Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję autora i/lub źródło), stanowią więc moją własność. Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez podania adresu tego bloga. (Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

sobota, 3 stycznia 2015

Jak zawsze....rude grasują

Dziękuję za życzenia świąteczne i noworoczne.
Tak, to na początek nowego roku, a dalej? Dalej zwyczajnie, normalnie i jakby tego okresu świątecznego nie było. Szaleństwo zakupów przedświątecznych w naszym sklepie za nami. Daliśmy radę. Jak zawsze, w myśl powiedzonka: „Takich trzech, jak nas dwoje, to nie ma ani jednego”. Ale były chwile, kiedy na tak zwany pysk padaliśmy.
W ogrodzie zima przepycha się z „wiosną”. Jeszcze 15 grudnia spotkałyśmy z Bezką jeża. Dzielnie tuptał w kierunku kompostu. Potem wiewiórki dostały jakiegoś amoku. Kursowały po balkonie oraz tarasach tam i z powrotem. Ganiały po parapecie okna pokoju „komputerowego”. Spenetrowały wywietrznik przy oknie sypialni, a potem nosiły do niego w pyszczorach jakieś kłęby. Siano? Trawę? Gałązki? Wydawało mi się, że to mogą być nawet kawałki wełny mineralnej, położonej na strychu. Latem zauważyłam w jej płatach wyrwane dziury, jakby ktoś sobie gniazda w nich chciał zrobić. Ani chybi rude rządzą się na strychu. Ganiały po bluszczu czepiając się pazurkami ściany. Istne akrobatki. Jedna z nich, podczas takiej akcji, nie utrzymała się i zleciała na kabel. Ten nie wytrzymał ciężaru- oderwał się od ściany. Zwietrzały plastik z jego osłonki, zsypał się szeleszcząc. Zaśmiecił cały chodnik i podest przed wejściem do domu, a psica wpadła w szał. Innym razem widzę, jak Beza pędzi przez trawnik w stronę domu. I nagle, z balkonu, leci na taras kłębek, spada z hukiem na cztery łapy, strzelając pazurami o beton, zadziera kitę, gna do ogrodu. Beza za nim. Szał. I tak trwało to wiewiórcze ADHD prawie tydzień. Do nadejścia mrozu. Teraz jest spokój. 

 Takie porządki robią na tarasie w donicach. Najpierw zagrzebały w nich orzechy, a potem dobrały się do spiżarni. O posprzątaniu bałaganu- zapomnij:)
 Jedna szalała na ścianie, druga gnała po krokwi w przeciwną stronę. Nie dało rady zrobi zdjęcia dwom naraz.
  Z lewej strony kabel. Jeszcze przytwierdzony do ściany. Za chwilę zostanie brutalnie zerwany, a ruda umknie na taras.
 Druga wisi na krokwi. Waha się, w którą stronę teraz polecieć. Wybiera trasę w lewą stronę i znika pod dachem
 
Te zdjęcia są robione dzień później. I znowu trwa buszowanie rudych po tarasach, balkonie, parapecie. Zdjęcia są robione przez szybę.




 Upsssss.... hmmmmmmmm!!!! Gdzie teraz zwiać ?
 
W górę.....





 
Beza na straży. Co będą jej się rude ciągle pałętać przed nosem ?
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz