Do
Świąt Bożego Narodzenia jest jeszcze DWA I PÓŁ TYGODNIA.
Jest
fajna pogoda, ciepło jak na grudzień, nie pada. Myję okna, piorę firanki, wykorzystując
właśnie pogodę. Są zakurzone, a ja lubię, jak są czyste. Gdyby było zimno, żabami
rzucało z nieba, olałabym te firanki i te okna. Wynika z tego, że moje mycie
okien nie ma nic wspólnego ze świętami. Nie obchodzimy świąt, nie stroimy domu,
Nic, zero, nul, A jednak, w rozmowach na temat świąt, porządków oraz mycia
okien w grudniu, nieodmiennie słyszę takie „zdziwienia”:
-
Jak to, nie obchodzicie Świąt?!!!!- zdziwienie oburzone,
- Naprawdę
nie macie choinki? Nie stroisz domu?- zdziwienie zatroskane,
-
I nie jest ci żal?- nadal zdziwienie zatroskane,
-
I naprawdę nic nie przygotowujesz? Jak ja bym tak chciała. – zdziwienie niedowierzająco-
zazdrosne
-
Wymyłaś okna? Przecież nie obchodzisz świąt?- zdziwienie lekko potępiające,
- Posprzątałaś
w szafkach? Przecież ty nie obchodzisz świąt- zdziwienie lekceważące,
- Jezusie,
a u mnie jeszcze nie wymyte. Po co ci to mycie okien, i tak nie obchodzisz
świąt?- zdziwienie spanikowane,
-
Ty już umyłaś, a przecież nie obchodzisz
świąt, cholewcia nie mam czasu, nie wiem, czy zdążę. Chyba umyję w niedzielę.-
zdziwienie sfrustrowane.
Rozumowanie wprost matematyczne
Mam
wrażenie, że uprzedziłam komentarze, ale piszcie szczerze, bo wydaje
mi się, że niektórym niekoniecznie to „szaleństwo”, związane ze Świętami Bożego
Narodzenia, pasuje. Niemniej „robię, bo muszę”, ale czy naprawdę „muszę”?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz