Oziminy dojrzały. Pierwsze kombajny wyszły w pola. Kończą
się wczesnoletnie owoce- ostatnie czereśnie, wiśnie, porzeczki…nawet maliny już
się kończą. Bezka chodzi za mną po ogrodzie krok w krok i podżera z krzaków.
Dosłownie spod moich rąk zębami zrywa z krzaka maliny, agrest. Próbowała
malinojeżynę, ale chyba się pokłuła, bo gwałtownie odskoczyła od krzaka.
Uwielbia poziomki. Kładzie się na ścieżce wzdłuż rzędu krzaczków i pyszczyskiem
buszuje wśród liści. Co jakiś czas głośno mlaszcze i oblizuje się. Nie odpuściła
wiśni, a kiedy jesteśmy pod morwą, siada i patrzy na mnie wyczekująco. Nie ma
rady, zrywam białe duże owoce i pakuję jej do pyszczora. Mruży oczy i z
zadowoleniem pałaszuje. Taki mały kosmaty owocożerca.
Wczoraj wysiadł prąd w części domu. Mamy tak
zrobioną instalacje, że po kilka pomieszczeń „wisi’ na jednym bezpieczniku. W
dodatku cwanie przemyślane, bo nawet jak jeden bezpiecznik wysiądzie, to w kilu
pomieszczeniach na danym poziomie i tak jest światło. Osobno jest też prąd w
kontaktach i siła do pieca kuchennego. Jaskół jeszcze nie wszystko w domu łapie,
dlatego ja zabrałam się do wyjaśniania – dlaczego? Bezpieczniki – dobre. No to
trzeba zobaczyć, czy główne nie wyleciały. Na dole na klatce- światło, na
górze, gdzie jest skrzynka z głównymi- egipskie ciemności. Zatem drabina, bo
skrzynka pod sufitem, latarka i włażę zobaczyć, co z tymi głównymi
bezpiecznikami. Instalacja robiona 24 lata temu, stare zabezpieczenia czyli
metalowa, zaplombowana płytka z otworami, przez które mam sobie zobaczyć czy
bezpiecznik jest w porządku. Hmmmmmm… aby zobaczyć na poziomie, to trzeba by
głowę przez sufit wypchnąć, ale jestem już zaprawiona w bojach. Jaskół mnie
asekuruje, a ja odginam płytkę i przechylając na maksa głowę, świecąc sobie
latarką usiłuję zobaczyć, czy te „wciski” w bezpiecznikach są na miejscu. Ano
są. Czyli nic innego tylko brak jednej fazy. Znane, przerabiane. Prawie północ,
należy czekać do rana. Ok. idziemy spać. Ale nie…. Ale NIE…. Już sobie słodko
zasypiam, kiedy wyrywa mnie dosłownie z łóżka obrzydliwie głośny dźwięk mojej
komóry. Firma ochroniarska melduje, że w naszym sklepie brak zasilania, czy to
mogę potwierdzić. Boszszszszszsz……. Mogę i potwierdzam.
Rano zaczyna się gra w „podaj dalej”. Jaskół dzwoni na podany przeze mnie numer do zakładu energetycznego. Zgłasza się Urząd
Miejski- a tak, numer został zmieniony. Pani jest uprzejma i podaje nowy numer.
Dzwonimy pod ten numer- owszem, ale nasza wieś leży pod kuratelą innego
zakładu. Dostajemy numer pogotowia energetycznego. A tam automat zaczyna
wyliczankę, jednak zanim poda numer, który trzeba wybrać, żeby zgłosić awarię,
informuje, że połączenia z komórki są płatne, natomiast połączenie ze
stacjonarnego nie są płatne.
A na czym polega dowcip? Ano na tym, że jak nie ma
prądu, to stacjonarny- przynajmniej nasz- nie działa.
Zamach na wiśnieI na maliny
Porzeczkoagrest też dobry
I agrest...
No pospiesz się
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz