Na początek to
Cudne dwa naszyjniki. Dostałam od Anabell.
Wielkie dzięki Anabell, po otwarciu koperty zatchnęło mnie z wrażenia. Oba śliczne,
ale w tym seledynowym (niebieskim?) zakochałam się od pierwszego spojrzenia. No i zaraz, już, natychmiast
chciałam go założyć. Taaaaaaaaaa, jak mówią moje dzieci? „Mami, trochę techniki
i zaraz się gubisz”. Kręcę zapinką w jedną stronę…nic…kręcę w drugą stronę…
nic. Daję Jaskółowi….kręci…nic… no fajnie, jak to włożyć na szyję? Nagle Jaskół
oderwał i… jasne- stare melepety, to jest magnes. Naprawdę pierwszy raz
spotkałam się z takim rodzajem zapinki.
No i EURO. A jakże…
Na tę okoliczność, Jaskół wytarabanił mały, stary telewizor z szafy,
postawił na stole, na tarasie, coś tam pokombinował i…urządził sobie strefę
kibica na wolnym powietrzu. A ja mam podsłuch :) piwko, ciepły wieczór, obłędny
zapach z ogrodu… ummmmm… Pachnie cały świat: irysy, goździki, piwonie, czarny
bez i jaśmin. A na dole w lasku wydziera się jeszcze spóźniony drozd.
Irysy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz