Grają. Francuzi z
Anglikami. Remis 1:1 i chyba tak już zostanie. Nie zamierzaliśmy oglądać EURO,
ale jakoś tak wyszło, że kibicujemy. Tym razem Francji, chociaż i w Anglii jest
rodzinka. Na szczęście tę drugą w ogóle zwycięstwo Anglików nie interesuje. I dobrze.
Za oknem kursują do gniazda, uwitego na kracie obok ramy, kosy. Cały czas z żarełkiem
w dziobach. Młode są żarłoczne. Straszne głodomory. Na górnym tarasie, w
gnieździe zrobionym w małej podstawce na doniczki (pokazałam zdjęcia), też
wykluły się młode muchołówki. Korci mnie, żeby popstrykać im fotki, ale boję się spłoszyć
rodziców ptasich. Nie będzie sesji. Ważniejszy jest dla mnie spokój małych
upierzonych. To już chyba ostatnie lęgi. Młode kosy z poprzedniego plączą się
pod nogami, próbują fruwać, a stare uczą je wyciągać dżdżownice z trawnika. Przezabawne
widoki. W ogrodzie mokro. Wycinam, przycinam różne „naddatki” na krzewach, bo
odchwaszczać nie można. Powoli zbliżają się wakacje. No i dobrze, bo już mnie
moli.
Strefa kibica
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz