Zbliżenie zapory w Goczałkowicach. Byliśmy tam dwa lata temu i.. rozczarowałam się. Był tłok oraz hałas jak wczasowym deptaku. Nie dla mnie takie miejsca.
Wiał mocny wiatr. Na wodzie tworzyły się niewielkie fale, które z szumem rozbijały się o brzeg. Brzmi to jak nadmorska opowieść, a działo się to na zalewie:)
Następnym razem zrobimy sobie spacer wałem tam, za zakrętem. Tam dalej jest już bardzo dziko i mniej ludzi.
Najpierw najedli się herbatników, popili je wodą i zebrało im się na pieszczotki. Beza uwielbia Jaskóła, ale to przede mną ma respekt.
Psica w paprociach. Paprocie są intensywnie zielone. Tworzą silny kontrast w stosunku do poszarzałej i wyschniętej już trawy na wale.
Oczka wodne między krzakami.
Kruszyna. Tu jeszcze niedojrzała. Potem będzie miała owoce granatowe. Mnóstwo jej krzaków rośnie w szczelinach betonowego wału.
Kalina. Od kilku lat bezskutecznie szukam sadzonki w sklepach ogrodniczych. I chyba będę musiała zastosować stary sposób- po prostu podprowadzić z nasypu kolejowego, na którym u nas rośnie. Naszym ptakom w ogrodzie przyda się jedzonkowe urozmaicenie, a zanim zeżrą jej owoce, jeszcze zdążymy nacieszyć się ich niesamowitą czerwienią .
Mech na zgięciu pnia jest jak z bajki. Z daleka połyskiwał w plamie słonecznej.
Obok tego kwiatka przeleciałam w pogoni za Jaskółem i Bezką, którzy maszerowali dziarskim krokiem w stronę samochodu. Kątem oka zauważyłam, że coś w kwiatostanach nie gra. I wróciłam. Nie żałuję. Piękne są:)
Fotografowanie "pod słońce' obok fotografowania "kropelek" to mój konik. Ta paproć aż wołała o zdjęcie i pajęczyny nad nią również.
Ach ta brązowa aksamitność. Piękne są przekwitłe kwiatostany wrotycza.
I ta jesienna lotność.... jeszcze chwila a oderwie się następny delikatny puszek.
Las późnym popołudniem. Taki las lubię. Prawie bez podszytu, przestronny, łatwy do pokonania.
Jesień nadchodzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz