czwartek, 25 kwietnia 2024

Zielony (nie)Ład, czyli głęboka orka na ugorze.

 

Przyzwyczajono mnie do zupełnie innej postawy chłopa wobec ziemi niż ta, którą współcześni polscy rolnicy reprezentują.

W czasach, kiedy dorastałam pojęcie „rolnik” jeszcze nie funkcjonowało. Bardziej popularne było „chłop”. Na wsi żyli chłopi, posiadało się urodzenie chłopskie, w nomenklaturze funkcjonowała klasa chłopska.

W lekturach, które musiałam czytać, chłop był „pazerny” na ziemię, zawsze mu jej brakowało. Ta, którą miał, często nie była w stanie wyżywić jego rodziny. Chłop chciał tej ziemi więcej, więcej, więcej. Przede wszystkim dlatego, by się z niej utrzymać. Równocześnie wraz z tym pędem do poszerzania areałów, mizernych zresztą i o mizernej klasie, szedł ogromny szacunek chłopa do ziemi. To była ziemia-żywicielka. Chłop dbał o nią, uczył się jej, poznawał tajniki jej uprawy z poszanowaniem ogólnej przyrody. Często ziemia była dla niego święta- ta ziemia „z ojców, praojców”, wymagająca tradycji w uprawie i obrządkach wobec niej. Jak go nauczono, że miała być stosowna trójpolówka, to ją stosował. Jak uczył go ojciec i dziadek, że należy co roku siać na danym kawałku inne rośliny- siał. Nawoził nawozami naturalnymi, a tych mineralnych tylko dosiewał.

Pamiętam scenę z „Konopielki”, kiedy senior zabronił żąć zboże kosą- „Tak się nie godzi przecież, od wieków żęli my sierpem to i teraz tak będziemy”. I nie chodziło wcale o to, że nowocześnie, chociaż na pewno te stare zwyczaje w zabetonowanych duszach chłopskich siedziały, chodziło o pradawny zwyczaj, objawiający się szacunkiem do ziemi.

No… a teraz? Sami widzicie, co się wyrabia na polach. Znikł gdzieś szacunek do ziemi, nastąpiła jej rabunkowa gospodarka. Rolnicy, bo teraz chłop to rolnik, nie patrzą, że niszczą swój warsztat pracy, ma być tak, jak oni chcą, a oni chcą, jak najmniej płacić i jak najwięcej z pola wyciągnąć pieniędzy. W nosie mają szacunek do ziemi, do przyrody- niszczą ekosystemy, zatruwają wody i jeszcze im daj, daj, daj….i ustępuj, bo oni żądają….


„Udział rolnictwa w polskim PKB wynosi zaledwie 2,3proc., w unijnym już tylko 1,5proc.. W tegorocznym budżecie na wsparcie dla rolników zapisano ponad 74 mld zł. Licząc z dotacjami dla rolniczych ubezpieczeń KRUS oraz przywilejem niepłacenia PIT, to wsparcie sięga 5,5 proc. PKB. Oznacza to, że wartość sprzedanych przez rolników płodów rolnych jest ponad dwa razy niższa niż suma dotacji, jakie otrzymują. Przeciętnie każde gospodarstwo rolne, z 1,3 mln pobierających dopłaty, otrzymuje od Unii oraz od polskich podatników rocznie ponad 60 tysięcy zł. Tylko górnicy dostają więcej. Ogromne wydatki na naszą obronność to 4 % PKB. Na protesty wypadało by spojrzeć także z tej strony.

Na kartonach, przymocowanych do traktorów najczęściej pojawiało się hasło „Nie pozwolimy na ugorowanie”. O co chodzi? Docelowo z produkcji rolnej ma być wyłączone 10 proc. gruntów, na razie miało być 4 proc. Niech rosną tam nawet chwasty, byle zielone- dobrze wychwytują z atmosfery dwutlenek węgla. Ziemia ma w tym czasie odpoczywać bez chemii, w przeciwnym razie  wkrótce nic się na niej już nie urodzi. Jerzy Plewa, który spędził w Brukseli sporo czasu jako wysoki urzędnik odpowiadający za wspólną politykę rolną, zapewnia, że Zielony Ład obowiązek ugorowania narzucał tylko na gospodarstwa większe niż 10 ha. W Polsce prawie 80 proc. ma mniej ziemi. Po protestach Komisja Europejska ustąpiła, kar nie będzie także w przypadku gospodarstw dużych. Protesty jednak nie ustały.

Protestują mali i duzi rolnicy. Duzi, bo „na gębę” dzierżawią ziemię od małych i oddają im za to unijne dopłaty. Gdyby teraz te cudze kawałki zostawiliby nie obsiane, a dopłaty musieliby oddać im formalnym właścicielom, byliby stratni. Z Zielonym Ładem nie ma to nic wspólnego; to Pis zamroził obrót ziemią, więc rolnicy uprawiają fikcję. Właściciele ziemi nie sprzedadzą, ani nie wydzierżawią, bo tracą prawo do KRUS.

Z tego samego  powodu, czyli rozdrobnienia krajowego rolnictwa, złość budzą inne ekoschematy, czyli większe dopłaty do hektara za troskę o środowisko, np. zastąpienie chemii nawozami naturalnymi, czy uprawy bezorkowe. To warunek dla całej Unii. Nasi go nie chcą, bo uważają, że większe pieniądze należą się im bezwarunkowo, a uprawy bezorkowe to kolejna fanaberia Brukseli. Unia chce, żeby ziemi nie orać, tylko ją płytko spulchniać. Eksperci stwierdzili, że orka pługiem wysusza glebę, co przy ociepleniu klimatu i coraz bardziej pogłębiającej się suszy ma ogromne znaczenie. Co gorsza, z przewracanych pługiem skib uwalnia się podtlenek azotu, który jest gazem cieplarnianym gorszym od metanu. Uprawa bezorkowa pomaga glebie oszczędzać wilgoć. Z badań Instytutu Rolnictwa i Gospodarki żywieniowej wynika, że tylko z powodu suszy rolnicy w ostatnich latach stracili 20 proc. dochodów.

Protestujący w ocieplenie klimatu jednak nie wierzą, chociaż ich najbardziej dotyka.

Nie chodzi im o to, by Zielony Ład poprawić, ma być wyrzucony do kosza, najlepiej z Unią. Bruksela jednak, pod polityczną presją, wprowadza poprawki, choćby w sprawie nawozów i środków ochrony roślin, których Zielony Ład  chciał docelowo ograniczyć aż o połowę, żeby żywność była zdrowsza. Ich wpływ na zdrowie konsumentów trudno zanegować, niszczą też bioróżnorodność, pogarszają jakość gleby. A rolnicy krzyczą, że wymóg jest niesprawiedliwy, Polska zużywa bowiem na hektar  średnio 2 kg szkodliwych pestycydów, a Holandia aż 8 kg. Po redukcji nam będzie wolno zużywać zaledwie  kilogram, a Holandii cztery.

Grzegorz Brodziak, zarządzający Goodvalley- dużym gospodarstwem na Pomorzu, zauważa, że w Danii przywiązującej dużą wagę do ochrony środowiska ta średnia wynosi właśnie 1 kg. (…) Na kartonach protestujących nie ma informacji, że w Ukrainie na hektar zużywa się zaledwie 0,8 kg pestycydów. Protestujący przecież krzyczą, że mamy jeść polskie, bo zdrowe, a ukraińska żywność truje nas chemią. To nieprawda. Ukraina ma dobry klimat, ziemie i wielkotowarowe rolnictwo, w którym o racjonalnym użyciu nawozów decydują obserwacje satelitarne. Ale Gabriel Janowski, przed laty nieudany minister rolnictwa, teraz protestujący przeciwko Zielonemu Ładowi, wielkoobszarowego rolnictwa w Polsce sobie nie życzy. Polskie ma się opierać na małych gospodarstwach rodzinnych, które niczego optymalizować nie będą. W naszym kraju tylko 3 proc. Gospodarstw rolnych ma więcej niż 50 ha, więc przed silniejszą konkurencją trzeba zamknąć granice.”

 


Dwa razy nacięłam się na ziemniaki „prosto od rolnika”. Za każdym razem były tak przeazotowane, że szybko w środku czerniały. To były ziemniaki od rolnika z naszej wsi- jest zwyczaj, że wystawiają płody rolne przy bramach i można prosto od nich je kupić. Za pierwszym razem kupiłam 3 kilogramy- były dobre. Po tygodniu kupiłam, w tym samym miejscu, 15 kilo i połowa była do wyrzucenia. Jawne oszustwo. Nawet chciałam pójść i zwrócić uwagę, ale odpuściłam. Rok temu zaryzykowałam kupno ziemniaków u tego samego rolnika, bo miałam nadzieję, że ktoś mu ze wsi powiedział, co sprzedaje. Niestety, sytuacja się powtórzyła. Nigdy więcej od rolnika, sprzed bramy, nic nie kupię. Mam tu sprawdzonych sprzedawcę pomidorów (prosto z tunelu) oraz sprzedawcę truskawek (prosto z pola) i na kupnie u nich poprzestanę.

W terenie wszystkie miedze zaorane, a opryski idą na okrągło. Sadownik już trzeci rok, na tej samej ziemi, sieje kukurydzę…. To są polscy rolnicy.

Źródło:

Joanna Solska: Czarny ład, W: Polityka, nr 17/ 2024 s. 35-37


 

14 komentarzy:

  1. sprawa z sierpem do żyta w "Konopielce" polegała na czymś innym, nie o szacunek do ziemi chodziło, ale o to, że prace polowe oprócz celów czysto praktycznych były też rytuałem wspólnotowości, skodyfikowanym na swój sposób, a Kaziuk zdaniem reszty ten rytuał zaburzył... przypomnijmy sobie pytanie jego ojca: "A czy w robocie o szybciej chodzi?"...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz racje, ale o szacunek do ziemi, zboża, chleba też. Kosa to symbol śmierci, chleb to symbol życia. Nie godzi się latać po polu z kosą, bo ziemia się wyjałowi, nie będzie zboża, nie będzie chleba.
      Jest wiele interpretacji. Teraz wkleję, choć przydługie, ale bardzo interesujące.
      „Zwolennicy sierpa twierdzili uparcie, iż praca kosą wcale nie jest wydajniejsza, wskazywali na
      ogromne rzekomo straty powodowane przez wysypywanie się ziarna z kłosów przy sprzęcie kosą
      itp. Jeszcze w latach pięćdziesiątych, gdy autor tych słów – pracując na gospodarstwie jako czło-
      wiek całkiem jeszcze młody – wychodził do sprzętu zbóż z kosą, jego najbliżsi starszego pokolenia
      odchodzili w drugi koniec zagonu, by nie oglądać tego „marnotrawstwa i niechlujstwa” (Pawluczuk
      1972, s. 145; cyt. za: Kawczyński 2001, s. 248–249).
      Nawiasem mówiąc, warto podkreślić instrumentalno-techniczne uzasadnienie,
      jakie podawali opisywani przez Pawluczuka „zwolennicy sierpa”. Jest to o tyle ciekawe,
      że rysują się tutaj dwie ścieżki interpretacyjne: albo Redliński „umitycznił” obraz
      chłopów w Konopielce, którzy nie tłumaczą przecież narzędziowej „lepszości” sierpa
      w sposób praktyczny, z odwołaniem do argumentów technicznych, lecz wyjaśniają
      przyjętą wizją świata („koso żyta się nie kosi”). Albo, tłumacząc swoje przywiązanie
      do sierpa, opisywani przez Pawluczuka chłopi dokonywali „wtórnej racjonalizacji”, to
      jest pod pozorem tłumaczenia „racjonalnego”, odwołującego się do obcej (miejskiej,
      nowoczesnej) wizji świata, czy też poprzez „instrumentalne” traktowanie argumen-
      tacji „racjonalnej”, bronili magicznej wizji świata, w której praca podlega rytualizacji.
      Byliby zatem z jednej strony zakorzenieni w myśleniu magiczno-religijnym (jako
      części ludowej wizji świata), z drugiej strony zaś wiedzieli, że inna argumentacja niż
      (na pozór) racjonalna nie przekona młodszego pokolenia.
      W swoich poniższych refleksjach potraktuję Konopielkę jako literacki opis, kt
      https://rcin.org.pl/Content/65947/PDF/WA308_85284_P326_Spor-o-kose-w-Konop_I.pdf

      Usuń
  2. Jak zawsze - brak wiedzy , brak sensu, byle protestować.
    Mój mąż kocha ziemię, żadnych dopłat oczywiście nie ma. Boli go, że ktoś wyciął drzewa w lesie- nie dlatego, że ukradł, tylko że tych drzew jest coraz mniej i mało.kogo to obchodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coraz mniej współczesnych rolników rozumiem. Niszczą ziemię, z roku na rok stają się bardziej agresywni, roszczeniowi, nie liczą się ze współmieszkańcami.
      Każdego drzewa żal. Nam usycha srebrny świerk, musimy go wyciąć i już mnie serce boli.

      Usuń
  3. Z tymi nawozami to chyba też jakiś wymogi unijne... Ale fakt faktem, trójpolówka zniknęła z pazerności człowieka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są wymogi unijne, ale jak Unia chce ograniczyć nawozy, to są protesty. Rolnicy to egoiści, nie patrzą, ze nadmiernym nawożeniem sprawiają wielkie szkody- nie tylko w środowisku, ale i w zdrowi ludzi. Dla nich liczy się wydajność z pola i zysk. To, ze my przestaniemy tę chemię kupować, na razie do nich nie dociera

      Usuń
  4. My kupiliśmy kiedyś ogórki i cebulę od rolnika, nigdy więcej, a ziemniaki jadamy rzadko!
    To wszystko, o czym piszesz zgadza się z opowieściami znajomych nie-rolników, którzy mieszkają w Wielkopolsce i obserwują ową "niedolę" rolnika...
    Od kiedy do protestów dołączyła Solidarność Piotra Dudy, to dzieje się coraz gorzej.
    Wielu ludzi bezrefleksyjnie popiera protesty, a raczej ich formę, to chyba właśnie z braku wiedzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze, to już nie wiem, gdzie tak naprawdę można kupić dobre warzywa i owoce. Jak są ładne, to pewnie pryskane, jak warzywa są przyczerniałe, to należy się spodziewać w nich dużej ilości azotu. Mit, że jak robak w jabłku, to ono niepryskane, upada. Nadgniła pietruszka wcale nie jest nadgniła, dlatego że zdrowa i bez chemicznych konserwantów, tylko nadgniła, bo pełno w niej chemii.
      Ludzie myślą, ze rolnikom źle... tak ,a ja tu widzę coś innego- sąsiad nie puści w dzierżawę, bo mu KRUS odbiorą, sam się męczy na 1 ha, ale ma własne ziemniaki i inne plony- ma zysk przecież ( nie płaci składek, ma plony), a że nic z tego pola nie ma. inny puścił w dzierżawę niecałe pół hektara i bierze za to forsę.
      Wydaje mi się, że rolnicy(chłopi) nauczyli się być świętymi krowami, bo im się należy.

      Usuń
  5. Zgadzam się absolutnie, traktory za miliony, domy wielgachne, obejścia kostką powykładane, tuje jako ogrodzenie. Gdzie ta sielska i anielska wieś z czasów mojej młodości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja popieram mechanizację w rolnictwie, bo na własnej skórze odczułam jej brak. Wiązanie snopków powrózłami nie należało do przyjemności, stanie na młockarni w kurzu, hałasie i upale również. Problem nie jest w samej mechanizacji tylko w tym, jakie rolnicy maszyny kupują i że chcą by ich kredyty spłacać środkami unijnymi. Ma 10 hektarów, a kupuje traktor taki, który spokojnie 100 obrobi. Oczywiście kredyt z tych 10 hektarów płaci się dłużej. Wybrukowane obejścia, byle nie w nadmiarze, też mnie nie rażą- pamiętam, jak do domu wchodziło się ubłoconego chodnika, a przed domem było nierzadko bajorko. Traktor nierzadko grzązł w błocie na podwórku. Każdy chce mieć przed domem ładnie, a do obory przejść suchą nogą. Tuje... u mnie tuje są głównie dlatego (ściana), że chronią przed północnym wiatrem, który leci wprost na posesję z północy przez pola. Inni sadzą tuje, bo chcą mieć choć troszkę prywatności. Nie tuje, a brak różnorodności w ogrodach wiejskich, razi. Tujki, trawniczek, jeszcze magnolia i azalie i to wsio.
      A domy? No nie wiem, i znów powiem, każdy chce ładnie mieszkać, jak stawia dom, to taki, by był z niego zadowolony.
      W proteście rolniczym razi brak dobrej woli, brak obiektywizmu w ocenie sytuacji, niewiedza, rozpasanie, egoizm społeczny oraz nieuzasadnione pretensje, do wszystkich tylko nie do siebie. Takie wręcz warcholstwo społeczne.

      Usuń
  6. Całkowicie zgadzam się z ideą Zielonego Ładu, do głowy mi nie przyszło, że polskie rolnictwo tak intensywnie wykorzystuje ziemię.
    Równie zadziwiły mnie dane o udziale rolnictwa w GDP (tylko 2.4%) to jest około $26 miliardów. Trochę mi to nie gra bo z drugiej strony Polska eksportuje żywność wartości $36 miliardów. Czyli co - $10 miliardów to eksport żywności kupionej w innych krajach?
    Jak człowiek zacznie grzebać w statystykach to łatwo oszaleć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mnie to zdziwiło. Może eksportuje żywność przetworzoną, z produktów podstawowych kupionych w innych krajach? Kupuje rzepak w Ukrainie+ nasz i wychodzi duży eksport oleju?
      Jak rolnicy niszczą środowisko widzę codziennie. Ilość oprysków przeraża, od paru lat nie stosują płodozmianu, zaorane miedze, brak poplonów...
      Mnie tylko w jednym Zielony Ład doskwiera- zmiana ogrzewania, no nie stać nas nawet z dopłatami i tyle. Nas urządzałby wiatrak- turbina na dachu, ale na to trzeba jeszcze poczekać.

      Usuń
  7. Nie cierpię chłopów czy rolników, jak im tam. Są pazerni, chciwi i na każdym kroku oszukują. Do tego męczą zwierzęta.

    OdpowiedzUsuń