piątek, 15 maja 2020

Podloty


Kończą się chłody i deszcze. Podobno tegoroczni „ogrodnicy i zimna Zośka”, byli modelowi. U nas padało, wiało, było zimno, ale przymrozków nie było. Nie było również śniegu i całe szczęście. Bardzo mnie drażniło, kiedy musiałam strzepywać śnieg z kwiatów narcyzów lub azalii, jak się kiedyś już zdarzyło. Przygięte przez śnieg zielone krzewy też wyglądały przygnębiająco. Zauważyłam, że ciepłe zimy niezbyt służą roślinom. W kwietniu, w tym roku, wyglądały na zmarnowane, nie potrafiły „ruszyć” do wegetacji. Mam wrażenie, że ta huśtawka temperatur rozchwiała im „zegar biologiczny”. Było ciepło w styczniu, ruszały, potem zimno je przyhamowało. I tak na zmianę. Nie miały czasu porządnie odpocząć.
Od tygodnia pod nogami pałętają się kosie podloty. Pokrzykują na rodziców, a te dokarmiają je niemal locie, bo młode strasznie są żerne. Od czasu do czasu podlot  pojawia się na jednym lub drugim tarasie i drze dzioba niemiłosiernie. Byłam świadkiem dokarmiania żarłoka na dużym tarasie, ale nie zdążyłam nagrać całego procesu. Stara uciekła od razu, jak mnie zobaczyła. Zrobiłam pisklakowi kilka zdjęć, zanim się zorientował i pofrunął (całkiem nieźle mu to wyszło) na krzak tawuły. 
Tu jestem, tu jestem!!!!!!!
 Schowam się, może mnie ten stwór z wielkim okiem nie zauważy.
 Z lewej go nie ma
Z prawej też.....

 Chodu!!!!!

Innego przyłapałam, kiedy na tarasie pił wodę z zagłębienia w wykładzinie. Nagrałam taki filmik.

Taras ma tragiczną posadzkę, dlatego nakryliśmy ją, dwa lata temu, wykładziną. W planach było i nadal jest, wykafelkowanie go. Ale… po pierwsze nie można znaleźć fachowców do tego, a  po drugie- ponoć życzą sobie okropne pieniądze za taki remont.  A teraz to w ogóle diabli wzięli jakiekolwiek remonty na jakiś czas. No i ta wykładzina musi jeszcze trochę poleżeć na tarasie.  Początkowo planowaliśmy kupić nową i nałożyć na tę, ale sypnęły się schody i remont jest naprawdę nieunikniony. Przy okazji balustrada też jest do wymiany. Jak sobie to policzę, to taras 14 metrów kwadratowych i schody do tego, mogą kosztować tyle, co remont połowy dachu. Noż…..Po 30 latach,  od wybudowania tego domu, pojawiają się nowe  miejsca do koniecznego remontu. I tak przez ostatnie 10 lat dużo wyremontowaliśmy, jednak dom, to worek bez dna. A, mimo wszystko, nie żałuję, że go mamy. Zwłaszcza teraz, kiedy trzeba siedzieć w „czterech ścianach”. Przecież w mieszkaniu w bloku skisnęlibyśmy. Człowiek nie wie, w którym momencie przyjdzie mu naprawdę docenić to, co posiada. Zawsze się mówiło: „No tak, no mamy dom, no jest fajnie, jest ogród, no tak- nie ma sąsiadów za ścianą (ja akurat mam wredną siostrę), no tak….”, ale zaraz potem była litania uciążliwości z domem związanych. A to trzeba kupić opał co roku i samemu palić w CO, a to rynna się sypnie, schodek ukruszy, rurka pęknie, dach przecieka, piwnicę zalewa…. Hmmmmm…. Przewartościowaliśmy już dawno- nic nie jest tak  dobre, jak własny dom z ogrodem. Do czasu…. bo…. Człowiek się starzeje, słabnie, do lekarza parę kilometrów, do sklepu też, do miasta kilkanaście, coraz mniej sił do pracy w ogrodzie, do utrzymania obejścia w ładzie. A jednak tegoroczna, pandemiczna wiosna, utwierdziła mnie w tym, że wygody w bloku nie zastąpią  pozytywów posiadania  domu z ogrodem. A taras- no cóż, najwyżej jeszcze rok będzie taki, jaki jest. Z nowymi kafelkami, czy nie i tak na nim siedzimy, grzejąc stare kości, jemy śniadania, obiady- przez całe lato mamy „przedłużony” pokój, bo drzwi  na taras są otwarte na oścież. Na razie same pozytywy.
Trochę ogrodu
 Wielki śmierdziel ogrodowy- Berberys Ottawski Superba. Jest prześliczny- ma purpurowe liście i piękne, żółte kwiaty, zebrane w kiście, ale cuchnie przeokropnie. Czuć go już z daleka.
Kwiaty ma piękne

Ogrodowa "bita śmietana". Ten rododendron zakwita pierwszy i zawsze obficie kwitnie tworząc puszysta kępę.
Ma pięknie bladoróżowe kwiaty. Wyglądają jak sztuczne.

Indianie dają znaki....
I na życzenie Fan Klubu- Beza




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz