Yes, Yes, Yes!!!!!!!!! Napisałam, stworzyłam wymęczyłam, wy….. SPRAWOZDANIE!!!!! Mało tego.. całkiem niezły mi bajer wyszedł (tu przymrużenie oka). Bajer w postaci koncepcji pracy habilitacyjnej. No i teraz mam zagwozdkę. Jeszcze rok temu, kiedy skończyła mi się umowa i nie mogłam znaleźć zatrudnienia na uczelni, postanowiłam „tworzyć’ dalej. Napisać książkę, którą spróbuję gdzieś wydać. Nie potrafię… po prostu nie potrafię nie pisać. Zboczenie takie mam i już. Przez rok coś tam sobie pisałam i raczej nie wierzyłam, że jeszcze będę pracowała na uczelni. Ot, taki luzik produkcyjny. Ale stało się. Nieoczekiwanie dostałam zatrudnienie i jestem zobowiązana do pracy naukowej. Habilitacja w moim wieku to… poroniony pomysł i do kitu. Raz, że potrzebuje ogromnych nakładów finansowych; dwa- nigdy nie wydam potrzebnej liczby pozycji i w dodatku w punktowanych czasopismach, a mój dorobek (chociaż niezły) jest zbyt mały; trzy nigdy mi się pod żadną postacią nie „zwróci” (no może prestiżowo, ale po co mi prestiż na emeryturze?); chcę iść za 4 lata na emeryturę, a nie sądzę, że dam radę zrobić habilitację do tego czasu przy takich wymaganiach i w takich warunkach. No i znowu zęby w ławkę! Ale…. kiedy napisałam tę koncepcje, coś we mnie jęknęło z żalu. Mam to…mam…… Teraz napiszę. Wydam (mam nadzieję, bo pomysł dobry) I co? Dalsza procedura łamie i rzuca na kolana. A teraz poważniej. 6 lat pracowałam nad doktoratem (2 letni poślizg nie z mojej winy), 6 lat wyjęte z życiorysu. Nie chcę już tak. Zarwane noce, błędne spojrzenie, głowa puchnąca od zdań,.... czasowy terror- nie zdążę, muszę się pospieszyć, mam termin… psychiczny terror- a co będzie, jak źle napiszę, jak się skompromituję, jak nie zdam egzaminów, jak nie obronię….domowy terror- znowu nie wyprane, ogród zapuszczony, byle jak posprzątane…. I wieczne wyrzuty sumienia, bo ciągle coś „niedociągnięte", coś zaległe do zrobienia. Stosy książek, stosy kartek…I potem to horrendalne zmęczenie i chodzenie przed obroną na rzęsach (w pół roku zdałam wszystkie egzaminy i obroniłam), a po obronie bezsenne noce, bo emocje nie chciały opaść. No Jaskóła- rób habilitację i resztę życia sobie zawal. Przeżyj to jeszcze raz…..
Kos w zimowej odsłonie na sumaku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz