Były, były…. i nadal są. Przez zimę od czasu do czasu
śmigały po drzewach. Do Bezki chyba się przyzwyczaiły, a ona do nich chyba też,
ale instynkt nakazuje jej gonić je ile sił w łapach. Są dwie. Znowu
ciemnobrązowa i druga- bardzo ruda. Na początku lutego jedna z nich przyszła
dokonać oględzin wywietrznika koło okna sypialni. Dwa lata temu miały tam Rude
gniazdo i opisałam wtedy ewakuację z niego młodych wiewiórczych niedorostków. W
zeszłym roku, po dosyć długich przepychankach o miejsce w wywietrzniku między rudą
a kosem, lokal ten zajęły szerszenie. No cóż, gdzie dwóch się bije, tam trzeci
korzysta. Jednak tym lokatorom taki manewr się nie opłacił. Zostali z
premedytacją, ale i z bólem serca unicestwieni za pomocą mocno trującego i
cuchnącego środka chemicznego. Zatem, na początku lutego rudas przyszedł
sprawdzić, jak się mają sprawy z lokum na gniazdo. Trochę pomarudził przy
wylocie, ale potem musiał wiać, bo Bezka go zwietrzyła. Jestem dzisiaj w
sypialni i nagle słyszę chrobot paurków po parapecie. Podnoszę głowę i co
wiedzę? Dwa czarne oczka wlepione we mnie z natężeniem. Łał- oko w oko z
Wiewiórem to prawie jak bliskie spotkanie trzeciego stopnia. Ruda się
zorientowała, że ja ją widzę i myk na bluszcz. No to ja myk do holu po aparat.
I… udało się kilka fotek strzelić, zanim pobiegła na taras. No to ja do
drugiego pokoju, a ona przez drzwi balkonowe znowu robi podgląd do pokoju.
Potem na bluszcz nad schodami do ogrodu i nad oknem na górny taras. No to ja na
piętro, żeby ją na tym tarasie
przydybać. Bezka za mną. O dziwo cicho. Patrzę przez drzwi balkonowe- rudej nie
ma. To do okna. A ta maupa ruda już na dole, na cisie się sadowi. No to ja po
schodach piorunem na dół. Bezka za mną już nie cicho, gryząc mnie po łydkach,
bo myślała, że się bawię w gonionego. Uciszyłam psicę i na palcach do okna
podchodzę. Widzę kołyszące się gałązki bluszczu przy wywietrzniku, a potem rudą
kitę w drodze na taras. Noż ty.. powtórka z rozrywki? No to piorunem na górę.
Bezka za mną. Cichutko podchodzę po kolei do okien. Nie ma. Pewnie wiewióra
polazła na strych, gdzie ma zimowe leże. A ja na dół do kompa oglądać łupy
fotograficzne. Trochę się udało, trochę mniej. Zdjęcia robione przez szybę.
Ciekawa jestem, jak wypadła inspekcja i czy rude
zrobią gniazdo w wywietrzniku. Interesujące jest również to, skąd wiedziały, że
tam jest dobre miejsce. Dwa lata temu to chyba ich dziadki, albo rodzice się
tam zadomowili. Potem jedno ze starych zginęło. Bazylka. Kminek został, ale
założył gniazdo gdzieś indziej. A może to instynkt się odzywa?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz