Na szczęście tutaj tylko pogodowe.
U nas pada śnieg. Marzec- w lutym było ciepło, a teraz lecą z nieba ogromne płatki. Ogród cały w bieli. Przysypane śnieżyczki, na kwiatach oczaru białe kupki, leszczynowe bazie nikną w tej bieli.
Zdjęcie zrobiłam w styczniu, ale tak, mniej więcej, wygląda teraz ogród.
Regularnie, podczas spacerów, płoszę drapole. Niesamowite, jak one czują się tu pewnie. Przylatują i siadają na drzewach, rosnących na skraju lasku. Podchodzę całkiem blisko drzewa, na którym takie ptaszydło siedzi, a ono nic, ani drgnie, tylko kręci głową i patrzy uważnie, gdzie idę. Kiedy uzna, że jestem zbyt blisko, podrywa się niespiesznie do lotu. Mamy tutaj myszołowa, jastrzębia, krogulca i czasem widzę pustułkę. Natykam się także na leżące na ziemi, w różnych miejscach ogrodu, pióra ptaków- gołębi i kosów. Na szczęście nie jest to jakiś wielki ptasi pogrom.
Rude pokazują się rzadko. Wydaje mi się, że mają już pierwszy w tym roku miot. A poza tym, cisza i mało jest oznak wiosny.
A takie badylki sfotografowałam w zimie.
I wycinają sady. Serce boli. Całe ogromnie połacie jabłoni poległy. Straszny widok te stosy powalonych drzewek. Nie chcę tak myśleć, ale jednak to dla mnie pozostanie jakimś symbolem, związanym z wojną w Ukrainie. A przynajmniej, kiedy będę sobie przypominała, kiedy wycięto sady, wtedy zawsze będę mówiła- Wtedy, kiedy była wojna w Ukrainie.