Przesilenie letnie. Smutne. Od dziś dnia będzie ubywać i nawet perspektywa dwóch letnich miesięcy jakoś mnie nie pociesza. Ma być coraz cieplej. Na razie wczoraj i dzisiaj przepalaliśmy w CO. Zimno, a przelotne deszcze naniosły wilgoci. Kosy poprzestały na dwóch lęgach. Muchołówki, które miały w zeszłym roku gniazdo na górnym tarasie, z lewej strony drzwi, w tym roku zrobiły gniazdo po prawej stronie drzwi. Też w wiszącej podstawce na doniczki. Chyba pisklaki już się wykluły, bo stare bez przerwy kursują "góra-dół". Nawet nie zaglądam. W zeszłym roku narobiłam zadymy, teraz już jestem ostrożna. Poprzedzające deszcze upały, spowodowały, że ogród nagle rozkwitł ogromną ilością kwiatów. Szybko rozkwitły, szybko przekwitają. Nawet liliowce już zaczynają kwitnąć.
Podobała mi się ta roślinka, zrobiłam zdjęcie- taka srebrno soczyście zielona.
W ogrodzie rosną trzy gatunki jaśminów. Każdego roku wszystkie krzaki są atakowane przez tabuny mszyc. Nie pomaga pryskanie środkiem owadobójczym. Większość krzewów jaśminów niepachnących wycięłam z tego powodu. Obrzydliwie wyglądały gałęzie oblepione czarnym mszycowym mazidłem i poskręcane liście na ich wierzchołkach. Na zdjęciu jest jaśmin pełny. Pięknie pachnie, ale również jest atakowany przez mszyce. Kiedy przekwitnie, obetnę mu zaatakowane pędy (tegoroczne). Jest jeszcze krzew jaśminu mocno pachnącego, pospolitego, ale już przekwitł. O dziwo, na nim jest najmniej mszyc.
Fajnie pozował. To jeden z tych, które chodzą obok ,w odległości trzech kroków. Zupełnie się nie boją. Opalikowany krzew to czarny bez, który ma bordowe liście i różowe baldachy kwiatów. Każde nowo nasadzone krzewy otaczam palikami, żeby nie zahaczyć o nie kosiarką. Nie wygląda to elegancko, ale chroni doskonale. Jak podrosną, paliki usunę.
A to inny nabytek: Forthegilla major- kwitnie w kwietniu, kiedy jeszcze nie ma liści. Liście sztywne, podobne do liści leszczyny, wypuszcza po przekwitnięciu.
Skleroza nie boli, bo gdyby bolała, to wcześniej dałaby mi znać, że trzeba cebule amarylisów przygotować do sezonu tj. w zimie. Moje amarylisy każdego roku mają przedłużony pobyt w piwnicy i zamiast kwitnąć w lutym, kwitną w czerwcu. A może to i lepiej, bo są pięknym dekoracyjnym akcentem na tarasie. No a w towarzystwie Bezki amarylis prezentuje się wręcz oszałamiająco. A może jest na odwrót?
Idę sobie przez ogród, humor mam pod zdechłym azorkiem i nagle znajduję to kropkowane cudo. Nie mam pojęcia, jaki ptak je zgubił. Wygląda na piórko perliczki. Owszem, są u sąsiada, ale w odległości 50 metrów"przez budowle i zarośla". Chyba odpada. Kropkowane są jeszcze: drozdy, kosy, szpaki...
Trochę abstrakcji...i tajemnicy
I to by dzisiaj było na tyle:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz