„Teraz nie czas myśleć o tym, czego nie masz. Myśl, co potrafisz zrobić z tym, co masz.” – Ernest Hemingway

02 listopada 2025

Meandry, Odra w Olzie i śluza.

 Winieta- Odra-300 metrów wcześniej łączy się z Olzą.

 

Nareszcie znalazłam trochę czasu i udało mi się „połączyć kropki”- nauczyłam się robić prezentację z muzyką. Program jest po angielsku, no... dobra, jakoś sobie radzę. Oczywiście, że pomagaliśmy sobie- raz ja  coś pokazałam Jaskółowi, raz on mi coś podpowiedział. Ale program ma mnóstwo możliwości- jesteśmy na początku drogi.

Doszłam do wniosku, że teraz ludzie są bardziej nastawieni na oglądanie, czyli pokazanie ciągu obrazków w takt fajnej muzy- powinno załapać. Zdjęcia swoją drogą, slajdy, swoją, a filmiki (w końcu z muzą taką, jaka powinna, według mnie pasować, a nie narzuconą przez YT) jeszcze inną. Wszystko będzie wzbogacać moje posty.

Wczoraj zrobiliśmy krótki wypad. Nie, nie na cmentarze, tam chodzę w zupełnie inne dni. Wszystkich Świętych obchodzę cały rok, o ile w ogóle obchodzę, bo raczej nie uznaję tego święta. Wolę Zaduszki, a w ogóle to te pogańskie zwyczaje, które opisałam, bardziej mi się podobają.

Pierwotnie w planie było zobaczenie śluzy w miejscowości Olza (to ta, gdzie Olza wpada do Odry, a zaraz za Olzą, znajduje się miejscowość Odra), ale potem Jaskół znalazł fajne miejsce, skąd można zobaczyć zakola Odry i to był I etap naszej krótkiej wycieczki.

Jechaliśmy przez Czechy, zakładając, że w Polsce, przy drogach, są kościoły i cmentarze- będzie tam tłoczno.

W Bohuminie Sunchyrach skręciliśmy na boczną drogę i zaparkowaliśmy na małym parkingu, z którego do punktu widokowego było około 500 metrów. Zero samochodów, zero ludzi- my, Beza, słońce, cisza i zapowiedź czegoś fajnego. Nie wiem, jak wy, ale ja lubię włóczyć się, tak po prostu, po terenie- polach, lesie, brzegami rowów, potoków, rzek, ścieżkami, ugorami et cetera, et cetera w tym stylu- gdziekolwiek. Nie potrzebuję ekstra bodźców, by cieszyć się wypadem. Cieszą mnie suche badyle, czerwone owoce, zielony poplon i kształty koron drzew. A jak jeszcze jakiś zwierz napatoczy się przed obiektyw, to... no nieważne, tak mam i już.

Doszliśmy do brzegu Odry, a tam wiata wypoczynkowa oraz tablica informacyjna, po polsku oraz po czesku. Na tablicy informacja o miejscu oraz o florze i faunie, jaka żyje w tych okolicach.


 Wycięłam resztę (opis flory i fauny)

I jeszcze z innego źródła:

„Graniczne Meandry Odry to krótki odcinek doliny rzeki Odry, na granicy państwowej między Polską a Republiką Czeską, który jest jednym z dwóch – a jedynym w Polsce (drugi znajduje się w Parku Krajobrazowym Poodří w Czechach) – odcinków Odry z przepływem zbliżonym do naturalnego. Dolina rzeczna wyróżnia się na tym odcinku dużymi walorami krajobrazowymi. Obok głównego koryta z zakolami znajdują się tutaj stare odnogi rzeki na różnym etapie wypłycania. Mozaikę siedlisk tworzą wyspy oraz ławice żwiru, piasku i mułu w strefie przybrzeżnej, a także strome, niemal pionowe brzegi i wyrwy brzegowe. W cieku przeplatają się odcinki wody bystrej i wolno płynącej. Górna Odra, której część stanowi opisywany obszar, charakteryzuje się dużą dynamiką hydrologiczną, tj. znacznymi wahaniami przepływu i częstym występowaniem zjawisk powodziowych. Już przy przepływach większych niż woda dwuletnia Odra występuje bowiem z brzegów i zatapia przyległe obszary zalewowe.”

Oraz taka perełka, aż chce się powiedzieć: Nasi tu byli.


 Mapa- meandry- zaliczyliśmy punkt 2.

Taki widok mieliśmy na Odrę na tym odcinku meandrów.

Filmy i prezentacje oglądajcie na dużym ekranie- mały nie daje takiego efektu. 


My byliśmy w Granicznych Meandrach Odry, po czeskiej stronie. Kiedy jechaliśmy do Polski, by przyjrzeć się śluzie w Olzie, widzieliśmy w Zabełkowie, na parkingu nad Odrą, mnóstwo samochodów i ludzi (z psami też). I tu jest widoczna różnica między Czechami a Polską- tam, przy wiacie, zaledwie jedna osoba przyszła, zrobiła zdjęcia Odry i szybko poszła, a po stronie polskiej multum ludzi. To nawet cieszy, że ludzie chcą oglądać kawałek fajnej przyrody, ale ja wolę miejsca raczej bezludne (oraz bez psów ze względu na piesożerną Bezkę).

Graniczne Meandry Odry rozciągają się od Bohumina/Chałupek, do miejscowości Olza, a potem dalej, już jako Meandry Odry, aż po zaporę w Raciborzu. Chociaż obie nazwy mogą się pojawiać zamiennie jako określenie tego obszaru.

 Do śluzy dojechaliśmy boczą drogą, którą zamykał dziki parking. Dalej ciągnęły się wały nad Odrą. Aby dostać się nad rzekę, trzeba zejść po stromej skarpie. Raczej nie mieliśmy, z Jaskółem, ochoty by tam się dostać. My nie, ale właśnie tam, nasza kochana psinka, która raczej wybiera wygodne dróżki do dreptania, miała ochotę zejść. Tam i tylko tam. Dobra, zeszłam z nią na dół, prawie jadąc na butach, bo Beza, żwawa babinka, ciągnęła w dół mocno. Odra w tym miejscu jest wąska. Niemniej ma się gdzie rozlewać, bo z jednej strony ciągnie się wzdłuż niej szeroki pas łąki, ograniczonej wałem. Miejsce, w które mnie Beza zaciągnęła, jest bardzo klimatyczne- przede mną Odra, za nią niewysoka skarpa, kolorowa jesiennie, a po lewej wysoki ażurowy most. Lubię takie industrialne elementy w przyrodzie (mosty, wiatraki, słupy wysokiego napięcia, jakieś wieże itp.). To właśnie ten most nadaje miejscu smaczku- niby dziko, a jednak trochę „artystycznej” cywilizacji jest. Ponieważ śluza jest po drugiej stronie mostu, myślałam, że przejdę pod nim. Nic z tego, tam był kanał. Trzeba było drapać się z powrotem na skarpę, gdzie jest parking. I ta nasza psia staruszka znowu dostała takiego cugu, że nie minęła minuta i już byłyśmy na górze. Mój biedny kręgosłup tylko cichutko jęknął i z rezygnacją poddał się dalsze torturze marszu ku śluzie. 

 Na filmie pociąg z Katowic do Raciborza.

Myślę, że ten kanał oraz śluza, spełniły swoje zadanie podczas zeszłorocznej powodzi- woda zapełniła wtedy cały polder po Raciborzem. W każdym razie wrota są pomalowane i widać, że mechanizm jest sprawny.

I znów można powiedzieć- po kiego was nosi w takie dziwne miejsca- śluza? A co w niej takiego ciekawego? No cóż, takie typy, jak my, już tak mają- nie tylko zamki, pałace, zalewy, skanseny, ale i to, co „techniczne” lubimy oglądać. Dla mnie wszystko, co praktyczne, co ułatwia życie, co ratuje życie, co jest niesamowite technicznie, jest interesujące. Wszak urodziłam się z żyłką techniczną, a mój pierwszy, wybrany świadomie zawód, który chciałam zdobyć, to mechanik samochodowy. I do dziś nie mogę przeboleć, że życie potoczyło się inaczej.

Czyli towarzystwo, most, śluza i jak dodać do tego „okoliczności przyrody”, to miałam wczoraj full wypas serwis wycieczkowy.

https://www.slaskie.travel/poi/3736/graniczne-meandry-odry-w-chalupkach