Rozmawiałam dzisiaj z panią
aptekarz. Tak zgadałyśmy się, bo chciałam, by mi poradziła i od słowa do słowa
zeszłyśmy na to, co się dzieje w szpitalu i przychodniach. Pani opowiadała, że przychodzą ludzie i mówią, iż szpitale
odwołują zabiegi, operacje. Jeden pan chciał zrobić badania krwi, bo czekał go
zabieg. Ani w przychodni, ani w szpitalu, ani w prywatnym laboratorium badań mu
nie wykonali. No i ludzie umierają na
choroby towarzyszące. Przy „okazji koronawirusa”. No umierają, bo jak ich nikt
nie leczy, to taki jest skutek. Do naszej przychodni można wejść, zostawić
karteczkę z nazwą lekarstwa na receptę. Poza tym nie wiem, czy ktoś w niej
przyjmuje. Na razie nie mam potrzeby tam iść, chociaż chciałabym zrobić badania
okresowe. Z drugiej strony nie będę się pchała w miejsca szczególnie
niebezpieczne.
W sąsiedniej wsi, na co
drugim płocie, wiszą plakaty Dudy. Nasza gmina przoduje w powiecie w liczbie
wyborców PiSu. Przed nią jest tylko Istebna. Tam to jest hardcorowo- Rada Gminy
wymościła Uchwałę przeciw LGBD. Sprawa oparła się o Wojewodę, a na gminę spłynął
ostracyzm. Wielu turystów, którzy tam przyjeżdżali na wakacje, stwierdziło, że
już tam nie zawita. W końcu Beskidy są wielkie, a miejsc urokliwych w nich nie
brakuje. Wracając do sąsiedniej wioski. Tym razem nie jestem przekonana, że
ilość plakatów przeniesie się na wynik wyborów. Chociaż nie wiem. Coraz
bardziej jestem zdegustowana ludźmi „stela”. Ostatnio klient wysiadł z
samochodu i podszedł do naszego sklepu bez maseczki. Na uwagę Jaskóła, że obowiązuje
maseczka, gość bezczelnie stwierdził, że on nie jest chory. No nie jest i już.
Jaskół pozostał nieugięty. Gość pomarudził, poszedł do samochodu i po chwili
przyszła jego żona, w maseczce, zrobić zakupy. Nie ma tygodnia, by nie zjawił
się taki „pewniak siebie”. On nie jest chory, jest pewien, mimo, iż badań
przecież nie robił. A ludzi choruje tutaj coraz więcej. Nie ma silnych, to
górniczy teren i zawsze ktoś w którejś kopalni pracuje.
Dzisiaj przyłapałam się na
tym, że jestem w ciągłym napięciu. Ta epidemia mnie wykończy. Wchodzę do sklepu
w maseczce, rękawiczkach. Rękawiczki dezynfekuję, robię zakupy, płacę,
rękawiczki dezynfekuję i dopiero potem przekładam zakupy do bagażnika. I tak w
każdym sklepie. Paranoja jakaś. A i tak zdaję sobie sprawę z tego, że to
cholerstwo gania wszędzie. Nie, jeszcze nie przesadzam, ale naprawdę się boję, bo ludzi.... zresztą ciągle to piszę, nieodpowiedzialni są. I po co mam ryzykować, skoro na tyle wysiłku mnie jeszcze stać.
Najbardziej dziwi mnie, że listonosz i kurierzy nie
noszą ani maseczek, ani rękawiczek. Dlatego każda przesyłka ląduje „na
kwarantannie”, albo dwoma palcami, by jak najmniej jej dotykać, zostaje
rozpakowana, a opakowanie natychmiast jest wyniesione do śmieci. Jedno jest
pewne, nawyk mycia rąk mam wtłuczony na amen. Nigdy tak często łap nie myłam.
A po fejsie lata filmie
przedstawiający czasy, kiedy byliśmy młodzi i żaden brud nie był nam straszny,
nie chorowaliśmy. Taaaaa….. nie chorowaliśmy na zakaźne, bo byliśmy szczepieni.
Epidemiolodzy stwierdzili, iż ludność krajów dawnego demoludu oraz Portugalii,
łagodniej przechodzi zachorowanie na koronawirusa, lub nie choruje, chociaż ma
w sobie wirusa, bo w tych krajach były obowiązkowe, trzykrotne szczepienia
przeciw gruźlicy. Nie będę tego rozwijać, ale ponoć te szczepienia w jakimś
sensie uodporniły nasze organizmy na tego rodzaju wirusy.
Zamieściłam na fejsie fotkę dwóch panów w tęczowych maseczkach (jest obok na pasku). No i kto pierwszy się odezwał wielce oburzony? Moja kuzynka homofobka i zagorzała fanatyczka religijna. Gdzie może tam w teksty ładuje Boga i Jezusa, a tu takie zioło nietolerancyjne okazało się.
Jeżeli myślicie, że takie kobiety są tylko wśród katoliczek, to jesteście w tak zwanym mylnym błędzie. Ona jest luteranką i pojęcia zielonego nie mam, dlaczego wiernie naśladuje zagorzałych, fanatycznych katolików, jeżeli chodzi o LGBT. Jej siostra jest zupełnie inną stroną medalu. W jednej rodzinie chowane. Moja ciotka, luteranka, nie lubi katolików, ale nie demonstruje tego, a względem LGBT jest bardzo tolerancyjna. Moja koleżanka, luteranka, nie pozwoliła synowi ożenić się z katoliczką, bo nie. Teraz chce głosować na Hołownię. Kurcze, coraz mniej rozumiem ludzi.
A dzisiaj parno, grzeje
słońce i zapowiadają burze. Woda nadal w ogrodzie stoi.
W południe miałam pierzastego
gościa na tarasie.
Jakiś wypierzony na brzuchu jest ten kos:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz