Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję autora i/lub źródło), stanowią więc moją własność. Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez podania adresu tego bloga. (Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

środa, 7 grudnia 2022

Ooooo ja cierpię dolę, czyli o tym, jak śledź stał się katolikiem

 


Słowo honoru, że nie miałam pojęcia, iż tak można wrobić biednego solonego śledzia.

A moje zdegustowanie swoją niewiedzą urosło, kiedy Jaskół stwierdził, że on doskonale o tym wie. Wie, bo czytał Wiecha, za którym ja nie przepadam. I stamtąd dowiedział się, że śledź z cebulką w śmietanie i ziemniaczkami, to po prostu katolik w śmietanie. Oooo ja cierpię dolę …. trzeba mieć wyobraźnię, by w ten sposób nazwać proste danie. 

Nazwa ta występuje w gwarze warszawskiej.

Podobno wzięła się ona od zwyczaju katolickiego, praktykowanego podczas postu. Katolicy, w ten sposób, przyrządzali śledzia, podczas, gdy np. prawosławni jedli w tym czasie wodziankę z chlebem. Śledź, cebula, śmietana- jedno z najprostszych dań. Potem dodano ziemniaki.

Śledzia z cebulką w śmietanie jadano także „na salonach”, o czym pisze Faustyn Świderski w „Odzie do śledzia”.

„ODA DO ŚLEDZIA

O ty! nędzny biedaku, śledziu wymoczony,
Co dziś wszystkie ozdabiasz izby i salony:
Kiedy dziś w ogólności tak cię bardzo cenią,
Rozbitki karnawału z dziurawą kieszenią,
Wykąpawszy dwie doby, jedzą pany, panie,
Przyjmij hołd ci należny i uszanowanie.
Chcąc ci oddać szacunek, gdy nadszedł Popielec,
Z wielką cię afektacją biorę na widelec,
A chociaż, dobrodzieju, dobrze to pojmujesz,
Że mi po salcesonie nie bardzo smakujesz,
Bo nie można po tobie pić lepszego łyku,
Jednak cię konsumuję — bo to mus jak w ćwiku.
Czterdzieści dni jak obszył, będziesz z nami pościł,
Niejeden się na ciebie będzie strasznie złościł,
Ale ty nic nie pytaj, i pal wciąż kazanie,
Niechaj mniejsze święcone przygotują panie,
Niech będzie mniej jaj, kiełbas, placków i ozorów,
A więcej na Wielkanoc prenumeratorów —
Zaręczyć za to mogę — że wszystkie redakcje
W nagrodę swoich zasług na twoje wakacje,
Bez dziękczynnej wdzięczności ciebie nie zostawią,
Z baryłek, coś w nich siedział, pomnik ci wystawią.”

Źródło: https://www.arturczesak.pl/popielcowa-oda-do-sledzia/

Wprawdzie Świderski napisał odę do śledzia zjadanego w Środę Popielcową, ale jestem przekonana, że śledź z cebulką w śmietanie pojawia się na stołach i przy innych okazjach.

W moim domu rodzinnym „katolika’ jadło się na obiad w Wigilię. I ten zwyczaj przeniósł się do naszego domu. Ale ja nie kupuję solonych. śledzi, tylko matiasy w oleju i z nich robię sałatkę śledziową. I nie trzymam się żadnych proporcji.

Biorę płaty śledziowe, kroję na paseczki, cebulę kroję w kostkę i do tego ścieram jabłko. Wszystko doprawiam solą, pieprzem, na koniec daję śmietanę 12 %. Mieszam delikatnie i wstawiam do lodówki, by nabrało mocy urzędowej.

Nie jemy tej sałatki z ziemniakami, tylko z chlebem. W związku z tym zastanawiam się, czy konsumujemy prawdziwego katolika, czy  cyganionego.


 

Zdjęcia z Internetu.

 P.S. Człowiek całe życie się uczy, dlatego napiszę to- nie chcę być posądzana o wyśmiewanie się z którejkolwiek grupy i nie chcę, by ten post potraktowano jako zarzewie jakieś głupiej przepychanki. Człowiek napisze post, użyje jakiejś nazwy, poruszy drażliwy temat, a potem czyta "odnośniki" w różnych miejscach, przeważnie zmanipulowane, jakieś nadinterpretacje, jakieś fałszywe odbiory-  to jest post wesoły, nazwą jestem zachwycona. Nazwa sałatki funkcjonuje  w języku potocznym.

 Tyle o tym, jak mawiał sławny profiler o nazwisku brzmiącym, jak nazwa  niemieckiego majonezu.

 

 

31 komentarzy:

  1. Kiedyś Wigilia była naprawdę postna. Nie było obżarstwa, przynajmniej na wsi powojennej. Ten śledź królował a moja mama wspomina to jako koszmar, bo nienawidziła rzeczonego. Marzyła o pasterce bo po niej można już było coś zjeść:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moi rodzice tradycyjnie obchodzili święta takie, jakie mieli w swoich domach. A co drugi rok babcia przejmowała berło i ona rządziła. Przez cały dzień pościliśmy (my niewierzący, popatrz, jak mnie chowano:):):)):):):) Na obiad śledź ( katolik) Potem wieczerza taka z 12 dań, ale bez przesady i na koniec opłatek ( do dzisiaj nie mam pojęcia po co, ale tak zarządzili i tak było), potem prezenty, a potem każdy brał swój talerz ze słodyczami (taki śląski/niemiecki zwyczaj), prezenty i znikał w swoim pokoju (mieliśmy ten luksus- każdy miał swój pokój). I następował błogi spokój tudzież laba świąteczna.
      Nie śpiewaliśmy kolęd, ale leciały z radia, a przy wieczerzy z płyty (Śląsk). Nie było Pasterki- Ewangelicy chodzą na Jutrznię, ale my w ogóle do kościoła nie chodziliśmy:)

      Usuń
    2. Opłatek na koniec?
      Coś takiego!

      Usuń
    3. Nie pytaj mnie dlaczego, bo nie mam pojęcia. W ogóle nie mam pojęcia, po co on był, ale był i dzieliliśmy się nim, składając życzenia. Nawet, kiedy byliśmy dorośli, był opłatek, ale już tylko jako dodatek do życzeń.
      A teraz nie obchodzimy świąt w ogóle i chyba to w moim przypadku jest normalne. Ale same zwyczaje, wystrój i inne okoliczności około świąteczne podobają mi się i tworzą nastrój:)

      Usuń
  2. W prawosławiu, przynajmniej serbskim, śmietana jest zakazana w dni postne, a śledź prawie w ogóle nieznany, je się inne ryby i bardzo popularną zupę rybną.
    Ja za śledziami przepadam, w sałatce tez, chociaż nazwy katolik nie znałam. Nie widzę w niej nic obraźliwego, są przecież potrawy nazywane od zakonów, chociażby alkohol benedyktyn 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A o tej śmietanie, to nie wiedziałam. Miód benedyktyński sycony, brzmi lepiej niż śledź katolik:):)Zupa rybna, czyli po rosyjsku i nie tylko ucha:) Moja babcia gotowała taką zupę z łbów karpi brrrrrr straszny widok w garze. Nie jadłam, nie próbowałam, ale ponoć smaczna.

      Usuń
    2. Próbowałam na Węgrzech ich ostrej wersji, bodajże nazywa się halasle, pycha. Mój mąż gotuje z całych ryb, najlepiej kilku gatunków, przeciera potem przez sito, mnie bardzo smakuje. Na Wigilii jest ryba panierowana w mące kukurydzianej, ale nie karp, praktycznie nie występujący, tylko mintaj albo morszczuk

      Usuń
    3. U nas karp i mintaj, ale na obiad, bo coś z tych tradycji zostało. Buraczki albo kapusta na ślisko (zasmażana), a na święto- rolady w sosie grzybowym, modro kap[usta i ziemniaki albo kluski- śląski obiad:):):)
      Bułkę tartą robię sama, a jak mi brakuje to mieszam z pokruszonymi płatkami kukurydzianymi- chrupkie i nie gąbczaste.
      No i dzisiaj bigos ugotowałam, będzie dochodził kilka dni na wolnym ogniu-

      Usuń
  3. Tej nazwy dla śledzia nie znałam, a pojawiał się często w szkolnej stołówce, co mnie dziwiło, bo dzieciaki śledzi raczej nie lubią.
    Moja wersja śledzia to wymoczony matjas z majerankiem i sokiem z cytryny, ewentualnie pod pierzynką, cebuli surowej nie znoszę.
    Ale jeśli śledzie, to zawsze z ziemniakami!
    jotka
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja za śledziami nie przepadam, ale najbardziej lubię je jako góra na kanapki. Tu "na cieszyńskim" są te kanapki bardzo popularne- kromka bułki kanapkowej posmarowana masłem, na to śledź pokrojony w paseczki, na to plastry jajka na twardo, posypać cebulką pokrojoną w kostkę, posypać tartym żółtym serem i na to dać majonez.

      Usuń
  4. Ja ostatnio przeczytałem, że mały Jezus wcinał karpia w stajence i stąd ten zwyczaj się wziął.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha, to Jezus był już katolikiem? Świetnie, nowa ewangelia nam się tworzy:):):)

      Usuń
    2. A powiedz niektórym że był Żydem. O wtedy się rozpęta afera.

      Usuń
    3. Tak naprawdę w realu to ja tylko z Jaskółem dyskutuję na tematy religijne. Z innymi staram się unikać takich dyskusji. Owszem, słyszę czasem wypowiedzi niektórych pytanych w sondach ulicznych i faktycznie zdarzało się, iż mówili, że Maria była Polką z Częstochowy, ale z tym Jezusem nie słyszałam. A z drugiej strony jest w Polsce taki straszliwy antysemityzm, że świadomość, iż Jezus był Żydem boli i na ogół tę kwestię się przemilcza.

      Usuń
    4. No ja się zetknąłem. :) Na tematy religijne nie mam z kim dyskutować, kiedyś syn miał różne wątpliwości, ale teraz stwierdził, że jak w przyszłym roku będzie miał znów księdza "sekciarza", który bardziej zachwyca się jakimś biskupem niż Bogiem to rezygnuje z uczęszczania.
      W Polsce to jest bujawka od antysemityzmu do filosemityzmu. A i tak mam wrażenie, że niechęć jest wzajemna i w Izraelu też Polaków "żydożerców" nie kochają.
      Ja mam trochę kontaktów z Żydami zagranicą i w Polsce, bo zbieram pamiętniki z regionu. Mam wrażenie że to wszystko inaczej wyglądało i wygląda niż się to aktualnie opisuje, ale to temat rzeka.

      Usuń
    5. Jestem tak wychowana, że katolik, żyd, ewangelik czy wyznawca innej wiary nie budzą we mnie żadnych większych emocji. owszem, czasem jestem wkurzona na ich zachowania, często jestem zdziwiona ich zachowaniami, zbulwersowana też, ale nie traktuję ich jako gorszy sort. Dostrzegam też różnice w wyznaniach i przyznaję, podkreślam lepsze strony np. ewangelickiego, nad katolickim. Można się dopatrywać większej "miłości" we mnie do tego wyznania. I tak chyba jest, ale obiektywnie naprawdę Luteranizm jest łagodniejszy i bardziej ludzki dla wiernych
      Lubię słuchać chórów cerkiewnych, a kultura żydowska bardzo mi się podoba.
      Masz rację, trzeba popatrzeć na to z innej strony, a nie tylko słuchać, patrzeć i czytać, co ogólnie podsuwają.
      Ciekawa sprawa z tymi pamiętnikami:) Piszesz na podstawie opowiadań?

      Usuń
    6. Ja jestem tak wychowany - że każda osoba z która mnie los zetknie to jest przede wszystkim człowiek. Nie wiem jaka religia lepsza, w zasadzie tylko chyba islam budzi we mnie uczucie pewnej niechęci i obawy - jako że z założenia nie był to ruch stricte religijny, tylko geopolityczny.

      Wiesz, Sochaczew był typowym sztetlem. Były spięcia między Polakami i Żydami, ale nic poważnego - tło było gospodarcze i to nie było wcale na zasadzie, że Polacy prześladowali bez przyczyny biednych Żydów.
      Ale to nie jest istotne, tak naprawdę szkoda mi, że po dość licznej żydowskiej społeczności nie zostało prawie nic. Usiłuję to jakoś uzupełnić, dlatego poszukuję tych ludzi, rozsianych po świecie i zbieram informacje. Ostatnio znalazłem takiego pana w Kanadzie, chyba ostatni z żyjących sochaczewskich Żydów, publikowałem jego wspomnienia w Roczniku muzealnym, który redaguję od kilku lat. Rozmawiałem z nim o tym antysemityzmie, o tym jak potraktowano Żydów wracających po wojnie i to daje mi podstawy do pewnych rozważań.

      Usuń
    7. Świetny pomysł ze spisywaniem historii, zwłaszcza w miejscu tak wymieszanym kulturowo i wyznaniowo. Tutaj również lokalni spisują historie miejscowości, historie i losy mieszkańców. Mnie wciągnęło zwiedzanie okolicznych zamków oraz pałaców i spisywanie ich historii w jednym miejscu na ile to możliwe. Czasem muszę się nieźle w Necie naszukać, potem posklejać informacje. Właściwym było by pójść na miejscu i miejscowych wypytać, ale w Czechach język nie puszcza, a w Polsce ludzie mówią zazwyczaj to, co już wiem z Internetu.
      Wiem, że ludzi na blogach takie rzeczy mało interesują, jest to jednak świetne miejsce, by to pokazać i udokumentować w jakiś sposób.

      Usuń
  5. Sorry anonimie, komentarze, które prowokują do kłótni wycinam. Twój taki był- prowokował Redemenesa

    OdpowiedzUsuń
  6. Pochwalę śledzia glosił też Mlynarski w swoim (bardzo aktualnym) tekście: "jest jeszcze śledź śmietanie metafizyczne danie..":))
    W moim rodzinnym domu tez tradycyjnie było,śledzie raczej w sałatce ziemniaczanej,ja nie przepadam. Teraz zięć robi jakies śledzie w zalewie korzennej - jak dla mnie zbyt ostre:)) My raczej bez "pompy i parady", mnie najbardziej cieszy wspolnie spędzony czas,uśmiech,rozmowy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja się cieszę na wolne, po prostu wolne, bo teraz mamy napięty czas i pracy dużo. Ugotowałam bigos i zrobię fajniejszy obiad, Młoda upiecze ciasta i to będzie wszystko.
      Lubię śledzie na kanapkach:)

      Usuń
  7. coś kojarzę, coś tam sobie przypominam w temacie nazwy "katolik" jako określenie śledzia "w postaci jakiejś tam" i chyba właśnie z Wiecha to było, bo na co dzień to kompletnie nie pamiętam używania takiej nazwy... za to nieraz spotykałem powiedzenie, że "śledź to nie ryba", więc savoir vivre dopuszcza używanie noża przy jego jedzeniu...
    oczywiście nie ma co robić afery z tej nazwy, bo to tak, jak przybijać rasiolstwo paniom domu piekącym murzynka, ciasto takie, czy jego konsumentom...
    natomiast ciekawi mnie co innego, a mianowicie jakie duże musiało być pogłowie śledzi w Bałtyku i M.Północnym w czasach średniowiecza, skoro nawet na drugim końcu Polski był symbolem najtańszego żarcia /obok jakichś tam lebiod, etc/, a przecież transport i magazynowanie kosztuje... zaiste jest to ciekawy temat do analizy relacji gospodarczych w tamtejszych czasach...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie tego śledzia było dużo, ale weź pod uwagę liczbę ludzi w średniowieczu. Nie do końca jestem pewna, czy śledź był popularnym tanim daniem, czy tylko na święta. Raczej to drugie. Chłopi naprawdę biedni byli.
      Tak się krytykuje poprawność polityczną, poprawność językową, ale z drugiej strony, zaczyna robić się nieciekawie z tym brakiem poprawności. Teraz każdy może powiedzieć, że nie jest zwolennikiem poprawności i po chamsku, bezkarnie napluć ci do kieszeni.
      Poza tym nagminnie myli się poprawność polityczną z kulturą zachowania i kulturą słowa.

      Usuń
    2. to zjawisko ma też drugą stronę: czasem zwykle chamstwo /nie mylić z rubasznością, czy ciętym dowcipem/ maskuje się formułką: "nazywam rzeczy po imieniu"...

      Usuń
    3. Nazywanie rzeczy po imieniu też może być różne i to bardzo. To siedzi w naturze, cham chyba zostanie chamem choćby nie wiem jak zgrywał się na "kulturę", w pewnym momencie to z niego wyjdzie. Wbrew pozorom cięty dowcip oraz rubaszność łatwo oddzielić od zwykłego chamstwa, zwłaszcza jak się zna osobę która mówi.

      Zauważam u siebie, ale i u innych osób takie reakcje- kiedy weszły te luzackie zwroty, to zachowanie luzackie, te wszystkie "nazywania po imieniu", to "a kto mi zabroni...", bawiło mnie to, czasem sama "pojechałam', ale z biegiem czasu coś mi zaczęło zgrzytać, coś uwierać, za dużo, wszędzie, bez opamiętania, coraz więcej wulgaryzmów, chamskich, knajackich...brak liczenia się z drugim człowiekiem, etykietowanie najgorszymi epitetami, "dorabianie gęby" bez refleksji ze nawet człowieka na oczy się nie widziała...któraś nawet chwaliła się swoim knajackim wysławianiem się- dawno, dawno temu na blogach. Zauważyłam u paru osób, że wróciły do normalnego kulturalnego języka, bez popisów.
      I staram się wyhamować, zmienić jednak, wrócić do kultury mowy. Ja wiem, że może to wyglądać obłudnie, jednak tak jest i nie zmienię już tego. Inaczej mnie uczono wysławiać się, uczono kultury języka, , a luzackie zwroty i epitety mieć pod kontrolą.Mam to wbite, wpojone, wtłoczone i już.

      Usuń
  8. Dawno, dawno temu jaśnie państwo jadało śledzie, a resztki rzucali gawiedzi. Tak zwane resztki z pańskiego stołu. Lubię śledzie pod pierzynką np. z burakami, z jajkiem w formie sałatki. Nie lubię tylko śledzi z ziemniakami w formie obiadowej. Jakoś tak wyszło. Ogólnie śledzie są super, a "Oda do śledzia" kapitalna. Nie znałam tego wiersza.
    Pozdrawiam serdecznie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze zrobione śledzie nie są złe, ale ja opieram swoje zdanie na smaku matiasów ( w oleju) używanych do sałatek, kanapek itp. Solone, typowe śledzie jadłam w dzieciństwie i później już nie próbowałam. Trzeba je długo i dobrze wymoczyć, by były strawne.
      Popatrz, jak to dawniej "szanowano" jedzenie i "dzielono się" nim. No i ten pański gest:):):)

      Usuń
  9. Do śledzia to tylko meduza z lornetą w wersji "na bogato". :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Odpowiedzi
    1. Ooooooooooooo... twarda deklaracja, zatem,nich Ci śledź smacznym będzie.

      Usuń