niedziela, 24 października 2021

Iść w stronę gór (nasz spacer między sadami 1)

 Skończyły się upały, zaczęłyśmy chodzić z Bezą  na spacery. Wczoraj poszłyśmy między sady. To jedyna trasa, na której nie muszę uważać na samochody. Po prostu schodzimy kawałek drogą, między domami, w dół, potem skręcamy w lewo i już można spokojnie, nie przejmując się niczym, wędrować.

W tym poście pokażę tylko miedze, którymi chodzimy i część tego, co widzimy czyli krajobrazy. W następnym pokażę resztę zdjęć, które zrobiłam wczoraj.

Przeważnie, kiedy idę z Bezą na spacer nie biorę aparatu. To jest spacer dla psa, ona ma nabrać wrażeń, ma zaspokoić potrzebę bycia na zewnątrz ogrodzenia. Na ten spacer jednak aparat wzięłam, ponieważ chciałam "upolować" drapola. Zdjęcia na spacerach z Bezą, trudno się robi- w jednej ręce trzymam smycz, a drugą próbuję coś sfotografować. Beza stoi spokojnie, jednak bywają momenty, że szarpnie smyczą. 

Zaczęłam fotografować w połowie długiej miedzy.

Do tego miejsca droga jest równa, porośnięta niską trawą, nie ma kolein. Ta droga w poprzek to łącznik między bramami dwóch sadów. Po lewej w zasadzie był sad ( ten który przylegał do naszego ogrodu, wycięty 3 lata temu),  teraz jest tam szkółka krzewów i drzewek.  Po prawej nadal rozciągają się sady. Wprawdzie sadownik zmniejszył ich areał, jednak część jabłoni zostawił. Wyraźnie widać, jaki kryzys dotknął sadownictwo. Teraz spora część byłych sadów zarasta kukurydzą i zbożem.


Tak wygląda druga część miedzy, którą idziemy na południe, w stronę gór. Ogromne, wypełnione wodą koleiny- droga rozjeżdżona ciężkim sprzętem. Tędy sadownik jeździ do innej części sadu. Ma wprawdzie po prawej stronie, za płotem, równą miedzę i bramę wyjazdową na jej końcu, ale po co ma sobie rozjeżdżać swój teren, kiedy może publiczny?

Były skargi na niego, trochę teren równał, a potem cały cyrk rozpoczynał na nowo. Mnie taki teren nie przeszkadza, bo chodzę ścieżką pod płotem, ale inni użytkownicy drogi mają "pod górkę" i nie mogą korzystać z miedzy w pełni (np. rowerzyści).

Dobra, idziemy dalej.


Schodzimy z górki. Po lewej stronie sad się kończy, a przed nami powoli otwiera się cudny krajobraz.


Uwielbiam ten widok- w tle czeskie góry, a bliżej rząd topoli. Kojarzy mi się z krajobrazem włoskim, ale tam rosną cyprysy przecież.

Lubię też patrzeć na  miedzę przed nami. To bardzo typowy widok dla tej ziemi. Pagórki, otwarta przestrzeń i miedze wśród pól, a w dali pasma gór. Pamiętam te miedze, kiedy nie były otoczone płotami, kiedy nie było tutaj sadów, a pola tworzyły niczym nieograniczoną powierzchnię. Tęsknię za tymi widokami.
 

Kończy się płot i tuje po lewej, przed nami taki widok. To czeski Jaworowy i sąsiednie góry.

Widzimy też Czantorię na polskiej stronie Beskidów. A patrząc bardziej w lewo- pasma Błotnego (Błatniej z Klimczokiem) oraz Skrzyczne. Są zamglone i zdjęcia nie wyszły.

Teraz możemy iść prosto, tą miedzą na południe w stronę gór, ale my skręcamy w prawo i idziemy pod górkę znów między płotami.

Po lewej mamy kolejny sad, po prawej rzędy jabłonek, a miedzy nimi pasma zaoranego pola.

Mijamy takie pięknie wyzłocone młode dęby.

Na szczycie pagórka płoty się kończą. Do asfaltowej drogi mamy jeszcze 50 metrów. Przeważnie wracamy, nie dochodzimy do niej. 

Tam mamy takie widoki

Na południu panorama Beskidu czeskiego.
 

Lekko w prawo- las. Na zdjęciu wydaje się być niedaleko, ale żeby do niego dość, to trzeba naokoło w prawo lub naokoło w lewo iść asfaltowymi drogami. A na wprost pagórek przechodzi w dosyć ostry stok w dół, potem jest jar z zabudowaniami i znów pod górkę i dopiero jest las. To są takie "złudne" odległości. Coś wydaje się być blisko, a "po drodze" jest przeszkoda w postaci jaru, doliny itp.

Odwracam się tyłem do gór i mam widok do zakochania się w nim. Nawet te słupy nie przeszkadzają.

Wracamy do domu, teraz mamy z górki ( na razie). To jest duże przybliżenie. W rzeczywistości wzgórze na przeciwko jest w odległości kilometra, a pole na samym dole jest bardzo duże. Miedza się nam tu "skróciła".

Wczoraj doszłyśmy do  skrzyżowania polnych miedz na dole  i skręciłyśmy w prawo, w stronę gór, ale ja teraz pokażę miedzę tę, którą szłyśmy na samym początku, z widokami na północ od gór. W następnym poście pokażę wynik spaceru miedzą w prawo.

Widoki w drodze powrotnej są równie ładne, jak te, które oglądamy idąc "w stronę gór".


 Idziemy pod górkę tym odcinkiem z koleinami.  Dochodzimy do dwóch bram i mamy przed sobą równiutki odcinek miedzy, a po prawej stronie przepięknie wybarwiające się świdwy. Po lewej teren opada. Tu rośnie kolejny sad.

Po prawej stronie kończy się płot, a miedzy został już tylko kawałek, potem zaczyna się droga dojazdowa do jednej z posesji. Ja jednak patrzę wyżej i zachwycam się kolorami, jakie mam przed sobą.

Widać  część zagajnika ( znów w przybliżeniu) w którym jesienią nawołują się puszczyki. Przypuszczam też, że mają tam gniazda myszołowy.

Dochodzimy do zakrętu drogi osiedlowej ( ja ją tak nazywam, ale to asfaltowa droga wiejska, przy której stoją domy, które nie tworzą osiedla, a raczej przysiółek).

Droga na wprost jest bardzo klimatyczna ( tylko z wyglądu). Po lewej za krzakami jest ostry spad, a po prawej rosną świerki. Całość tworzy zielony 50. metrowy jar. Ale, jak zawsze jest "ale". Zaraz na początku zakrętu, po prawej stronie (nawet widać kawałek tego) jest bagno (ciągnie się wzdłuż asfaltu dobre 10 metrów). I nie było by w tym nic zdrożnego, bo na wsi są bagienka w różnych miejscach, jednak to jest bagnisko, utworzone przez ścieki z szamb dwóch domów (rodzinka) znajdujących się powyżej. Nie muszę chyba mówić, że to bagienko śmierdzi i psuje cały urok drogi. Nie ma rady na śmierdzieli, bo tu prawie cała wieś tak postępuje (nasi dwaj fajni sąsiedzi też pompują wieczorami szamba na pola). Zgłosić to tak, jakby przestało się "być" w środowisku. Kiedyś Jaskół, nieświadomy grzęzawiska, wjechał w bagno ( przy krawędzi asfaltu) i się w nim zarył. Sąsiad ( nie ten, co spuszcza ścieki) pomógł wyciągnąć samochód, ale wszyscy wiedząc co i jak, milczeli. Nikt nie pisnął słowa oburzenia.

No dobra, my skręcamy w prawo i idąc pod dosyć porządną górkę, dochodzimy do domu.


 


 


 

9 komentarzy:

  1. Wielki spokoj bije z Twoich zdjec, jeszcze jest tak zielono, mimo ze blizej listopada niz wrzesnia. Zastanawia mnie, dlaczego nie spuscisz Bezy ze smyczy, zeby sie wybiegala, skoro droga, po ktorej jezdza auta, jest daleko? Toyka bardzo sobie krzywduje, kiedy mamy okres ochronny dla ptakow i malych ssakow i obowiazuje smycz. Uzywam wtedy takiej 10-metrowej flexi, zeby jednak mogla odejsc od nas i poniuchac w krzakach. Przez reszte roku biega wolno po polach, na szczescie slucha i przychodzi na wolanie.
    Ogolnie macie naprawde sielskie tereny spacerowe, a do pelni szczescia brakuje jakiegos strumyka, w ktorym psica moglaby poszalec albo sie napic.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bezka czasem chodzi sobie bez smyczy. Wolę jednak trzymać ją zapiętą, bo na tej miedzy są wzniesienia i zanim się obejrzę już rower jest za nami. Beza goni rowery, to owczarek i ona wszystko goni co się rusza lub ucieka. Wprawdzie zaraz wraca, ale wiesz... różnie bywa. Są strumyki w jarach:):):) Zaliczyć jar? Wiesz jakie nachylenie mają w nich stoki? Kąt prawie 70 stopni:):):):) No i daleko są.

      Usuń
  2. W pięknej okolicy mieszkacie:-)
    Każdy spacer jest uzdrawiający, a taki z widokami tym bardziej:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubie spacerować, nawet bardzo. mam czas na przemyślenia, a widok gór mnie bardzo uspokaja. Gór i tych rozległych pól, bo jednak i takie widoki z pagórków tu mamy.

      Usuń
  3. No pięknie jest a ta wyzłocona brzoza na przedostatnim zdjęciu "daje czadu". Uwielbiam jesienne wędrówki w takim terenie. Lubię ten nastrój nasycenia,spokoju, jaki panuje o tej porze w przyrodzie. No tak, w Szczyrku, na Klimczoku, na Skrzycznem to byłam....kilkadziesiąt lat temu, jeszcze w czasach "panieńskich".
    Serdeczności;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I robi się tak cicho, nawet ptaki są cichsze. Na tych szczytach to też dano byłam. Teraz to takie deptaki, mnóstwo ludzi. Nie lubię.

      Usuń
  4. W pięknej okolicy mieszkasz.
    Ja mieszkam w takich górach jak te w oddali.Nad moim domem biegła taka linia wysokiego napięcia jak na fotografiach.Odwiedzający nas Niemcy pokazywali na nisko wiszące przewody i kręcili głowami,a przecież to oni tą linię wysokiego napięcia budowali jeszcze przed wojną.
    Linię wys.nap.zlikwidowano.To co zostało(słupy stalowe i drewniane)rozkradziono.
    Zostały betonowe fundamenty i rozbite izolatory.
    Dzisiaj odwiedziłem małą skałkę na"prerii".Nie byłem tam już ponad 50 lat.
    https://youtu.be/T3mSVWzLbT0
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię Jacka Lecha:)Mieszkasz w górach? Ślicznie:)Kiedyś dostałam działkę w Brennej Leśnicy, mieliśmy wybudować tam dom. Kiedy zobaczyłam blisko przeciwne stoki, poczułam, że się duszę, działkę oddaliśmy bratu. Ale na góry lubię patrzeć i w nich być, ale krótko:)
      A wiesz, że mój ostatni rodzinny dom, rodzice wybudowali pod linią wysokiego napięcia? Szumiało to okropnie. Ciągle bolała mnie głowa i zęby. I ta linia na zdjęciu to właśnie ta sama, ale dom stał piętnaście kilometrów dalej na południe:) Linia leci do Czech.
      Wyprowadziłam się z tamtego domu po siedmiu latach i "ozdrowiałam". Domu już nie ma, państwo wykupiło i wyburzyło pod cele strategiczno- ekologiczne- postawiło tam oczyszczalnię.
      A tu, gdzie mieszkam, jest na co popatrzeć:)

      Usuń
  5. Ja uważam że obecnie najlepszą wrózką w polsce jest Alicja
    wróżbę online można zamówić szybko i bezpiecznie na stronie wróżka online
    Wykonuje również rytualy miłosne, naprawe zwiazku i powrót osoby na której nam zależy.
    Ja zawsze zamawiam na stronie http://wrozkaalicja.pl

    OdpowiedzUsuń