Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję autora i/lub źródło), stanowią więc moją własność. Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez podania adresu tego bloga. (Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

wtorek, 16 sierpnia 2022

Oooo ja cierpię dolę... czyli o wklejaniu, przeklejaniu- lenistwie blogowym.

 


Od razu napiszę, że sprawa dotyczy tylko mojego bloga, piszę tylko o swoim blogu, nie oceniam innych blogów, nie mam nic do nich, do ich autorów, mogą robić na swoich blogach, co chcą. Post nie jest żadną aluzją do postów na innych blogach. Jest to odpowiedź na bezczelne stwierdzenie Kloszarda, a przy okazji wyjaśnia to, co na moim blogu dzieje się.

To tak na wsiatkij słuczaj, by znów nie rozpętała się jakaś blogowa potyczka. Asekuruję się, by znów jakaś blogowa „adwokatka” nie nazwała mnie chamką, zarozumiałą i bezczelną, wywyższająca się Jaskółką.

A swoją drogą skala tamtego ataku oraz niesprawiedliwej oceny, była tak ogromna, że popatrzcie, jeszcze mnie lekko moli.

Sprawa jest banalna, w komentarzach pisałam już na ten temat, niemniej jeszcze raz napiszę o tym, dlaczego wklejam teksty- gotowce. Tak, można wzruszać ramionami, o co jej chodzi. O nic- wyjaśniam i tyle.

W dyskusji po poprzednim postem, pani Kloszard zabrakło rzeczowych argumentów i rąbnęła mi między oczy.

 

„Anonimowy15 sierpnia 2022 14:23

Pani , kopiuj wklej z onetu uważa Pani za jakiś wysiłek? Za jakąś wartość?. Oczekuje Pani wysiłku z mojej strony chociaż sama powiela tylko czyjąś pracę ?. Wysiliłam się bardziej niźli kopiuj wklej.”

Jak powiedziała pani Kloszard- praca kopiuj wklej, to żadna praca i wysiłek. Tak, bezmyślne działanie na tej zasadzie, faktycznie jest marne. Takie zapchajdziury, by coś tylko napisać  w poście.

Ja jednak pozwalam sobie na wybór różnych tekstów, każdy dokładnie czytam, do każdego dobieram zdjęcia (jak nie ma ich w artykule). Nie zamieszczam bredni, bardzo staram się, by takich nie zamieszczać.  Jak mam wątpliwości, to o tym piszę. Dodatkowo jeszcze czytam w Necie inne informacje, by sobie rozjaśnić obraz, wyjaśnić jakieś pojęcia, związane z treścią wklejanego artykułu.  I zawsze podaję jego źródło oraz dodatkowe, kiedy zachodzi taka potrzeba.

Staram się dobierać teksty tak, by każdy mógł coś dla siebie znaleźć. Staram się też nie omawiać artykułu, ponieważ uważam, że czytający ma prawo zapoznać się z nim, bez brania pod uwagę mojego punktu widzenia. Potem w komentarzach często "dopowiadam" treści, pokazuję mój stosunek do nich.

 

Czy wysiłek? Ja to lubię, muszę robić coś  takiego, bo mi brakuje pracy naukowej, a to jest jej namiastka.

Chyba można zrozumieć taką prostą rzecz, że Jaskółka ma w sobie potrzebę szukania wiedzy i przedstawiania jej i jak ktoś, kto nie może żyć bez np. wspinaczki, ja nie potrafię żyć bez czytania, analizowania, podsuwania tekstów, dzielenia się nimi. Nie, nie mam w sobie „belfra, co to musi, bo się udusi”. Podsuwam ciekawe, według mnie, treści, a wybór, „czytać- nie czytać", należy do odwiedzających mój blog. Kogo to dziwi, komu to szkodzi?

Ludzie prowadzą różne blogi, ja prowadzę taki. Nie ma przymusu czytania i komentowania. Zresztą sądząc po liczbie wejść, to ponad 100 dziennie, jest jakimś wynikiem. Jeżeli teksty czyta tylko połowa, to zawsze te około 50 % chce to robić.

No i mam radość dzielenia się wiedzą z innymi. To też  dziwi? Chyba tak, bo to raczej nie jest częste na blogach- "wiesz, przeczytałam interesujący tekst, przeczytaj, spodoba ci się, podyskutujemy". I nie należy mylić tego z omawianiem na blogach różnych problemów oraz zjawisk. Zazwyczaj jest tak, że ktoś "wyjmuje" najważniejsze treści z danego tekstu i omawia je na swoim blogu. Ja z kolei uważam, że jak tekst jest dobry, to  należy go cały wkleić. Nie widzę potrzeby, by go przeredagować i pisać "swoimi słowami". Poza tym cały tekst wyklucza manipulację oraz tzw. "wyjmowanie z kontekstu " z sugestiami gospodarza bloga i mylnymi interpretacjami komentujących, bo nie znają całości.

Jestem zmęczona zalewem frustrujących informacji (inni pewnie też). Na blogach są one ‘”obracane” na wszystkie strony. Dlatego zamieszczam  artykuły na różne tematy, by sobie ludzie poczytali i chociaż na trochę oderwali się od męczącej rzeczywistości. Nie muszą to być wałkowane bez przerwy sprawy rodzinne, wojna w Ukrainie, covid, inflacja, draństwa rządu itp.  

 Ciągle istnieją: historia, kultura, sport, sztuka, moda, muzyka itd. I tym staram się rozbijać moje posty ogrodowo- ptasio- turystyczno- wiewiórkowe. Staram się nie zawracać czytającym głowy moimi stanami psychicznymi, problemami rodzinnymi, zdrowiem. Nie mam takiej potrzeby, a poza tym, czytający mają dosyć swoich zmartwień, by jeszcze u mnie  o dodatkowych czytać. 

Owszem, obawiam się też trolli, które radośnie dokopują blogerom, kiedy ci zamieszczą post o zmartwieniach, rozterkach, porażkach. Tak, tego też chcę uniknąć. Nic tak „bliźniego” nie cieszy, jak nieszczęście innego „bliźniego”. A ja nie mam zamiaru karmić sfrustrowanych trollic, żywiących się nieszczęściem ludzkim.

Prędzej podzielę się radosnymi informacjami, chociaż to też bywa niebezpieczne- wiecie o tych moich działaniach pomocowych i jak mnie pewne towarzystwo podsumowało. Ja, w ogóle, zauważyłam, że jednym blogerom różne rzeczy przechodzą spoko, ale nie Jaskółce. Dlatego ograniczam, jak mogę osobiste wpisy.

Jest mnóstwo blogów, na których czytamy recenzje książek. Są blogi z recenzjami sztuk teatralnych, filmów. Są blogi stricte polityczne, albo prozdrowotne, albo przyrodnicze…. Są to dla mnie bardzo cenne blogi. Lubię czytać blogi takie „z życia wzięte”, osobiste, rodzinne, wnętrzarskie… całkiem poważne- seriożne, albo  pełne humoru…Jednak mnie nie o to chodzi. Nie chcę powielać tematycznie innych blogów, a trudno wymyślić „swój blog”, by był interesujący.

Wklejam teksty, piszę posty, kierując się myślą: poznać świat, zrozumieć świat, poznać człowieka, zrozumieć człowieka.


Jeżeli ktoś chce, to będzie dociekał, jeżeli ktoś nie chce, przeczyta i pójdzie dalej.

„Tyle tego”, jak mawiał komisarz Rudolf  Heinz ( "Heinz, jak marka ketchupu")


Deserek😀


Pod koniec filmu słychać szczekanie psa od siostry, potem ona sama wyszła na taras i spłoszyła dżentelmena w czerwonych portkach.

  Miłego dnia.

42 komentarze:

  1. Jaskółko, szkoda zdrowia, nerwów i życia na długie dyskutowanie z komentującymi negatywnie, ja odpisuję raz wyjaśniając swoje intencje a potem dziękuję ( bo to zawsze dla mnie materiał do przemyśleń) i nie odpisuję więcej, Szkoda bicia piany a już zwłaszcza z kimś po kilku szklaneczkach.
    Pozdrawiam, mnie się podoba gdy ktoś zadaje sobie trud by zgromadzić, przeanalizować i podzielić się ciekawymi wiadomościami i cytatami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, no, ja się nie przejmuję. To był komentarz, który mnie zainspirował do napisania postu.

      Usuń
  2. Dawno już nie widziałam dżentelmena przy posiłku ale te czerwone portki to najwyżej różowe gatki 😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas ich sporo w ogrodzie.
      Od pewnego czasu nie potrafię komentować u Ciebie. Zobaczyłam krzesełka, przeczytałam ich historię i nie mogłam powiedzieć, że są fajne i cieszę się, że wszystko prawie bezboleśnie się skończyło.

      Usuń
    2. Ależ Jaskółko, krzesełka wcale nie muszą Ci się podobać, mnie samej moje zagracone mieszkanie nie urzeka. I ja nie komentuję wszystkich postów znajomych tylko te, które zawibrują we mnie. A gdybyś nawet skomentowała, że Ci coś nie pasuje to bym, jak pisałam powyżej, raz odpisała. Ja Cię pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    3. No nie tak, one mi się bardzo podobają i chciałam Ci to napisać, a tu ZONK! A i kuchnia, oraz balkony są świetne. I też nie mogłam tego napisać. i jest mi jakoś niefajnie- czytam, a Ty nawet nie wiesz, że ja tam sobie u Ciebie podziwiam i chciałabym to napisać.
      Ciebie również serdecznie pozdrawiam:)

      Usuń
    4. Spoko, luzik - odblokuje się to Coś, wtedy napiszesz.

      Usuń
    5. Jeszcze raz przeczytałam nasze komentarze, ze zrozumieniem i doszło do mnie, że Twoje" nie potrafię" dotyczy sfery technicznej nie psychicznej, jak zrozumiałam w pierwszej chwili. Zabawne nieporozumienie. 😍

      Usuń
    6. No właśnie- technicznie mnie nie puszcza Bloger. Psychicznie, jak najbardziej, jestem gotowa komentować Twoje posty:):)

      Usuń
  3. Bardzo cię cenię i czytam od dawna, ostatnio rzadziej, to prawda, ale jak już to Jaskółkę, lubię twoje teksty, dają do myślenia .Chciałabym mieć takie włosy jak Beza (podpisana "Jaskółka") w tej notce.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dziękuję bardzo. Zrobiło mi się błogo na mojej parszywej duszyczce:):):) Beza ma super futro, ale kłopotliwe w utrzymaniu. Ona jest mieszańcem od czubka nosa do tylnych łapek (mniej więcej) ma futro szetlanda i ono samo się w miarę układa,nie pętli. Horror zaczyna się na tylnych łapkach, ogonie i pod ogonem. Tu się jej robią kołtuny. No i nie umiałam jej wyczesać do skutku, zaparzyła skórę pod ogonem,futro nie przepuszczało powietrza, weterynarz musiał wygolić. Brała zastrzyki, leczyliśmy Oxykortem. Nie ubyło jej urody, a ja mam wreszcie spokój,bo się nie zaparza i czesanie jest łatwiejsze.
      Swoje zdjęcia podpisuję jako "Jaskółka". Przyzwyczaiłam się, ale zdaję sobie sprawę, że jak kto zechce to i tak gwizdnie, a zabezpieczenie słabe.

      Usuń
  4. A wiesz, to że się człowiek interesuje czymś więcej niż jedzeniem zakupami i brudami politycznymi często ludzi mocno dziwi. Już kilka razy dziwiono się, że interesuję się tym co w Kosmosie lub odkryciami z dziedziny medycyny i nie rozumiem takiej krytyki, dziwienia się, "że cię to interesuje". Przecież jeśli kogoś to nie interesuje, to póki co- nie ma przymusu czytania- nie czytaj , nie musisz, a zdziwienie zostaw w domu, przyda się nie jeden raz. Już coraz rzadziej piszę, bo poza upałem to niewiele się u mnie dzieje.Upał i susza, dęby czerwone zrzucają jeszcze bardzo zielone żołędzie, a platany zrobiły się z dnia na dzień złociste i zrzucają liście. A Kloszard - chyba by była chora gdyby komuś nie dokuczyła- taka natura, być może źle się z Nią los kiedyś obszedł. Nick Kloszard
    nie jest synonimem szczęścia i dobrostanu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anabell, czytam Twoje posty, ale nie mogę komentować. Tak samo mam jeszcze na jednym blogu. Zlikwidowałam wszelkie zapory, jak to podpowiedziała Pantera i co? I nic. Aż głupio, bo lubię Twoje pisanie właśnie dlatego, że znajduję na nim wiele fajnych informacji.
      Do czasu kloszard mogła komentować. Zmęczyłam się jej czepialstwem. Ma szlaban.

      Usuń
    2. Ja, żebym mogła komentować to zmieniam każdorazowo przeglądarkę i komentuję z przeglądarki EDGE Microsoftu, a nie ze swojej stałej, czyli z Firefoxa. A próbowałaś komentować jako "anonimowy"? Jotka też ma problemy, ale wchodzi do mnie jako "anonimowy". A tak ogólnie to coraz dziwniej jest nie tylko w Polsce- świat się wyraźnie chyli ku upadkowi.
      Serdeczności;)
      P.S. "Mysza, Papuga i Truskawa" nadal są razem ze mną.

      Usuń
    3. Próbowałam na wszelkie sposoby i nic. Mysza..... super, ze trwają:)

      Usuń
  5. Każdy bloger wprowadza swoje zasady, i tak jak nie przestawiam nikomu mebli w domu, tak nie neguję prowadzenia miejsca w sieci na swoją modłę. U mnie cytaty bywają, ale najczęściej z książek, do artykułów zazwyczaj podaje linka (przynajmniej ostatnio). Trollom i osobom ze zbyt wieloma problemami daję szansę, ale bez przesady (przede wszystkim cenię swój czas i dobry nastrój). Z praktyki wynika mi, że trollom nie chodzi o to, aby mi odpowiedzieć, ale aby inni widzieli ich odpowiedź, stąd odkąd moderuję komentarze i ani słowem nie nawiązuje do otrzymanych trollizmów, liczba "przyjaciół" mi zmalała jak za dotknięciem czarodziejskiej rożdżki. Też interesuję się wieloma rzeczami, to jest wartość sama w sobie. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, daję linki, ale nie wierzę, że wszyscy tam wchodzą (najwyżej kilka osób, a mój post czyta np. 50), dlatego cytuję całe artykuły. Już sporo razy przekonałam się, że dałam linkę, byłam przekonana, że ludzie przeczytali, a potem w dyskusji okazało się, że nie mieli pojęcia, co było w artykule. Naprawdę nie wymagam, żeby ktoś czytał, ale jak już ma linkę, to wypadało by. Ja wchodzę i czytam.
      Troll zasugerował mi post, przynajmniej na tyle się przydał.

      Usuń
    2. Wiesz Jaskółko, ja nie mam złudzeń, że wszyscy czytają cały napisany przeze mnie post. To po prostu widać, że niektórzy skanują początek i koniec i główna idea przyświeca im taka, żeby w żołnierskich słowach potwierdzić, to co napisałam :) Fakt podstawienia komuś tekstu pod nos niczego tu nie zmienia. Zadziwiająco szybko się z tym pogodziłam :)

      Usuń
    3. To też prawda:) No, ale ja ciągle liczę na to, że tu czytają ludzie chcący czytać, a poza tym, wychodzi na to, że potwierdzają się słowa Tokarczuk, które mogą dotyczyć blogów- niektóre blogi są nie dla....... nie obrażając tych, co nie obrażają się na takie słowa, bo wiedzą, o co mi chodzi. Reszta ma fochy, a nie takich tutaj chcę widzieć.

      Usuń
    4. Może raczej: nie każdy jest w sieci po to, aby wyrażać rozkminy intelektualne, tylko aby tworzyć wspólnotę. Jest to dla mnie o tyle kuriozalne, że się nie znamy, i to nie znamy się z całą pewnością, ponieważ pokazujemy na blogach tylko jakąś twarz. Mój mąż np. jest prawdziwszy w moim opisie na blogu prywatnym niż na blogu, który prowadzi sam. Wielu komentatorów trzy razy się zastanowi, zanim coś u niego napisze (i słusznie), bo z trollami Woland się nie pier**li. A przecież w życiu nie boją się go ani dzieci, ani zwierzęta :D

      Usuń
    5. Blogowe przyjaźnie bywają, ale najczęściej są wzmacniane spotkaniami w realu. Tylko po co wtedy gadać ze sobą na blogu? Owszem, wierzę w tzw. dobre znajomości blogowe i ja je opieram właśnie na treściach, jakie zamieszcza dany bloger.
      Niektóre blogi mają taki poziom, że się tam po prostu męczę i w dodatku są przewidywalne, dlatego rzadko na nie wchodzę. Takimi blogami są np. blogi z robótkami ( oczywiście nie wszystkie). Często oprócz zachwytów nad wykonaną pracą nie ma żadnej budującej treści. A można by pogadać o materiałach, technikach itp. Mam blog robótkowy i jestem rozczarowana niektórymi komentarzami, wolałabym krytykę, popartą wskazówkami niż cielęcy zachwyt ( ale doceniam, doceniam, mile łechce). Jednak ja tam wiem, kto szczerze pisze na temat moich prac, dlatego spoko:):)
      Ten blog stworzyłam z myślą o pokazaniu ogrodu, roślin, rudasów- to też jest tylko do pewnego momentu fajne. Przesyt zaczyna męczyć. Mnie brakuje właśnie takich refleksji nad treściami, powiedzmy, bardziej ambitnymi, ale nie męczącymi naukowością.
      Kiedyś na starym blogu napisałam post na temat kryzysów- taki z interwencji kryzysowej. Myślałam, że ludziom trochę pomogę, bo my wszyscy jesteśmy w różnych kryzysach. Wyśmiano mnie i stwierdzono, że się wymądrzam. Napisałam post o etapach żałoby- też przeleciał bez echa. No, nikt mi nie powie, że nie ma na ten temat przemyśleń, prawda?
      Ale ja tak szybko nie rezygnuję, taki obrałam kierunek i myślę, że nie jest zły.

      A jeszcze o komentowaniu- czasem nie komentują na blogach, bo zanim dotrę do bloga, przeczytam post, to większość komentujących trzy razy napisze to, co ja też napisałabym. Jakoś niezręcznie mi wtedy "podpinać' się.

      Usuń
    6. "Tylko po co wtedy gadać ze sobą na blogu?"...
      nie bardzo rozumiem... można się znać w realu, mieć kontakt via mail, telefon, czy komunikator, ale nadal gadać ze sobą "publicznie" na forach blogowych, choćby o danym poście i tak w ogóle, żeby ktoś się jeszcze podłączył do rozmowy, tak w szerszym gronie... znajomość w cztery oczy wcale nie wyklucza wspólnych spotkań np. w kawiarni np. w czwórkę, czy więcej osób...

      Usuń
    7. Można, jasne, że można, chodziło mi o takie bardziej osobiste teksty, kiedy inni niezbyt wiedzą o co chodzi- spotkałam się z tym. O.... ktoś ma blog zamknięty, potem przychodzi na otwarty znajomy blog o pisze komentarz, urywa i dodaje: "Resztę napiszę ci u siebie....", albo " napiszę ci na priv", albo "napisałam u siebie, czytałaś?" I jak się czują pozostali? I to wcale nie jest rzadkie zjawisko na blogach.
      Wszystko, co piszesz w końcówce, to prawda, wszystko można, to było tylko moje zdanie o znajomościach w realu i na blogach.

      Usuń
    8. to mi się przypomniało, jak kiedyś na moim forum blogowym toczy się dyskusja w najlepsze, a tu nagle wjeżdża komentarz od mojej Ówczesnej: "kochanie, możesz włączyć wreszcie telefon?"... bo akurat faktycznie się zakręciłem i miałem ten telefon wyłączony :)

      Usuń
  6. Posługiwanie się cytatami i linkami to żaden grzech, wręcz przeciwnie, świadczy o pokorze wobec dorobku innych, bo nikt nie wie wszystkiego i wszystkiego nie przeczyta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę nie ma sensu "opracowywać" na nowo tego, co dobrze napisane. Ale Ty to doskonale rozumiesz:)

      Usuń
    2. Ja sie usmiechnelam czytajac gdzies, ze jedenastym przykazaniem jest : "Nie cytuj". Dwunaste to moze: Nie to czy tamto a trzenaste: Nie trolluj! ..... a stopierwsze przykazanie: Nie bloguj! I Ament! A reszta? Bylo takie powiedzenie: "Wolnoc Tomku we swym ..." blogu!

      Usuń
  7. no, i weź się w Bezie nie zakochaj... to łagodne i dostojne spojrzenie po prostu mnie rozsmarowywowuje... i jest co czesać... nasze trzy krótkowłose koty są czesane raz na rok i nie ma tragedii, jak się o tym zapomn, ale doszedł czwarty, systemu "majnkun", a mnie doszedł poranny rytuał szczotkowania tej kupy kłaków, dla zdrowotności kota i mojej, psychicznej, bo to jest wspaniała technika medytacji... najważniejsze, że kocurniak to lubi, z wyjątkiem czesania ogona, to akurat trzeba robić szybko, bo mruczenie zamieni się w burczenie...
    a co do reszty... no cóż, nie ma to jak porządnie nakarmić trolla od czasu do czasu... jak mawiał zacny Andy Art Klater (RIP) każdy porządny blog powinien mieć swojego trolla, o którego trzeba dbać... ja go akurat nie słucham i prowadzę blog nieporządny, a ten konkretny troll ma u mnie przesrane, za dupę i won, choć nie dożywotnio, bo ma szansę coś ze sobą zrobić i pewnie nigdy nie zrobi, ale never say never, jak mawiali ongiś starożytni Eniochianie...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za uznanie dla Bezki. Koty też wymagają szczotkowania, jak piszesz. A ta rasa "majkun" chyba szczególnie.
      A propo' s kot. Wczoraj byłam u weta po suplement dla Bezy i na stole był szary kot- tyle dojrzałam. Zaraz zamknięto drzwi, a ja miałam poczekać. Coś tam z tym kocurkiem robiono, bo on raz płakał, raz darł się niemiłosiernie. Potem rozdarł się wet- Ałaaaaaaaa!!!!!!! i była chwila ciszy. To bardzo empatyczny wet- myślę, że kot taki był głośny, bo się bał, a nie dlatego, że go coś ekstra bolało. W każdym razie serce mi się krajało, bo zwierzę tak, czy siak cierpiało.
      Art Klater był bardzo mądrym człowiekiem- jego teksty fajne. Miał trolle, ale ja po ostatnim występie Kloszarda mam na razie dość takich trollowskich tekstów. Godzę się, by pod tym względem, mój blog był nieporządny.

      Usuń
    2. koty ogólnie nie należą do zbyt "grzecznych" pacjentów, już sama jazda do weta bywa dla kota stresująca, aczkolwiek zdarzają się przypadki "aniołów"... tak nazwano naszą dawną kotkę, która bardzo cierpliwie znosiła różne zabiegi, ale musiałem przy niej być, wtedy widać czuła się bezpiecznie... za to do innej kocicy trzeba było dwie osoby do trzymania, żeby trzecia mogła jej wypędzlować uszy... i najpierw oczywiście trzeba ją było znaleźć i złapać, bo telepatycznie wiedziała wcześniej, co się święci :)

      Usuń
    3. To chyba nic groźnego nie było, bo zabieg odbywał się w sali przyjęć. Operacje robią na piętrze. Może czyścili uszy, a może zęby... nie znam się na kotach, ale płacz i wrzask był okrutny.
      Nasza Beza wchodzi do sali z taką rezerwą, ale jest grzeczna. Poddaje się zabiegom, wykonuje polecenia, a po wszystkim jak najprędzej chce dać dyla. Oczywiście jest na wszelkie sposoby miziana, chwalona, przytulana i cały czas do niej gadam. Pani weterynarz twierdzi, że to bardzo zdyscyplinowany pies.

      Usuń
    4. kiedyś przez tydzień pędzlowałem regularnie uszy pięciu kotom, bo któreś przywlekło świerzbowca z dworu i każde reagowało inaczej, najpozytywniej to znosił małolat Gacek, on się tym świetnie bawił... za to kocia godność zwykle cierpi przy mierzeniu temperatury lub oczyszczaniu gruczołów okołoodbytowych, nie lubią, jak im ktoś popielnik penetruje...

      Usuń
    5. Ale na te zanieczyszczone popielniki jest sposób- suplement z błonnikiem. Beza też miała takie przejścia- dwa razy popielnik przepucowano, dano suplement i od tego momentu spokój.
      Kot jest bardziej ruchliwy ( potrafi wić się i wyginać, jak guma) przy takich różnych zabiegach. Już samo złapanie kota, to dla mnie problem. Ach te pazury.

      Usuń
    6. na takie koty są sposoby, aczkolwiek nie zawsze skuteczne... pamiętam, jak rok temu pojechałem z Luckiem do weta, nagle pojawiła się jak spod ziemi pani technik z takim mini śpiworkiem i kot nawet nie zdążył się zorientować w swojej sytuacji, tylko od razu już w niej był... ale Lucek jest trochę gamoniowaty i nie ma zbyt szybkiego refleksu, z innym kotem mogło by być trudniej...

      Usuń
    7. No widzisz? A psu założysz kaganiec w momentach podbramkowych ( Bezie nigdy nie trzeba było), popieścisz za uchem, przemówisz i jest w miarę spokojny. Niektóre koty ponoć już przed włożeniem do klatki, nawet kiedy nie jest to wizyta u weta, robią straszne cyrki. O tak, podobają mi się kocurki, ale z daleka.

      Usuń
    8. Wygląda na to, że teraz przedstawiam "wyższość psa nad kotem". :) Może dlatego, że koty z dzieciństwa kojarzą mi się tylko z czymś paskudnym.

      Usuń
  8. setka gości dziennie - to bardzo ładny wynik. gratuluję. a pomysł na "swój" blog - to podstawa. inaczej szybko się znudzi. najwyraźniej Tobie trzeba było właśnie takiego skoro prowadzisz go wytrwale. a że nie każdy chce czytać? nawet Bogu niektórzy potrafią wytknąć to i owo. nie warto się przejmować. grunt ze trafią się tacy którzy przeczytają i wrócą po więcej. może kilku może stu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzięki:) napisze tak, jak piszą inni blogerzy- nie robię jakiegoś ekstra rankingu wejść, ale jest ich codziennie często ponad setka i to mnie cieszy,a jak mnie shejtowano i zamieściłam na swoim blogu posty- odpowiedzi, to ponad 200 dziennie było wejść). stad wniosek, ze jest metoda na podbijanie sobie licznika. Powiem tak- posty kontrowersyjne mają dużo wejść, posty o ogrodzie niewiele mniej:):): komentarzy dużo mniej. Szkoda, bo każdy komentarz- oprócz trollowania- bardzo sobie cenię. Jak wytkną w miarę kulturalnie, to odpowiem:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wszystkim nie dogodzi, ale chyba to dobrze? Nie ma nudy. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, Iva, jak miło. Byłam u Ciebie, czytałam- smutno:(

      Usuń
  11. tak sobie powoli nadganiam, podczytuje. I myślę, ech Jaskółko olej panią, pani już nikt nie czyta nawet trolle...pani prowadzi monologi z bogami ...pani robi smród, żeby być w centrum. Sciskam

    OdpowiedzUsuń