Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję autora i/lub źródło), stanowią więc moją własność. Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez podania adresu tego bloga. (Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)
czwartek, 27 października 2022
"Pech ma w ogóle muzykalne ucho i lubi się rytmicznie powtarzać."
Jak nie urok, to przemarsz wojsk napoleońskich. Na razie wyłączyło mnie, a dzisiaj to był prawdziwy Dzień Świstaka. Czekam na powrót do formy.
To są boczne drzwi z tarasu, ale faktycznie, bardzo malownicze, dlatego potraktowałam je jako ramę obrazu z lasem w tle:) Dziękuję za dobre słowa. Odczaruje się, bo nie ma innego wyjścia:)
z tym pechem to prawda:)) az sprawdziłam z czego ( kogo)ten cytat. Co tu dużo mowić - pieknie,choc nie przepadam za jesienią.Trzymaj się,wracaj do formy!
A. Choromański:):): A tak mi się zgrało muzycznie z tym pechem. Czytam książkę Czubaja ("Około północy") o późnych latach 60. z wątkiem kryminalnym, ale mnóstwo tam o jazzmanach. Nie ma tam tego cytatu, nasunął mi się przy okazji:)
Piękne zdjęcia! Wiesz, skoro nawet najdłuższa żmija mija, to i to co Cię "dorwało" minie, czego Ci z całego serca życzę. A ja dochodzę pomaleńku do siebie po ataku zatok, a ponieważ maksymalnie ograniczyłam leczenie to się nieco ciągnie. Na szczęście pogoda sympatyczna, dziś było +20 i słońce. Zdróweczka Ci życzę;)
I życzenia wzajemnie- oby nam się polepszyło i unormowało:) Piękna pogoda, ale jestem deczko przyziemiona i nawet do ogrodu popracować nie mogę iść. Niemniej ciepło krzepi, palić w piecu nie trzeba, a słońce rozjaśnia humorek:)
No i za te skojarzenia oraz inne rzeczy Cię lubię:):):) A co do osobliwości- Ty po prostu ją w słowach pokazujesz, inni tylko "krzyczą', że są osobliwi. Widzisz tę różnicę?
No i czyż wiek dojrzały nie jest piękny? Ten przyrody na pewno, ile kolorów, ile różnorodności, drzewa są o wiele mniej nudne niż w zieleni. Ludzie niekoniecznie fizycznie pięknieją, ale też potrafią fascynować😊 jak są betonowymi moherami to nawet przerażać 😉
Stałam tam i nie potrafiłam oderwać wzroku od tych kolorów, od krajobrazu, stoków. Niesamowite miejsce. Byłam poprzednio we wrześniu, teraz w październiku, bo już wtedy wyobrażałam sobie te kolory. Musiałam to zobaczyć. Zastanawiałam się nad tymi "betonowymi moherami"- wkurza mnie ich podejście, ich zachowawczość ich zabetonowanie, ale... z drugiej strony, dlaczego odbierać im prawo do swojego poglądu na życie? Wiem, dopóki same sobie gotują los, to niech to sobie robią, ale jak się zaczynają wtrącać w życie innych, to jest to niefajne. I jeszcze... tylko... czy wojując z nimi, przezywając je najgorszymi epitetami, zmieni się ich światopogląd? Na pewno nie. Walcząc taką metodą często betonuje się je jeszcze bardziej i wcale się nie dziwię, ze nie mają ochoty zmieniać swojego zdania. I pytanie- w imię czego mają zmienić swój światopogląd? Tylko dlatego, ze inni mają inny? Czy obrażanie ich, wyśmiewanie ich wiary, przekonań, nie jest agresywnym mieszaniem się do ich życia. To jest dokładnie robienie tego samego, co one robią. Nie, wcale nie mam zamiaru bronić prolajfowców, foliarek, antyszczepionkowców, nacjonalistów, antyaborcjonalistów i innych, ale... z tej drugiej strony, czyli mojej, też nie lepiej to wygląda. Stoją naprzeciw siebie dwa obozy kobiet i warczą na siebie, szczekają, opluwają się... i mam pretensje oraz żal do tych po mojej stronie, że nie chcą zrozumieć, iż nie tędy droga. Wyśmiewają chrześcijan, ale nie popuszczą- oko za oko, ząb za ząb ( a to akurat żydowska starotestamentowa maksyma). I nie chcę się wymądrzać, ale tak to widzę. Osoby, które uważają się za bardziej światłe od tych "katotalibek', dokładnie tak samo postępują i nie chce im się nawet wysilić, by wybrać inną drogę dotarcia do miłośniczek KK. I jeszcze jedno- tu widać wyraźnie, że nie ma "solidarności jajników". I jedna, i druga strona zachowują się tak, że można śmiało powiedzieć femina feminie lupus.
Mnie betonowe mohery przestały już przerażać. Więcej , wzbudzają we mnie litość, ale to trzeba trzy czwarte życia przeżyć na wsi, by w końcu zrozumieć, dlaczego one są tak zabetonowane. Natomiast zaczynają mnie przerażać kobiety wykształcone, przeraża mnie ich zaciekłość, brak chęci zrozumienia tych mniej wykształconych lub kompletnie niewykształconych, zwłaszcza starych kobiet, przeraża agresja słowna. Potrzeba było mi paru lat blogowania, by dojrzeć to, co mi mocno umykało, kiedy sama byłam wściekła, całkiem niepotrzebnie, bo teraz widzę, że ten sposób przekonywania kompletnie się na blogach nie sprawdza, a tylko zaognia sprawy.
Twój komentarz właśnie mi przypomniał ze staram się nie oceniać. Nie mam w zwyczaju nikogo wyśmiewac, ale już wyrażać swoją opinię tak. W dyskusji to nic złego, ale tak bez powodu komuś rzucić w twarz czy ekran, że wygląda źle albo myśli głupio jakoś mi zgrzyta. Dlatego nie komentuje nigdzie, poza Twoim blogiem i Teatralnej, a czytam niewiele więcej. Każdy ma prawo do swojego myslenia, więc nie bede się katować czytaniem myślących inaczej. To nie znaczy, że daje przyzwolenie takim osobom, aby decydowały za mnie- w tym wypadku podpisuje petycje i protestuję. Ale tam, gdzie jest tylko bicie piany- znikam.w innych realiach, innych światach to j.a jestem dziwolągiem ì źle mi z tym czasami
Co to znaczy oceniać? Czy jak wyrażasz swoje zdanie, to już oceniasz? Owszem oceniasz, ale oceniać też trzeba umieć. Tak oceniać, by nikogo nie skrzywdzić. A idealnie było by napisać tak swoje zdanie, by nikt się nie poczuł dotknięty. Niestety tak to nie działa, bo ludzie mają w sobie przeżycia, traumy lub są narcystyczni i najzwyczajniej w świecie, pozornie niewinne słowa, skierowane w eter, bez konkretnego adresata, przyjmują do siebie. i zaczyna się 'odwet". Wiem, przerabiałam i długo trwało zanim zrozumiałam,że to wszystko jest "nie tak". Ale są osoby, które, powiem wprost, czyhają na potknięcia swoich adwersarzy, swoich "wrogów' i jak mogą, to im po kościach radłem przejadą. Czy czytam? Czytam, czytam i zostawiam w spokoju. Przez te kilkanaście lat blogowania mogę spodziewać się kto, co napisze, jak się zachowa, co będzie w poście. Tak mniej więcej, bo czasem jestem nieziemsko zaskoczona i to rzadko na plus. Ludzie naprawdę rzadko zmieniają poglądy czy przyzwyczajenia. W blogosferze jest tak samo. Dlaczego tutaj ktoś miałby być innym? No chyba, że świadomie wprowadza innych w błąd, kreuje inny świat na blogu niż ma ten w realu u siebie. W takim przypadku czuję się niepewnie, czuję się wręcz oszukana. Nie znoszę takich sytuacji. Nigdy nie wiem, czy czytam to, co jest prawdą, czy to, co jest kreacją na użytek czytelników. I uciekam od takich blogów. Nie mam pojęcia, dlaczego ktoś czuje potrzebę takich działań. Wracając do oceny- tak, pisanie o kimś, że jest idiotą, gburem, chamem, katolem... tak, to jest ocenianie, to jest stawianie drugiej osoby w negatywnym świetle, to jest stawianie takiej osobie oceny negatywnej. I odwrotnie, pisanie pozytywów o osobie też jest ocenianiem. Myślę, że w blogosferze ocenianie przez pisanie, jest bardzo rozwinięte. W realu dochodzi mimika, gesty, czasem nie trzeba nic mówić, a odbierasz to jako jakąś ocenę. W blogosferze działasz głównie słowem, dlatego na słowa ludzie są tutaj wyczuleni. I wydaje się osobie piszącej, że nie ocenia, a jednak jej słowa są odbierane właśnie tak, jak ocenianie. OK, ktoś chce to robić, niech robi, ale niech się nie zarzeka, że nie ocenia i niech się nie dziwi, że z drugiej strony następuje podobna reakcja. I nie znoszę uogólniania. W dodatku uogólniania na podstawie wyrywkowych danych. Oraz dodawanie, że ktoś, coś, gdzieś napisał, powiedział, bez podania źródła, kiedy chodzi o sprawy kluczowe. Tu w blogosferze nie ma co walczyć. Strony okopały się i trwają. Każdy blog ma swoich zwolenników, wyznawców popleczników- nie ma sensu nawzajem się przekonywać do czegoś, co wyznają wszyscy bywający na nim. No chyba, że ktoś sobie podbija samopoczucie liczbą komentarzy i odwiedzających. A wierz mi, wojny blogowe najbardziej przyciągają czytających i liczba odwiedzin rośnie, oj rośnie. To są wraże tematy, to zachęca do odwiedzin, nie ma nudy, panie, nie ma nudy. Ale to naprawdę jest bez sensu. W realu jest pole do popisu i tam należy działać, jak chce się choć trochę zmienić rzeczywistość
Wydaje mi się, że stwierdzenie faktu jest neutralne, natomiast patrzenie poprzez emocje to ocena. Jesteś katolikiem to swierdzenie, jesteś pieprzonym pisiorem to ocena. Odpowiedź na pytanie koleżanki: czy radzisz mi kupić tę sukienkę? to udzielenie porady. Wpychanie się ze swoją opinią- ale ci pogrubia to sukienka- to juz nawet nie ocenianie tylko chamstwo. Nie chcę być taka i nie chcę słyszeć takich rzeczy mówionych do mnie. A co do blogów to różne są sposoby pisania, jeden stawia na pamiętnik, drugi na kreację. Po co to ludzie robią? Może denerwuje ich realne życie, może nie odpowiada im świat i ludzie takimi, jakimi są ,a może lubia upiększać, ubarwiać. Mnie to nie przeszkadza.
Tak, patrzenie przez emocje to ocena. I ja tak odbieram pisanie na blogach, bo rzadko jest to pisanie bez emocji. Zwłaszcza, kiedy porusza się tematy kontrowersyjne. Blogi są różne, owszem. Na szczęście mamy wybór- bywać czy nie bywać, komentować czy nie komentować. Jednak z przykrością stwierdzam, że coraz mniej blogów, na których chce bywać, a jeszcze mniej, na których mam ochotę komentować. A są takie blogi, które czytam z przyjemnością, ale nie komentuję z różnych powodów- jeden z nich to wredny portal, który robi cyrki:)
Jaskolko,ja myslę podobnie.Przede wszystkim wiara czy niewiara nie powinna zwalniać nikogo z myślenia,trzeźwej oceny rzeczywistości, kultury.I tolerancji dla inności.Może to się wynosi z domu? Nikt mi nie dał prawa ingerowania w potrzeby innych ludzi, oceniania ich. Nikt i nigdzie, tym bardziej, że sama domagam się, by moje prawo do niereligijności szanowano. I jak całym sercem będę walczyć z wpychaniem religii w każdy wymiar życia każdego obywatela, urządzaniem życia wspólnego wg założeń wiary religijnych fanatyków, tak będę ich bronić, gdy nie zakłócając mojego dobrostanu- praktykują co chcą i jak chcą.Zawsze będę domagać się świeckiego państwa, świeckiej szkoły , urzędow państwowych i szpitali bez księzy. Nic mi do tego w co wierzy moja sąsiadka,ale wiecznie klęczącemu prezydentowi o mentalności proboszcza ze wsi na podkarpaciu - mówię zdecydowanre NIE! Zwalczajac patologię,nie zwalczajmy siebie nawzajem. Nauczmy się koegzystencji,bo dziś jest nam bardzo potrzebna.Demagogia,uogólnianie nic nie wnosza,niczego nie zmienią.Zasłyszane,coś gdzieś przeczytane - może warto przepuścic przez filtr wlasnych doświadczeń,wiedzy,rozumu..oddzielić emocje,swoje wyobrażenia od faktow. Nie wiem, o co chodzi z tymi "kobietami ze wsi",dziś zatarly się rożnice,znam sporo dziewczyn,kobiet mieszkajacych na wsi.Wykształcone,zadbane, super laski.No, bo chyba nie mówimy o czasach "Chłopów" czy innych Antkow"?:))
O co chodzi z "kobietami ze wsi"? O to, że one są głównie atakowane za sprzymierze z Kościołem. One i panie po 60. To te kobiety nazywane sa katotalibkami, moherami itp. One są oskarżane za betonowanie sytuacji niesprzyjającej Polkom. mam tu wiejskie znajome w moim wieku, czyli moherowym. od lata z nimi rozmawiam na różne tematy. I widzę w jakiej nagle pustce wsie znalazły. kobiety wierzące nie powierzchowna wiarę, a taką z serca. I te inne, które k"Kultywują tradycję". Wszystkie one stoją na rozdrożu. Tutaj parafii nie są źli księża. normalnie posługują, normalnie rozmawiają, nie zdzierają. Pytałam, czy mówią o aborcji, o polityce. podobno nie. Czyli tu w porządku. jednak te znajome oglądają telewizję, mają Internet, mają młode córki i wiedzą o czarnych marszach., przepisach aborcyjnych, wiedzą o pedofilii w Kościele. I teraz co? Mają się nagle wyrzec wiary, bo to się dzieje? Mają przestać chodzić do kościoła? Większość z nich jest za aborcja na zadanie, bo też to przerabiałyśmy w gadaniu. Ale na marsze nie polecą, bo najzwyczajniej nie chcą. Ty starych kobiet, co to modlą się pod klinikami, co wyzywają kobiety głosujące za aborcja, nie jest tak znowu dużo. Więcej jest tych milczących ze wskazaniem na przyzwolenie. Te starsze boją się rewolucji w swoim życiu- tu jest małe środowisko. A poza tym w imię czego mają z tego Kościoła występować, jak wierzą w swojego Boga? Dlaczego ktoś ma im narzucić to, co sam wyznaje? To jest tolerancja? Te młodsze robią swoje. Nikt na wsi nie będzie z Kościołem wojował, bo musi w tym środowisku żyć. To nie jest wielkie miasto, gdzie jest się anonimowym. Najłatwiej zwalić wszystko na wierzące kobiety. A ja się pytam, gdzie w tym są mężczyźni. Dlaczego nie wyzywa się ich od katotalibów, moherów? A to głównie mężczyźni są motorem tego "ciemnogrodu", I znów wracam do kobiet na wsi- te młode pracują, bardziej są niezależne, ale ciągle pod presją starszych i środowiska. te stare są często na łasce męża, bo jego emerytura utrzymuje dom. Mieszkam na Śląsku Cieszyńskim, gdzie jest patriarchat, który gołym okiem widać. Tu kobieta "nie podskoczy", to on rządzi. Spróbuj się wyłamać spod czegoś takiego. Łatwo jest kobiety obwiniać jak się jest wykształconym, niezależnym młodym człowiekiem i mieszka się w mieście lub na wsi, ale parę lat tylko.Łatwo się dziwić układom wiejskim,. kiedy nie chce się zagłębić w ich pochodzenie i przyczyny. Wtedy łatwo dowalić wiejskim kobietom dodatkowo "miłość do Kościoła".
Nie, wcale tak bardzo różnice się nie zatarły. To obraz powierzchowny. Owszem, kobiety na wsi są ładnie ubrane, mają fryzury, makijaż, ładnie się wysławiają, chodzą do kina, czasem teatru, ale to jest na górze. Ich mentalność jeszcze tak bardzo się nie zmieniła. I wcale nie mówimy o czasach "Antków". Tak, one się zmieniły zewnętrznie, może trochę i mentalnie, ale nadal są pod presją środowiska. Tu będzie opowiadać najnowsze wieści, ubierze modny ciuch, ale pójdzie w niedzielę grzecznie do kościoła i będzie dziecko chrzciła. Aborcje wykona za granicą, a we wsi uda poronienie. A teraz do rzeczy. Jeżeli ktoś myślał, że czarnymi marszami zmieni z dnia na dzień mentalność wiejskich kobiet i kobiet w ogóle, to się pomylił i to grubo. To tak nie działa, że jak powiesz, przejdziesz ulicami, wykrzyczysz, że to w mózgach wyczyści naleciałości z setek lat. A jeżeli ktoś jest mocno wierzący, to chyba nie uda się tego w ogóle zmienić. Wiara to tak jak niewiara. Nikt mnie nie nawróci, a mało ludzi traci wiarę naprawdę. Owszem wychodzą z Kościoła, ale często wierzą nadal. A wiara wymaga od nich pewnych zachowań i tego się trzymają. Mnóstwo ludzi działa pod presją wiary, a nie tego, że ksiądz tak kazał. Ale tego nie widzimy na zewnątrz i wszystko leci na to, że słuchają księdza. A na to, by ludzie, którzy faktycznie słuchają księży w sprawach politycznych, przestali tego robić, trzeba wiele czasu. Nie dwóch lat, nie trzech- dużo, dużo więcej. Chrześcijaństwo też wprowadzano kilka wieków zanim okrzepło. A tu słyszę, że kobiety winne, mohery winne, katotaliby winne i idzie potępienie w czambuł. I wiesz co? Te krytykujące osoby wcale nie są lepsze od tych, których krytykują. Tamci się wtrącają w życie niewierzących, a ci w życie wierzących. Jedni chcą koniecznie nawracać, drudzy chętnie wymusiliby wystąpienie z Kościoła. I jakoś żadna z tych stron nie bierze pod uwagę, że oprócz "warunków kościelnych", na życie ludzi mają wpływ jeszcze inne ważne rzeczy i to od nich zależy też ich światopogląd oraz wybory życiowe
O tak, ja mieszkam na wsi, co prawda serbskiej, ale zasady są podobne: kult mężczyzn i męskich potomkow( do tej pory powszechny jest zwyczaj, że siostry zrzekają się swoich części spadku na rzecz brata), presją opinii środowiska, nie wychylanie się, drobiazgowe przestrzeganie tradycji i niepisanych zasad. Gdybym nie miała wsparcia męża we wszystkim i jednak usprawiedliwienia, bo jestem cudzoziemką, zwariowałabym. Dawno temu Nietypowa Matka Polką napisała tekst o równych szansach życiowych. Ze to bzdura, bo jednak start i możliwości są zależne od rodziny, zamieszkania, pieniędzy, a nawet szczęścia. Nie każdemu będzie dane przebijanie szklanego sufitu i trzeba to uszanować.
Mam wrażenie, ze niektóre osoby nie potrafią wyjść poza swój schemat życzeniowy. Widzą to tak, jakby one chciały i żadne argumenty do nich nie docierają. Mają poparcie, bo często ich "życzenia' są zgodne z oczekiwania innych. Zresztą ja czasem też w taką pułapkę wpadam. Ale od pewnego czasu hamuję ostro, zwłaszcza, że świat pokazuje się bardziej skomplikowanym niż jest. No i przeszły mi te buńczuczne przekonania, że "już natychmiast, bo ja tak chcę". Nawet moja wiedza się pogłębiła o nowe treści- moje widzenie świata jest teraz ciut inne. Nie nie zmieniły mi się główne przekonania, ale dostrzegam bardziej motywy innych, ich rozterki. Człowiek jest istota bardziej skomplikowana, niż się niektórym wydaje- banał prawda, ale tak jest. Nie zmieni się nagle,bo ktoś mu wytknie, wyśmieje, obrazi. Nie zmieni się nagle z wierzącego w niewierzącego i na odwrót. Próbowałam sobie wyobrazić moja koleżankę, mocno wierzącą, jak próbuje uporać się z krytyką jej Kościoła i jak próbuje pogodzić to wszystko ze swoja wiarą. A tu rodzina, a tu dzieci, a tu wieś....nie da rady. W końcu zostaje w jakimś światopoglądowym stuporze i tak trwa. I tak jest z wieloma wierzącymi. Kobieta wychowana w przekonaniu, że dziecko to rzecz święta, nawet niezależnie od Kościoła, nie będzie popierała aborcji na żądanie. Co najwyżej zastanowi się nad aborcją termalną I to wszystko. I nie mamy prawa oczekiwać od niej jakiejkolwiek walki w tym temacie. Owszem, samo zło niesie się ze strony KK, ale spróbuj tak odwieść od niego wierzących. czy mamy prawo pozbawiać ich wiary w lepsze życie po śmierci? Oni w to wierzą niezależnie od tego czy my niewierzący uważamy to za bzdurę, czy nie. Nie namawiam ludzi, by przestali wierzyć. Przestałam wmawiać im, że to bajki (owszem mówię, ze Biblia to zbiór Baśni, ale to nie o wierze, a o treściach), próbuję zrozumieć, co jest takiego mocnego, że w tym trwają. Ciemnogród? Tak, są takie środowiska, jednak większość ludzi wierzących swój rozum ma i na pewno ma swoje przemyślenia. Nie spotkałam się tu we wsi, by ktoś mi wsuwał ciemnogrodzkie treści, ale nie mogę się spodziewać, że ludzie nie łykają treści podawanych na kazaniach. Do brzegu- zaczęła mnie wkurzać ta ignorancja, ten zupełny brak zrozumienia ludzi wierzących, to wywalanie do jednego wora- ciemnogród, katole, mohery- jak tylko nie piszą, mówią tak, jakby chciały "strony oświecone". Wkurza mnie ta arogancje dotycząca kobiet o innych poglądach, to zarzucanie im braku wykształcenia, braku "oświecenia', braku chęci do reagowania takiego, jakiego oczekują od nich kobiety "wykształcone". Ile musiało się tego nagromadzić, ze mnie wnerwiło to na całego maksa? Jestem niewierząca, jestem za aborcją, denerwują mnie takie zachowania i blogi jak np A-s, ale na litość boską... I o ironio, mam takiej nagonki dosyć, gdzieś się przelało, że staję w obronie tego "ciemnogrodu". katolibów, i moherów. Czasem nawet oświecone, wykształcone przeginają i to mocno, ale czują się silne, bo mają podparcie w tym "wykształceniu', ale to ułuda- charakter pozostaje charakterem i wyłazi na wierzch z podwójną siłą bez pardonu, bez dania racji innym.
Nie mam pojęcia jak długo jeszcze kobiety pozostaną w cieniu mężczyzn, ale pewnie to długotrwały proces. Fakt, że w Polsce KK temu nie sprzyja, fakt, że wtrąca się i hamuje procesy równouprawnienia, ale nie należy przeceniać jego roli w tym temacie. To raczej męskie Ego, wychowanie mężczyzn i inne czynniki, mocno hamują postęp feministyczny. No i właśnie takie "kobieta kobiecie wilkiem" też nie pomaga. Nie mam recepty na "uświadamianie' kobiet do równouprawnienia. Jednak jako pedagog i wiem, że procesy wychowawcze długo trwają, a tu też mamy do czynienia niejako z takimi procesami. No i oddziałujemy na dorosłe umysły, które wchłonęły pewne stereotypy. A jak wiadomo, najgorzej "walczy się' ze stereotypami. Jedno wiem z własnego doświadczenia- agresja, obrzucanie się inwektywami, wyśmiewanie, "bicie po pyskach", na pewno nie przyniesie oczekiwanych zmian. Jestem pewna, że wręcz to zabetonuje stronę "upokarzaną". Zresztą już się tak dzieje. Widzimy to, a jednak dalej nie zmieniamy sposobu działania. I to jest smutne. To od tej "oświeconej" strony wręcz należałoby oczekiwać zrozumienia, bo jak się uważa za mądrzejszą, to niech to pokaże. A tu ZONK- oczekuje się od "głupiego", by nagle zmądrzał. Paranoja.
Rzeczywiscie, nie znam dobrze środowiska wiejskiego, zależności, atmosfery, relacji.. Pewnie w każdej wsi jest trochę inaczej. Ale wiem, że na wsiach sporo się zmieniło i to w wielu dziedzinach. Co do patriarchatu - to katolickie wychowanie w modelu usluznosci kobiet względem mężczyzn było źródłem przemocy w rodzinach, małżeństwach, zarówno na wsi jak i w mieście. Facet mógł być największym skurwysynem, pić, bić, ale w niedzielę ubrany w garnitur szedł do kościoła jako "głowa rodziny". A jak się wyspowiadał, to już miał zupełnie czyste sumienie:) Tak to działało. Dzieci nie miały nic do gadania, ale często przenosiły ten schemat zapamiętany z domu rodzinnego w swoje dorosłe życie. Ale to się zmieniło i zmienia. Miałam dużo znajomych(i mam ich nadal), którzy w czasie studiów mocno byli zaangażowani w jakieś oazy, kółka, odnowy spod znaku Maryi, ducha świętego i nie wiem czego tam jeszcze.. ale prawie wszyscy się od tego odkleili, niektórzy po dramatycznych doświadczeniach z księżmi, kościołem. Mysle, że każdy potrzebuje trochę innego czasu, żeby zrozumiec, że można mieć dobre życie bez kleczenia i klepania modlitw, ale ja nikogo "nawracać" nie zamierzam.
Zmienia się mentalność wiejska, oczywiście, że się zmienia. jednak nie tak szybko, jakby się chciało. Cały czas podkreślam, że na to trzeba czasu, a tu chciało by się już, natychmiast i jeszcze do tego w formie ostrych manifestacji. Po II wojnie wieś raczej ostro nie manifestowała, a już na pewno nie w sprawach światopoglądowych typu "strajk kobiet". Można ubolewać, trzeba zrozumieć, a nie atakować. Owszem, moje słowa można odebrać jako rodzaj "nawrócenia'. Zastanawiam się tylko skąd i w jakim sensie. To, że zaczynam rozumieć wiejskie kobiety jeszcze bardziej, to ma być "nawrócenie"? To, że protestuję przeciw nasilającej się agresji, która dotyka kobiety wierzące, mohery, starsze kobiety, to ma być "nawrócenie"? To, że przestałam walczyć na blogach, to ma być nawrócenie? Mam dalej uprawiać politykę przeciwko wierzącym blogowym kobietom, bo za zaistniałą sytuację w Polsce "same sobie są winne"? Gdyby ta ich wina dotyczyła spraw przyziemnych, zaniedbań, lenistwa, to może tak, ale to głównie dotyczy wiary, bo ataki są głównie na kobiety wierzące i tutaj ja przestaję, nie mam zamiaru zawracać Wisły kijkiem i jeszcze narażać się z ich strony na kontrataki. Przestało mnie to rajcować. Mam inne sprawy na głowie niż "podkładać się' blogującym, a potem mieć jeszcze pretensje, że reagują tak a nie inaczej- przerobiłam, mam dosyć. A swoje zdanie można wyrazić w sposób spokojny, kulturalnym, bez epitetów i "wrzasków", co staram się teraz robić. Jest to trudne, bo i mnie czasem zaczyna ponosić, ale mam zamiar w tym wytrwać.
"Mysle, że każdy potrzebuje trochę innego czasu, żeby zrozumiec, że można mieć dobre życie bez kleczenia i klepania modlitw, ale ja nikogo "nawracać" nie zamierzam." Twoje słowa dokładnie obrazują to, o czym mówię.
:):):):):):):) Rybeńko, oczywiście tematem były piękne jesienne widoki:):):) Tym razem trafiłaś, co nie znaczy, że dyskusja o motocyklach była niepotrzebna. Pięknie się rozwinęła, co mnie cieszyło:):):)
Bardzo malarskie okno zamkowe!
OdpowiedzUsuńIdą ciepłe dni, oby odczarowały twój Dzień Świra:-)
jotka
To są boczne drzwi z tarasu, ale faktycznie, bardzo malownicze, dlatego potraktowałam je jako ramę obrazu z lasem w tle:)
UsuńDziękuję za dobre słowa. Odczaruje się, bo nie ma innego wyjścia:)
Jesień dla mnie jest jak zima - lubię oglądać zdjęcia, zwłaszcza cudze. 😜
OdpowiedzUsuńJak zawsze, potrafisz mnie rozbawić:):):)
Usuńz tym pechem to prawda:)) az sprawdziłam z czego ( kogo)ten cytat.
OdpowiedzUsuńCo tu dużo mowić - pieknie,choc nie przepadam za jesienią.Trzymaj się,wracaj do formy!
A. Choromański:):): A tak mi się zgrało muzycznie z tym pechem. Czytam książkę Czubaja ("Około północy") o późnych latach 60. z wątkiem kryminalnym, ale mnóstwo tam o jazzmanach. Nie ma tam tego cytatu, nasunął mi się przy okazji:)
UsuńPiękne zdjęcia! Wiesz, skoro nawet najdłuższa żmija mija, to i to co Cię "dorwało" minie, czego Ci z całego serca życzę. A ja dochodzę pomaleńku do siebie po ataku zatok, a ponieważ maksymalnie ograniczyłam leczenie to się nieco ciągnie. Na szczęście pogoda sympatyczna, dziś było +20 i słońce.
OdpowiedzUsuńZdróweczka Ci życzę;)
I życzenia wzajemnie- oby nam się polepszyło i unormowało:)
UsuńPiękna pogoda, ale jestem deczko przyziemiona i nawet do ogrodu popracować nie mogę iść. Niemniej ciepło krzepi, palić w piecu nie trzeba, a słońce rozjaśnia humorek:)
w tej wieży na ostatniej fotce mieszkała kiedyś Rospunecka...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Ale masz skojarzenia. Fakt, wieża jak z bajki:) Przepiękna:)
Usuńchyba już trochę znasz moje skojarzenia, przynajmniej z grubsza, że są nieujmowalne statystycznie, czasem nawet osobliwe :D
UsuńNo i za te skojarzenia oraz inne rzeczy Cię lubię:):):)
UsuńA co do osobliwości- Ty po prostu ją w słowach pokazujesz, inni tylko "krzyczą', że są osobliwi. Widzisz tę różnicę?
No i czyż wiek dojrzały nie jest piękny? Ten przyrody na pewno, ile kolorów, ile różnorodności, drzewa są o wiele mniej nudne niż w zieleni. Ludzie niekoniecznie fizycznie pięknieją, ale też potrafią fascynować😊 jak są betonowymi moherami to nawet przerażać 😉
OdpowiedzUsuńStałam tam i nie potrafiłam oderwać wzroku od tych kolorów, od krajobrazu, stoków. Niesamowite miejsce. Byłam poprzednio we wrześniu, teraz w październiku, bo już wtedy wyobrażałam sobie te kolory. Musiałam to zobaczyć.
UsuńZastanawiałam się nad tymi "betonowymi moherami"- wkurza mnie ich podejście, ich zachowawczość ich zabetonowanie, ale... z drugiej strony, dlaczego odbierać im prawo do swojego poglądu na życie? Wiem, dopóki same sobie gotują los, to niech to sobie robią, ale jak się zaczynają wtrącać w życie innych, to jest to niefajne.
I jeszcze... tylko... czy wojując z nimi, przezywając je najgorszymi epitetami, zmieni się ich światopogląd? Na pewno nie. Walcząc taką metodą często betonuje się je jeszcze bardziej i wcale się nie dziwię, ze nie mają ochoty zmieniać swojego zdania.
I pytanie- w imię czego mają zmienić swój światopogląd? Tylko dlatego, ze inni mają inny?
Czy obrażanie ich, wyśmiewanie ich wiary, przekonań, nie jest agresywnym mieszaniem się do ich życia. To jest dokładnie robienie tego samego, co one robią.
Nie, wcale nie mam zamiaru bronić prolajfowców, foliarek, antyszczepionkowców, nacjonalistów, antyaborcjonalistów i innych, ale... z tej drugiej strony, czyli mojej, też nie lepiej to wygląda.
Stoją naprzeciw siebie dwa obozy kobiet i warczą na siebie, szczekają, opluwają się... i mam pretensje oraz żal do tych po mojej stronie, że nie chcą zrozumieć, iż nie tędy droga.
Wyśmiewają chrześcijan, ale nie popuszczą- oko za oko, ząb za ząb ( a to akurat żydowska starotestamentowa maksyma).
I nie chcę się wymądrzać, ale tak to widzę. Osoby, które uważają się za bardziej światłe od tych "katotalibek', dokładnie tak samo postępują i nie chce im się nawet wysilić, by wybrać inną drogę dotarcia do miłośniczek KK.
I jeszcze jedno- tu widać wyraźnie, że nie ma "solidarności jajników". I jedna, i druga strona zachowują się tak, że można śmiało powiedzieć femina feminie lupus.
Mnie betonowe mohery przestały już przerażać. Więcej , wzbudzają we mnie litość, ale to trzeba trzy czwarte życia przeżyć na wsi, by w końcu zrozumieć, dlaczego one są tak zabetonowane.
Natomiast zaczynają mnie przerażać kobiety wykształcone, przeraża mnie ich zaciekłość, brak chęci zrozumienia tych mniej wykształconych lub kompletnie niewykształconych, zwłaszcza starych kobiet, przeraża agresja słowna.
Potrzeba było mi paru lat blogowania, by dojrzeć to, co mi mocno umykało, kiedy sama byłam wściekła, całkiem niepotrzebnie, bo teraz widzę, że ten sposób przekonywania kompletnie się na blogach nie sprawdza, a tylko zaognia sprawy.
Twój komentarz właśnie mi przypomniał ze staram się nie oceniać. Nie mam w zwyczaju nikogo wyśmiewac, ale już wyrażać swoją opinię tak. W dyskusji to nic złego, ale tak bez powodu komuś rzucić w twarz czy ekran, że wygląda źle albo myśli głupio jakoś mi zgrzyta. Dlatego nie komentuje nigdzie, poza Twoim blogiem i Teatralnej, a czytam niewiele więcej. Każdy ma prawo do swojego myslenia, więc nie bede się katować czytaniem myślących inaczej. To nie znaczy, że daje przyzwolenie takim osobom, aby decydowały za mnie- w tym wypadku podpisuje petycje i protestuję. Ale tam, gdzie jest tylko bicie piany- znikam.w innych realiach, innych światach to j.a jestem dziwolągiem ì źle mi z tym czasami
UsuńCo to znaczy oceniać? Czy jak wyrażasz swoje zdanie, to już oceniasz? Owszem oceniasz, ale oceniać też trzeba umieć. Tak oceniać, by nikogo nie skrzywdzić. A idealnie było by napisać tak swoje zdanie, by nikt się nie poczuł dotknięty. Niestety tak to nie działa, bo ludzie mają w sobie przeżycia, traumy lub są narcystyczni i najzwyczajniej w świecie, pozornie niewinne słowa, skierowane w eter, bez konkretnego adresata, przyjmują do siebie. i zaczyna się 'odwet". Wiem, przerabiałam i długo trwało zanim zrozumiałam,że to wszystko jest "nie tak". Ale są osoby, które, powiem wprost, czyhają na potknięcia swoich adwersarzy, swoich "wrogów' i jak mogą, to im po kościach radłem przejadą.
UsuńCzy czytam? Czytam, czytam i zostawiam w spokoju. Przez te kilkanaście lat blogowania mogę spodziewać się kto, co napisze, jak się zachowa, co będzie w poście. Tak mniej więcej, bo czasem jestem nieziemsko zaskoczona i to rzadko na plus.
Ludzie naprawdę rzadko zmieniają poglądy czy przyzwyczajenia. W blogosferze jest tak samo. Dlaczego tutaj ktoś miałby być innym? No chyba, że świadomie wprowadza innych w błąd, kreuje inny świat na blogu niż ma ten w realu u siebie. W takim przypadku czuję się niepewnie, czuję się wręcz oszukana. Nie znoszę takich sytuacji. Nigdy nie wiem, czy czytam to, co jest prawdą, czy to, co jest kreacją na użytek czytelników. I uciekam od takich blogów. Nie mam pojęcia, dlaczego ktoś czuje potrzebę takich działań.
Wracając do oceny- tak, pisanie o kimś, że jest idiotą, gburem, chamem, katolem... tak, to jest ocenianie, to jest stawianie drugiej osoby w negatywnym świetle, to jest stawianie takiej osobie oceny negatywnej. I odwrotnie, pisanie pozytywów o osobie też jest ocenianiem. Myślę, że w blogosferze ocenianie przez pisanie, jest bardzo rozwinięte. W realu dochodzi mimika, gesty, czasem nie trzeba nic mówić, a odbierasz to jako jakąś ocenę. W blogosferze działasz głównie słowem, dlatego na słowa ludzie są tutaj wyczuleni. I wydaje się osobie piszącej, że nie ocenia, a jednak jej słowa są odbierane właśnie tak, jak ocenianie.
OK, ktoś chce to robić, niech robi, ale niech się nie zarzeka, że nie ocenia i niech się nie dziwi, że z drugiej strony następuje podobna reakcja.
I nie znoszę uogólniania. W dodatku uogólniania na podstawie wyrywkowych danych. Oraz dodawanie, że ktoś, coś, gdzieś napisał, powiedział, bez podania źródła, kiedy chodzi o sprawy kluczowe.
Tu w blogosferze nie ma co walczyć. Strony okopały się i trwają. Każdy blog ma swoich zwolenników, wyznawców popleczników- nie ma sensu nawzajem się przekonywać do czegoś, co wyznają wszyscy bywający na nim. No chyba, że ktoś sobie podbija samopoczucie liczbą komentarzy i odwiedzających. A wierz mi, wojny blogowe najbardziej przyciągają czytających i liczba odwiedzin rośnie, oj rośnie. To są wraże tematy, to zachęca do odwiedzin, nie ma nudy, panie, nie ma nudy. Ale to naprawdę jest bez sensu.
W realu jest pole do popisu i tam należy działać, jak chce się choć trochę zmienić rzeczywistość
Wydaje mi się, że stwierdzenie faktu jest neutralne, natomiast patrzenie poprzez emocje to ocena. Jesteś katolikiem to swierdzenie, jesteś pieprzonym pisiorem to ocena. Odpowiedź na pytanie koleżanki: czy radzisz mi kupić tę sukienkę? to udzielenie porady. Wpychanie się ze swoją opinią- ale ci pogrubia to sukienka- to juz nawet nie ocenianie tylko chamstwo. Nie chcę być taka i nie chcę słyszeć takich rzeczy mówionych do mnie.
UsuńA co do blogów to różne są sposoby pisania, jeden stawia na pamiętnik, drugi na kreację. Po co to ludzie robią? Może denerwuje ich realne życie, może nie odpowiada im świat i ludzie takimi, jakimi są ,a może lubia upiększać, ubarwiać. Mnie to nie przeszkadza.
Tak, patrzenie przez emocje to ocena. I ja tak odbieram pisanie na blogach, bo rzadko jest to pisanie bez emocji. Zwłaszcza, kiedy porusza się tematy kontrowersyjne.
UsuńBlogi są różne, owszem. Na szczęście mamy wybór- bywać czy nie bywać, komentować czy nie komentować. Jednak z przykrością stwierdzam, że coraz mniej blogów, na których chce bywać, a jeszcze mniej, na których mam ochotę komentować. A są takie blogi, które czytam z przyjemnością, ale nie komentuję z różnych powodów- jeden z nich to wredny portal, który robi cyrki:)
Jaskolko,ja myslę podobnie.Przede wszystkim wiara czy niewiara nie powinna zwalniać nikogo z myślenia,trzeźwej oceny rzeczywistości, kultury.I tolerancji dla inności.Może to się wynosi z domu?
UsuńNikt mi nie dał prawa ingerowania w potrzeby innych ludzi, oceniania ich.
Nikt i nigdzie, tym bardziej, że sama domagam się, by moje prawo do niereligijności szanowano.
I jak całym sercem będę walczyć z wpychaniem religii w każdy wymiar życia każdego obywatela, urządzaniem życia wspólnego wg założeń wiary religijnych fanatyków, tak będę ich bronić, gdy nie zakłócając mojego dobrostanu- praktykują co chcą i jak chcą.Zawsze będę domagać się świeckiego państwa, świeckiej szkoły , urzędow państwowych i szpitali bez księzy. Nic mi do tego w co wierzy moja sąsiadka,ale wiecznie klęczącemu prezydentowi o mentalności proboszcza ze wsi na podkarpaciu - mówię zdecydowanre NIE!
Zwalczajac patologię,nie zwalczajmy siebie nawzajem. Nauczmy się koegzystencji,bo dziś jest nam bardzo potrzebna.Demagogia,uogólnianie nic nie wnosza,niczego nie zmienią.Zasłyszane,coś gdzieś przeczytane - może warto przepuścic przez filtr wlasnych doświadczeń,wiedzy,rozumu..oddzielić emocje,swoje wyobrażenia od faktow.
Nie wiem, o co chodzi z tymi "kobietami ze wsi",dziś zatarly się rożnice,znam sporo dziewczyn,kobiet mieszkajacych na wsi.Wykształcone,zadbane, super laski.No, bo chyba nie mówimy o czasach "Chłopów" czy innych Antkow"?:))
O co chodzi z "kobietami ze wsi"? O to, że one są głównie atakowane za sprzymierze z Kościołem. One i panie po 60. To te kobiety nazywane sa katotalibkami, moherami itp. One są oskarżane za betonowanie sytuacji niesprzyjającej Polkom.
Usuńmam tu wiejskie znajome w moim wieku, czyli moherowym. od lata z nimi rozmawiam na różne tematy. I widzę w jakiej nagle pustce wsie znalazły. kobiety wierzące nie powierzchowna wiarę, a taką z serca. I te inne, które k"Kultywują tradycję". Wszystkie one stoją na rozdrożu. Tutaj parafii nie są źli księża. normalnie posługują, normalnie rozmawiają, nie zdzierają. Pytałam, czy mówią o aborcji, o polityce. podobno nie. Czyli tu w porządku. jednak te znajome oglądają telewizję, mają Internet, mają młode córki i wiedzą o czarnych marszach., przepisach aborcyjnych, wiedzą o pedofilii w Kościele. I teraz co? Mają się nagle wyrzec wiary, bo to się dzieje? Mają przestać chodzić do kościoła? Większość z nich jest za aborcja na zadanie, bo też to przerabiałyśmy w gadaniu. Ale na marsze nie polecą, bo najzwyczajniej nie chcą. Ty starych kobiet, co to modlą się pod klinikami, co wyzywają kobiety głosujące za aborcja, nie jest tak znowu dużo. Więcej jest tych milczących ze wskazaniem na przyzwolenie.
Te starsze boją się rewolucji w swoim życiu- tu jest małe środowisko. A poza tym w imię czego mają z tego Kościoła występować, jak wierzą w swojego Boga? Dlaczego ktoś ma im narzucić to, co sam wyznaje? To jest tolerancja?
Te młodsze robią swoje. Nikt na wsi nie będzie z Kościołem wojował, bo musi w tym środowisku żyć. To nie jest wielkie miasto, gdzie jest się anonimowym.
Najłatwiej zwalić wszystko na wierzące kobiety. A ja się pytam, gdzie w tym są mężczyźni. Dlaczego nie wyzywa się ich od katotalibów, moherów? A to głównie mężczyźni są motorem tego "ciemnogrodu", I znów wracam do kobiet na wsi- te młode pracują, bardziej są niezależne, ale ciągle pod presją starszych i środowiska. te stare są często na łasce męża, bo jego emerytura utrzymuje dom. Mieszkam na Śląsku Cieszyńskim, gdzie jest patriarchat, który gołym okiem widać. Tu kobieta "nie podskoczy", to on rządzi. Spróbuj się wyłamać spod czegoś takiego.
Łatwo jest kobiety obwiniać jak się jest wykształconym, niezależnym młodym człowiekiem i mieszka się w mieście lub na wsi, ale parę lat tylko.Łatwo się dziwić układom wiejskim,. kiedy nie chce się zagłębić w ich pochodzenie i przyczyny. Wtedy łatwo dowalić wiejskim kobietom dodatkowo "miłość do Kościoła".
Nie, wcale tak bardzo różnice się nie zatarły. To obraz powierzchowny. Owszem, kobiety na wsi są ładnie ubrane, mają fryzury, makijaż, ładnie się wysławiają, chodzą do kina, czasem teatru, ale to jest na górze. Ich mentalność jeszcze tak bardzo się nie zmieniła.
UsuńI wcale nie mówimy o czasach "Antków". Tak, one się zmieniły zewnętrznie, może trochę i mentalnie, ale nadal są pod presją środowiska. Tu będzie opowiadać najnowsze wieści, ubierze modny ciuch, ale pójdzie w niedzielę grzecznie do kościoła i będzie dziecko chrzciła. Aborcje wykona za granicą, a we wsi uda poronienie.
A teraz do rzeczy. Jeżeli ktoś myślał, że czarnymi marszami zmieni z dnia na dzień mentalność wiejskich kobiet i kobiet w ogóle, to się pomylił i to grubo.
To tak nie działa, że jak powiesz, przejdziesz ulicami, wykrzyczysz, że to w mózgach wyczyści naleciałości z setek lat. A jeżeli ktoś jest mocno wierzący, to chyba nie uda się tego w ogóle zmienić.
Wiara to tak jak niewiara. Nikt mnie nie nawróci, a mało ludzi traci wiarę naprawdę. Owszem wychodzą z Kościoła, ale często wierzą nadal. A wiara wymaga od nich pewnych zachowań i tego się trzymają.
Mnóstwo ludzi działa pod presją wiary, a nie tego, że ksiądz tak kazał. Ale tego nie widzimy na zewnątrz i wszystko leci na to, że słuchają księdza.
A na to, by ludzie, którzy faktycznie słuchają księży w sprawach politycznych, przestali tego robić, trzeba wiele czasu. Nie dwóch lat, nie trzech- dużo, dużo więcej. Chrześcijaństwo też wprowadzano kilka wieków zanim okrzepło.
A tu słyszę, że kobiety winne, mohery winne, katotaliby winne i idzie potępienie w czambuł.
I wiesz co? Te krytykujące osoby wcale nie są lepsze od tych, których krytykują. Tamci się wtrącają w życie niewierzących, a ci w życie wierzących.
Jedni chcą koniecznie nawracać, drudzy chętnie wymusiliby wystąpienie z Kościoła.
I jakoś żadna z tych stron nie bierze pod uwagę, że oprócz "warunków kościelnych", na życie ludzi mają wpływ jeszcze inne ważne rzeczy i to od nich zależy też ich światopogląd oraz wybory życiowe
O tak, ja mieszkam na wsi, co prawda serbskiej, ale zasady są podobne: kult mężczyzn i męskich potomkow( do tej pory powszechny jest zwyczaj, że siostry zrzekają się swoich części spadku na rzecz brata), presją opinii środowiska, nie wychylanie się, drobiazgowe przestrzeganie tradycji i niepisanych zasad. Gdybym nie miała wsparcia męża we wszystkim i jednak usprawiedliwienia, bo jestem cudzoziemką, zwariowałabym.
UsuńDawno temu Nietypowa Matka Polką napisała tekst o równych szansach życiowych. Ze to bzdura, bo jednak start i możliwości są zależne od rodziny, zamieszkania, pieniędzy, a nawet szczęścia. Nie każdemu będzie dane przebijanie szklanego sufitu i trzeba to uszanować.
Mam wrażenie, ze niektóre osoby nie potrafią wyjść poza swój schemat życzeniowy. Widzą to tak, jakby one chciały i żadne argumenty do nich nie docierają. Mają poparcie, bo często ich "życzenia' są zgodne z oczekiwania innych. Zresztą ja czasem też w taką pułapkę wpadam. Ale od pewnego czasu hamuję ostro, zwłaszcza, że świat pokazuje się bardziej skomplikowanym niż jest. No i przeszły mi te buńczuczne przekonania, że "już natychmiast, bo ja tak chcę".
UsuńNawet moja wiedza się pogłębiła o nowe treści- moje widzenie świata jest teraz ciut inne. Nie nie zmieniły mi się główne przekonania, ale dostrzegam bardziej motywy innych, ich rozterki. Człowiek jest istota bardziej skomplikowana, niż się niektórym wydaje- banał prawda, ale tak jest. Nie zmieni się nagle,bo ktoś mu wytknie, wyśmieje, obrazi. Nie zmieni się nagle z wierzącego w niewierzącego i na odwrót.
Próbowałam sobie wyobrazić moja koleżankę, mocno wierzącą, jak próbuje uporać się z krytyką jej Kościoła i jak próbuje pogodzić to wszystko ze swoja wiarą.
A tu rodzina, a tu dzieci, a tu wieś....nie da rady. W końcu zostaje w jakimś światopoglądowym stuporze i tak trwa. I tak jest z wieloma wierzącymi. Kobieta wychowana w przekonaniu, że dziecko to rzecz święta, nawet niezależnie od Kościoła, nie będzie popierała aborcji na żądanie. Co najwyżej zastanowi się nad aborcją termalną I to wszystko. I nie mamy prawa oczekiwać od niej jakiejkolwiek walki w tym temacie.
Owszem, samo zło niesie się ze strony KK, ale spróbuj tak odwieść od niego wierzących.
czy mamy prawo pozbawiać ich wiary w lepsze życie po śmierci? Oni w to wierzą niezależnie od tego czy my niewierzący uważamy to za bzdurę, czy nie.
Nie namawiam ludzi, by przestali wierzyć. Przestałam wmawiać im, że to bajki (owszem mówię, ze Biblia to zbiór Baśni, ale to nie o wierze, a o treściach), próbuję zrozumieć, co jest takiego mocnego, że w tym trwają.
Ciemnogród? Tak, są takie środowiska, jednak większość ludzi wierzących swój rozum ma i na pewno ma swoje przemyślenia.
Nie spotkałam się tu we wsi, by ktoś mi wsuwał ciemnogrodzkie treści, ale nie mogę się spodziewać, że ludzie nie łykają treści podawanych na kazaniach.
Do brzegu- zaczęła mnie wkurzać ta ignorancja, ten zupełny brak zrozumienia ludzi wierzących, to wywalanie do jednego wora- ciemnogród, katole, mohery- jak tylko nie piszą, mówią tak, jakby chciały "strony oświecone". Wkurza mnie ta arogancje dotycząca kobiet o innych poglądach, to zarzucanie im braku wykształcenia, braku "oświecenia', braku chęci do reagowania takiego, jakiego oczekują od nich kobiety "wykształcone".
Ile musiało się tego nagromadzić, ze mnie wnerwiło to na całego maksa?
Jestem niewierząca, jestem za aborcją, denerwują mnie takie zachowania i blogi jak np A-s, ale na litość boską...
I o ironio, mam takiej nagonki dosyć, gdzieś się przelało, że staję w obronie tego "ciemnogrodu". katolibów, i moherów.
Czasem nawet oświecone, wykształcone przeginają i to mocno, ale czują się silne, bo mają podparcie w tym "wykształceniu', ale to ułuda- charakter pozostaje charakterem i wyłazi na wierzch z podwójną siłą bez pardonu, bez dania racji innym.
Nie mam pojęcia jak długo jeszcze kobiety pozostaną w cieniu mężczyzn, ale pewnie to długotrwały proces. Fakt, że w Polsce KK temu nie sprzyja, fakt, że wtrąca się i hamuje procesy równouprawnienia, ale nie należy przeceniać jego roli w tym temacie. To raczej męskie Ego, wychowanie mężczyzn i inne czynniki, mocno hamują postęp feministyczny.
UsuńNo i właśnie takie "kobieta kobiecie wilkiem" też nie pomaga.
Nie mam recepty na "uświadamianie' kobiet do równouprawnienia. Jednak jako pedagog i wiem, że procesy wychowawcze długo trwają, a tu też mamy do czynienia niejako z takimi procesami. No i oddziałujemy na dorosłe umysły, które wchłonęły pewne stereotypy. A jak wiadomo, najgorzej "walczy się' ze stereotypami.
Jedno wiem z własnego doświadczenia- agresja, obrzucanie się inwektywami, wyśmiewanie, "bicie po pyskach", na pewno nie przyniesie oczekiwanych zmian. Jestem pewna, że wręcz to zabetonuje stronę "upokarzaną". Zresztą już się tak dzieje. Widzimy to, a jednak dalej nie zmieniamy sposobu działania. I to jest smutne.
To od tej "oświeconej" strony wręcz należałoby oczekiwać zrozumienia, bo jak się uważa za mądrzejszą, to niech to pokaże. A tu ZONK- oczekuje się od "głupiego", by nagle zmądrzał. Paranoja.
Rzeczywiscie, nie znam dobrze środowiska wiejskiego, zależności, atmosfery, relacji.. Pewnie w każdej wsi jest trochę inaczej. Ale wiem, że na wsiach sporo się zmieniło i to w wielu dziedzinach. Co do patriarchatu - to katolickie wychowanie w modelu usluznosci kobiet względem mężczyzn było źródłem przemocy w rodzinach, małżeństwach, zarówno na wsi jak i w mieście. Facet mógł być największym skurwysynem, pić, bić, ale w niedzielę ubrany w garnitur szedł do kościoła jako "głowa rodziny". A jak się wyspowiadał, to już miał zupełnie czyste sumienie:) Tak to działało. Dzieci nie miały nic do gadania, ale często przenosiły ten schemat zapamiętany z domu rodzinnego w swoje dorosłe życie. Ale to się zmieniło i zmienia. Miałam dużo znajomych(i mam ich nadal), którzy w czasie studiów mocno byli zaangażowani w jakieś oazy, kółka, odnowy spod znaku Maryi, ducha świętego i nie wiem czego tam jeszcze.. ale prawie wszyscy się od tego odkleili, niektórzy po dramatycznych doświadczeniach z księżmi, kościołem. Mysle, że każdy potrzebuje trochę innego czasu, żeby zrozumiec, że można mieć dobre życie bez kleczenia i klepania modlitw, ale ja nikogo "nawracać" nie zamierzam.
OdpowiedzUsuńZmienia się mentalność wiejska, oczywiście, że się zmienia. jednak nie tak szybko, jakby się chciało. Cały czas podkreślam, że na to trzeba czasu, a tu chciało by się już, natychmiast i jeszcze do tego w formie ostrych manifestacji. Po II wojnie wieś raczej ostro nie manifestowała, a już na pewno nie w sprawach światopoglądowych typu "strajk kobiet". Można ubolewać, trzeba zrozumieć, a nie atakować.
UsuńOwszem, moje słowa można odebrać jako rodzaj "nawrócenia'. Zastanawiam się tylko skąd i w jakim sensie. To, że zaczynam rozumieć wiejskie kobiety jeszcze bardziej, to ma być "nawrócenie"?
To, że protestuję przeciw nasilającej się agresji, która dotyka kobiety wierzące, mohery, starsze kobiety, to ma być "nawrócenie"? To, że przestałam walczyć na blogach, to ma być nawrócenie? Mam dalej uprawiać politykę przeciwko wierzącym blogowym kobietom, bo za zaistniałą sytuację w Polsce "same sobie są winne"? Gdyby ta ich wina dotyczyła spraw przyziemnych, zaniedbań, lenistwa, to może tak, ale to głównie dotyczy wiary, bo ataki są głównie na kobiety wierzące i tutaj ja przestaję, nie mam zamiaru zawracać Wisły kijkiem i jeszcze narażać się z ich strony na kontrataki. Przestało mnie to rajcować. Mam inne sprawy na głowie niż "podkładać się' blogującym, a potem mieć jeszcze pretensje, że reagują tak a nie inaczej- przerobiłam, mam dosyć. A swoje zdanie można wyrazić w sposób spokojny, kulturalnym, bez epitetów i "wrzasków", co staram się teraz robić. Jest to trudne, bo i mnie czasem zaczyna ponosić, ale mam zamiar w tym wytrwać.
"Mysle, że każdy potrzebuje trochę innego czasu, żeby zrozumiec, że można mieć dobre życie bez kleczenia i klepania modlitw, ale ja nikogo "nawracać" nie zamierzam." Twoje słowa dokładnie obrazują to, o czym mówię.
Na temat powinnam, c'nie?
OdpowiedzUsuńŁadne liście!
:):):):):):):) Rybeńko, oczywiście tematem były piękne jesienne widoki:):):) Tym razem trafiłaś, co nie znaczy, że dyskusja o motocyklach była niepotrzebna. Pięknie się rozwinęła, co mnie cieszyło:):):)
UsuńMnie ucieszyło, że nikt nikogo za łeb nie wziął;)
UsuńNie wziął, bo nie musiał:):):) Tu raczej teraz rzadko biorą się za łby. I dobrze.
UsuńPięknie!
OdpowiedzUsuńZdjęcia nie oddają w pełni tego piękna. Ale i tak są klimatyczne, jesienne.
Usuń