Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję autora i/lub źródło), stanowią więc moją własność. Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez podania adresu tego bloga. (Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

wtorek, 27 grudnia 2022

Wzgardziły


Śnieg już prawie zszedł. Tym razem obyło się bez zalania piwnicy, chociaż od północy zwały śniegu, przy drodze, zagrażały mnóstwem wody płynącej w dół (czytaj, do naszej piwnicy). Nawet trawniki są twarde, nie podsiąknięte. Widać, woda miała dobre ujście, bo nie stoi w ogrodzie. Straty w tujach okazały się mniejsze. Niemniej jedna, złamana w pół, już została odcięta (zostawiliśmy dół, może się górą zakrzewi). W niektórych pozostałych, nadwyrężonych, trzeba odciąć czuby, bo już nie wyprostują się. Tu też liczymy, że pozostawione „doły’ zaokrąglą  się górą, z czasem, na zielono. Są tuje (3), które trzeba całe wyciąć. Inne straty to dwie sosny, którym złamały się wierzchołki i ogromny jałowiec, wyłamany u podstaw pod ciężarem śniegu. Na szczęście wszystkie cisy i krzewy powoli się prostują i wracają do poprzednich kształtów. 

 

Po pierwszych opadach, a przed „wielkim śniegiem”, wystawiłam karmnik pod katalpę, napełniłam ziarnem i wysypałam pod nim pokrojone jabłka.

Ze zdziwieniem obserwowałam, że przez te dni ziarno zostało nienaruszone, a jabłka nietknięte, chociaż je odgrzebywałam  spod śniegu. Jedynym amatorem ziarna pod karmnikiem, był bażant.

Małe ptaszki pojawiły się dopiero, kiedy puścił mróz i przestał padać śnieg, ale ziaren nie tknęły. Natomiast tajemnica nie zjedzonych jabłek, wydała się szybko. Kosy wzgardziły jabłkami, bo miały inną, bardziej atrakcyjną wyżerkę. 

I tu jest dla mnie zagwozdka. Na spacerach miedzami, obok sadów ( już wyciętych, ale nazwa mi została), mijam ogromne krzaki ligustru, obsypane dorodnymi owocami, trzymającymi się na krzewach do późnej wiosny. Nie ma na nie amatorów. Przeczytałam, że te owoce jedzą głównie jemiołuszki. Nie widziałam ich tutaj. I tu nagle, na ogrodowym ligustrze, żerują kosy, które wzgardziły tamtym ligustrem, mają jabłka pod karmnikiem oraz owoce jarząbów?  


W okresie „wielkiego śniegu”, zjadały owoce ligustru, aż się krzaczysko ruszało, teraz ich tam nie uświadczysz. Pozostało jeszcze sporo granatowych kulek na krzewie.


 

Nie widuję wiewiórek. I pomyśleć, że były lata, kiedy wokół domu kręciło się ich sporo. Łaziły po tarasach, ścianach, mieszkały na strychu i miały gniazdo w wywietrzniku, przy oknie sypialni. Rozgrzebywały ziemię w donicach, zagrzebywały orzechy na grządkach (potem orzechy „wyrastały” i zachwaszczały ogród). Goniły się wokół pnia, popiskując oraz „przekrzykując” się po rudasowemu. Obżerały owoce z morwy, wyjadały czerwone orzechy laskowe, nie dając mi szans na jakikolwiek ich zbiór. Wszędzie rudasów było pełno. A teraz dwie gdzieś na dole ogrodu czasem się pokażą. Trochę mi smutno, bo wygląda na to, że już takich tłumów rudych pięknotek w ogrodzie nie będzie.  


 

 

11 komentarzy:

  1. Ptaszki gdzieś zniknęły, choć Sylwestra jeszcze nie było, tylko wrony i sroki, dziwne...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyniosły się do lasów, tam są bezpieczniejsze.

      Usuń
  2. Podobnie miałem z karmnikiem. Wystawiłem, zasypałem i nic... Minęły dopiero mrozy i opady śniegu by zaczęły się pojawiać ptaki. Teraz świerki obok dosłownie ruszają się oczekujących na swoją kolejkę sikorek. W tym roku te tłuste kulki pełne ziaren cieszą się mniejszą popularnością niż zazwyczaj. Trzeba się z tym pogodzić

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kul nie wieszałam, bo uznałam, że to nie czas na nie. W zeszłym roku jakieś zwierzę systematycznie kule kradło. Zostawał tylko sznurek. Tak naprawdę, ptaki na wsi, dokarmia się tylko w czasie wyższej konieczności, czyli pod koniec zimy, kiedy już nie znajdą ziaren, albo w mrozy i wielkie śniegi. Poza tym, one sobie radzą. W miastach, gdzie ptaków jest mnóstwo, a miejsc żerowania mniej, trzeba dokarmiać praktycznie od początku zimy.
      Kosy teraz grzebią w ziemi, a drobiazg szuka ziarenek na polach.

      Usuń
  3. Widocznie u Was ten ligustr lepiej smakuje😊
    Wiewiórek i mnie by było szkoda, bo bardzo lubię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może rzeczywiście w tegorocznych jagodach jest więcej składnika, na który kosy się skusiły. Pusto bez tych wiewiórek. Nie wiem, czy oglądałaś moje pierwsze filmiki z wiewiórkami i czy czytałaś posty, w których pisałam, co wyczyniały. Jak oswojone koty, kompletnie naszą obecność ignorowały. Czułam się jak dodatek do ich ogrodu:)

      Usuń
    2. :):):):):) No i teraz ich brakuje:)

      Usuń
  4. ale zaraz, to Rudych wcale nie ma?... przecież jeszcze niedawno były i to od lat... co prawda nie jest to gatunek zbyt terytorialny, ale przyznam, że Twoja wiadomość mnie nieco zaskoczyła i jakby trochę zasmuciła... chyba nie masz kuny w okolicy?... ale przyczyny mogą być też inne... klimat wariuje, to i cały ekosystem wariuje, czasem trudno się w tym połapać...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aha, a jemiołuszki w realu widziałem tylko raz w życiu, kilka lat temu w Wawie, były tylko na chwilowym popasie lecąc na południe, bo Mazowsze to nie jest ich region bytowania, zaiste cała wielka chmara obsiadła dwie topole, a następnego dnia odleciały w dalszą drogę...

      Usuń
    2. Dużo jemiołuszek widziałam w dzieciństwie. Potem prawie wcale. W tym roku mniej jest kwiczołów. Wycięto sady i nie ma na ziemi jabłek- mnie pokarmu.
      Rude są dwie, ale rzadko je widujemy. I gniazd na drzewach też już nie ma tyle, jak kiedyś. Może jest kuna, widziałam dwa tchórze, ale chyba najbardziej zagrażał im krogulec a ostatnio nawet jastrząb często siedzi na drzewach w lasku. Wprawdzie w tym roku krogulec nie miał gniazda, jednak rude, profilaktycznie mogły się wynieść. A może przeniosły się do dzikiego ogrodu, który jest 50 m od naszego (przez pole) i tam mają spokój?
      Zobaczymy:)

      Usuń