Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję autora i/lub źródło), stanowią więc moją własność. Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez podania adresu tego bloga. (Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

wtorek, 27 października 2015

Na drugim brzegu tęczy- Mira Kubasińska

10 lat temu zmarła Mira Kubasińska, wokalistka blues rockowego zespołu Breakout.

Urodzona w 1944 roku Mira Kubasińska pochodziła z rodziny muzykującej, ale nie artystycznej. Jej dziadek grywał na harmonii i skrzypcach, ojciec też chwytał za instrumenty przy wyjątkowych rodzinnych uroczystościach. – Nawet mi się nie śniło, że będę śpiewać zawodowo. Wręcz przeciwnie, sądziłam, że raczej wyląduję w jakimś zespole tanecznym, Mazowszu czy Śląsku – wspominała po latach piosenkarka, która jako młoda dziewczyna występowała w lokalnym zespole pieśni i tańca w Ostrowcu Świętokrzyskim.

Pojechaliśmy z zespołem pieśni i tańca do Rzeszowa – opowiadała w „Wiadomościach Świętokrzyskich” jej koleżanka z zespołu, Alicja Wąsacz. – Jedliśmy obiad w jakiejś restauracji i Mirka w pewnym momencie zaczęła śpiewać. Wtedy właśnie po raz pierwszy usłyszał ją Tadeusz Nalepa – relacjonowała. 
Spotkaliśmy się w lokalu, w którym Nalepa grał. Wymieniliśmy adresy i tak to się zaczęło. Napisaliśmy do siebie kilka listów. Za mnie odpisywały koleżanki, bo ja strasznie bazgroliłam – przyznała Mira Kubasińska, zdradzając kulisy spotkania, które na zawsze odmieniło jej los.
Mira Kubasińska i Tadeusz Nalepa wystąpili razem na Festiwalu Młodych Talentów w Szczecinie. – To był rok 1963. Ponieważ eliminacje odbywały się w Rzeszowie, postanowiliśmy z moją narzeczoną, Mirą Kubasińską, zgłosić się. To się odbywało w dużej hali wojskowej, było chyba transmitowane przez radio. Coś tam zaśpiewaliśmy łamanym angielskim – wspominał Nalepa w rozmowie z Marią Szabłowską. Zostali wtedy wyróżnieni przez jury.
W następnym roku byli już małżeństwem. W 1965 r. na świat przyszedł ich syn, Piotr. W tym samym czasie Nalepa założył zespół Blackout istniejący do 1967 r. Potem powstał Breakout
Nadszedł czas sukcesów i sławy, która krępowała Mirę Kubasińską. – To z czasem stało się bardzo męczące. Nie miałam chwili dla siebie, nie mogłam spokojnie wyjść na spacer z dzieckiem, nie mogłam wejść do sklepu, do restauracji, bo zawsze znaleźli się jacyś ciekawscy. Na dłuższą metę było to nie do zniesienia – żaliła się tuż przed śmiercią, a wspominała przecież czasy sprzed ery kolorowych gazet i Internetu. To zainteresowanie ludzi świadczyło o ogromnym powodzeniu zespołu, jednego z najlepszych na ówczesnej polskiej scenie.

Blackout był ciągle w trasie, a Kubasińska i Nalepa wszędzie zabierali ze sobą małego Piotrusia. – W 1968 r., kiedy wyjechaliśmy do Holandii, zostawiliśmy go w Rabce. I on nas po pół roku nie poznał – wspominała piosenkarka.
Kiedy po 13 latach rozpadł się Breakout, Kubasińska nieco wycofała się ze sceny. Nastały trudniejsze czasy w jej życiu. – Aby zarobić na życie, przez siedem lat produkowałam i rozwoziłam farby dla zaopatrzenia artystów plastyków. Pracowałam w barku na Dworcu Centralnym, malowałam Smurfy, szyłam szelki – wymieniała sposoby, którymi zdobywała pieniądze na życie. I kiedy po 25 latach od nagrania ostatniej płyty była gotowa na powrót z nowym materiałem, jej plany przerwała śmierć.

Ona jest odzwierciedleniem kobiety, która w zasadzie w życiu miała wszystko. Była na szczycie, ale była też na samym dnie. I w tym wszystkim nigdy się nie zatraciła, nigdy się nie sprzedała. Zawsze miała wielką osobowość, wielką charyzmę. Optymistycznie patrzyła w świat, mimo wielkich problemów, jakie ją spotkały po rozstaniu z Tadeuszem Nalepą. Przeżyła to bardzo. Znalazła się w naprawdę ciężkiej sytuacji życiowej – wspominał już po odejściu Kubasińskiej jej kolega muzyk, Krzysztof Jerzy Krawczyk.
Po wszystkich przejściach, po swoich problemach życiowych, po różnych rozstaniach, po wszystkich problemach z facetami, z samą sobą – bo to nie była jednowymiarowa postać, która miała tylko szczęśliwe życie, ale też były momenty bardzo ciężkie i trudne, zresztą Bogdan Loebl wielokrotnie o tym wspominał – po tym wszystkim te piosenki mają w sobie głęboką prawdę – mówił o jej nowym repertuarze Sławomir Macias, dziennikarz muzyczny.
Młodszy syn Kubasińskiej, Konrad Koczyk, zauważył, jak wiele radości sprawiała jego mamie praca nad nową płytą: – Cieszyła się, że płytę nagrywa, kolejną już, ale przecież długo nie nagrywała płyt. No i „powera” dostała takiego. Dużo pomysłów miała ciekawych. Podejrzałem, że jakieś teksty sobie zapisywała w notatniku.


Poeta Bogdan Loebl, wieloletni tekściarz Breakoutu porównywał dawną sytuację Miry Kubasińskiej z tym, co miało nadejść: – Ona miała małe dziecko, jej świat kręcił się wokół dziecka. Wpadała nagrać płytę i znowu biegła do Piotrusia. A teraz mogła się poświęcić tej muzyce. Ta śmierć ścięła ją w takim momencie, kiedy ona zaczynała drugie życie artystyczne.
Muszę się pochwalić, że pracuję nad nowymi nagraniami. W styczniu ukaże się singiel, w kwietniu cała płyta, pierwsza po przeszło 25 latach. Wreszcie mogę powiedzieć: wracam! – mówiła z entuzjazmem jesienią 2005 roku na kilka tygodni przed śmiercią.

Niestety, nie zdążyła wrócić. Odeszła 25 października 2005 roku po trzech dniach spędzonych w szpitalu po udarze mózgu.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz