Czeka nas
w październiku wymiana kilku drzwi balkonowych, części okien i głównych drzwi
wejściowych. Na szczęście proces decyzyjny, którego wprost nie cierpię, już za
nami. Nie lubię wybierać, przebierać, dopasowywać. W dodatku ciągle mam
wrażenie, że firmy oczekują od nas wyboru czegoś ekstra. A ja nie lubię
bajerów. Ma być prosto i funkcjonalnie. Dany produkt ma spełniać w 100% to, do
czego jest przeznaczony i tyle. Dlatego
wszelkie pytania o np. parapety i
podsuwanie jakichś marmurków, deseni, krzywizn i połysków mijało się z celem.
Okna mają zabezpieczać przed zimnem i dać się łatwo myć. Szybka w drzwiach
wyjściowych ma być normalna bez refleksów, witraży i wypukłości, bo nie pasuje
do zewnętrznej elewacji taki szpan. Tak samo z klamkami. Po cholerę mi jakieś
złocone, kute ozdobnie klamki, kiedy mój
dom jest prosty w stylu? I tak po kolei. No i cena też tu odgrywa rolę, bo
każdy taki ozdobny akcencik to kilka, kilkanaście lub kilkadziesiąt złotych
dodatkowo z kieszeni wyrywa. A forsa ciśnie. I to bardzo. Jeszcze remont komina
przed zimą się szykuje. Przed kilku laty jego kawałek się oderwał i z wielkim
hukiem spadł, na szczęście, poza taras, na którym sobie beztrosko paplaliśmy
przy herbacie. Na razie komin funkcjonuje taki wyszczerbiony, ale urody mu ta
wyrwa nie dodaje i w każdej chwili istnieje realne zagrożenie, że następny
kawałek spadnie komuś na łepetynę, albo nie daj boże, cały komin runie. Po wprawieniu stolarki należałoby wymienić
podłogi. Dobra…., nie chcę myśleć, co dalej, bo potrzeby kocą się jak króliki.
Żeby jeszcze kasy tak szybko przybywało. Na razie metodą małych kroków
remontujemy ten nasz „zarośnięty mchem i porostem” wiejski dom. A z drugiej strony, to stawia przed nami coraz
to nowe cele, które czynią nasze życie niewątpliwie bardzo interesujące. I
chyba do jego końca nie będziemy narzekać na nudę J
Tujałki
Urzekły mnie ich barokowe w kolorach kwiaty. Te łączenia barw i wrażenie aksamitnych płatków. Piękny jest też kształt kielichów. Na jednej łodydze po kolei rozkwita się kilka kwiatów i tworzą taki minibukiet.
Nasiona kupuję w Leroy Merlin. Nie widziałam ich w żadnym innym sklepie. Kiedyś jeszcze były w ogrodniczych, ale teraz już ich w nich nie znalazłam.Roślina jednoroczna, sieje się ją wiosną. Bardzo trudna w uzyskaniu sadzonek. Najczęściej nie wykiełkuje, albo wykiełkuje parę sztuk z całej paczki nasion. Chyba powinno się ją wysiewać do donic wczesną wiosną i stawiać na parapecie w domu, ale ja nie mam cierpliwości do takich zabaw. Poza tym, rośliny siane w donicach są zazwyczaj bardziej delikatne i podatne na choroby oraz zmiany pogody.
Corocznie wysiewam wprost do gruntu, potem czekam na cud :) I każdego roku staje się taki maleńki cud, bo kilka sadzonek udaje mi się wyhodować.
Rośliny są wiotkie, powinny mieć podpórki. Pod wpływem deszczu przewracają się na grządkę i kwiaty się niszczą.
Przeczytałam, że nie powinno się przesadzać sadzonek a wysiewać je wprost na miejsce stałe. Hmmmm... mnie się właśnie sadzonki przesadzane przyjmują. Natomiast kilka razy siałam inne roślinki na miejsca stałe i najczęściej je "odchwaszczałam' z innymi niepotrzebnymi. Skleroza i tyle. Dlatego wolę sobie sadzonki wyhodować na rozsadniku, a potem wysadzać na grządki w miejsca stałe.
Kwiaty tujałek mają dużo odcieni i każda roślinka ma inny środek.
Przypominają petunie, ale są bardziej delikatne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz