Chyba
zaczęło się naprawdę lato. Bardzo ciepło, a ma być cieplej i
jeszcze cieplej. Sucho, a ma być jeszcze bardziej sucho. Niech
chociaż burza jakaś deszcz przyniesie. Chodzą one sobie to z
jednej strony, nad górami, to z drugiej strony, od północy, ale
przesunąć się nad nasz ogród, ani z jednej, ani z drugiej strony
nie chcą. Podlewam rośliny wodą z basenu. Za wcześnie napełniony,
zazielenił się glonem. Nie pomógł chlor. I kąpiel była też
tylko jedna, bo ciągle zimne noce, wychładzały wodę przez dzień
nagrzaną. Nic to, kupiono środek przeciw glonom, zwiększy się
dawkę chloru a nadchodzące upały nagrzeją wodę. Kosów chyba
zbyt dużo się namnożyło. Zdziobały trzy czwarte na pół
dojrzałych porzeczek, teraz żerują na czereśniach. Ziemia twarda,
trudno wydobyć robacze żarełko. Dzisiaj na czereśni miały
konkurencję. Dwa małe rudasy przyszły na śniadanie i wcinały
owoce, aż miło było patrzeć. Tak więc w ogrodzie są dwie mocno
rude, prawie pomarańczowe, młode i jedna, ciemnobrązowa, stara.
Myślę, że jest ich więcej. Jaskół mówił, że rankiem
obserwuje dwie młode, które są bardzo ciemne. Ptaki przycichły.
Wieczorami tylko jeden drozd jeszcze koncertuje. Dzisiaj zobaczyłam
na pniu orzecha kowalika, a od paru dni, w okolicach sekwoi,
pokrzykuje dzięcioł. No i wilgi czasem też na dole ogrodu się
odzywają. Te to raczej przylatują w odwiedziny, bo trochę
pośpiewają i potem parę dni jest cisza. Jeszcze parę dni i zaczną się wakacje. Znów czas za szybko leci.
Dalej nie mam żadnej weny, ani ochoty do pisania, ale mam sporo fajnych zdjęć.
Niektóre z nich
Mały owoc pigwy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz