Owszem, trzecia rada jest dosyć cenna. Z tym słuchaniem mam kłopot, bo nie wiem czy wyłączyć się, jak ktoś mówi, czy po prostu nie we wszystko wierzyć.
Czyli jesteś kolejną osobą, która trzecią radę uważa za słuszną. Mam wrażenie, że chyba nikt tak do końca nie dzieli się swoją całą wiedzą nawet z najbardziej zaufanym człowiekiem.
najzabawniejsi są ludzie cierpiący na infofobię, lęk przed komunikowaniem się... to są tacy, którzy poganiają: "do brzegu, do brzegu!" albo "mów konkretniej!", tacy przeważnie nie chcą się niczego dowiedzieć... w sumie nie wiadomo, po co oni z nami wtedy rozmawiają... najzabawniejsi, ale to są równocześnie dość ciężkie przypadki... można po prostu z nimi nie gadać, ale czasem jest taka konieczność, aby im coś przekazać... i to jest po prostu trudna rozmowa, bo sami nieraz potrafią wtedy wyprodukować mnóstwo waty słownej, śmieci informacyjnych... p.jzns :)
jeśli naprawdę mędzi, marudzi, etc, to nie ma mowy o żadnej infofobii, ale jeśli każdą, czy prawie każdą dłuższą wypowiedź uważa za takie mędzenie, to taki przypadek zaczyna ocierać się o kliniczność...
Opowiedzieć/poinformować też trzeba umieć. Jeżeli ktoś rozwija ponad miarę info., które może przekazać w dwóch zdaniach, to co? Ja proszę o skrócenie, a jak się upiera, to się wyłączam. Jest wielu bajarzy/gawędziarzy( zwłaszcza mężczyzn), którzy nawijają, by się ukazać w ekstra świetle. Każda "ryba", przybiera postać wieloryba, a każdy "dzik" wielkość mamuta. No przecież wiemy, kiedy coś ważnego trzeba opisać dłużej, a kiedy jest to naciągane niepotrzebnie. Jest jeszcze jeden rodzaj dłuższych wypowiedzi- to te, w których co drugie słowo to k...a. Specjalizuje się w takich specyficzny typ mężczyzn, by nie powiedzieć wprost tępo ciosanych. Miałam znajomego, który nawet interesująco opowiadał, ale co drugie słowo wtrącał "Proszę ja ciebie", przez co rozwlekał wypowiedź, a ja po chwili słuchania i miałam dosyć. Ni znoszę też knajackiego języka lub jakiegoś dziwnego zniekształcania wyrazów. Jak mam słuchać takiej wypowiedzi, to wolę w ogóle nie słuchać.
niewielu jest ludzi, którzy dosłownie co "drugie słowo" stosują słowo "k***a"... to tylko taka dziwna metafora w stylu dziaderskiego "cycki na wierzchu", o których tyle się czasem mówi, a których w sferze publicznej nikt nigdy nie widział... z innych, takich już salonowych barokowych ozdobników, czy przerywników, fajnie brzmi vintage'owe "panie dzieju", tylko że my teraz już całkiem o czymś innym rozmawiamy...
A ja już uważam, na to co mówię i komu mówię. A w necie na pewno nie należy zbyt dużo pisać. Zawsze ktoś się znajdzie, kto wykorzysta, przekręci i obsmaruje. Nie wymagam też, by wszystko mi mówiono. Zresztą, to zależy od osoby i okoliczności.
Ja te trzy małpki znam w innej wersji: nie widzę, nie słyszę, nie mówię. Od razu przychodzi mi na myśl moja praca i moi współpracownicy w sytuacji mobbingu (który ich nie dotyczy oczywiście), czyli nic nie widzą, nic nie słyszą, a jak pytają to nic nie mówią. Tak mi się smutno nasunęło.
Tak, to fakt- w kwestii czego trzeba do szczęścia. Najczęściej stosuję ostatnią radę.
OdpowiedzUsuńOwszem, trzecia rada jest dosyć cenna. Z tym słuchaniem mam kłopot, bo nie wiem czy wyłączyć się, jak ktoś mówi, czy po prostu nie we wszystko wierzyć.
UsuńPopietam ostatnia rade.
OdpowiedzUsuńMialo byc popieram :))) czy to juz wata slowna?
UsuńCzyli jesteś kolejną osobą, która trzecią radę uważa za słuszną. Mam wrażenie, że chyba nikt tak do końca nie dzieli się swoją całą wiedzą nawet z najbardziej zaufanym człowiekiem.
Usuńnajzabawniejsi są ludzie cierpiący na infofobię, lęk przed komunikowaniem się... to są tacy, którzy poganiają: "do brzegu, do brzegu!" albo "mów konkretniej!", tacy przeważnie nie chcą się niczego dowiedzieć... w sumie nie wiadomo, po co oni z nami wtedy rozmawiają...
OdpowiedzUsuńnajzabawniejsi, ale to są równocześnie dość ciężkie przypadki... można po prostu z nimi nie gadać, ale czasem jest taka konieczność, aby im coś przekazać... i to jest po prostu trudna rozmowa, bo sami nieraz potrafią wtedy wyprodukować mnóstwo waty słownej, śmieci informacyjnych...
p.jzns :)
Nie cierpię na infofobię, ale też nie znoszę, jak ktoś rozwleka wypowiedź. I gada, i mędzi i marudzi.
Usuńjeśli naprawdę mędzi, marudzi, etc, to nie ma mowy o żadnej infofobii, ale jeśli każdą, czy prawie każdą dłuższą wypowiedź uważa za takie mędzenie, to taki przypadek zaczyna ocierać się o kliniczność...
UsuńOpowiedzieć/poinformować też trzeba umieć. Jeżeli ktoś rozwija ponad miarę info., które może przekazać w dwóch zdaniach, to co? Ja proszę o skrócenie, a jak się upiera, to się wyłączam. Jest wielu bajarzy/gawędziarzy( zwłaszcza mężczyzn), którzy nawijają, by się ukazać w ekstra świetle. Każda "ryba", przybiera postać wieloryba, a każdy "dzik" wielkość mamuta. No przecież wiemy, kiedy coś ważnego trzeba opisać dłużej, a kiedy jest to naciągane niepotrzebnie.
UsuńJest jeszcze jeden rodzaj dłuższych wypowiedzi- to te, w których co drugie słowo to k...a. Specjalizuje się w takich specyficzny typ mężczyzn, by nie powiedzieć wprost tępo ciosanych.
Miałam znajomego, który nawet interesująco opowiadał, ale co drugie słowo wtrącał "Proszę ja ciebie", przez co rozwlekał wypowiedź, a ja po chwili słuchania i miałam dosyć.
Ni znoszę też knajackiego języka lub jakiegoś dziwnego zniekształcania wyrazów.
Jak mam słuchać takiej wypowiedzi, to wolę w ogóle nie słuchać.
niewielu jest ludzi, którzy dosłownie co "drugie słowo" stosują słowo "k***a"... to tylko taka dziwna metafora w stylu dziaderskiego "cycki na wierzchu", o których tyle się czasem mówi, a których w sferze publicznej nikt nigdy nie widział...
Usuńz innych, takich już salonowych barokowych ozdobników, czy przerywników, fajnie brzmi vintage'owe "panie dzieju", tylko że my teraz już całkiem o czymś innym rozmawiamy...
A ja tak lubię mówić! I nie lubię tajemnic.
OdpowiedzUsuńA ja już uważam, na to co mówię i komu mówię. A w necie na pewno nie należy zbyt dużo pisać. Zawsze ktoś się znajdzie, kto wykorzysta, przekręci i obsmaruje. Nie wymagam też, by wszystko mi mówiono. Zresztą, to zależy od osoby i okoliczności.
UsuńPostępujesz mądrze, a ja, niestety, często głupio.
UsuńCzeska szanta przypomniała mi o "Szancie narciarskiej" :D
OdpowiedzUsuńFajna. A wiesz, że tę czeską śpiewają Polacy? A ja na początku myślałam, że Czesi "tutejsi", czyli mówiący trochę po polsku.
UsuńJa te trzy małpki znam w innej wersji:
OdpowiedzUsuńnie widzę,
nie słyszę,
nie mówię.
Od razu przychodzi mi na myśl moja praca i moi współpracownicy w sytuacji mobbingu (który ich nie dotyczy oczywiście), czyli nic nie widzą, nic nie słyszą, a jak pytają to nic nie mówią.
Tak mi się smutno nasunęło.
Trzy małpki mają wiele racji
OdpowiedzUsuń