
  6. Przepiękne sople!!!
    I jezioro niczego sobie. Woda to moja miłość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sople wyszły w sepii chociaż niezamierzone to było, bo robiłam w kolorach:).
      Lubię wodę i nawet chciałam blisko niej mieszkać, ale pewne zdarzenie skutecznie mnie otrzeźwiło.

      Usuń
  7. Nie wiem co doradzić w sprawie ptaków. Może jakiś siatkowy element, żeby nie miały tak twardych kontaktów z szybą odrobinę wcześniej. Hmmm...

    Okolica całkiem przyjemna do chodzenia.

    Co do skracania to dość rzadko jest to mi potrzebne. Nie mniej pomysł niczego sobie, oszczędzający czas na pewno.

    Pozdrawiam!
    https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ptaki muszą sobie radzić. Na szczęście nie jest to częste. Tu są piękne okolice i jest gdzie chodzić,ale nad wodę bardziej ciągnie. Zwłaszcza, że wałem można iść kilka kilometrów, a zboku mieć las.

      Usuń
    2. No w sumie racja. Nie zawsze można pomóc takiemu ptaszorowi.

      To mniej więcej jak u mnie teraz. Las Kabacki mam parę minut na piechotę od domu. A tam można chodzić całkiem długo.

      Usuń
    3. Las Kabacki to dobra sprawa. W ogóle warto mieć, mieszkając w mieście, jakiś park, las, łęgi niedaleko domu.

      Usuń
    4. W sumie dopiero po zakupie mieszkania dowiedzieliśmy się prawdy o lesie. :) Miłe zaskoczenie to było.

      Usuń
    5. Takie niespodzianki cieszą. Nasz dom, kiedy tu zamieszkaliśmy, stal na ulicy, gdzie było w sumie 7 domów. Teraz się mocno zagęściło, a nowe działki już w sprzedaży. I niedaleka ulica coraz głośniejsza. I to już nie cieszy, tylko niepokoi.

      Usuń
    6. Cóż można poradzić. Jedynie nadzieja w masowych protestach przed dalszą rozbudową, gdyby ktoś chciał budować. Tu, gdzie mieszkam obecnie parę lat temu chcieli zabudować parking, który widzę z balkonu. Gdyby się tak stało to najbliższych okien byłoby z 80-100 metrów. Ludzie oprotestowali pomysł, też ze względu na ewentualny brak miejsc potem dla aut i na razie wspólnota się wycofała. Na jak długo nie wiem.

      Usuń
    7. Jakie protesty, to działki budowlane prywatne, zrobione z pola. Nic nie zrobimy. To naprzeciwko naszego domu. I teraz cieszę się, ze kiedyś posadziliśmy tuje z tej strony. Zasłaniają nas od drogi i tego pola. No, ale jak będą budować, to wszelkie roboty budowlane będą uciążliwe.

      Usuń
    8. Aha. Nie mniej pewne rzeczy można kontrolować, takie jak odległości od innych domów. Jednak w całości faktycznie może kiedyś być lipa. No ale to w wielu miejscach tak niestety będzie.

      Usuń
  8. Wczoraj usłyszałam śpiew wiosennego ptaka. Chyba jednak faktycznie zima już odeszła. I gołębie także jednak miały rację.
    Ty masz problem ze spodniami w jedną stronę, ja w drugą. Ciężko mi jest trafić na spodnie z dostatecznie długimi nogawkami. Dżinsy nawet do kostki mi nie sięgają. Źle to nie wygląda, ale chciałabym też normalne mieć.
    Bardzo ładne, duże jezioro.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli masz długie nogi:):) świetnie:):)Ja mam nogi proporcjonalnie długie, ale jestem niska i przy każdych spodniach czeka mnie skracanie.
      Zalew jest bardzo duży, ale wody w nim jest na razie mało. Zobaczymy, kiedy zejdą śniegi z gór, ile jej wtedy będzie.

      Usuń
    2. Problemem jest to, że rozmiar nie oznacza wcale długości nogawek. Wraz z rozmiarem na metce, rośnie tylko obwód w pasie, dlatego jak wcisnę rozmiar S (ale nie dopnę), nogawka nie sięga nawet kostki, jak założę XXL, oczywiście jeszcze druga ja by weszła w te spodnie, ale nogawka nadal nie sięga kostki. Po prostu nie ma nogawek na mnie. Już chyba z 10 sklepów przepatrzyłam w krótkim czasie aż mi się znudziło i zostałam z krótkimi spodniami, które kojarzą mi się z rozbitkiem. 🤣

      Usuń
    3. Czyli uznaj swój styl za taki z krótszymi nogawkami. Grunt dobrze dobrać obuwie i będzie ok. Trzeba dobrze patrzeć na rozmiarówkę (nie mówię teraz od długości spodni), bo np. XL w jednym sklepie, to M w innym sklepie, a w jeszcze innym XXL.
      W jednym sklepie kupiłam koszulkę L w innym XXL i były takie same.

      Usuń
    4. Od paru lat muszę się pogodzić z tym, że przebieram się za Guliwera. 🤣 Może stara moda jeszcze wróci i znów będą produkować normalne spodnie.

      Usuń
  9. To musiał być przykry widok taka ptica jakby martwa na tarasie ale dobrze sie skończyło. A córuś piękną miała pogodę na wycieczkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykry widok. Parę takich ptaków już wyniosłam do lasku i zawsze mnie serce bolało. Życie jest takie kruche- latał i nagle... żal...

      Usuń
  10. Może dzwoneczki wietrzne by pomogły i paszki by w inną stronę w razie strachu uciekały.
    Świetne zdjęcia z wycieczki :)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomysł z dzwoneczkami dobry, ale chyba nie działa. Siostra obok ma takie z dużych muszli, robią niezły hałas i nic. Ptaki siadają na balustradę, w ogóle się nie boją. Latem problem mniejszy, bo kręcimy się na tarasie, w ogrodzie obok domu, po domu. Tylko u nas to taki dziki świat, zwierzaki czują się jak w lesie:)Kosy pałętają się pod nogami, robią gniazda przy oknach w bluszczu. Zresztą nie tylko one.
      Z tym odstraszeniem ptaków różnie bywa. Najczęściej one z takim impetem uciekają, że nic ich nie zatrzyma.

      Usuń