Śnieg popsuł nam
plany. Jutro miała przyjechać ekipa, by zamontować nowe okna. Nici z tego. Wzdłuż
ścieżki usypane zwały śniegu. Ścieżkę do tarasu blokuje wielka zaspa, po bokach
parkingu śnieżne góry. Z dojściem do domu kłopot, a z takimi ogromnymi oknami
podwójny. Przełożyliśmy na przyszły tydzień. Dobrze, że zadzwoniliśmy do firmy,
by się upewnić, czy przyjadą. Bez tej wiedzy rozmontowalibyśmy niepotrzebnie
pokoje co najmniej na 5-6 dni przed imprezą. Majster tylko westchnął, że tam u
nas w górach, to pewnie zaspy i drogi nieprzejezdne. Jakie góry???? Pewnie w
Ustroniu, Wiśle, Brennej i dalej w Beskidach, ciężko na drogach, ale u nas
mokry asfalt i jeździ się normalnie. Co
w nocy dosypie, to przez dzień odwilż stopi. Pod grubą warstwą śniegu jest
bardzo mokro.
Beza była dzisiaj
u weterynarza „w przeglądzie” i dostała 2. serię szczepionki. Testowaliśmy, jak
znosi jazdę samochodem. Na wszelki wypadek zabraliśmy jej posłanie i kosz z
zabawkami. Usiadłam z nią na tylnym siedzeniu. Całą drogę była cichutko. Trochę
się pokręciła, ale nie była zdenerwowana. U weterynarza była u mnie na rękach
bardzo spokojna, trochę wypłoszona, ale bez wyrywania się, jazgotu i
popiskiwania czy chęci zwiania. Dała się postawić na stole, obejrzeć i nawet
nie drgnęła przy zastrzyku. Super. Oczywiście, że przemawiałam, głaskałam,
uspokajałam. Kurcze, jak małe dziecko takie szczenię. W powrotnej drodze
spała spokojnie. Nie miała jakichś
odruchów wymiotnych. Będziemy ją tak stopniowo oswajać z jazdą samochodem.
Weterynarz trochę był zdziwiony jej imieniem, a po chwili stwierdził, że może
być Beza, skoro leczy psa, który wabi się Zupa.
Beza
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz