Już sama nie wiem, jak to
wszystko zebrać do kupy. Wirus z koroną dokładnie zamieszał w społeczeństwie.
Rząd odwołuje, Episkopat nawołuje, szkoły zamykane, odkażane, a w przychodniach
ponoć pustki. Ale nic to, jak nie złapiesz w przychodni, to w aptece jest
szansa „na koronę”. W sklepach, u nas, na razie, towar jest, ale w miejskim
markecie, mówił Jaskół, który wybrał się po puszki z jedzonkiem dla Bezy, szał
ciał i papieru toaletowego. Pełne wózki, wyładowane wszystkim, co potrzebne dla
przetrwania niemal III światowej. Ja tam się nie śmieję, bo kto pamięta czasy
kartkowe, to wie, że najbardziej brakowało właśnie papieru toaletowego. Akurat
zużycia tegoż nie przewidzisz, a wydzielać w XXI wieku wręcz nie wypada. Toteż
kupuje się skolko ugodno, bo i tak dziury nie wyleży, a pewność, że nie
zabraknie, koi serca wielu. Panowie kończą remont klatki schodowej. Ekipa super,
ale młody malarz coś kaszle, na co Młody domowy ostro protestuje i domaga się,
by ostatnie malowanie przełożyć na później, jak się kaszlący wyleczy. Na jakie
później tego nikt nie wie, bo przecież nie przewidzisz, jak to dalej z tym
koronowanym może być. Ja, niewzruszona, na te protesty nie reaguję, bo nie będę
wiecznie w rozgrzebanej sieni potykać się o wystającą, przesuniętą szafkę z
butami. Jutro 3 godziny malowania i po sprawie. Więcej remontów na ten rok nie
przewiduję. A nie…nie ciesz się pieseczku, zapomniałam, że muszę pomalować
stolarkę, kredens, nakleić dwie tapety i wymalować wnękę przed wejściem do
domu. I tak się robota „koci”.