niedziela, 1 września 2024

Proszę państwa, to nie żart, proszę państwa, to jest chart.

Wczoraj niespodziewany wyjazd do Świerklańca na wystawę psów, a przy okazji  w planie zwiedzanie parku pałacowego.

Do parku wjechaliśmy zgodnie ze wskazówkami kolegi- hodowcy psów, które w nim wystawiał (parking dla hodowców). Park bardzo rozległy, w nim piękny starodrzew, rozsłonecznione polany, rowy i strumyki zarośnięte dzikimi krzewami i tatarakiem. Tyle zobaczyłam. Dlaczego nie więcej? Ano zaczynał się straszliwy upał, a my przyjechaliśmy głównie zobaczyć psy.

Psiarze rozłożyli swoje małe namioty, po obu stronach rozległego trawnika, pod starymi drzewami, w cieniu.

Psy koło nich, apatyczne, znudzone, ze zrezygnowaniem poddający się ostatnim zabiegom. Spokój, nawet duży spokój, jak na tak dużą ilość psów. Czasem któryś zaszczekał, czasem zaskomlał, czasem słychać było warkot. Nie było czuć ekstra miłości do tych psów. Właściciele uspakajali je, ale jakoś tak… obojętnie? Nie było głasków, pocieszających poklepiwań, czułych słów. To przecież od razu widać, kiedy ktoś kocha swojego psa. A tu taka jakaś profesja, rutyna. Psy też karne, wiedziały, o co chodzi. 

Na ogromnym trawniku taśmami wymierzone wybiegi. Koło każdego tablica z godziną wystawy i rasami psów, które mają na placu stanąć.

 Kiedy dotarliśmy, wystawa już trwała. Trochę czasu zajęło nam znalezienie kolegi z psami. Okazało się, że wystawa Drakuli i Oliwki (rasa Deerhound- chart szkocki) przesunęła się o około pół godziny, potem jeszcze trochę i jeszcze trochę. 

Drakula patrzy na wilczarze, Oliwka ma to wszystko w nosie i śpi.

Drakula, zdobywca wszystkich nagród, jakie można było zdobyć w tej rasie w Polsce, ale zabrakło jednej pałki do królewskiej korony. I oto w oczekiwaniu na nią.
 
Drakula szykowany na wybieg. Wyszli na trawnik w pobliży swojego wybiegu i znów czekanie...10 minut, 20 minut w pełnym słońcu, wahanie- stać, czy pójść pod drzewa do cienia...znów czesanie, układanie sierści, bo to każdy włosek musi leżeć na swoim miejscu. Ucho musi mieć taki a nie inny kształt, a ogon określoną długość i nie sterczeć.

 Wkurzające były te poślizgi czasowe- odkryty teren, na wybiegach ludzie z psami, bez osłony przed palącym słońcem, karnie czekający na swoją kolejkę, a upał rósł i rósł. 

 

Trudno się jednak dziwić, bo w wystawie (klubowej) brało udział 19 ras chartów (czasem po kilka z danej hodowli), a sędziowie przechodzili od wybiegu do wybiegu, w zależności od specjalizacji w rasie. Wystawa ma trwać jeszcze dzisiaj.

Patrząc na to wszystko czułam jakiś smutek-  zaliczenie, odfajkowanie kolejnej wystawy i można handlować psami z rodowodami z rodu takiego i siakiego, po medalistach. Kiedyś siostra miała  rasowego pekińczyka, który zwał się Pan Suzi z Domku Czacza. Domki, przydomki, po ojcu, czempionie, matce... tralalala...złotej medalistce w czwarty pokoleniu, dziadek był...

Postaliśmy, pogadaliśmy, ale mój kręgosłup zaczął odmawiać posłuszeństwa, a w planie mieliśmy jeszcze pochodzenie po parku. W końcu stanęło na tym, że nie obejrzymy występu Drakuli, a o wynikach kolega da znać. A było o co walczyć, bo brakowało mu już tylko jednej „pałki” do korony, gdyby ją zdobył, wszystkie wystawy na świecie stanęłyby otworem, bez dodatkowych eliminacji. W Polsce ten pies osiągnął już wszystko, co mógł. Wszystkie najwyższe lokaty.

Pożegnaliśmy się i poszliśmy do samochodu, by pojechać na inny parking i obejrzeć  Pałac Kawalera, jeden z  obiektów z zespołu pałacowego Donnersmarcków, który ostał się po II wojnie. Niestety, ogromny główny  pałac został zniszczony. Ale o tym w następnym poście.

 Charty, charciki.

Charciki włoskie.

Charty perskie. Gdzieś mi mignął przechodzący, ale nie zdążyłam zrobić mu zdjęcia. One mają jedwabisty długi włos na uszach i ogonie.

Szary Wilczarz irlandzki

Wilczarze

Chart hiszpański

Charty rosyjskie

Whippety- delikatne charty o spojrzeniu smutnej sarny.

Chart egipski- pies faraona


 Chart afgański

W "kominie", by mu się "fryzura nie zburzyła.



Było jeszcze sporo rodzajów chartów po drugiej stronie trawnika, gdzie już nie poszliśmy.Tak naprawdę, to miałam trudność rozróżnić niektóre gatunki, ponieważ były bardzo podobne do siebie. Delikatne, smukłe, eteryczne.

Dla mnie różniły się tylko wysokością, i ewentualnie długością sierści, a dla znawców pewnie wieloma innymi szczegółami.

Więcej informacji o tej wystawie:

https://fcicharty.zkwp-chorzow.pl/

P.S. Proszę nie piszcie o pseudo hodowlach, bo to nie na moje nerwy- czytam, wiem.

Ja jestem przeciwna hodowlom dla zysku, ale by utrzymać daną rasę i by te hodowle były na jakimś cywilizowanym poziomie, takie wystawy, certyfikaty, wymogi, muszą być.

Poza tym, rzecz (pies, kot, koń), jest tym cenniejsza i bardziej się o nią dba, im więcej pieniędzy za nią się zapłaci. Tak to, niestety, działa w tej materialistycznej rzeczywistości.

 


 


21 komentarzy:

  1. Już straszliwie dawno nie byłam na wystawie psów, ale w Warszawie dość regularnie chodziłam- były zawsze na terenie Wyścigów Konnych. Mój jamnior , którego kupiłam od faceta, który nie tylko był hodowcą ale i sędzią kynologicznym namawiał mnie, (gdy Flik miał z pół roku), żeby go jednak szykować na wystawę, ale ja tylko powiedziałam, że to pies a nie małpa i absolutnie nie będzie "zawodnikiem". Na osiedlu na którym mieszkaliśmy była babka, która miała w mieszkaniu typu M3 aż trzy afgany.Gdy się pytałam jak ona to wyrabia to stwierdziła, że afgany są psami zajmującymi niesamowicie mało miejsca w domu bo całymi dniami siedzą w jednym miejscu i nie szwendają się po domu. Zawsze były pięknie wyczesane, a babka twierdziła, że to żaden problem, tylko trzeba je codziennie szczotkować i NIGDY nie kąpać. I nawet mi pokazywała ich skórę odgarniając sierść bym zobaczyła, że są czyste. A z chartów to lubię patrzeć na whippety- kojarzą mi się z...baletnicami. Wszystkie wystawy psów są niesamowicie męczące i dla wystawców i dla zwierząt. Praktycznie od świtu do późnego wieczora trwa taka impreza. A mój bojowy jamnior zawsze na widok tych "afganów" prosił by go wziąć na ręce. Serdeczności ślę;)
    'anabell

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie te rosyjskie i whippety bardzo się podobają. No i "nasz" Deerhound Drakula:):):)Tak brzydki, że aż piękny, a z gracją niesamowitą.
      Tak whippety jak baletnice. Charty są niesamowicie wiotkie, delikatne, ale tylko z wyglądu, bo to mocne psy.
      Miałam dwa jamniki, kiedy byłam dzieckiem. Chodziły z tatą polować na lisy:):):)A potem miałam kundelka, pekińczyki, Zuzię i teraz Bezę. Każdy psiak inny, z innym charakterem. na charta nie zdecydowałabym się. Zresztą, by mieć charta, trzeba mieć specjalne pozwolenie.

      Usuń
  2. To ja już chyba wolę swoją wycieczkę do Świerklańca... Ja niekoniecznie jestem fanką takich wystaw...Dość smutna ta Twoja relacja, pełna trochę ... żalu, goryczy?
    Pozdrawiam Cię serdecznie 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to jest część relacji, bo potem już było coraz fajniej. Ja jestem psiara i niezbyt godzę się na takie traktowanie psów. To, co wczoraj zobaczyłam, było po prostu smutne, chociaż psy piękne. Nie było tam takich radosnych relacji, jakie są między psami i ich właścicielami. Te psy zachowywały się jak maszyny, zrezygnowane maszyny- "róbcie ze mną co chcecie, mnie jest wszystko jedno". I to ciągłe poprawienie, szczotkowanie, podcinanie... żadnego serdeczniejszego ruchu- rutyna, rutyna, rutyna. W pewnym momencie miałam ochotę podgonić sędziów, z by szybciej, bo psom gorąco, a w ogóle to chyba rozgonić to całe biznesowe towarzycho.
      Usuń

      Usuń
  3. Chodziłam kiedyś na wystawy psów w moim mieście, ale przestało mi się podobać, bo psy wymęczone i dziwnie prezentowane, właściciele nie lepsi, a komercja wokół tego straszliwa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To był pierwsza i chyba ostatnia wystawa psów, na jakiej byłam. Nawet w najpiękniejszą, sprzyjającą pogodę nie dam się namówić na to smutne widowisko.
      Psy naprawdę piękne, panował spokój i przyjazna atmosfera, ale dla mnie całość przygnębiająca.

      Usuń
    2. Dla właścicieli to walka o certyfikaty, taki champion wart jest sporo.

      Usuń
    3. No właśnie, to walka o grubą forsę, bo hodowla przynosi wtedy zyski, kiedy szczeniaki są po championach.

      Usuń
  4. tematu "fabryk", czyli "pseudohodowli" w ogóle nie poruszamy, bo to jest zupełnie osobna bajka, takich "fabrykantów" najchętniej wieszał, albo coś tam w tym stylu... natomiast takie normalne hodowle, legalne i cywilizowane /psów, kotów, czy innych zwierzaków/ są dla mnie tematem niezmiernie trudnym, wywołującym u mnie dużą rozmaitość różnych emocji, wciąż nie mam wypracowanego, klarownego zdania o nich...
    na wystawie psów byłem raz w życiu jako dzieciak, potem jeszcze, także jako dorosły ileś tam razy bywałem na wystawach kotów, bo jakby są mi bliższe... ale zawsze wtedy miałem wrażenie, że te zwierzaki po prostu się męczą... być może jest to mylny odbiór, gdyż nie mam żadnej znajomości realiów tego zajęcia, ani całego środowiska związanego z hodowlą rasowych zwierzaków, nie znam się po prostu na tym... być może te zwierzaki świetnie się tym bawią, tylko jako przyzwyczajone do tego całego klimatu tych imprez robią wrażenie nieco zobojętniałych...
    za to z jednej wystawy (kotów) pamiętam taki detal, który wywołał u mnie pozytywne wibracje... otóż był wydzielony teren dla ludzi, którzy chcieli zaadoptować kota /zwykle jest to rasa EU krótkowłosa/, albo oddać do adopcji, znaleźć takiemu dom, albo chociaż tymczasową rodzinę zastępczą... niektórzy przychodzili z kotami, wtedy można było się z takimi osobami dogadać od ręki i wrócić do domu z nowym pupilem, ale niektórzy nie chcąc kota stresować przywozili tylko fotki i z nimi też można było jakiś kontakt wykonać, też zawsze coś się działo...
    ciekaw jestem bo nie wiem, czy przy okazji wystaw psów też się organizuje takie inicjatywy, żeby pomagać bezdomnym, nierasowym psiakom...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. p.s. natomiast co do samych chartów, to nie jest pies dla biednych, gdyż ta rasa potrzebuje dość specyficznej opieki, karmy i przede wszystkim terenu, warunków, aby taki psiak mógł się porządnie wybiegać, tak po prostu został skonstruowany w procesie tworzenia tych ras, bo inaczej będzie się źle rozwijał, chorował i po prostu zmarnieje.... to zresztą dotyczy wiele ras psów, np. myśliwskich, czy pasterskich, ale chart akurat jest bardzo wysoko specjalizowany, jeśli chodzi o wymagania..

      Usuń
    2. Może na tej wystawie było takie miejsce, w którym były psy do adopcji, nie wiem, bo nie obeszłam wszystkiego. Było sporo szczeniaków. Prawdopodobnie trwał handel nimi. Były psy w klatkach i tego widoku nie mogłam znieść. Psy chodziły bez kagańców, nawet wilczarze. Może one i łagodne, przyzwyczajone, ale w taki upał, po tylu godzinach czekania, mogły się zbiesić. Pewnie przyzwyczajone do warunków wystawowych, pewnie innego życia nie znają, ale i tak mnie odrzuciło.
      Charty i owczarki muszą mieć dużo miejsca do wybiegania się. Zresztą takie husky też. Kiedy widzę tutaj ludzi jadących na rowerach, a obok niech biegnące na smyczy husky, mam ochotę wsadzić kij w szprychy. Psy mają biegać,m ale nie poboczem ruchliwej drogi , za rowerem.
      Afgany w bloku? W ogóle sobie nie wyobrażam.

      Usuń
    3. bo wystawa jest wydarzeniem i handlowym, i kulturalnym, przy okazji rozrywkowo - familijnym, trudno powiedzieć, czego więcej... hodowcy dogadają interesy między sobą, wymieniają najświeższe ploty z branży, klienci, potencjalni opiekunowe dogadują kwestie kupna nowego pupila, odbywa się przekaz informacji o różnych doświadczeniach, firmy z żarciem lub gadżetami promują swoje produkty, dzieciaki mają frajdę, a jak ktoś ma układy z organizatorem, to ma okazję stuknąć parę groszy na sprzedaży waty cukrowej, albo pańskiej skórki... po prostu jarmark z pewnym stopniem specjalizacji...
      co do biegania przy rowerze, to kiedyś u nas funkcjonował dom zastępczy dla psiaków... system polegał na tym, że pewna dziewczyna jeżdziła po schroniskach, wyszukiwała różne bidule, umieszczała je u nas, a w tym czasie szukała im ostatecznego domu... taki psiak u nas miał wtedy socjalizację, bo na stałe był jeden inny pies i jeden kot... i nieraz trafiały się wyżły szorstkowłose, przemiłe "druciaki", które wymagały, żeby je przegonić od czasu do czasu... niedaleko naszego osiedla miałem taką bezpieczną trasę, gdzie ja jechałem rowerem po asfalcie, a psiak na smyczy obok po trawniku, czy raczej łące takiej... ten system działał, wymagał jedynie sporej czujności odnośnie stawiania kupy... bo taki psiak potrafił czasem znienacka się zatrzymać na okoliczność tej kupy i mogło to grozić byciem wyszarpniętym z siodełka, LOL...
      za to parę husky miał pewien gość z sąsiedztwa, to nieraz go spotykałem z nimi zaprzęgniętymi do sanek lub do wózka, dwukółki takiej... psiaki były karne, dobrze wyszkolone, teren był bezpieczny, więc w sumie fajnie to wyglądało...

      Usuń
    4. Wpisałam komentarz i poleciał w niebyt. Nie zauważyłam na tej wystawie, by były jakieś zażyłości, przyjaźnie, ploteczki czy uśmiechy. To jest biznes i wielka konkurencja. Panowało raczej napięcie no i chyba wkurzenie na te opóźnienia.
      Husky przy saniach, wózeczku, tak, to naturalne, husky za rowerem to głupota.
      Ja bym z tym wyżłem nie ryzykowała. Mógł Cię wraz z rowerem posmyczyć przez ugory, w pogoni za zającem. To pies myśliwski i drzemie w nim zew krwi.
      Podziwiam stworzenie przejściowego domu dla zwierzaków. Mnie by serce pękło, gdybym musiała się z nimi rozstawać. Nawet z wiedz, że znalazły piękny dom.

      Usuń
  5. Afgany były modne w latach 70, kilku profesorów z mojej dzielnicy posiadało te niezwykle psy. Whippetysa też cudne. A zabójca Lwa Trockiego kochał borzoje.
    No i jak wypadł Dracula?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Afgany piękne, ale mnie rosyjskie bardziej się podobają. Jeszcze nie wiemy, na stronie związku nie ma jeszcze wyników, a do Tomka nie dzwoniliśmy- oni byli jeszcze wczoraj na drugiej wystawie, a są z Warszawy i pewnie dzisiaj się zbierają do życia.

      Usuń
  6. Z poprzednią psiną zaliczyliśmy 3 wystawy, bo żeby szczeniak był rasowy, to matka musi wziąć udział w trzech wystawach jakiegoś tam szczebla i osiągnąć jakieśtam wyniki.
    Nameczyliśmy się za każdym razem, psiną wg sędziów nie była wystarczająco dobra. A na cholerę z tym kretyńskim systemem.
    Jakkolwiek lubię oglądać psy na wystawach, byle by nie było upału, bo się zwierzątka męczą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja matka miała sznaucerke olbrzyma- czarną, piękną i też ganiała z nią po wybiegach. Nie wiem, jak to się skończyło, bo wyprowadziłam się z domu, ale chyba nic ze szczeniąt rodowodowych nie wyszło. Suka miała ropomacicze i zmarła dosyć szybko. Wtedy z weterynarzami psimi było marnie.
      Ja chyba zupełnie odpuszczę takie imprezy. Gdybym się jeszcze znała na cechach danej rasy, to może chodziłabym, ale oglądałam te psy i dla mnie wszystkie były godne medalu.

      Usuń
    2. Bo też i wszystkie są godne:)

      Usuń
    3. Jak Tomek zamieści wyniki, to napisze post. Drakula wygrał!!!!!!!

      Usuń
  7. hobby ,to coś, na co wydaje się pieniądze. biznes, dla odmiany, polega na zarabianiu tychże. dopóki jest jedno i drugie - jest dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niby tak, ale tam chyba większość stawia na biznes. Pies jako biznes... dla mnie nie do przyjęcia tak, jak i hodowla norek.

      Usuń