„Teraz nie czas myśleć o tym, czego nie masz. Myśl, co potrafisz zrobić z tym, co masz.” – Ernest Hemingway

31 października 2025

Kraboszki i dynie.

Było wczoraj chrześcijańskie, czas na pogańskie.

Dziady cz. 1 Ogień na rozstajach dróg (nie, to nie Mickiewicz😄).

 Zachodni zwyczaj ozdabiania domów dyniami- straszydłami, kościotrupami, duszkami itp. bardzo krytykowany przez KK w Polsce (nie wiem, czy w innych krajach również), ma wspólne cechy z naszą słowiańską tradycją. Może  nie w tak bogatej formie, jak na zachodzie, może nie ozdabianie wejść domów kościotrupami i szczerzącymi w upiornym uśmiechu dyniami, jednak podczas Dziadów słowiańskich były szeroko stosowane charakterystyczne maski.


 

Najpierw o halloweenowej dyni
„Choć dziś dynie na Halloween kojarzą się głównie z uśmiechniętymi (lub przerażającymi) lampionami, dziecięcymi przebierankami i cukierkami, ich korzenie sięgają znacznie głębiej – do czasów, kiedy Europa nie znała jeszcze plastiku, marketów ani elektrycznego światła. Pierwotna symbolika dyni wywodzi się z celtyckiego święta Samhain, obchodzonego w nocy z 31 października na 1 listopada. Dla starożytnych Celtów był to czas przejścia między rokiem starym a nowym, czas wygasającego światła i wzmagającej się ciemności.
Wierzono wtedy, że w Samhain świat żywych przenika się ze światem zmarłych, a duchy przodków – ale też złe byty – mogą swobodnie przemieszczać się po ziemi. Aby ochronić się przed niechcianymi istotami, ludzie palili ogniska, nosili maski i rozstawiali świecące naczynia przed domami. Były to najczęściej wydrążone rzepy, brukwie i buraki, w których umieszczano świeczki – miały one odstraszać złe moce i oświetlać drogę dobrym duszom.

To właśnie te pierwsze “lampiony dusz” dały początek tradycji, którą znamy dziś. Co ciekawe, nie używano jeszcze wtedy dyni – po prostu nie rosła ona w Europie. Pojawi się dopiero kilkaset lat później, po odkryciu Ameryki.Postać, która bezpośrednio łączy dynię z Halloweenem, to Jack – bohater irlandzkiej legendy ludowej. Według opowieści, był to skąpy, cwany i bezbożny mężczyzna, który raz za razem oszukiwał diabła, aż ten poprzysiągł mu, że nigdy nie zabierze jego duszy do piekła. Niestety, gdy Jack zmarł, nie mógł trafić ani do piekła, ani do nieba – i został skazany na wieczne błądzenie po świecie.
Diabeł, chcąc go ukarać i zarazem “nagrodzić” za chytre triki, wręczył mu rozżarzone węgle, by oświetlał sobie drogę w mroku. Jack włożył je do wydrążonej rzepy i odtąd błąka się jako Jack-o’-lantern, nosząc swoją latarnię po ziemi.
Kiedy w XIX wieku irlandzcy emigranci przenieśli się do Stanów Zjednoczonych, nie mogli znaleźć tam rzepy – za to trafili na piękne, pomarańczowe dynie, które nie tylko nadawały się lepiej do rzeźbienia, ale też dłużej zachowywały świeżość. Tak dynia stała się nową latarnią Jacka, a jej związek z Halloween zaczął się na dobre. (…)
Z czasem dynia przestała być tylko straszącą latarnią – stała się także symbolem domowego ciepła, jesiennego obfitości i przemijania. W Stanach Zjednoczonych związano ją również z Thanksgiving, a więc świętem dziękczynienia i wdzięczności za plony. W tym sensie dynia łączy w sobie świat życia i śmierci – światło i cień, śmiech i grozę, co doskonale pasuje do symboliki Halloween.”


A teraz o słowiańskich kraboszkach.

Dziady cz.2- Kraboszki idą w noc. 

 Część biesiadników podczas Dziadów zakładała drewniane maski kraboszki lub ustawiano je wokół domów, by odstraszyć niechcianych gości w postaci złych duchów lub demonów. Kolejnego dnia po Dziadach, maski trafiały do ognia, żeby nie straszyły pozytywnych dusz, wciąż obecnych w okolicy.

 



„Źródła pisane dają nam pewne dowody. Otóż czeski kronikarz Kosmas przytacza dekret księcia Brzetysława z 1092 roku, w którym władca zabrania urządzania pogańskich rytuałów:
„(…) odbywały się po lasach i na polach, i korowody, odprawiane podług pogańskiego zwyczaju, na dwóch i trzech rozstajnych drogach, jakby dla spokoju duszy. Także i bezbożne igry, które wyprawiali nad swoimi zmarłymi, tańcząc z założonymi na twarz maskami [podkreślenie autora] i wywołując cienie zmarłych”1.
Mamy więc potwierdzenie, że używano ich podczas rytuałów ku czci przodków, którzy odeszli. Dowiadujemy się również, że towarzyszył temu taniec. Nie mamy jednak informacji, jak wyglądały owe maski, z czego były zrobione. Kosmas nie podaje też ich konkretnych funkcji. (...)

 


Kolejne źródło pisane zaskakuje nas informacją, że maski podczas obrzędów na cześć zmarłych zakładali duchowni w kościołach archidiecezji gnieźnieńskiej. Jest to list papieża Innocentego III z 1207 roku skierowany do arcybiskupa Henryka Kietlicza, w którym nadawca potępia zwyczaj „przedstawień teatralnych” odbywanych w kościołach (Schmitt 2006, s. 280). Papież wskazuje tutaj nie tylko rekwizyty w postaci „potwornych masek” , ale także „obsceniczne gesty” towarzyszące obchodom (ludi theatrales)2. Maski nazwane są monstris larvarum, czyli maski duchów, potwory, maszkary. Jerzy Burchardt podaje: W obrzędach tych aktywny udział, połączony z recytacją konkretnych ról, brało całe, najczęściej żonate, duchowieństwo: kanonicy, kapłani, diakoni i subdiakoni wraz ze swymi synami3.

 Kolejne źródła to pismo z 1279 roku, w którym legat papieski pod karą ekskomuniki zabrania księżom udziału w korowodach oprowadzanych po cmentarzach i wewnątrz kościołów4. Nie wiemy jednak, czy krytykowany zwyczaj dotyczy na pewno święta zmarłych i czy zakładano wówczas maski.
Natomiast w statucie arcybiskupa gnieźnieńskiego Janisława (1326 r.) czytamy nakaz:
aby jacykolwiek duchowni czy też świeccy, ubrani w maski, nie wchodzili zuchwale do kościołów lub na przyległe cmentarze, zwłaszcza gdy się w nich odprawia służbę bożą5.
(Codex 1878, s. 395)
W powyższym przykładzie mowa jest o zakładaniu masek i braku tolerancji dla tego zwyczaju ze strony wyższych przełożonych stanu duchownego. Nie wiadomo jednak, do jakiego typu obrzędów odnosi się ten zwyczaj (mogły być związane ze świętem zmarłych, ale też mogły być okołonoworoczne).
W każdym razie powyższe źródła pisane pokazują krytykowane przez Kościół obrzędy z użyciem masek i zawsze wiążą się one z sytuacją sakralną.

Maski zatem postrzegane były jako jako przedmioty mające moc transformacji, ale też komunikacji. Używało się ich w sytuacjach mediacyjnych, kiedy człowiek znajduje się na pograniczu dwóch rzeczywistości (Porębska-Kubik, Marcinkowska 1992, s. 3; por. Gunnell 2007, s. 192)8. Tym samym dają możliwość kontaktu ze światem na ogół niedostępnym ludzkiemu poznaniu.
(…) maski jako atrybuty rytualno- obrzędowe miały przede wszystkim pełnić funkcje komunikacyjne, czyli przywoływać zmarłych i zapewniać kontakt z nimi. Taką koncepcję przedstawia Paweł Szczepanik w Słowiańskich zaświatach9. Trudno jednak stwierdzić, czy kraboszki miały też chronić uczestników obrzędu, czy przedstawiać zmarłych. Według kulturoznawcy Leszka Kolankiewicza pierwotnie wszystkie rytualne maski reprezentowały dusze zmarłych: tańce w maskach są zawsze tańcami duchów10.”

 Maski skórzane oraz z kory z okolic Nowogrodu Wielkiego.




Nie zrobiłam kraboszki, ale za to sfilcowałam trzy kolorowe, jesienne dynie. Nawet ich nie ozdobiłam halloweenowo, bo uznałam, że i tak są bogate w kolory, a będą ozdobę na dłużej.

Jak zrobić taką dynię- mój drugi blog- pasek po prawej stronie, góra.
 

Więcej o symbolice dyni na Halloween tu:
https://legolas.pl/dynie-n-halloween/


Więcej o słowiańskich dziadach i symbolice kraboszki tu:
https://www.jestesmyslowianami.pl/kraboszki-maski-w-religii-poganskich-slowian/


Zdjęcia z podanych stron i z Internetu.




PS. Nazwa "kraboszka" pochodzi prawdopodobnie z czeskiego słowa "kraboška", oznaczającego maskę lub demona, które z kolei wywodzi się od prasłowiańskiego rdzenia

"kȏrbъ", oznaczającego "kosz" lub "koszyk". Maski były elementem obrzędów, zwłaszcza związanych ze świętem Dziadów, a ich nazwa może odnosić się do koszowatej formy lub do tego, że były wykonane z plecionki


https://isap.info.pl/2024/10/15/kraboszki-obrzedowe-maski-slowian/