Pada, momentami wręcz leje. Siedzę na tarasie, patrzę w
deszcz. Jaskół pojechał po towar. Mam dzisiaj dyżur w sklepie. Nie chce mi się
tam siedzieć, wolę na tarasie, skąd mam widok na parking. Kilka zaledwie kroków
i już jestem do dyspozycji klienta. W taki pochmurny, „leniwy” dzień myśli same
lecą. Monotonny szum deszczu spowalnia. Uspokaja. Pozwala zastanowić się
głębiej nad pewnymi sprawami. Rozmyślam o psychice ludzi, którzy świadomie zachowują
się źle wobec innych. Co jest podłożem takich zachowań? Jakie są mechanizmy
nienawiści, zaciętości, nieodpuszczania. Takiej programowej nienawiści, która,
gdyby była pozytywnym zjawiskiem, byłaby godna podziwu. Czy jej powodem jest zazdrość
lub wręcz zawiść? A może wrodzone cechy charakteru? A może to zgorzknienie,
brak perspektyw, samotność, brak szczęścia w życiu, jakaś bezradność,
bezsilność, wiek, brak samoakceptacji? Być może jest to również powodowane
przyjętymi wzorcami zachowania w kręgach, w jakich się dana osoba obraca? Pomijam
zwykłą głupotę, bo tu akurat łatwo wyczuć osobę i w jej przypadku paskudne
zachowanie się, jest często wywołane
jednorazową daną sytuacją. Mnie interesują osoby, których działanie jest
obliczone na dłuższy czas. Te nastawione na niszczenie innych ludzi. Celowo,
planowo, z obmyśloną dokładnie strategią. Potrafią całą swą energię zużywać na
to. Są tak zakręcone, że się zatracają. Cały czas nastawione na kombinowanie:
jak nie tak, to tak, ale swoje osiągnąć trzeba. W momencie kiedy przestają być wiarygodne,
dodają cuda wianki i wiją się oraz dokręcają. Gdzie są granice takiego
postępowania? Czy jak „bestia już się
nażre” rezultatami swojej działalności, ustąpi wtedy? Z doświadczenia wiem, że
to nie ma końca. Nawet uświadamianie takiej osobie, że balansuje na granicy
prawa lub śmieszności, albo wręcz istnieje niebezpieczeństwo, iż inni się
odwrócą od niej, nie odnosi skutku. Zacietrzewienie graniczy z zaćmieniem. Mam
ciotkę (znam więcej takich osób, wcale nie jest ich mało). Kobieta całkiem
dobrze funkcjonująca, a ta jedna przypadłość burzy cały jej wizerunek. Nieraz
pytałam: „Powiedz, po co ci to? Już swoje powiedziałaś, już dokopałaś. Po co
jeszcze dodajesz?”. Po chwili milczenia zawsze, nieodmiennie odpowiadała: „ Bo
ona/on musi poczuć, że ze mną ma do czynienia? Niech wie!”. O rany boskie….Nie
do przeskoczenia.
Jest chińskie przysłowie (chyba już go kiedyś przytoczyłam):
„Jeżeli chcesz zemsty na swoim przeciwniku, siądź na progu i
spokojnie poczekaj….”. A deszcz nadal pada…
Malwa. Wyrosła na skraju pola, prawie w zbożu. Nieoczekiwany
widok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz