Dzisiaj jest najkrótszy dzień w roku. Od jutra będzie dnia przybywać. Jest to przesilenie zimowe, które Słowianie hucznie świętowali.
W słowiańszczyźnie wyraz „god” znaczyło „rok”, a godami nazywano okres przejściowy między starym, a nowym rokiem.
Wyraz „gody” używano do XVIII wieku, a na niektórych terenach używa się go do dzisiaj. Słowianie używali również innej nazwy: Święto Zimowego Staniasłońca
Słowiańskie Szczodre Gody, związane są z kultem solarnym.
Swaróg wraz z synem i swym ptasim podopiecznym, Rarogiem. Autor: Sukharev
Ponieważ od momentu przesilenia zimowego, dzień staje się dłuższy, w mitologii słowiańskiej mówi się o narodzinach syna boga słońca- Swarożyca (nazywanego też Dażbogiem lub Dadźbogiem). Celem świętowania w tym czasie, było zjednanie sobie boga. Obfita uczta, jaką wyprawiano w Wigilię Szczodrych Godów (21 grudnia), miała zapewnić boską opiekę na domownikami i domostwem. Uczta składała się z 12 potraw, tylu, ile jest miesięcy w roku. Świętowano kolejne 12 dni, a każdy dzień był wróżbą na nadchodzące 12 miesięcy. W tym czasie spotykano się z bliskimi, z rodziną, biesiadowano, śpiewano pieśni na cześć Boga Słońca.
Prawie wszystkie chrześcijańskie bożonarodzeniowe tradycje mają swoje źródła w pogańskich zwyczajach obchodzenia Szczodrych Godów.
Bardzo dużą rolę, w słowiańskich czasach,
przykładano do wróżb, dlatego ważnym bogiem w tym okresie był Weles- opiekun
wiedzy, bogactwa i magii oraz bóg zaświatów i pasterz bydła. Wróżby miały,
przede wszystkim, zapewnić zdrowie oraz dobrobyt. Stąd zwyczaj dzielenia się
chlebem, czy kładzenie siana pod talerzami. Ze słomy lub siana wróżono
pomyślność- wyciągano po słomce i im ona była dłuższa, tym większy dobrobyt
miał być w nadchodzącym roku.
Dzieci, w Wigilię szczodrych Godów, czyli w Szczodry Wieczór, były obdarowywane drobnymi podarunkami. Najczęściej były to jabłka, orzechy, drożdżowe placuszki- szczodraki. Placuszki miały kształt, rogalików, bułeczek, precli lub zwierząt, albo lalek.
W słowiańszczyźnie nie było choinki w takiej postaci, jaką znamy obecnie. W kącie chaty stawiano snop zboża- diducha, a na niektórych terenach wieszano u sufitu podłaźniczki. Ziarna diducha wiosną rozsiewano w polu- miało to zapewnić obfite plony. Diduch (diduch oznacza dziadek- przodek) był także symbolem zaproszenia dusz zmarłych przodków na wieczerzę.
Zwyczaj stawiania dodatkowego nakrycia na stole wigilijnym, również pochodzi z czasów słowiańskich. Dawne Szczodre Gody były silnie związane z pamięcią po zmarłych przodkach. Wierzono, że duchy zmarłych przybywają w tym okresie na ziemię, by się ogrzać.
Początkowo, aby im to zapewnić, spotykano się na cmentarzach, gdzie palono ogniska, organizowano rytualne uczty. Z czasem zwyczaj spotykania się z duchami zmarłych przeniesiono do domostw. Odtąd dla zmarłego, stawiano dodatkowy talerz na stole biesiadnym. Obecnie tłumaczy się, że to talerz dla wędrowca lub niespodziewanego gościa. Z kultem przodków wiąże się jedna z potraw wigilijnych- kutia. Gotowano ją podczas Dziadów, oraz słowiańskich obrzędów pogrzebowych, które nazywano tryzmami.
W porozumiewaniu się ze zmarłymi, miały pomóc także zwierzęta. Wierzono, że w tym czasie przemawiają one głosem przodków. Stąd przekonanie, że w Wigilię zwierzęta mówią ludzkim głosem.
Pogańskim jest również zwyczaj chodzenia po kolędzie. Wówczas była to koliada. Kolędnicy chodzili od chaty do chaty z wielką gwiazdą, która symbolizowała zwycięstwo dnia nad nocą, światła nad ciemnością oraz z życzeniami dla mieszkańców. Domownicy wyglądali kolędników, ponieważ ich przybycie zapowiadało obfitość plonów i szczęście.
Podczas koliady chodzono także z turoniem, którego cucenie alkoholem zwiastowało pomyślny nowy rok wegetacyjny.
Koliada to nie tylko chodzenie po kolędzie, ale cały okres świętowania, czyli w pewnym sensie współczesny Karnawał. Bawiono się przy ogniskach, tworzono roztańczone, rozśpiewane procesje- spotykano się, by wspólnie cieszyć się z coraz dłuższych, coraz jaśniejszych i cieplejszych dni.
A wracają do biesiady wigilijnej, powinna ona być obfita oraz kończyć się przejedzeniem, co z kolei symbolizuje ludzkie wsparcie- przekazanie energii dla słońca, walczącego z ciemnością w trakcie przesilenia.
Jednak najważniejszym spadkiem, po pogańskich przodkach, jest przekonanie, że podczas świąt należy się cieszyć i życzyć innym wszystkiego dobrego.
Źródła:
https://slavicdivision.com/module/smartblog/details?id_post=13
https://www.slawoslaw.pl/boze-narodzenie-nowego-slonca-szczodre-gody/
Szczodraki
"Największą furorę spośród podarków robiły jednak specjalne placki lub bułeczki o różnych kształtach, które zwano szczodrakami. Świąteczne ciasta kiedyś się kończą, przez co szczodraki w polskiej tradycji uchodziły za idealny wypiek na czas, gdy większość świątecznych przysmaków zostało już zjedzonych. Ich wykonanie jest proste i tanie, a same szczodraki są raczej przekąską bardzo sycącą. Przez to też idealną na rozbudzone świątecznym obżarstwem brzuchy. Wiele jest pomysłów na szczodraki. Zazwyczaj wykonywano je z drożdży, mleka, tłuszczu i śmietany. Można nadziać je serem, kapustą, mięsem lub owocami – w zależności od tego, na jaki smak ma się ochotę. Szczodraki miały najczęściej kształt rogalika, choć różnie z tym bywało. Mogły też mieć kształt podkowy, precelka bądź też okrągłej lub podłużnej bułeczki. Przygotowywano je w okresie, gdy było można spodziewać się kolędników. Były one idealnym podarkiem, gdyż z jednego kilograma mąki było można napiec szczodraków dla co najmniej paru grup kolędniczych. Fakt, że były sycące sprawiał z kolei, że nikt z gości przesadnie się nimi nie objadał. Szczodraki miały swoją symbolikę – pieczono je takie, jaki był miniony rok. Gdy rok był urodzajny, lepiono duże rogale z białej mąki nadziewane serem, farszem mięsnym lub kapustą z grzybami. Jeśli zaś rok był biedny, bułeczki były malutkie, z mieszanej mąki, często bez nadzienia. Zaklinanie rzeczywistości rzadko kiedy wychodziło człowiekowi na dobre, przez co usilne upychanie farszu do szczodraków wypieczonych po biednym roku często mogło skończyć się ich rozwalaniem, a w efekcie – kulinarnym niepowodzeniem.”
https://www.slawoslaw.pl/szczodry-dzien-i-szczodry-wieczor/
„Kruche
szczodraki z kapustą, jabłkami i majerankiem
ciasto
2 szklanki mąki – tortowej i białej orkiszowej bio po połowie
50 g miękkiego masła
50 g gęsiego tłuszczu
2 łyżki kwaśnej śmietany
1 żółtko i 1 jajko
1 łyżeczka soli
nadzienie
500 g białej kapusty
3 kwaśne jabłka
majeranek
2 łyżki klarowanego masła
1/2 szklanki wody
sól i pieprz do smaku
migdał
Mąki przesiewamy do miski, dodajemy masło i gęsi tłuszcz. Siekamy nożem i łączymy tłuszcze z mąką. Dodajemy śmietanę, żółtko, jajko i sól. Szybko zagniatamy elastyczne ciasto. Zawijamy je w folię spożywczą i wkładamy do lodówki na kilka godzin – ja zostawiam je na całą noc.
Kapustę kroimy,
przekładamy na sito, płuczemy. Do garnka wkładamy masło, dodajemy kapustę i
trochę wody. Dusimy ją aż zmięknie. Jabłka obieramy, ścieramy na tarce i
dodajemy do kapusty, doprawiamy solą i pieprzem, dodajemy majeranek, wlewamy
wodę i dusimy razem kilka minut. Odstawiamy do przestygnięcia.
Piekarnik nagrzewamy do 200 st. C.
Na blacie podsypanym mąką cienko wałkujemy partiami ciasto, wykrawamy dowolny
kształt, nadziewamy kapustą z jabłkami, sklejamy i układamy na blasze wyłożonej
papierem do pieczenia. Do jednego szczodraka wkładamy migdał. Smarujemy je
mlekiem lub rozkłóconym jajkiem i pieczemy 20 minut. Są pyszne na ciepło i na
zimno. Szczodrze częstujemy nimi bliskich i przyjaciół, sąsiadów i kolędników!”
https://www.kuchennymidrzwiami.pl/szczodraki-tradycyjne-wypieki-na-gody-i-trzech-kroli/
Zdjęcia z Internetu oraz z podanych źródeł.
Te szczodraki mają zachecajacy przepis😊 bigosu na Święta nie robię to może to z kapustą. Im jestem starsza tym mniej tych potraw jem, albo już nie są czymś specjalnym,jak w PRLu, albo żołądek mi się zmniejszył.
OdpowiedzUsuńBigos mam zamrożony:) Chyba masz rację, teraz jest tyle produktów codziennie dostępnych, że już nie robią wrażenia. Tylko karp w Wigilię smakuje jednorazowo, w żadnym innym czasie nie ma tego smaku.
UsuńA karpia to nie jemy, bo nie lubimy od zawsze. I te ości 😀
UsuńJa bardzo .lubię, ale dużo ludzi karpia nie je. Z ośćmi sobie radzę. Na Wigilię robiłam jeszcze makówki- deser z maku- śląskie danie. W tym roku nie robię, albo złamię się i zrobię na Sylwestra.
UsuńKult solarny jest mi bliski więc obchodzę te Zimowe Święta z radością bo to zwiastuje Narodziny i Odrodzenie nieważne czy Słońca czy Jezuska czy Nadziei.
OdpowiedzUsuńGłówne przesłanie to cieszyć się, radować, że coraz jaśniej będzie, ciemność została zwyciężona.
Usuńdo kompletu jeszcze można by coś wspomnieć na temat odwiecznych zmagań Peruna z Welesem o władzę na światem, odpowiednik taoistycznego dualizmu komplementarnego "Yang vs. In"... no, ale jak są takie fajne pagaje(*) na stole, to człowiek nie myśli o metafizyce, tylko skupia się na sprawach bazowych, zasadniczych...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
(*) "pagaj" to było określenie mojego Dziadka (RIP) na różne wypieki, takie jednoosobowe: do garści, a potem do dzioba, na słodko lub na wytrawnie, tylko to musiało mieć swój rozmiar, żeby to nazwać "pagaj", nie na jedno chapnięcie, tylko na co najmniej kilka kęsów...
Musiałam sobie zobaczyć, co to była za walka
UsuńTu znalazłam https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/16911
Określenie dziadka na wypieki- super. Ciekawe, jak określiłby te miniaturowe cieszyńskie ciasteczka.
Ale faktycznie, jak się ma na stole dobroci, to filozofowanie idzie w kąt.
różne małe ciasteczka też się wtedy jadało, kupne lub domowe, ale Dziadek chyba ich jakoś specjalnie nie nazywał, nie pamiętam nic takiego... czasem za to kupował taki zestaw paczkowanych ciasteczek na który się mówiło "krajanka", chociaż w tym były bardzo różne rodzaje, nie tylko krajankowe, ale np. takie małe biszkopciki przekładane marmoladą... w jednym z nich kiedyś znalazłem pszczołę... bo miałem zwyczaj rozkładać te biszkopciki i najpierw wylizywać środek, a tu nagle zonk: zakonserwowany owad :)
UsuńA było coś takiego-"Krajanka" i nawet dobre były te ciasteczka. Trzeba było zjeść tę pszczołę, powiedziałbyś, jaki owad ma smak:). No i może bzyczeć zacząłbyś w różnych momentach:):):):)
UsuńPszczoła w ciasteczkach, niesamowite. Ciasteczko z niespodzianką:):):):):)
Liczba potraw wigilijno-świątecznych zawsze mnie przerażała, na wsi nie było z tym problemu, bo zwierzęta dostawały resztki, ale w mieście? po świętach to strach iść do śmietnika, bo cuda tam można znaleźć, od makowców poprzez pierogi do chleba... także nawet świętowanie miewa nutkę goryczy.
OdpowiedzUsuńjotka
Dla mnie świętowanie B.N, przede wszystkim, ma nutę goryczy. A rośnie ona proporcjonalnie do przyrastania mi wieku. Nie chodzi tylko o moje doświadczenia, chodzi o ogólne obserwacje. Między innymi takie, o jakich Ty piszesz.
Usuńreligie świata chętnie korzystały z dziedzictwa barbarzyńców i przejmowały zwyczaje zmieniając im nazwę albo patrona. potem wystarczyło wymordować bezbożników i święta jak się patrzy zostawały w spadku po wytępionych (choć nie tępych) przodkach.
OdpowiedzUsuńW wielu krajach tak było i jest nadal. Denerwują mnie te chrześcijańskie zawłaszczenia tradycji pogańskich.
UsuńJak te tradycje starosłowiańskie posplatały się z religią w jedno. Poprzednio pracowałem w firmie gdzie szefowie mieli bzika na punkcie mitologii Słowian i wtedy też złapałem bakcyla.
OdpowiedzUsuńZ pogaństwem jest kłopot, bo to bardzo odległe czasy, a dowodów na to, że było tak, a nie inaczej jest mało. Ale w różnych częściach Europy jest tych dowodów więcej i można przypuszczać (teoretycznie), że i tu, na ziemiach polskich, było podobnie. Wszak różne ryty kulturowe przenikały się. A z drugiej strony było tak wiele plemion, że ich zwyczaje tylko w części mogły się pokrywać, a w innych mocno różnić.Są badacze słowiańszczyzny i nie ma powodów, by im nie wierzyć.
UsuńMnie od dawna interesują tematy związane ze Słowianami. Może od czasu, kiedy czytałam Jasienicę? W każdym razie dawno to było.