Upał nie popuszcza- wczoraj wieczorem burza z ulewą, dzisiaj rano lekka mgła- taki już wczesnojesienny poranek zamglony z prześwitującym słońcem, a upał już czuć w powietrzu. Uzupełniam na bieżąco poidła dla ptaków. To w lasku, dla jeży, również. Ogród zarasta chwastem. Mimo przelotnych deszczów sucho, a wysoka temperatura nie pozwala w nim pracować nawet wieczorami. Na szczęście wszystkie byliny silne, nie dadzą się chwastom zagłuszyć i przetrwają.
Transmisje sportowe lecą na okrągło.
Tenis- Iga nie wchodzi do finału, siatkarki przegrały z Serbią, ale dalej walczą w swojej grupie, lekkoatletyka- serce mi chyba wysiądzie w tych emocjach. Ewa Swoboda- pamiętam początkująca sprinterka, kilka lat temu apelowała o datki na jej karierę, bo nie miała na obóz sportowy- wspomogliśmy. Ewa pochodzi z Żor, a to miasto blisko przecież- nasza, prawie krajanka z dużymi perspektywami no i lekkoatletka. Wspomogliśmy, a teraz mamy frajdę, oglądając ją na zawodach i widząc jakie sukcesy osiąga. 6 miejsce na świecie w sprincie, to jest ogromny sukces, ale te nerwy… tym bardziej ogromny sukces. A nasi durni dziennikarze już pieją- Ewa weszła to finału, bo to był cud. Jaki cud? Po prostu apelacja pomogła. Ten tysięczny ułamek sekundy różnicy między 8. zawodniczką a Ewą w eliminacjach, to podobno tylko kilka milimetrów różnicy na mecie. No i dała tej ósmej po nosie, była 6., a tamta 8. w finale. To jest współzawodnictwo, cudna walka. 10,97- najszybsza Europejka, rekord życiowy… no i świetna dziewczyna, żywiołowa, przebojowa, wie, co chce osiągnąć.
Jutro w finale biegnie Kaczmarek na 400 metrów. Ma ogromne szanse na medal.
Dzisiaj biegnie Pia przez płotki... nerwy, nerwy....
Pisowskie pikniki wyborcze pod hasłem „Bezpieczna Polska”, stają się niebezpieczne. Nie potrzeba białoruskich helikopterów, polski jeden wystarczy, by sprowadzić na widzów niebezpieczeństwo.
Czytałam wypowiedzi uczestników innych pisowskich pikników (800+)- owszem biorą w nich udział, bo to, panie, i dobre kiełbaski są, i dzieciaki na dmuchawcach poszaleją, i muzyka super jest, zawsze to jakaś atrakcja na wsi. Czy zagłosują na PiS po takich fajnych imprezach? Eeeeeeee…. Idą, bo coś się dzieje, ale głosować to raczej nie będą na PiS. Czy się cieszyć? Nie wiem.
A te pikniki z kaczorem na jedno kopyto- podniosła atmosfera (no bo wicie rozumiecie wódz narodu nas odwiedził, ach i och…), starsze panie w strojach ludowych, młódź ze znudzonymi minami, ważniaki z rządu za to z nadętymi, wrzeszczący i plujący się Kaczyński, obrażający wszystko i wszystkich co nie pisowskie, zalewający pisowską gnojowicą rzeczywistość. FUJ! A potem odjazd kaczystów żegnają gwizdy i okrzyki „Wyp….ć” i „Będziesz siedział”.
Adekwatny plakacik.
Trochę zdjęć.
Przed burzą
Ostatnie liliowce.
"Ładne kwiatki".
Rudo, coraz bardziej rudo. W środku pełne, ale nadgryzione przez robale i gorzkie.
Jeszcze "Ku pamięci".
PS. Właśnie obejrzałam moment, kiedy zapłakanej Ewie sędzina tłumaczy, że jednak pobiegnie w finale. Ewa nie wierzy, a potem w jeszcze większy szloch...przyznam, że poczułam mrowienie... niedowierzanie i ogromna radocha. Tym bardziej zasługuje na podziw- takie nerwy, takie rozczarowania, ta wściekłość bo tysięczne w różnicy. No, bo... razem wpadają na metę, a tu jedna tysięczna i porażka? Czasem jestem wściekła na te nowoczesne pomiary, te komputery, czujniki, te milimetry i mini sekundy, setne, tysięczne... Dawniej biegało się "prościej". Przybiegło się na określonym miejscu z takim i takim czasem. Fotokomórka była, a jak był wynik "prawie" taki sam, to wchodziły dwie osoby dalej. Albo falstart- dawniej wyraźny przedwczesny ruch przy wyjściu z bloku dyskwalifikował. Teraz możesz się nie poruszyć, wystarczy mocniejszy nacisk stopy na blok i już ci zaliczają falstart. Jakieś żółte kartki, czerwone kartki... zdezorientowana zawodniczka nawet nie ma pojęcia, że to właśnie ona może być z falstartem
I jeszcze jedno- Ewa przyznała, że po starcie miała jakiś fałszywy krok i on mógł zaważyć na wyniku. Hmmmmm.... teraz to sekundy i pojedyncze kroki, zaraz po starcie, są bardzo ważne.
Zatęskniłam za moim siermiężnym sportem, moimi płotami i starodawnymi blokami startowymi oraz kolcami, co to jeszcze wtedy były w pantoflach montowane na stałe. A jedyne, co mnie wtedy rozpraszało, to długie trzymanie w blokach przez startera.
PS. Nawet blogger nie wytrzymuje słowa "pisowski", bo ciągle zmienia go na "lisowski".
Zdjęcia, oprócz moich, z Netu.
Ale piękne te zdjęcia chmurowe!!
OdpowiedzUsuńBoże. Jakbym chciała, żeby się poszli bujać...
Zdjęcia wyszły mało ostre, pochmurno się zrobiło- mało światła.
UsuńMam nadzieję, że już niedługo ich pogonimy.
Biegaczki to zawsze najładniejsze lekkoatletki, aż chce się kibicować.... i kibicuję.
OdpowiedzUsuńŁadne, nawet bardzo ładne są biegaczki, ale i w innych dyscyplinach LA są śliczne sportsmenki, np. Adrianna Sułek:)
UsuńOgladałam, chociaż kibicowaliśmy w domu przeciwnym druzynom😃
OdpowiedzUsuńUpal straszny, na szczęście dzisiaj koniec ntensywnych robót polowych.
W referendum nie zamierzam brać udziału i dobrze, że wiem, co zrobic. W sieci krąży dobry plakat przedwyborczy: chwyć ZA DŁUGO PIS😀
Serbia wygrała, a dzisiaj Polki wygrały z Belgią. Gramy dalej:):):).
UsuńSuper, że roboty polowe u was są na finiszu. Pewnie plony były dobre:)
Wieszam takie instrukcje, bo ludzie błędnie myślą, że należy albo podrzeć kartę, albo przekreślić. Należy dokładnie tak zrobić, jak radzi Łętowska.
Ok, poszukam tego plakatu- warto teraz różne takie rzeczy wklejać. Kto wie, ten wie, ale dużo jeszcze błądzi.
Ja kibicuję Norbertowi Kobielskiemu, bo nie tylko z mojego miasta, ale chodził do naszej szkoły!
OdpowiedzUsuńSkorzystam z porady pani Łetowskiej oczywiście, ale obawiam się, że zbyt wielu naszych rodaków przekupią tymi piknikami i zapomogami...
jotka
Norbert jest 10. w skoku wzwyż na świecie, ale finał jeszcze trwa (godzina 21,50). Mnie się w ogóle podobają Ci sportowcy, którzy zrobili minima wymagane na MŚ, a teraz doszli do finału. To jest wielka rzecz:).
UsuńSama jestem ciekawa, jaki procent Polaków weźmie udział w Referendum. Na razie wszędzie słyszę deklaracje, że nie ma ono sensu.
w tym roku przegapiłem Pol'and'rock, więc lekkoatletykę też przy okazji, przecież ja w ogóle nie używam telewizora, koty go już dawno przejęły na punkt obserwacyjny...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
My też nie mamy telewizora, a sport oglądamy na kompie. Jaskół czasem ma włączony jeden program na stacjonarnym, a drugi na laptopku:):) I tak sobie równolegle oglądamy np. LA oraz siatkówkę:):).
UsuńKot na telewizorze wygląda malowniczo:):) Kiedyś stawiało się na telewizor koszmarnego łabędzie z papierowych serwetek, albo szklaną rybę z kolorowymi cętkami. Nie u nas w domu, bo nic takiego nie mieliśmy, ale u ciotek widywałam.