Jak to jest? Na stronie psiego schroniska widnieje
lista rzeczy potrzebnych. Na liście znajdują się stare koce, kołdry, maty itp.
Podczas wielkiego sprzątania domiszcza, uzbierały się tego dwa ogromne wory.
Młoda zawiozła je do schroniska i przywiozła z powrotem. Dlaczego? Bo podobno
jest tam zawalony takimi rzeczami cały strych i na razie nie potrzebują. W
zasadzie nie ma sprawy. Schronisk w okolicy jest parę. Może zawieziemy do Bielska,
może Pszczyny, czy innej miejscowości. Tylko… gdyby ktoś z cieszyńskiego
schroniska aktualizował stronę internetową, to Młoda nie jechałby na daremno. Pewnie
i inni też. Ot, takie „niedopatrzenie”, a kosztuje trochę.
Przymrozki ostudziły trochę galopady
wiewiórek po ogrodzie. Od czasu do czasu widuję Kminka, jak buja się na
sosnach. Ma gniazdo na jednej obok garażu. Ptaki też już nawołują się tak
bardziej zimowo. O dziwo, w tym roku zdążyłam okopcować róże i przygotować
ogród do zimy. W przyszłym tygodniu przyjeżdżają nasi drwale i będą robić czystkę wśród
starych drzew owocowych. Niestety, z żalem musimy się pożegnać ze śliwami. Są
tak schorowane, że nie ma sensu, aby dalej rosły. Drwale, przy okazji, ogłowią
sławetną wierzbę, o którą był awantura z urzędasem. Na razie ogłowią, a potem…
mam nadzieję, że ta sprawa skończy się wycinką drzewa. Zaczynam również
przeprowadzać postępowanie spadkowe. Urzędas wymusił… nie wymusił, ale dla
świętego spokoju zrobię to i już. Oczywiście, cała impreza wymaga gonienia po
urzędach i wypełnienie różnych papierków, no i płacenia, płacenia, płacenia.
Wczoraj leciały w stronę czeskich Beskidów klucze gęsi, a o
zmierzchu uciekały znad pobliskich stawów dzikie kaczki. Leciały i przerażone
głośno kwakały. Za nimi niosły się huki wystrzałów. Sezon polowania na kaczki
trwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz