Beza kombinuje, jak dopaść wiewiórkę, która zwiała na brzozę. Wbiegła na sam czubek drzewa i swoim zwycząjem zastygła w wiewiórczym stuporze. Siedziała między gęstymi gałęziami, dlatego nie mogłam jej sfotografować. Beza chwilę ganiała dookoła brzozy z zadartą łepetyną. Nie szczekała i to jest wynik mojej "tresury". Już potrafi na widok rudzielca opanować swoje myśliwskie instynkty. Przynajmniej w hałasowaniu.
Niestety, krogulec nie przeżył.
A z drugiej strony. Ostatnio namnożyło ich się trochę i często polują na ptaki w naszym ogrodzie. Latem jeden był tak bezczelny, że nie bacząc na bliskość ludzi, przy garażu, na ziemi, zaczął mordować gołębia. Uciekł, bo Jaskół, usłyszawszy "krzyki" gołębia, go przegonił. Gołąb ledwo uszedł z życiem.
Wczoraj, kiedy przecinałam krzewy (było pięknie ciepło i słonecznie), przeleciał taki rozbójnik nisko nad moją głową. Zupełnie się nie krępują łobuzy:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz