niedziela, 14 czerwca 2020

Obrzydliwy nazista.


Pobyłam trochę na Fejsie…. No cóż…. W Czechii powodzie, u nas Duda- same kataklizmy. Ludzie wieszają na fejsie różne informacje, wspierają się, nawołują. Słucham tych skandalicznych wypowiedz pisiorów o LGBT.  Ciekawa jestem, jak tam nasza blogowa milusińska o katolickim, małym móżdżku, „radzi sobie” z takimi informacjami. Dalej idzie w zaparte, że Duda, że Pis to same wspaniałości? Jak sobie w ogóle radzą zwolennicy PiSu z takim rewelacjami w wykonaniu ich idoli? Jeżeli przytakują, to znaczy, że w Polsce nazizm zakorzenił się już na dobre. Tylko nie próbujcie ich nazywać nazistami, bo zaraz was okrzykną zboczonymi pedałami, bolszewikami albo jeszcze innymi ubekami. Dziwne- ludzie o charakterach podobnych hitlerowskiemu wodzusiowi, przypisują swoim przeciwnikom te cechy, które sami noszą w sobie. Nie dość, że je posiadają, to jeszcze je prezentują z radością- a to okrzyki epitety, które wcześniej wymieniłam, a to trzepnięcie w głowę reporterkę, która nagrywa relację, a to splunięcie na młodą dziewczynę z tęczową chorągiewką, a to owacje dla kretynka, który wywrzaskuje brednie o LGBT na swoim wiecu wyborczym. Takie same kretyństwa powtarza jego sztabowiec w kurwizji. Słowa mocne, zbyt mocne, by nawet uczestnicy programu – propisowscy, je unieśli. Zażenowanie, konsternacja, wstyd, to było widać na wszystkich twarzach w studio.  Duda przegiął, jego sztab przegiął. Ludzie, którzy byli blisko niego, którzy klaskali, przyjdą do domu po wiecu, zaczną rozmawiać. Może dotrze wtedy do nich, kiedy emocje opadną, komu i jakim słowom przyklaskiwali? Czy jest jeszcze większa hańba od tej, gdy prezydent kraju europejskiego, wywrzaskuje takie słowa? A po tych wszystkich obrzydliwościach dudas jedzie do Oświęcimia, by oddać hołd  prześladowanym przez nazistów. Co za hipokryzja.
Scena z uroczystości w Oświęcimiu- pustym torem, po podkładach idzie Duda, niesie wiązankę biało-czerwonych róż. Droga nierówna, skacze po tych podkładach, potyka się, wymija przeszkody. Scena jak z westernu- pusty tor i zbliżający się do kamery błazen.  Twarz ma poważną, ale oczka latają, jest skupiony na swoim „aktorstwie” (aż mi dech zaparło, bo czekałam, kiedy wyrżnie tym durnym ryjkiem w podkład). Czuję, że narasta we mnie śmiech, niestety, takie to było dęte. Przy zwrotnicy klęka na jedno kolano i kładzie bukiet na tory (oczywiście jełop jeden odwrotnie je kładzie- czerwonymi do góry). W końcu podchodzi  do mikrofonu, jeszcze chwilę stoi w ciszy, ale oczka mu ciągle latają  i obserwują, jakie robi wrażenie jego powaga. Potem zaczyna z namaszczeniem: „Pani premier…. „( Szydłowa stoi obok Glińskiego). Duda przemawia powoli, z emfazą, z przerwami… A oczka mu ciągle latają i sprawdzają efekty tej przemowy. Jeszcze chwila i ten nadęty bufon pęknie z samozadowolenia. Wyłączyłam- nie daję już rady. Taka uroczystość, taka smutna rocznica, a on sobie cyrk z niej urządza.
Mam znajomą, osobę bardzo wierzącą. Jej mąż to fanatyk, ale nie zdawałam sobie z tego sprawy, aż do pewnego zdarzenia. Otóż uczyłam ich córkę, rówieśnicę mojej (chodziły do równoległych klas), a u nich bywałam raz do roku, na urodzinach znajomej. Kiedy dziewczyny skończyły 8. klasę, zwyczajowo dostały nagrodę. Ich córa dostała książkę- taką o dziewczynie, która autostopem przejechała całą Europę i opisywała swoje przygody. Książka w sam raz dla takiej nastolatki. Wybrała ją  wychowawczyni, a ja tej książki na oczy nie widziałam. Jakież było moje zdziwienie, kiedy przyszłam do znajomej na urodziny i już na progu przywitało mnie mocne niezadowolenie ojca dziewczyny. Ledwo zdążyłam złożyć życzenia solenizantce, zostałam wciągnięta prawie siłą do pokoju, po czym tatuś wyjął ogromny album o papieżu Janie Pawle II i zaczął wykrzykiwać, że to jest odpowiedni prezent dla jego córki na zakończenie roku, a nie jakieś książki o prostytutkach. Krzyczał, że chyba pójdzie do dyrektorki i powie, co myśli o nagrodach, które deprawują zamiast „uczyć”. Głupio mi się zrobiło, bo nie miałam pojęcia, że taka może być reakcja na nagrodę dla córki. Znajoma też minę miała niewyraźną. Jakoś przesiedziałam ten przysłowiowy czas na kawę. Od tego zdarzenia przestałam tam chodzić. Wierzą, ich sprawa, ale taki atak, takie pretensje i takie insynuacje? Dlaczego o nich piszę? Bo właśnie oni, w takich „naziolskich” sytuacjach, natychmiast kojarzą mi się z fanatycznymi wyborcami PiSu- nie będzie im nikt dzieci deprawował LGBT. I nieważne, że mają już wnuki (popatrzcie, kto, przede wszystkim, chodzi na występy dudasa- sami starsi ludzie), które wychowują ich rodzice, a dziadkom nic do ich wychowania- oni będą ten slogan wywrzaskiwać, bo tylko to im umysł zaciemnia. „Nie będzie mi nikt dzieci/wnuków deprawował”. I szlus.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz