Świat się rozpłakał, a potem znowu, pod wieczór,
słońce wyjrzało. I na tle ogromnych, ciemnych, prawie granatowych chmur
zalśniły ostatnie liście na brzozach i modrzewiach. Uwielbiam te jesienne
kontrasty. Złoto... płynne, stare złoto migoce na tle granatu i ciemnych szarości. Słońce, będące już nisko oświetla od spodu korony drzew, co daje
niesamowity efekt. Nie potrafię sobie odmówić takiego widoku i stoję z zadartą głową, obserwując te cudności, aż słonce schowa się za las. Jeszce przez jakiś czas niebo jest złoto- różowo- fiołkowe a potem robi się szare.
Na wiosnę przecięliśmy gałęzie od południowo- wschodniej
strony i teraz, kiedy liście opadły, zobaczyliśmy przez okno Czantorię. Przypomniałam
sobie, jak przed obsadzeniem ogrodu drzewami, mieliśmy przepiękny widok na
pasmo czeskich Beskidów i pasmo naszego Beskidu Śląskiego- od Czantorii, przez Równicę
po pasmo Błotnego (Błatnej) i Klimczoka. Wprawdzie drzewa zasłoniły widoki, ale
osłoniły ogród i dom przed wiatrami. Dzięki nim mamy też w ogrodzie swoisty
mikroklimat. Zresztą nie wyobrażam sobie ogrodu bez wysokich drzew- brzóz, lip,
czeremchy, modrzewi, akacji… A teraz jeszcze zasadzę kasztanowiec- samosiejkę.
Już ma prawie pół metra wysokości. Może dożyję czasu, kiedy zakwitnie.
Dzisiaj
zdałam sobie sprawę z tego, że żyję jakby w innym wymiarze. Gdzieś tam ludzie
spieszą się do pracy, dzieci chodzą do szkoły… coś się dzieje- jakieś dramaty,
radości, a ja sobie tutaj, w domu, spokojnie pracuję i wcale nie mam ochoty iść
do ludzi. Kompletnie wystarcza mi dom, nasz sklep oraz ogród. Wieczorami
oglądam na komputerze komedie polskie. Wiem… wiem… podobno głupie. A mnie to Ne
wadi… Dzisiaj oglądałam Lejdis… no i co… mało ambitne, ale fajne. Nie mam
ambicji oglądać wieczorami „wielkiego kina”. Oglądam sobie, coś tam szyję i
jest mi super.
Płynne jesienne złoto
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz