poniedziałek, 31 maja 2021

Ooooo, ja cierpię dolę czyli, drżyj króliczy narodzie, oto szczepionka nadchodzi, rzecz o antyszczepionkowcach (2)


 

Będzie paskudnie i bez kompromisów. Post piszę na zimno, bez emocji, chcę napisać o tym, co uważam za wstrętne, naganne. Przy czym daleka jestem od wychowywania dorosłych ludzi. Mam jednak nadzieję, że mój post coś komuś unaoczni, coś co, być może, umyka w natłoku różnych treści oraz zachowań ludzkich.

Chodzi o antyszczepionkowców, a dla takich typów to ja nie mam żadnej litości i nie jestem w żadnym stopniu wyrozumiała.  

Tylko przeciwwskazania zdrowotne (solidne konsultacje, omówienie z lekarzami, zagrożenie zdrowia i życia), ewentualnie ogromny strach (ale raczej nie), uznaję za ważne powody, by nie szczepić się. Podkreślam, by było jasne moje stanowisko. Nie jestem taką heksą, by ludzi nie rozumieć, nie zdawać sobie sprawy z ich różnej sytuacji życiowej i różnych przeciwności.

Argument wolności wyboru, zapewnionej Konstytucją w przypadku pandemii, też nie przemawia do mnie. Każdy inny powód, by się nie zaszczepić, jest dla mnie wyrazem cwaniackiej gry aspołecznej. Zwłaszcza kuriozalne, które opiszę tutaj.

 Odnoszę wrażenie, że niektóre osobniki mogą mieć wszczepionego czipa głupoty  zaraz po narodzeniu, a co ujawniło się dopiero teraz, kiedy im starość doskwiera. Kiedy czytam posty i komentarze na różnych blogach, widzę, że raczej się nie mylę. Tym bardziej, osoby te, powinny sobie wziąć do serca rady Jakuba i postarać się usunąć z siebie tego czipa głupoty, zanim kompletnie zdurnieją. A potem przestać się „dokształcać” na YT, słuchając zagranicznych pseudonaukowców, co to wbijają im do głów antyszczepionkowe głupoty tudzież głoszą światowe teorie spiskowe.

Od roku krąży na blogach ta sama argumentacja antyszczepionkowa. Świat poszedł w badaniach nad szczepionkami do przodu, udoskonala je, a te swoje na około Macieja… A nie… Nie, nie mam racji, doszło nowe sformułowanie- włazi taka na blog kobiety, która mówi, że się zaszczepi, choć jeszcze dwa miesiące temu była anty, ale przez te dwa miesiące dojrzała w niej decyzja do zaszczepienia się, a ten babsztyl, jak już nie potrafi inaczej, to wali z grubej rury:

- No jak chcesz być królikiem doświadczalnym…- A potem urażony foch- Jak sobie chcesz….

Bo przecież trzeba siać ferment i wbijać ludzi w poczucie zagrożenia.

Na innym blogu koleżaneczka antyszczpionkowego babska, ostro pisze:

- Ja nie będę królikiem doświadczalnym, jak inni chcą, niech się szczepią…

Taaaaaa…. Jak taką postawę nazwać? Przecież to czystej wody skur…stwo- niech inni wypróbują na sobie, niech inni ryzykują, niech są królikami doświadczalnymi (co za sformułowanie, jestem pełna podziwu dla inwencji w wykorzystaniu tego zwrotu dla antyszczepionkowych celów), a ja sobie wejdę na gotowe.

 Na myśl by mi nie przyszło, że ktoś, "darując" mi szczepionkę, chcąc tym samym uchronić mnie przed ciężkimi skutkami choroby, a społeczeństwo przed epidemią, traktuje mnie jak królika doświadczalnego. Dalej nie czuję się jak królik doświadczalny. Mało tego, czekam na drugą dawkę, która zapewni mi ochronę nie tyle przed samą chorobą (szczepionki nie chronią przed zachorowaniem), a przed ciężkim jej przebiegiem. Zdaję sobie sprawę, że mogę na covid, mimo szczepienia, zachorować, ale równocześnie wiem, że nie trafię pod respirator z tej przyczyny. I o to chodzi. Dodam, że decyzję podjęłam świadomie oraz zarejestrowałam się do szczepienia, jak tylko stworzono taką możliwość, czyli w styczniu.

 Czy takie osoby, które szerzą demagogię antyszczepionkową i pasożytują, nie szczepiąc się, na innych, zasługują na delikatność i kulturę wobec nich? Na pewno nie z mojej strony. Niech się nie szczepią, nie muszą się spowiadać, dlaczego- ich wola, ich wybór (i przypominam, nikt ich do szczepienia się nie zmusza), ale takie deklaracje- „niech inni na sobie wypróbują, ja poczekam”, to już szczyt chamskiej perfidii. Wymyśliły sobie nowy rodzaj argumentowania i powtarzają je jak mantrę. Słowo- uciekałabym od takich ludzi jak najdalej. 

Moim, Twoim, Naszym, Waszym kosztem żyją, robią uniki, być może łażą i zakażają wirusem, i jeszcze bezczelnie twierdzą, że „poczekają”, niech inni nadstawiają głowę. Już tutaj pisałam o pasożytach społecznych. Wstrętne egoistyczne pasożytnicze cwaniaki, co to za grosz nie mają wstydu, ani hamulców moralnych. I dodam, że nie deklarują chęci zaszczepienia się z powodów zdrowotnych, co było by zrozumiałe i nie ze strachu (bo o nim w ogóle nie wspominają), tylko właśnie… no właśnie…. Aroganckiego, egoistycznego oraz cwaniackiego podejścia do sprawy szczepień.

Znamienne jest również u takich cwaniaków asekuracyjne stwierdzenie, że jest przynajmniej szczery (w podtekście- nie mam obaw do głoszenia swojego zadania, jak inni), a nie… to leciało tak: „Jestem szczera aż do bólu”. Jest to tak durna deklaracja, że nawet ustawa jej nie przewiduje. Po pierwsze, nikt od niej „takiej” szczerości nie oczekuje- szczerości ukazującej ją w szachrajskim świetle, a czego ona sama zdaje się nie zauważać, a po drugie- faktycznie trzeba taką cwaniarę rąbnąć porządnie w łeb, aż zaboli, by dotarło do tego zakutego, tępego łba, że takim stwierdzeniem robi z innych głupoli, co to sami chcą być „królikami doświadczalnymi” w omawianej sytuacji dotyczącej szczepienia się. Babska są tak przekonane o swojej „przezorności” jako czymś pozytywnym, iż wyśmiewają się z tych, którzy jednak deklarują chęć zaszczepienia się i robią to, mimo, iż nikt z nas nie chce być królikiem doświadczalnym i takie rozumowanie jest nam obce.

Wy cwane baby, nie dociera do was, że nie tylko szokujecie swoich znajomych swoją cwaniacką „szczerością”, ale i pokazujecie innym, że macie ich zdrowie, życie w swojej kombinatorskiej d…., że w ogóle macie ich za durniów, którzy się „wystawiają” do szczepienia. I jeszcze pewnie będziecie chytre spryciule chciały, by po tych waszych, lekceważących innych, wypowiedziach, czytano was i akceptowano waszą aspołeczną, szczwaną postawę.

Nie wahałabym się ani chwili i takie aspołeczne typy od razu, bez dyskusji, wywaliłabym z grona swoich znajomych. Co to za znajomy, który mnie lekceważy i swoim zachowaniem dba o swoje zdrowie kosztem mojego oraz zapewne mojej rodziny? A przecież są osoby, które pozwalają u siebie na takie wpisy, jakby nie zdawały sobie sprawy z tego, że niejako przyzwalają na cwaniacką postawę swoich komentatorów. No chyba, że i te osoby przyklaskują takim zachowaniom- moje gratulacje, zatem, za dziwne pojmowanie znajomości blogowych i bycie wyrozumiałym gospodarzem bloga dla społecznych pasożytów. Takie przyzwalanie sprzyja panoszeniu się antyszczepionkowców z ich szkodliwymi teoriami.

Taka arogancka baba, która nie chce być „królikiem doświadczalnym”, to typ człowieka, który wydrze ci ostatni kawałek chleba, ale przedtem poda ci go tylko po to, by zobaczyć, czy nie jest zatruty. Ona nie będzie ryzykować- zaryzykuje zdrowiem, życiem znajomego, przyjaciela, a pewnie też członków rodziny. Przecież o takich sytuacjach również czytałam- rodzina się zaszczepiła, ale ona nie, bo nie będzie królikiem, a najpierw sobie poobserwuje, czy coś złego po szczepionce członkom rodziny się nie dzieje. Jedna z tych cwaniar, to nawet staremu teściowi nie pozwoli się zaszczepić- pies ogrodnika, sama nie zeżre, innym nie da.

Są też osoby, które piszą, że nie mogą zaszczepić się ze względów zdrowotnych i tu można wyodrębnić wśród nich dwie grupy- jedna żałuje, że nie może, a druga, bardziej agresywna, nie dość, że nie żałuje to jeszcze podjudza innych do nieszczepienia się, pisząc złośliwie: "A mnie to rybka...". Jakbym słyszała Hawranka: "Mnie to ne wadi, ja se mam raka".  Tego to już naprawdę nie potrafię zrozumieć. Jeżeli cieszy cię antyszczpionkowcu to, że masz "usprawiedliwienie", by się nie szczepić, to przynajmniej nie odwódź złośliwie innych od tego. Poza tym, jakby do tych osób nie docierało, że wszyscy niezaszczepieni stanowią dla nich potencjalne, realne zagrożenie. No i oni sami też mogą zarażać, a jak zachorują, to "ciemność widzę". Ale tu akurat nie żal mi tych "chorych" antyszczepionkowców, żal mi ludzi, którzy żyją w strachu przed zachorowaniem na covid, nie mogąc się zaszczepić, bo im stan zdrowia na to nie pozwala.

I te święte oburzenie antyszczepionkowych bab, że ktoś się interesuje tym, czy są zaszczepione- no jak oni śmią, co to kogo obchodzi, czujemy się szykanowane....  Same zaś deklarują, co jakiś czas, w komentarzach oraz w postach, że nie będą się szczepić, choć nikt ich o to nie pyta. Nie pyta, ale one, widać muszą, bo je chyba zadławi ta arogancka chęć udowadniania wszystkim, że to one mają rację. Za chwilę w tej swojej krucjacie antyszczepionkowej dorównają Godek, która prowadzi krucjatę antyaborcyjną.

Co was tak boli w tym, że ludzie się szczepią? Co was tak kłuje, że przestrzegacie, ostrzegacie, wpływacie nam na sumienia itp.? Po co tak się męczycie, kiedy obrzydzacie szczepienia na każdy możliwy sposób? Przecież jak się nie szczepicie, to was te wszystkie skutki nie dotkną. Po co ta fałszywa troska o zaszczepionych? Podnosicie swoje ego? Naprawdę tak was obchodzi los ludzi szczepiących się?

Nie macie racji w swoim zacietrzewieniu się, kiedy mówicie- nie szczepię się, to moja sprawa. Tu akurat nie jest to tylko wasza sprawa. Natomiast moje zaszczepienie się jest tylko, wyłącznie moją sprawą. To wyłącznie ja i tylko ja ponoszę ewentualne następstwa szczepienia. To, czy zachoruję po szczepieniu dotyka mnie i tylko mnie. I nie powinno was to interesować. Natomiast to, że nie szczepicie się w sytuacji pandemii to już nie jest tylko wasza indywidualna sprawa. W tym kierunku tak to nie działa. Nie szczepiąc się, roznosicie chorobę, skutki waszego braku szczepień (roznoszenie zarazków, ewentualne zajmowanie miejsca w szpitalu, obostrzenia) ponosi całe społeczeństwo. Dlatego zniechęcanie ludzi do szczepienia się, nawoływanie do bojkotu, szerzenie fałszywych informacji na temat szczepionek, jest społecznie szkodliwe i to mocno.

Brakuje wam przekonujących argumentów i całymi ogromnymi wywodami usiłujecie ludzi przekonać do czegoś, w czym chyba ,przede wszystkim wy, czujecie się niepewnie? Nikt z propagujących szczepienie nie podaje tylu argumentów „za”, ile wy mówiąc o „przeciw”. Nam wystarczy argument, że szczepionka osłabia chorobę i wskutek tego jest szansa na wygaśnięcie pandemii. Wy chwytacie się każdego durnego argumentu, aby zalać nas tym „przeciw”, byśmy nie mogli wyjść spod ich kupy, by nas zatupać, agresywnie zakrzyczeć, ewentualnie, jak już nie macie innego pomysłu, wyśmiać drwiąco, usiłując wywołać uczucie poniżenia. Zapomnieliście, że siła nie w ilości, a w jakości? Argumentów też.

Oj ludzie, ludzie….przestańcie się kompromitować. Przecież ta wasza antyszczepionkowa argumentacja, to jest taka kaszana, że śląskie krupnioki przy niej wysiadają. Każdy może mieć swoje racje, ale podeprzyjcie je chociaż aktualnymi, rzetelnymi danymi i potwierdzonymi wynikami nowych badań naukowych. Dajcie tegoroczne jakieś linki, pozycje naukowe, artykuły, inne namiary. I przestańcie się chwalić swoimi aspołecznymi, egoistycznymi postawami, bo naprawdę nie ma czym.

                                              ***

„Być szczerym aż do bólu”- czyjego bólu? Tego szczerego wyznawcy? Nie sądzę, poza nielicznymi wyjątkami (i nie na blogach), nikt nie jest takim masochistą, by jakimś wyznaniem zadawać sobie ekstra ból. Chodzi o tę drugą stronę- to ona ma zaznać bólu, ją ma zaboleć po wygłoszeniu kwestii przez „szczerego do bólu”. Zatem gadanie: „jak ktoś chce być królikiem doświadczalnym”, powodowane jest premedytacją. Należy odbiorcę „uderzyć”, by pokazać tej osobie, że jest głupia, nieświadoma zagrożenia. Równocześnie osoba ”szczera aż do bólu”, kreuje się na tę mądrą, wiedzącą, świadomą. Zagranie prymitywne, na poziomie pilniczka do paznokci.

W przypadku antyszczepionkowców, wyznanie: „szczere aż do bólu”, jest wyrazem emocjonalnego szantażu, chęcią wprowadzenia odbiorcę w rozdygotanie, niepewność i strach. Twierdzenie: „szczera do bólu”, ma to wzmocnić, bo przecież rzadko podejrzewamy znajomego blogowego o chęć dokuczenia nam, a jeszcze jak deklaruje tak głęboką szczerość? Nie dajcie się w taki sposób szantażować i wpuszczać w antyszczepionkowe maliny. Aroganckie antyszczepionkowe cwaniary nie dość, że stwarzają społeczne zagrożenie, to jeszcze z lekkością prymitywnego głupola do tego się przyznają (a co? Co mi zrobicie?), grając Wam na emocjach.

                                                       ***

 Przypałętał się post, w którym autorka w czambuł krytykuje tych, co się szczepią, bo ulegają złudzeniom, propagandzie i jeszcze jakimś według niej „zwidom-niewidom”. Mogłabym jej uwierzyć, gdyby choć jeden swój argument na głupotę szczepiących się, na szkodliwość szczepionek, na straszne skutki szczepienia się w Polsce jak i w Ameryce, na to, że badania są w takiej, siakiej i innakiej fazie, na propagandę szczepionkową, na którą te głupole lecą i jeszcze na coś, co nam zaszczepionym ma szkodzić, na to, że chińska szczepionka na kolanie jest robiona i jeszcze inne rewelacje, poparła linkiem prowadzącym do źródła, z którego czerpała swoją wiedzę. A tak cały ogromny post jest psinco wart, bo takie smędzenie może sobie każdy odstawić na tak lub nie. A ludziska łykają te rewelacje, jak gęsi kluchy i nie zastanawiają się na tym się, że to, co czytają nie ma w ogóle poparcia w faktach albo ma, ale autorka nie raczy podać źródeł swojej wiedzy. A może całkiem po prostu wyssała swoje rewelacje z palca i teraz szpanuje? Ech…..

Chciałoby się takiemu autorowi zaproponować- fakty… fakty…. źródła… źródła… linki, linki….a może tak przytoczyć te statystyki? Nie? Liczby się nie tak poukładały?

Ludzie, dajcie źródła do waszych rewelacji i dajcie nam szansę na zweryfikowanie naszej/waszej wiedzy. Inaczej to wszystko jest z waszej strony bardzo nieuczciwą zagrywką, nieuczciwą i szkodzącą. Dajecie te swoje rewelacje, a ludzie nie mają szans ich sprawdzić, wykorzystujecie swoje blogowe „autorytety” i powodujecie budzenie się wątpliwości tam, gdzie bez waszej działalności blogowej nie było by ich.

Dopóki nie podacie wiarygodnych źródeł swoich antyszczepionkowych wywodów, będę je uważała ad hoc za szkodliwe i głupie.

 A co będzie, jak nie macie racji? Bierzecie na sumienie tych, co się boją zaszczepić a wy ich tylko utwardzacie w antyszczepionkowej niepewności? A jak niezaszczepieni zachorują ciężko, bo wam uwierzyli? Czy wy w ogóle myślicie o skutkach waszej durnej antyszczepionkowej pisaniny? Zdajecie sobie sprawę niedouki, że tylko szczepionki zapobiegały epidemiom? Nie? Naprawdę tak, w końcu blisko, wasza wiedza nie sięga?

I jeszcze o jakichś wojenkach, wywoływanych przez nas zaszczepionych, bezczelnie piszecie. Powtarzam, nie szczepcie się, jak nie chcecie, w końcu nikt was na siłę nie zaszczepi, ale przestańcie siać ferment antyszczepionkowy i nie dziwcie się potem skutkom waszych decyzji. Mogą być dla was bardzo bolesne tak, jak ma być bolesne rypanie w oczy nam zaszczepionym „szczerej prawdy aż do bólu”.

                                                    ***

Przecież czytam różne blogi, widzę, co się dzieje. Nawet te osoby, które na początku miały wątpliwości- a kto ich nie miał, wszak  szczepionki były nam nieznane, nowe i szło z nimi jakieś ryzyko- już się zaszczepiły, a niektóre nawet dwoma dawkami. Nic się nie stało- trochę temperatury, jednodniowy ból głowy, większy ból ręki. Były osoby, które zachorowały, ale szybko wyszły z tego. Ja też miałam obawy, a jednak zaszczepiłam się widząc więcej korzyści z tego niż z nie zaszczepienia się. 

Argument, że nie wiadomo, co będzie po roku i dwóch nie trafia w moje przekonania, bo ja mogę jutro mieć wypadek, a za tydzień atak serca. Natomiast szczepionka zawsze niesie jakieś ryzyko, niemniej jest ono mniejsze w przypadku uchronienia się od covid niż ryzyko wylądowania pod respiratorem, skąd ciężko wraca się do zdrowia, o ile w ogóle wraca się. Dlatego po zaszczepieniu się pierwszą dawką (nic się nie działo), uspokoiłam się i to było tak mocne, że warto było ryzykować. I jeszcze dodam, niekiedy czytam jakieś pretensje, że lekarze rzekomo słabo badają przed zaszczepieniem- częsty argument antyszczepionkowców: „a mojej ciotki nie badał i zachorowała”, „a mojego sąsiada tylko słuchawką musnęła i po szczepieniu zachorował na fest”….. No do diabła, w czyim interesie jest zadbać, by cię przebadano? To ten, który chce się zaszczepić sam musi zadbać o siebie, sam powiedzieć, jakie ma zdrowie- lekarze nie są jasnowidzami. Ale jeżeli idzie się z marszu pod namiot, gdzie ledwo Cię obejrzy, bo kolejka jest kilometrowa, a czasu mało, to nie siej potem opowieści, że chorowałeś po zaszczepieniu słabo przed nim przebadany, bo lejesz wodę na młyn tym kretyńskim antyszczpionkowcom. Sam sobie robisz kuku, a potem skarżąc się, dajesz argument w łapę aspołecznym typom.

Wracając do blogów- już wydaje się, że histeria anrtyszczepionkowa na blogach zanika, a tu bach… pisze jedna posta, potem druga jak to szczepienia są szkodliwe ( i znowu nie podaje się żadnych konkretnych danych, same ogólniki lecą- jedna baba powiedziała drugiej babie). Powiedzcie mi, kto taką atmosferę wytwarza? My zaszczepieni, czy ludzie, którzy muszą się ciągle nawzajem przekonywać, iż mają rację nie szczepiąc się i tworzą nowe posty, by to udowodnić. A spróbuj tam w komentarzu przyznać się do szczepienie lub wyrazić inne zdanie- już cię wroniska zakraczą. Muszą się dokarmiać swoimi antyszczepionkowymi teoriami, by czuć się pewniej. Ja się zaszczepiłam i zapomniałam, a tu masz…. Na siłę tworzy się dziady.

 Podaje blogierka jako argument- ludzie nie czytają ulotek, informacji o szkodliwości szczepionek, a potem lecą (nieświadomi zagrożenia) szczepić się. Otóż moja miła pani- w drugą stronę to brzmi tak- ludzie nie czytają informacji, ulotek o dobroczynnym działaniu szczepionki i na wszelki wypadek nie szczepią się, bo słuchają bzdur antyszczepionkowców. Tak to działa- w dwie strony, prawda? Tylko skutek zachowania się jest niewspółmierny do rzekomo nieczytanych informacji. Czytanie ulotek o szkodliwości szczepionek żadną miarą nie sprawi, że pandemia nagle zniknie, natomiast czytanie ulotek o dobroczynnym działaniu szczepionek doprowadzi do zaszczepienia się, co daje szansę, że pandemia w końcu zaniknie. Chyba jest to logiczne, ale chyba nie dla wszystkich, bo kampania na anty trwa, a nawet wzmaga się. A raczej wzmaga się zaciekłość, agresja i zacietrzewienie antyszczepionkowców.

Przeczytałam też w jednym z komentarzy, że te panie, które pierwsze walczyły o wolność i prawo do aborcji, w obliczu panedmii szybko narzuciły szmaty na pysk i dezynfekują się, co odbiera im wolność (maski, a nie dezynfekcja). Ludzie…… powiedzcie mi, jakimi ścieżkami podążają ludzkie myśli…. Jak można te dwie sprawy włożyć do jednego wora? Nie widzicie, że się ośmieszacie takimi wywodami? Nie pierwszy raz czytam podobne ataki na kobiety walczące o prawa kobiet i łączenie ich ze szczepieniami. Babiszonowi się w głowie nie mieści, że walka o prawa kobiet, a szczepienia to dwie odrębne rzeczy, ale jak się jest przeciwnikiem aborcji i zwolennikiem ochrony „dzieciątka’ w łonie matki, to trzeba na wszystkich frontach zwolenniczkom aborcji dowalić. I znowu brak jakichkolwiek dowodów, że te kobiety się szczepią i naszą maski (a jakby, to chwała im za to), nie podaje się żadnych dowodów na korelację między tymi dwoma sprawami, ale rzucić można potwarz (w oczach antyszczpionkowców szczepienie się to jest horrendum), by racja tego babska była na wierzchu, wszak jest anonimowe i co mu kto zrobi?

I jeszcze  wychodzi, z ich wywodów, że dla liberałów macice są wolne, a reszta ciała powinna się szczepić…. A i jeszcze pytanie, czy macica powinna zażądać, by jej nie szczepić. Umrę ze śmiechu (a napisane to jest w tonie, jak najbardziej, poważnym).

Kochane moje, Konstytucja, Konstytucją, prawa, prawami, ale szczepienie nie odbiera wam wolności, bo nikt was do tego nie zmusza, prawda? Cała rzecz ciągle się toczy wokół jednego wątku, co też tam przeczytałam- one zarzucają tym, co się szczepią, narzucanie szczepień innym (co nie jest prawdą, bo siłą nikt nikogo do punktu szczepień nie wlecze), a same nie widzą, że głosząc nachalnie swoje prawdy antyszczepionkowe, robią to samo.

Tu trzeba wyjaśnić, że ich obawy dotyczą ewentualnego przymuszenia przez pracodawców i rząd do zaszczepienia się oraz wymuszenia szczepienia się poprzez ograniczenie przywilejów oraz praw obywatelskich. Na razie nic podobnego się nie dzieje, a co głupszy pomysł w tym kierunku, jest od razu torpedowany przez różne siły społeczne i polityczne, jednak trzeba na wszelki wypadek ludziom namieszać, postraszyć ich, zaszantażować, bo to przecież też przepiękny argument jest i jaki nośny.

Często odnoszę wrażenie, że antyszczepionkowcy czyhają na przypadki, kiedy po zaszczepieniu się ktoś zachoruje lub umrze, że wyszukują takie „smakowite” dla nich „kąski” i żerując na ludzkim nieszczęściu, karmią się nawzajem nimi- a nie mówiłam…, a widzisz…., przecież to dla mnie było jasne…Pełno w komentarzach przerzucania się takimi informacjami. Musi, ale to musi być tak, jak oni chcą.

Dodatkowo, co już mnie naprawdę śmieszy, jak tylko ktoś z antyszczepionkowców rzuci coś nowego, cała zgraja rzuca się, by te rewelacje powielać i wciskać jako (tak, tak) wiarygodny argument. Gdyby nie dotyczyło to poważnych spraw, to można by się uśmiać jak norka z całych tych ich akcji. Ale to jest zbyt poważna sprawa, by chichotem ją zakończyć.

Nic i nikt ich nie przekona- umysły zabetonowane na amen, a wzrok tępo zawieszony w jednym kierunku- Nie dam się zaszczepić.

Cały czas pytam- o co to halo u antyszczepionkowców, to darcie ryjka, to narzucanie własnych wizji, skoro nikt ich siłą do szczepienia nie ciągnie?

Jest mnóstwo ludzi, którzy nie potrzebują waszych wywodów, by się nie szczepić i mnóstwo ludzi, którzy nie potrzebują waszych wywodów i szczepią się. Wasze nachalne wciskanie się z tymi antyszczpionkowymi radami i rewelkami, jest już męczące. Czekam, kiedy przestrzelicie temat. Oby szybko.

 

Wszystkim, nawet tym anty…. dobrego zdrowia.

***********************************************************