Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję autora i/lub źródło), stanowią więc moją własność. Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez podania adresu tego bloga. (Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Serca i wanilia oraz Beza na dokładkę

Te ozdoby, to na razie jedyny mój ukłon w stronę świąt. A nie… jeszcze wyprałam firanki i zasłony w całym domu. Okien nie zdążyłam umyć. Niejaki Ksawery  mi w tym przeszkodził. A teraz leje i też nie ma warunków. Zresztą, tak bardzo się do tego nie palę. Tak samo jak do pieczenia różnych ciast i ciasteczek. O tej porze roku następuje szał pieczenia pierników i pierniczków. Tak… a potem, tę masę brązowych ciasteczek  do pudełek i niech sobie miękną. Nie przepadam za piernikami. Nawet za tymi z marmoladą, czy konfiturami. Nie lubię gorzkiego smaku przypraw korzennych. Cynamon jeszcze tak, ale imbir żre mnie w zęby. Kocham wszystko, co ma zapach i smak wanilii. Do tego stopnia, że kupuję kosmetyki o zapachu wanilii. Mam teraz takie masło do ciała i wieczorem po wyjściu z łazienki muszę bronić się przed Bezą, bo ona też kocha zapach wanilii i upiera się zlizywać to masło z moich nóg. Taka mała perwersja odbywa się. W sobotę byliśmy z psiną u weterynarza. W planie było obcięcie pazurków, zdjęcie „majtasów” i wyjęcie szwów. Z pazurkami poszło spokojnie oraz bezboleśnie. Mądralińska już wie, że to nic groźnego. Gorzej z wyjmowaniem szwów. Położona na stole, zaczęła gwałtownie protestować. Jeszcze gwałtowniej zareagowała, kiedy zaczęliśmy jej zdejmować kubraczek. Wiedziałam… żadna baba nie chce się obnażać w towarzystwie trzech facetów. A tu jeszcze trzeba było brzuch zademonstrować. Wrrrrrr … zdecydowane wrrrrr….Dopiero założenie kagańca na mordeczkę poskutkowało. Wet. wyjął szybko szwy. Rana pięknie zagojona. W zasadzie nie widać w ogóle, że brzuszek był szyty. A szczęście psa, po zdjęciu kubraka było ogromne. Nie ma już tasiemek, troczków, upierdliwych mankiecików wrzynających się pod paszki. Wolność! Z tej radości wymiotło Bezę z lecznicy w tempie iście piorunowym. Wyciągnęła za sobą Jaskóła, a potem radośnie wybierała się na spacer po okolicy. Dobrze, że lubi jazdę samochodem i udało nam się ją zwabić na tylne siedzenie, bo pewnie poleciałaby powiedzieć „Dzień dobry” dwom wielkim Collie biegającym za płotem w sąsiedztwie. Wolę nie myśleć, jakie byłyby skutki tego powitania








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz