„Teraz nie czas myśleć o tym, czego nie masz. Myśl, co potrafisz zrobić z tym, co masz.” – Ernest Hemingway

niedziela, 10 sierpnia 2025

Sezon na ogórki i nie tylko.

 

Pierwsze podejście było w miarę udane, ale po przeczytaniu dwóch rozdziałów, odłożyłam księgę. Trochę mnie znudziła. Tydzień temu znowu zabrałam się do czytania historii Galicji i tym razem już poleciało. Tę książkę Davies napisał bardzo przystępnie w porównaniu z inną jego książką „Zaginione królestwa”. Tamtą też przerwałam po przeczytaniu dwóch rozdziałów i na razie nie mam jakoś ochoty do niej wracać. Ciężko przebrnąć przez nazwy staro angielskie, celtyckie, staro walijskie i szkockie. W dodatku tamta jest okropnie naszpikowana informacjami historycznymi w kontekście geograficznym. Doszło też do tego, że książkę czytałam przy otwartych na monitorze starych mapach Anglii i okolic. Na razie wysiadłam. Natomiast „Galicja” jest mi treściowo bliższa no i łatwiejsza w czytaniu. Na razie jestem, w połowie XIX wieku. Wszystko tam się miesza, ale najważniejsze, że wraca język polski do szkół i urzędów. I to jest bardzo znamienny fakt dla historii tych ziem.

Sezon ogórkowo- fasolkowy. Nastawiłam dwa słoiki na małosolne. W fasolce obcinam końcówki, płuczę, porcjuję, a potem porcje owijam w folię spożywczą (przeźroczystą) i w takiej postaci mrożę.

 Pojawiły się też grzyby na dolnej miedzy. Na razie dwa znalazłam, ale to, że się pojawiły dobrze rokuje. Ten jeden miał trzon zjedzony wzdłuż przez ślimole. Kapeluszowi też się dostało. Jednak w tym roku jest tych paskudnych ślinników dużo mniej. Może susza ich przetrzebiła? Mimo sporych deszczów, ziemia jest tylko w miarę mokra i nie są to chyba dobre warunki dla ślimaków. Teraz też mamy już 3. dzień temperatury pod 30 stopni, a zapowiada się jeszcze parę takich gorących dni. Koniec sierpnia oraz wrzesień mają być u nas ciepłe i raczej suche. I dobrze, niepotrzebne mi zimnisko. Ale deszczu to jednak brakuje. W ogrodzie kwitną i przekwitają kolejne kwiaty oraz krzewy. Ketmie (hibiskusy krzewiaste) są wyraźnie spóźnione z kwitnięciem. Te o liliowych kwiatach kwitną na całego, te o kwiatach innego koloru jeszcze nie. 

 Pięknie zakwitła jedyna wysoka pysznogłówka, którą uratowałam przed wyginięciem. A kiedyś miałam ich całe kępy. Może ta się znów rozrośnie?

Coraz obficiej kwitną rutewki. Dosyć trudne w uprawie, wolno rosną, ale efekt świetny- delikatna kwiatowa mgiełka.

Biała.

Liliowa.


Nie jestem w stanie wszystkich kwiatów i krzewów kwitnących pokazać w jednym poście czy w postach bieżących. Zanudziłabym odwiedzających monotonnością, choć ja takich tematów nie uważam za nudne i mogę na okrągło robić oraz pokazywać zdjęcia ogrodu. Jednak zostawię to na jesienne oraz zimowe czasy, kiedy wokół będzie ponuro.

Późnym wieczorem miałam spotkanie z zielonym zwierzem. Siedziała sobie na bramce i pewnie przeszkodziłam jej w dostaniu się na krzew za bramką. Po pół godzinie, kiedy tam wróciłam, zwierza już nie było.

A to inny zwierz. Zwierz wylegujący się na dolnej miedzy i wystawiający pyszczor pod cieplutki, południowy wiatr.
I następne filmiki, przedstawiające nasz ogród po 35 latach jego tworzenia, przekształcania itp.

 Aleja sosnowa

 Idziemy w dół ogrodu w stronę ławeczki i dolnej miedzy. Aleja sosnowa jest od wschodniej strony ogrodu.Mniej więcej w połowie, z prawej strony jest tzw. kompost brudny. Tam się wyrzuca chwasty, które nawet po przekompostowaniu potrafią zapuścić korzenie na grządkach oraz zielone twarde łodygi, gałązki itp. Inne chwaty wrzucamy do kompostowników jak przekładki między resztkami jedzenia. 

Z lewej kukurydza. Co dwa lata mamy taką zieloną ścianę. Teraz jest sucho i są wycięte krzewy, ale kiedyś wzdłuż płotu rosły olbrzymie tawuły i aleja była wiecznie podmoknięta, ponura. No i było tam siedlisko komarów.  Ta aleja ma około 60/70metrów długości od wejścia w nią.

Tam, gdzie stoją kompostowniki. 

Staraliśmy się zrobić z tego kawałka ogrodu przyzwoity zakątek. Kompostowniki zapełniamy na zmianę. Jak jeden jest prawie pełny, wybieramy z drugiego ziemię kompostową i uzupełniamy nią ubytki w grządkach i w trawnikach. Mniej więcej jeden rok starcza na zapełnianie takiego kompostownika.  


Idziemy od strony morwy i ogrodu kwiatowego. Przechodzę między dużą pigwą  (choruje i ma chore owoce, ale kwitnie pięknie) oraz tujami. 
Tu najpierw, od strony płotu, rosły tuje groszkowe. Potem tuje połamał śnieg, trzeba było je wyciąć. Na środku rósł srebrny świerk. Rósł sobie 20 lat a potem zachorował i usechł. Też trzeba było wyciąć. Zrobił się taki pusty słoneczny placyk. Posadziłam dwa rzędy malin, ale sadzonki były liche i przyjęły się tylko niektóre- mamy dwie kępy malin.  Potem dosadziłam wzdłuż płotów krzewy ozdobne, no i jest taki niby dziki a jednak ujarzmiony kąt ogrodowy. Tuje za kompostownikami trzeba było przyciąć do połowy- śnieg czuby połamał. Wycięłam w nich półokrągłe przejście do kompostowników, by nie chodzić do nich naokoło.Tego roku, w miejsce świerka, posadziłam biały bez. I zastawiłam kępy jakichś ostów o pięknych liściach i ciekawych kwiatach. Nie wiem czy je nadal zostawiać, czy jednak wycinać, bo to chwasty są.
W dalszej części filmu idę w stronę sznurów na pranie. Po lewej jest krzak tawułki a pod nim azalie, kwitnący na biało krzew itomii i liliowce- tam kiedyś był stawek. Tam też znajduje się poidło dla ptaków. Nie jest eleganckie, ale spełnia swoje zadanie. Kiedy się odwracam, po lewej mam morwę i miedzę w dół
Wychodzę na przedłużenie tej miedzy i idę w stronę domu. Robię zbliżenie na moją ulubioną akację oraz kawałek namiotu sąsiada. A juki na filmie mają jeszcze pąki. Filmy są są trochę prześwietlone, ale pokazują to, co zamierzałam pokazać.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz