Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję autora i/lub źródło), stanowią więc moją własność. Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez podania adresu tego bloga. (Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

wtorek, 1 września 2015

Już mi nie brak

Zaczyna się wrzesień. Już nie odczuwam dyskomfortu z powodu końca wakacji. Za mną 3 lata wolne od pracy dydaktycznej. No, może jeszcze na początku sierpnia miałam to uczucie, które towarzyszyło mi przez 30 lat pracy nauczycielskiej, że muszę przed końcem wakacji zrobić to, i jeszcze to, i tamto. Generalnie robiłam porządki  w domu (włącznie z myciem okien) i doprowadzałam ogród do porządku. Na początku roku szkolnego nie miałam czasu na nic, tylko na pracę zawodową A i tak ostatnie 2 tygodnie sierpnia poświęcałam na pisanie rozkładów, konspektów, uzupełnienie dokumentacji szkoły, konferencje dyrektorów, zebrania itp. I ciągle czytam, że ludzie mają przeświadczenie, iż nauczyciel ma 2 pełne miesiące wakacji, i ciągle sobie przypominam te dwa pierwsze tygodnie wakacji, kiedy pisało się sprawozdania, zaliczało zebrania, konferencje, przygotowywało materiały, które musiały być zatwierdzone jeszcze przed lipcem. No i te dwa tygodnie sierpnia przeznaczone na dopinanie wszystkiego, co musi być gotowe przed rozpoczęciem roku szkolnego.
Było, minęło. Czuję się świetnie, zwolniona z ogromnej odpowiedzialności i lekko mi ze świadomością, że już nie muszę następnych miesięcy żyć w napięciu, że zawsze ktoś będzie miał anse, pretensje, że coś się stanie, że nowe, głupie przepisy, że wymagania ponad normę, że dyscyplina wśród dzieci i nauczycieli oraz personelu kompletnie siada, że rodzice coraz bardziej roszczeniowi, wizytatorka będzie się bezzasadnie  czepiała, żeby dodać sobie ważności,  a środków potrzebnych do funkcjonowania szkoły ciągle mało i mało.
O pracy w szkole wyższej już też powoli zapominam. Dobrze, że już nie muszę pisać podań, wyczekiwać na łaskę zatrudnienia, a potem harować za innych (patrz dr hab.), mając 7 i więcej przedmiotów- horror. O pracy naukowej w takich warunkach w ogóle nie ma mowy. A jak nie ma pracy naukowej, to ja dziękuję, postoję. 
Jeżeli ktoś całe życie pracował jako nauczyciel, a potem nagle odkrył, że można całkiem inaczej żyć, to wie, o czym mówię.
Że nikt mi nie kazał? Głupie gadanie- każdy ma jakieś uwarunkowania w życiu, które go wręcz zmuszają do podejmowania takich a nie innych decyzji, takiego a nie innego zawodu, takiej a nie innej pracy. I dyskutowanie z twierdzeniem:"Nikt ci nie kazał' w takim kontekście nie ma sensu.
Trochę sierpniowego nieba.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz