już 1. marca. Najpierw zobaczyliśmy klucz żurawi. Był nieduży i leciał bardzo wysoko. Udało mi się sfotografować dwa ostatnie, w kluczu, ptaki.
Następnego dnia zobaczyliśmy drugi, większy klucz żurawi. I znowu ptaki leciały bardzo wysoko. Były jednak na tyle łaskawe, że przez kilka minut kołowały nad ogrodem i sąsiednimi polami. Zrobiłam im zdjęcia z tarasu.
Biały punkcik na literą "J" to samolot. Fajnie wygląda na powiększeniu, kiedy żuraw i samolot "lecą ku sobie" na spotkanie.
W tym samym dniu zaczęły przeciągać nad nami klucze dzikich gęsi. Jedne leciały z zachodu na wschód, inne z południa na północ. Gęsiom nie robiłam zdjęć, bo to daremne. One bardzo szybko leciały- spróbowałam nakręcić film. Trochę się udało. Na tyle, na ile potrafię kręcić aparatem fotograficznym filmy z lecącymi ptakami.
Na początku marca odezwał się drozd i zaczęły śpiewać zięby. Przyleciała również para „grubych” gołębi. No i szpaczki też już są. Wydaje mi się, że w tym roku ptaki przyleciały nieco wcześniej niż w poprzednich. I zastanawia mnie brak drozdów. Tylko jeden, a przecież było ich tu zatrzęsienie. Przypuszczam, iż ten drapol krogulec, który gniazdował w lasku, przetrzebił moje ukochane drozdy. W tym roku, z bólem serca, będę krogulce przeganiać.
Miłego dnia