Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję autora i/lub źródło), stanowią więc moją własność. Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez podania adresu tego bloga. (Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Kredens po prostu musi być


11.30
Zamglone poranki i upalne dni. Wczoraj dookoła „chodziły” burze, ale do nas ani jedna nie zawitała. To jakieś szczególne miejsce, bo takie zjawiska obserwuję od momentu, kiedy się tu sprowadziliśmy, czyli od 23 lat. Często na południu nad górami- granatowo, na zachodzie- sino, północ deszczem zszarzała, słychać z dala grzmoty,  a u nas słońce świeci w najlepsze.
Dzisiaj bardzo ciepło i mocny wiatr. Pojawiły się pierwsze grzyby- kozoki. Ptaki mają ostatnie lęgi. Co chwilę, z różnych stron, słychać popiskiwania piskląt, a ich rodzice to tylko śmigają w powietrzu.
Wczoraj „zamieszkał” u nas stary kuchenny kredens (taki śląski byfyj). Ogroooomny. Skąd pomysł? Wymarzyłam sobie pokój do pracy w wiejskim stylu. Na jednej ścianie mamy meble (też już dosyć stare) robione na zamówienie- dwie komody i wiszące półki z szybkami, takie ludowe, z modrzewia. Do tego stół i krzesła w tym stylu. Na drugiej ścianie stało pianino, ale bardziej pasowało do innego pokoju, więc zostało tam wstawione. Zrobiła się goła ściana. No i dalej kombinować, co teraz? Można było dorobić meble, żeby pasowały do tych, które już są. Tyko…kasa, panie…kasa…Kupić inne w tym stylu? Wyglądałyby już tandetnie, a robione z drewna?… kasa….Dobra, mówię do Jaskóła. Ściany dzieli duży pokój, to zrobimy tę w zupełnie innym stylu. Oczywiście nie żadne rococo, ani klasycyzm, i nie meblościanka, chociaż chodziła mi po głowie, ale… jeszcze jeden warunek musiał być spełniony- musiałam  znaleźć jakiś mebel na swoje rzeczy do szycia, bo pochowane po różnych szafach. Wkurzało mnie  ciągłe ich wyjmowanie i upychanie. Mebel miał być pojemny, natomiast współczesne meblościanki, to więcej ścianek niż mebla. Jak była duża, to komplet z szafą dwudrzwiową. Po co mi jeszcze jedna szafa na ciuchy, kiedy ja chcę półki na tkaniny, wełnę, nici i inne takie duperelki. Odpada. Znalazłam fajne komody. Pakowne, ale ciemne. Niech będą ciemne. Postanowione. W tym samym czasie pojechaliśmy do kumpla po naszego Enfielda, aby zabrać go z zimowego garażowania do domu. W tej samej wiosce mieszka inny kolega- motocyklista więc poszliśmy go odwiedzić. A on, zapaleniec, zbieracz staroci, zaprowadził nas do starego domu, w którym trzyma te swoje wiekowe cudeńka. Rany- stare motocykle, rowery, naczynia, szkło, lampy, pralka, maszyny do szycia, jakieś zegary, lustra, a wśród nich stał kredens. Taki śląski kuchenny byfyj. Patrzę na mebel i mówię, że takie dwa miała moja babcia w domu. Jeden w kuchni zimowej, drugi w letniej. I nagle strzeliłam: Sprzedaj mi ten kredens.
Ale kolega zafiksowany, żeby „mieć”, mówi „nie”, mimo to prowadzi mnie do innego pomieszczenia, a tam stoi drugi kredens, jeszcze fajniejszy.
-No- mówię- Masz dwa, jeden możesz mi sprzedać- upieram się tak w ciemno, bo jeszcze nie mam pojęcia, gdzie by go postawić. Jednak chodzi mi po głowie, że taki kredens jest pojemny i bardzo mi się podoba. Kumpel jednak też się zaparł i nie miał ochoty mi czegokolwiek sprzedawać. Nie, to nie. Wyszłam przed dom, gdzie stała reszta towarzystwa i mówię, że Marcin ma takie fajne kredensy, ale sknerus jeden, nie chce żadnego mi sprzedać. Jaskół robi wielkie oczy, bo pojęcia nie ma, że jakiś kredens chcę kupić, a ja jak smark wpatrzony w lizak, kredens i kredens chcę. Nagle drugi kolega coś z żoną poszeptał i mówi, że w starym domu od ciotki chyba jeszcze taki kredens stoi. Pojedzie tam, jeżeli mebel będzie, zrobi zdjęcie, przyśle nam i my zadecydujemy, czy bierzemy go. Ok. ucieszyłam się, ale przyznam, że po powrocie do domu miałam wątpliwości, czy rzeczywiście chcę starego grata postawić w pokoju. Zdjęcie przyszło. Bierzemy. No i wczoraj ogromny (większy od tych od Marcina) kredens stanął w naszym domu.
21.07
Przekombinowałam z tymi burzami. Po południu była u na burza, ale taka normalna. Wprawdzie spadło trochę gradu oraz była ulewa, jednak w normie. Natomiast cała chmura szelfowa przeszła bokiem i dostało się Jastrzębiu, Żorom, Tychom oraz Rybnikowi.  Z drugiej strony chmury poszły na Ustroń, Bielsko.
 Na razie nie grzeszy urodą. Zostanie pomalowany na kolor kremowy, dostanie piękne uchwyty (już sobie wypatrzyłam w Castoramie) nowy blat i po pomalowaniu wstawimy mu szyby. Na razie zostały wyjęte na czas transportu i malowania. On tu wygląda na niewielki, ale w rzeczywistości ma 1,80  długości i jest bardzo pakowny.
 Pilnuję

 Pierwszy w tym roku.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz