Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję autora i/lub źródło), stanowią więc moją własność. Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez podania adresu tego bloga. (Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

poniedziałek, 24 października 2016

Kobiety kobietom gotują ten los, czyli między ladacznicą a męczennicą.


 Polecam tekst Anny Dryjańskiej
Czy linia podziału w sprawie legalności przerwania ciąży przebiega według linii płci? Oczywiście, że nie. Są mężczyźni głęboko przekonani o tym, że wybór w sprawie donoszenia lub przerwania ciąży należy do kobiety, ale są też kobiety, które uważają, że prawo powinno zmuszać do rodzenia za wszelką cenę. Co kieruje kobietami popierającymi zakaz, skoro - teoretycznie - powinny rozumieć swoje siostry, znajome i koleżanki przerywające niechcianą ciążę?
Państwowa zmowa milczenia
Ciążę przerwała co 4, a może nawet co 3 kobieta w Polsce. Jednak przez nagonkę fundamentalistów katolickich i ustawę antyaborcyjną, kobiety nie mówią swoim koleżankom, siostrom i córkom o tym, że miały zabieg. W końcu państwo uznaje to za nielegalne - nie chcą, by ktoś miał przez nie kłopoty.
Dlatego te kobiety, które (jeszcze) nie były w niechcianej ciąży, żywią fałszywe przekonanie, że aborcja to sprawa jakichś obcych kobiet, która nie dotyczy ich ani najbliższego otoczenia. Tymczasem codziennie stykają się z kobietami, które miały zabieg - to ich matki, koleżanki z pracy, sąsiadki, ekspedientki, ale nie są tego świadome. W związku z tym łatwo im wtedy perorować o konieczności totalnej delegalizacji. W końcu niechciana ciąża to coś, co się nie zdarza, a jednocześnie zdarza się tylko obcym.
Postrzeganie seksualności przez pryzmat zbrodni i kary
Kobiety, które postrzegają seksualność jako brudną, złą i grzeszną, są nawet skłonne łaskawie wyrazić zgodę, by ciążę przerwała kobieta zgwałcona, ciężko chora lub w powikłanej ciąży, ale nie mają litości dla tych, które zaszły w niechcianą ciążę mimo antykoncepcji, np. z powodu pękniętej prezerwatywy czy zapomnianej pigułki.
Seks wyłącznie dla przyjemności jest w tej optyce zbrodnią, a niechciana ciąża zasłużoną karą za "rozkładanie nóg". W ten sposób sortują kobiety w niechcianej ciąży i ich prawa. Ulubioną figurą retoryczną tej grupy zwolenniczek zakazu jest "zdzira w krzakach pod dyskoteką", która powinna dostać za swoje. Oto przykład tego typu nienawistnego dyskursu (autor tego wpisu nie jest kobietą, ale w sieci nie brakuje takich publicznych postów kobiet).
Przekonanie o własnej wyjątkowości
Myślą, że niechciana ciąża to wyłącznie problem puszczalskich, idiotek i nieszczęśnic, które miały pecha (gwałt, powikłania). Oczywiście nie należą do żadnej z tych kategorii do momentu, gdy okazuje się, że prezerwatywa nie jest pancerna i może pęknąć, pigułka może nie zadziałać, gwałciciel nie dba o antykoncepcję, a płód może być pozbawiony mózgu.
Wtedy przeżywają bolesne zetknięcie z rzeczywistością. Część z nich pod wpływem własnych doświadczeń rewiduje swoje poglądy, ale część nadal twardo domaga się zakazu aborcji - dla innych. W końcu, nawet jeśli same przerwały ciążę, to są wyjątkiem od reguły.
Brak wiedzy
O ciąży wiedzą tyle, ile pokażą im producenci komedii romantycznych. Jeśli były w ciąży, to przebiegała bezproblemowo, a one w przerwach między zdobywaniem kolejnych górskich szczytów uczyły się języków obcych, brały udział w maratonie i remontowały dom. Często jednak ciąża jest dla nich kwestią teoretyczną, a jedyny przekaz na ten temat mają od księży katechetów, którzy za państwowe pieniądze wkładają im w młode głowy niestworzone bzdury.

Nie wiedzą albo nie dopuszczają do świadomości, że dla części kobiet ciąża jest bardzo ciężkim i nieprzyjemnym stanem, nawet jeśli jest chciana, a co dopiero wtedy, gdy nie chcą być matkami. Skoro one mogły, to reszta też sobie śpiewająco poradzi, po co drążyć.
Wyznawanie ideologii biskupów
Bardzo chcą iść do katolickiego nieba, więc nabijają sobie dobre uczynki jak punkty w Pokemonach za mikrozarządzaniem cudzą macicą. Co prawda część z nich sama miała aborcję, ale przecież ich sytuacja była inna od pozostałych. U nich to było usprawiedliwione, a inne kobiety mogły po prostu nie uprawiać seksu, albo nie nosić krótkiej spódniczki. Zresztą już dawno się z tego wyspowiadały, alleluja i do przodu.

Cynizm
Dobrze wiedzą, że kobiety w Polsce przerywają niechciane ciążę. Widzą ogłoszenia "Aaaaby wywołać okres" i reklamy internetowe przygranicznych klinik. Już dawno słyszały o stronie Women On Web i wiedzą, że gorzej sytuowane kobiety oszukują lekarzy, by ci wypisali im recepty na leki na reumatyzm.
Czasami się skrzywią, gdy słyszą o chałupniczej aborcji domestosem lub gałęzią. Ale dla kariery w polityce lub innych sferach życia publicznego będą wspierać kłamstwo o kompromisie, choć społeczeństwo próbowało powstrzymać biskupów i posłów przed pierwszym zakazem w 1993 roku, a Polki przerywają niechcianą ciążę na potęgę, tyle że nielegalnie.
Trzeba dobrze żyć z biskupem, który może pomóc lub przeszkodzić w następnej kampanii wyborczej. Oni nie są wybierani na 4-letnie kadencje, a kto ma pieniądze, to i tak sobie zazwyczaj poradzi. Ginekolodzy zacierają ręce z powodu wielkich, nieopodatkowanych dochodów. Grunt, żeby zostało jak jest, albo żeby obowiązywał totalny i jednocześnie fikcyjny, zakaz. Kobiety jakoś sobie poradzą, a jeśli nie... no cóż. Trudno.”

Anna Dryjańska: Między ladacznicą a męczennicą. Dlaczego niektóre kobiety popierają zakaz aborcji?

http://natemat.pl/190825,miedzy-ladacznica-a-meczennica-dlaczego-niektore-kobiety-popieraja-zakaz-aborcji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz