Siedzę w ogrodzie, odchwaszczam, chcę zdążyć przed deszczami, a jest tego sporo.
Dzisiaj film z wczorajszej wyprawy do lasu mojego dzieciństwa.
Beza w akcji- leśny tor przeszkód.
I jeszcze poranna, niedzielna drzemka gadzinki wśród konwalii, obok tarasu.
Ten leśny tor to w pobliskim lesie czy w waszym ogrodzie?
OdpowiedzUsuńO kurczę, chyba nie zdzierżyłabym drugiego gada w swojej bliskości ;)
To jest las, w którym się wychowałam, jakieś 15 km stąd. Ale tak naprawdę, to już nie ten sam las, bo zupełnie odmieniony po 50 latach. Nie poznaję go i jest mi niefajnie. Czuje się w nim niezbyt dobrze- pokażę go w następnym poście. Ale spacer był super i Beza miała gdzie buszować:)
UsuńGady są nieszkodliwe, lubię je i martwię się, jak przyjmą remont tarasu, pod którym mieszkają. Będzie łupanie schodów, huk i pył. Może nie wyprowadza się? Innych gadów wokół mnie na razie nie zauważyłam, ale może się przyczaiły?
UsuńOby nie ;)
UsuńOby nie:):):):)
UsuńJest moja ulubiona gadzina😊 fajnie, jak Beza tak niespiesznie, ale uparcie prze do przodu.
OdpowiedzUsuńBeza to twardziel, bardzo mi się podobała w tym lesie. Chodziła sobie, gdzie chciała, przez wodę, po brzegach w błocie, miała luzik.
UsuńU na na wsi cmentarze są przeważnie na kamienistych wzgórzach i są to ulubione miejsca żmij i węży. Co prawda poza miastem każdy może sobie chować zmarłych na swojej ziemi gdzie chce i są takie kurioza, że w środku śliwkowego sąadu moich teściów nagle wyrastają dwa groby pradziadków 😀, ale cmentarze też są. I w zeszłym roku w trakcie pogrzebu, kiedy pop zaczął czytać modlitwę, ze świeżego grobu wypełzł poskok, bardzo jadowita bałkanska żmija. Na co siostrzeniec zmarłego z okrzykiem: a jebem Ti svetog Djurdja( dosłownie pier..ci świętego Jerzego, to jest bardzo popularne przekleństwo) rzucił się z lopata na biednego gada. Pop się modli, żmija ucieka, krewny zmarlego miota się z łopatą, uczestnicy pogrzebu duszą się ze śmiechu i tak pozytywnie pożegnano nieboszczyka😃
UsuńJa mam wyobraźnię:):):) Widzę tę scenę wyraźnie:):):):) Poprawiłaś mi humor:):):) Żmiję zygzakowata spotkałam w słowackich Dierach. położyłam obok niej rękę na kamieniu. Gdyby nie schodzący w dół Słowak, pewnie by mnie dziabnęła. A Jaskół zdążył zrobić jej zdjęcie.
UsuńSama radość u psiaka!
OdpowiedzUsuńA jak tam kleszcze? Beza cała puszysta, że pewnie trudno znaleźć?
jotka
Na tę radość psią fajnie było patrzeć. Niedawno dostała ciasteczko p. kleszczom. Owszem, łażą po niej ( głównie na łebku) i nawet się wbijają, ale zaraz usychają. Obróżka i wcieranie nie wchodzą w grę.
UsuńMy tez stosujemy tabletki, nasza Luna jako szczeniak przeszła babeszjozę, a teraz zero problemów.
UsuńTo się pies nacierpiał:( Te kleszcze to takie draństwo, że nie bardzo wiadomo, jak je tępić. Kiedyś rozprawiały się z nimi dzikie kuraki- bażanty, przepiórki i kuropatwy. Wytępiono ptactwo, kleszcze skorzystały. Beza od lat bierze jedną tabletkę, na wiosnę i to wystarczy.
UsuńBrat Luny zmarł, za długo czekali z wizytą u weterynarza:(
UsuńCzyli dwa psy chorowały? No to jeszcze gorzej. To paskudna choroba, ale trudno się jej ustrzec.
UsuńA dla ludzi nie ma tabletek?
UsuńBrat Luny był psiakiem sąsiadów, ich znajomy rozdawal niechciane szczeniaki i zal nam sie zrobilo. Miała 3 miesiace jak zachorowala, ale jak tylko zaczęła odmawiać pokarmu i pokładać się, mąż ja pod pachę i do weta. Uratował jej życie.
UsuńCałe szczęście, że szybko reagowaliście i mąż zabrał ją do weta. A sąsiedzi? Nie zależało im na psiaku?
UsuńNasza Beza też miała brata, wzięli go znajomi mojego brata, którzy mieszkają w przemyskiem. Sąsiad tych znajomych miał do nich o coś pretensje i otruł szczeniaka. Zawsze kiedy o tym myślę, to robi mi się żal tego pieska, bo tylko dlatego, że chcieliśmy sukę, Beza przetrwała.
Jotko, też się nad tym zastanawiałam. Przecież można by coś takiego dla ludzi wymyślić, prawda? Tabletka przeciw kleszczom i po boreliozie oraz zapaleniu opon.
UsuńNiestety sąsiedzi leczą głównie owce, krowy i świnie, psy nie dają dochodu:( Zabralibyśmy i drugiego psiaka do weterynarza, ale nawet nie wiedzieliśmy, że zachorował. A jak już się zgadalo i w końcu lekarz przyjechał to mały już nie żył.
UsuńNie ma tabletek dla ludzi, substancje znane są zbyt toksyczne, aby człowiek mógł je regularnie stosować. Pozostaje nam prewencja.
UsuńJak to się wiejskie zwyczaje różnią, a może chodzi o postęp świadomości chłopów tu w stosunku do tam ( w Bośni)? Zresztą nie wiem, bo ja tutaj znam ludzi- oni lecza psy i koty, ale jak to jest np. na wsiach wschodnich? No i kasa, a raczej jej brak też coś znaczy- jak nie masz na lekarstwa dla siebie, nie będziesz leczył psa. A wszystko sprowadza się do jednego- to zależy od stopnia człowieczeństwa w człowieku. Zwierząt po ludzku żal.
UsuńNo i znowu mi zgrzytnęło- dla ludzi substancje zbyt toksyczne, dla psów już nie. Dziwna jest ta rzeczywistość.
Po takim spacerze futro do generalnego czyszczenia
OdpowiedzUsuńNo właśnie, że nie, przeleciała się po wysokiej trawie i wszystko z niej opadło:)
UsuńWonsz!!
OdpowiedzUsuńA być może i więcej, w ogrodzie, jest wenszy.
Usuń